Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

41

— Nigdy nie miałam cię za porywacza — mówię to Antonio czym wywołuje u niego śmiech. Obejmuje mnie ramieniem i całuje we włosy.

— To ty mnie do tego zmusiłaś siostrzyczko. Chociaż powinienem chyba wrzucić cię do bagażnika. Nie sądzisz? — mimo wszystko cieszę się, że nie jest na mnie zły i od razu przeszedł do żartów. Dobrze chociaż na chwilę zapomnieć o tych kłopotach, które za chwilę na nas spadną.

— Gdybyś to zrobił to już nic by cię nie uratowało — odpowiadam mu i wtulam plecy w jego tors.

Mimo wszystko dobrze znaleźć się w jego ramionach. Stęskniłam się za Tonym i innymi członkami mojej rodziny.

— Jeżeli masz zamiar wywieść mnie w jakieś odludzie to od razu uprzedzam, że nie będę mieszkać bez wygód — cichy śmiech wydobywa się z jego ust.

— Jedziemy do domu, tylko tam będziemy bezpieczni.

Do domu? Po tym co się stało jestem pewna, że nie mam już tam wstępu.

— Oszalałeś po tym z kim się spotykałam ojciec na pewno nie chce mnie więcej widzieć. Nie chce by osobiście mnie wyrzucił — moja duma mi na to nie zezwala. Wolę go unikać niż usłyszeć, że już nic dla niego nie znaczę i nie chce mnie widzieć.

— Naprawdę sądzisz, że odważyłbym się na takie szaleństwo bez pozwolenia ojca. Nawet ja nie jestem takim wariatem.

Czyli co, tata jednak ze mnie nie zrezygnował? Nie, to nie możliwe. Romans z David'em to coś czego nie można wybaczyć.

— Przestań wreszcie analizować. Wracasz do domu i to już postanowione — głośno wzdycham i na chwilę przymykam oczy. Oby to wszystko dobrze się skończyło.

Kierowca parkuje pod samym domem, a mi w ogóle nie śpieszy się z opuszczeniem auta. Boję się, że za chwilę przyjdzie mi usłyszeć, że zawiodłam swoją rodzinę.

— No chodź — Tony łapie mnie za dłoń i wyciąga z samochodu. — Wszyscy już na ciebie czekają.

Na całe szczęście mam przy sobie brata, który nie pozwala mi zbyt długo rozmyślać. Ciągnie mnie do środka, a tam w salonie już czeka tata. Miesiąc czasu, zaledwie tyle się nie widzieliśmy, a mi się wydaje, że się zmienił. Podejrzewam, że ta zmartwiona twarz to moja wina.

Nagle jednak się do mnie uśmiecha i rozkłada swoje ramiona.

— Nie przytulisz mnie?

Nie spodziewałam się usłyszeć tych słów. W najlepszym razie liczyłam na kilka obojętnych słów dlatego z ogromną przyjemnością wpadam w jego objęcia. Tata delikatnie mnie obejmuje zupełnie jak gdyby się spodziewał, że cała jestem posiniaczona.

Niezbyt mnie to dziwi, bo pewnie połączył wszystkie sytuacje, w których wracałam poturbowana z David'em.

— Bardzo się bałem, że już więcej cię nie zobaczę — odsuwa się ode mnie, ale za to dostaje buziaka w czoło. — Wreszcie jesteśmy razem.

Nie mam odwagi teraz powiedzieć, że to tylko tymczasowo, że za chwilę będę musiała wrócić do Davida i nasz kontakt ponownie zostanie urwany.

Tata ciągnie nas na kanapę gdzie oboje siadamy. Tony zajmuje miejsce na fotelu obok.

— Może to nie jest na to czas, ale musimy zacząć działać. Trzeba wzmocnić ochronę i nie reagować na żadne zaczepki. Na pewno będzie chciał nam uprzykrzyć życie, ale po jakimś czasie mu się to znudzi.

— Nie — mówię dokładnie nie to co chce usłyszeć mój ojciec, ale cóż prawdy nie zmienię. — Może gdyby chodziło tu tylko o mnie to by zapomniał, ale swojego dziecka nie zostawi. Nie uwolnię się od niego.

— To oddamy mu te dziecko — nagle wtrąca Antonio.

Te słowa bolą mnie bardziej niż bym tego chciała. To tej pory nie pogodziłam się z faktem, że urodzę dziecko to coś we mnie się ściska na myśl, że miałabym je oddać. Kurwa, sama nie wiem czego chce.

— Ewentualnie załatwimy noworodka, którego on dostanie. Decyzja należy do ciebie Giulio — oznajmia tata i układa swoją dłoń na mojej nodze,

Mam w tej chwili wybór, którego pragnęłam. Mogę się zgodzić i odzyskać swoje wcześniejsze życie, a dodatkowo zachować dziecko lub je oddać. Wszystko teraz zależy ode mnie. I szczerze powiedziawszy nie mam pojęcia co zrobić. Wiem, że każdej swojej decyzji w większym lub mniejszym stopniu pożałuję, ale coś zrobić muszę.

— To dziecko to wpadka, ale już zdążyłam się oswoić z myślą, że będę je mieć.

— Czyli trzeba zaplanować jak zdobędziemy dziecko, które urodzi się w podobnym czasie do twojego — zaczyna Tony jak zwykle nie dając mi dokończyć. Plan ze znalezieniem dziecka wcale nie jest taki genialny.

— On nie jest głupi, w takiej sytuacji na pewno przeprowadziłby testy DNA, wszystkiego sfałszować by się nie dało.

Nie wspominam im też o jednej bardzo istotnej kwestii. Zależy mi na David'ie bardziej niż przyznam to na głos. Trudno mi wyobrazić sobie, że mam na dobre z niego zrezygnować.

— Wiem, że to może być dla ciebie trudne, ale będziesz miała jeszcze inne dzieci. Bez Pierall'iego.

— Chyba powinnam do niego wrócić — obaj robią zaskoczone wyrazy twarzy. Ciężko im uwierzyć, że z własnej woli mogę chcieć wrócić do Davida.

— Nie musisz się aż tak poświęcić. My sobie poradzimy — odpowiada mi tata.

Gryzę się w język by nie powiedzieć, że tu też chodzi o moje uczucia. Niech myślą jedynie o dobru rodziny. Oni i tak nie pojmą, że można pożądać kogoś takiego jak David.

A mnie coś skręca w środku na myśl, że mam zrezygnować z Davida.

— Nie, nie mogę wpędzać was w takie problemy. David jest mściwy i nie pozwoli się tak traktować.

Gwałtowanie wstaje, ale tata łapie mnie za dłoń. Nie mocno, daje mi po prostu znać, że nie chce bym odchodziła.

— Nie idź. Nie chce stracić drugiej córki.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro