33
Straciłam już rachubę, który to raz zostałam pozbawiona wolności przez Davida. W kieszeni spodni mam telefon, ale nie mam do kogo zadzwonić i poprosić o pomoc. Oczywiście mogłabym wybrać numer taty i z płaczem powiedzieć, że się boję. Pewnie zrobiłby wiele żeby mnie uwolnić, ale nikt nie mi nie zagwarantuje, że nic mu się nie stanie.
Zarówno jemu i David'owi.
Nagle drzwi się otwierają, a mój wzrok od razu tam wędruje. Na całe szczęście to Marcello. Niesie z sobą talerz z kanapkami.
— Tata zapomniał, że powinien cię nakarmić — mówi na tyle miłym głosem, że nie mam nawet ochoty się na nim wyżywać.
Stawia przede mną talerz z czterema kanapkami z szynką, serem i pomidorem. Prostota tego posiłku sprawia, że mam wrażenie iż sam to zrobił, a dzięki temu jeszcze zyskuje w moich oczach. Zajmuje miejsce na brzegu łóżka blisko mnie siedzącej po turecku.
— Zamierza mnie w ogóle wypuścić? — pytam, bo nie mam pojęcia co siedzi w głowie Davida.
— Nie wiem. On cię kocha, a teraz jeszcze jesteś w ciąży, więc nie pozwoli ci odejść — spodziewałam się usłyszeć te słowa, ale jednocześnie czuję się zawiedziona. Jestem więźniem.
— Ekstra — przybieram poirytowanego tonu. Marcello wydaje się być zdziwiony moim zachowaniem.
— Wydawało mi się, że on także nie jest ci obojętny.
— Bo nie jest — odpowiadam zgodnie z prawdą. — Ale nie jestem też ślepa na to co on robi. Nie mogę być bierna jak chce wymordować moją rodzinę z pomocą mojego znienawidzonego szwagra. Dlaczego nie może ich po prostu ignorować?
Chłopak kładzie dłoń na moim kolanie i delikatnie je poklepuje.
— Mam nadzieję, że Alex nic ci nie zrobił? — może i nie powinnam poruszać tego tematu, ale cóż, chyba jestem masochistką.
— Nie. Żałuję, że ty przez to oberwałaś. Ojciec musi być względem ciebie delikatniejszy, a tym bardziej teraz.
Szczerze to chciałabym tak się cieszyć na to dziecko jak on, ale nie potrafię. To co się teraz dzieje odbiera mi radość z ciąży.
— No jedz wreszcie — zachęca mnie, ale mam zbyt ściśnięty żołądek i czuję, że nie dam rady nic przełknąć.
— Niepotrzebnie się męczyłeś. Za to będę ci wdzięczna jak przyniesiesz mi kawę — uzależnienie od kofeiny daje o sobie znać. Nie piłam kawy już jakieś trzy dni, więc mój organizm się jej domaga.
— Dostaniesz soczek i to ojciec ci go przyniesie — od razu pochmurnieje, widok Davida nie jest przeze mnie pożądany.
— W takim razie nie potrzebuję — szkodzenie samej sobie nie jest dobrym sposobem, żeby komukolwiek coś udowodnić, lecz moja duma znowu bierze górę nad rozumem. Marcello reaguje głośnym westchnięciem na moje głupie zachowanie.
— Ależ potrzebujesz. Biorąc pod uwagę, że gorzej się poczułaś.
— Wcale nie — szybko zaprzeczam. Jestem zła, ale nic mi nie dolega.
— A właśnie, że tak — powtarza wymownie na mnie spoglądając. Chce bym udawała złe samopoczucie. — Ojciec bywa surowy, ale cię kocha. Wzrok mu się zmienia jak mówi o tobie.
— Szkoda, że w ogóle tego nie okazuje — mówię pod nosem, a on delikatnie uciska moje kolano.
— Bo jemu samemu ciężko to przetrawić, ale nigdy nie słyszałem by o jakiejkolwiek kobiecie mówił moja księżniczka — oznajmia i nie czekając na moją reakcje wstaje i wychodzi.
Szybko odkładam talerz z kanapkami na szafkę obok łóżka i kładę się na boku okrywając lekkim kocem. Długo nie leżę w samotności, bo zaledwie po kilku minutach słyszę, że ktoś szybko zbliża się do pomieszczenia.
Widocznie Marcello był bardzo przekonywający.
— Kochanie — mówi ciemnowłosy mężczyzna zaraz po otwarciu drzwi. — Potrzebujesz lekarza.
— Nie — odpowiadam spokojnym tonem. Słyszę jak do mnie podchodzi i siada obok mnie. Kładzie też dłoń na moim biodrze.
— Przeszkadza mi to, że ciągle się kłócimy. To jest czas, w którym powinniśmy się cieszyć każdą chwilą. A ty ciągle się na mnie złościsz.
Pociąga mnie tak, że leżę na plecach. Od razu układa dłoń na moim policzku.
— To ty ciągle robisz coś przez co boli mnie serce. A na dodatek czuję się ignorowana. Wrzuciłeś mnie tu jak jakąś rzecz — kciukiem zjeżdża na moje wargi. Przejeżdżam po nim językiem, bo wiem, że go to podnieci. I po jego samym spojrzeniu widzę, że mi się udało.
— Rozmawiałem z lekarzem i podobno nie ma żadnych przeciw wskazań byśmy współżyli. A ja bardzo stęskniłem się za twoją cipką. Chciałbym cię osobiście zbadać — chichocze, a on rozpina moje spodnie i szybko się ich pozbywa wraz z bielizną. Rozsuwa moje nogi i chowa tam głowę. Wzdrygam się czując jego język na mojej łechtaczce. W dole brzucha czuję przyjemne ciepło.
David doskonale potrafi dogadzać za pomocą języka.
Głośno jęczę by dać mu do zrozumienia, że sprawia mi ogromną przyjemność. Dość szybko osiągam swoje spełnienie, a on zamiast zostawić mnie w spokoju i to zaczyna się bawić moimi nabrzmiałymi fałdkami.
— Póki co wszystko jest w jak najlepszym porządku. Muszę jeszcze sprawdzić co jest wewnątrz — powoli wsuwa we mnie swój palec i szybko dodaje drugi przez co moje doznania są zwiększone. — Widzę, że jesteś spragniona i gotowa na mojego kutasa.
Kiwam głową na tak, ale nie jestem pewna czy to zauważył.
— Oczywiście, że tak jest — jego głos jest zachrypnięty więc jego też podnieciła ta zabawa. — Jesteś moja i tylko mnie pragniesz księżniczko.
Rytmicznie porusza swoimi palcami doprowadzając mnie na skraj wytrzymałości. Nagle jednak zaprzestaje swoich ruchów czym wprowadza mnie w złość. Mam już wyrazić swoją irytację, ale widzę jak zdejmuje swoje spodnie. Siedzę cicho, bo wolę dojść na jego kutasie niż palcach.
Czuję jego członka przy swoim wejściu gdyby nagle jego telefon zaczyna wydawać dźwięki.
— Nawet się nie waż — ostrzegam go. On jednak chwyta za tą komórkę.
— To potrwa tylko chwilę — mówi i odbiera. Prowadzi króciutką rozmowę, ale jak wyłapuje, że rozmawia z Massimo to szybko tracę ochotę na wszelkie czułości.
Liczę na waszą opinię.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro