Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

36


David doskonale wie jak mnie zranić jednocześnie spełniając moją prośbę. Z całych sił pragnę śmierci Massimo, a jednak ciężko mi zgodzić się na tą propozycję. Kocham swoich bliskich i nie chce z nim ostatecznie rezygnować.

— Nie chce tak całkowicie się od nich odcinać. To moja rodzina — staram mu się wytłumaczyć. To, że go kocham nie oznacza, że zamierzam zrezygnować z całego mojego poprzedniego życia. Wiem, że na początku będą na mnie wściekli, ale z czasem zaakceptują moje decyzje.

— Teraz to ja jestem twoją rodziną. I jeśli chcesz by nasz związek się udał to muszę mieć pewność, że mogę ci ufać. Nie pozwolę byś mieszkając i będąc ze mną odwiedzała moich wrogów i dalej nosiła ich nazwisko.

Ciągle chodzi o jedno i to samo. Jak to nazwisko potrafi zmienić sposób postrzegania człowieka. Póki David nie miał pojęcia jak brzmi moje nazwisko to zachowywał się w inny sposób. Zakochałam się w tamtej wersji jego.

— Twoje dziecko będzie w pewnym stopniu Falcone — nie mogę się powstrzymać przed wypowiedzeniu tych słów. Niech wie, że nie ma możliwości by całkowicie wymazać moje pochodzenie.

Gorzki uśmiech przelatuje przez jego twarz, a ja wiem, że stara się ukryć jak moja wypowiedź go zraniła.

Cóż takiego się stało, że cieszę się mogąc zranić mężczyznę, którego kocham. Nasz związek jest zbyt destrukcyjny.

— Nasze dziecko będzie Pierelli tak samo jak ja i ty. Powiedź mi lepiej jaka jest twoja decyzja? — odgarnia kosmyk włosów z mojej twarzy. Intensywnie patrzy się na mnie swoimi czarnym oczami, które sądzę, że potrafią hipnotyzować.

Tu nie ma dobrego rozwiązania. Lecz szybko rozważając w głowie wszystkie za i przeciw uzyskuje odpowiedź.

— I tak mnie stąd nie wypuścisz, więc chce przynajmniej zobaczyć śmierć Massimo — delikatnie się uśmiecha na moje stwierdzenie.

— Jeśli to jest twoje życzenie moja pani to je spełnię — dopiero teraz gdy zgodziłam się na twoje warunki. Nie ma nic za darmo.

***

Obiecałam David'owi zerwać kontakt z rodziną, a to się wiąże, z poinformowaniem moich bliskich o tej decyzji. Do ojca nie mam odwagi zadzwonić. Wiem, że powinnam sama mu to oznajmić i to najlepiej prosto w oczy, ale nie potrafię. Te słowa nie przejdą mi przez gardło.

Na rozmowę z Alessandro nie mam ochoty, więc pozostaje mi Antonio.

To nie będzie proste, ale nie mam innego wyjścia. Wszystko jest lepsze niż zniknięcie bez słowa.

Drżącą ręką włączam swój telefon. Od razu pokazuje mi się mnóstwo powiadomień, ale staram się to ignorować. Po wszystkim usunę te wiadomości bez uprzedniego czytania. Decyzja przeze mnie podjęta sprawia, że nie mogę zrobić kroku w tył.

Nie będzie powrotu do dotychczasowego życia.

Pełna wątpliwości wybieram numer Antonia. Z jednej strony chce by odebrał, bo zależy mi by było to już za mną, ale z drugiej strony chciałabym to jeszcze trochę odwlec. Dać sobie czas.

Jak na złość Tony momentalnie odbiera połączenie.

— Czy ty jesteś normalna!? — wrzeszczy tak głośno, że muszę odsunąć telefon od ucha. — Ciągle znikasz, a my się zamartwiamy! Nawet nie wiem jak mogłabym się zaczął tłumaczyć.

To nie stało się z mojej winy ani złej woli, ale wolałabym się do tego nie przyznawać. Niech myślą, że odeszłam, bo chciałam, a nie musiałam.

— Przepraszam. Straciłam poczucie czasu i tak jakoś wyszło.

— Ni cholery cię nie rozumiem, ale wracaj już do domu. Ojciec się zamartwia i uspokoi go tylko twój widok — pojedyncza łza spływa po moim policzku na wspomnienie o tacie. Możliwe, że już go nie zobaczę.

— Tylko, że ja już nie wrócę. Postanowiłam ułożyć sobie życie w inny sposób — nie widzę teraz miny Antonia, ale jestem pewna, że mruży oczy i wykrzywia twarz w grymasie próbując powoli przetrawić te informacje.

Cisza, która panuje na linii oznacza, że nie jest pewien czy dobrze usłyszał to co powiedziałam, a nie chce wprost tego powiedzieć.

— Chyba mamy jakieś zakłócenia na linii — te słowa sprawiają, że już wiem iż doskonale odgadłam jego reakcje.

— Nie, dobrze słyszałeś. Związałam się z David'em Pieralli, więc jak pewnie wiesz nie mogę do was wrócić — staram się ze wszystkich sił zachować spokój. Nie chce by usłyszał mój drżący głos.

— Giulia to nie jest dobry temat do żartów. Wracaj do domu, albo najlepiej powiedź gdzie jesteś, a ja po ciebie przyjadę.

Wiedziałam, że będzie nalegał bym wróciła. Dużo bardziej bym wolała żeby zaczął mnie wyklinać. Tak by było o wiele łatwiej.

— Muszę zdecydować po której jestem stronie. Nie mogę grać na dwa fronty, a w obecnej sytuacji wybieram Davida — jestem pewna, że tymi słowami złamałam mu serce, ale tak być musi. Niech będzie na mnie wściekły. To mu pomoże.

— Czyli co zamierzasz nas zostawić tak samo jak Alicia! Nie możesz tak zrobić do jasnej cholery! — krzyczy, ale w głosie rozpoznaje więcej bólu niż złości. Zaciskam pięści by nie wybuchnąć płaczem chociaż czuję, że mam ściśnięte gardło.

Ranienie osób, które się kocha jest bardzo trudne.

— Tak będzie lepiej — rzucam najgłupszą wymówkę jaką tylko się da.

— Ciekawe dla kogo! Wracaj do domu!

— Kocham was wszystkim — oznajmiam i drżącą ręką kończę połączenie. Pozwalam sobie na krótki płacz, który szybko zostaje przerwany przez przychodzące połączenie od mojego brata. Odrzucam je, bo nie mam już siły na dalszą rozmowę.

Dla pewności wyłączam telefon i odkładam go na szafkę.

Skoro David dostał to czego chciał to teraz moja kolej. Niech przynajmniej zobaczę cierpienie mojego wroga.

Opuszczam pokój i schodzę po schodach na dół. Co chwilę się rozglądam, bo nie znam tego domu. Wszystko wydaje mi się tu obce. Nie wiem czy dam radę kiedyś poczuć się tu jak u siebie.

— Cieszę się, że wreszcie opuściłaś sypialnię — David pojawia się w zasięgi mojego wzroku. Zbliża się do mnie i układa swoje dłonie na mojej tali.

— Oznajmiłam bratu moją decyzję.

Uśmiecha się i składa pocałunek na moim czole.

— Nie pytam nawet o jego reakcje, ale tak będzie lepiej. Trzeba zostawić przeszłość za sobą.

O nie, tak szybko nie zakończymy tego tematu. Jeszcze moja część umowy.

— Teraz właśnie przyszedł czas by pozbyć się Massimo.

— Dobrze — zgadza się. — Dostaniesz swoją zemstę.

Już nie mogę się tego doczekać.

Liczę na waszą opinię. Chcecie przeczytać zemstę Giulii?   

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro