Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

31


Alex jak zwykle stara się odwrócić sytuację tak by jemu pasowała. A teraz ubzdurał sobie, że wykorzysta to by zeswatać mnie z Nicolas'em. Szczerze to zaczynam się zastanawiać jaki w tym jest ich cel. Bez powodu nie parł by tak na to małżeństwo. Wcześniej może starałabym się dowiedzieć o co mu chodzi, ale obecnie mam zbyt wiele na głowie by jeszcze i to sobie dokładać.

— Jeżeli tak bardzo ci na tym zależy to sam się za niego wydaj i złaź wreszcie z mojego łóżku — mówię gniewnie, a on tylko lekceważąco przewraca oczami. Jak zwykle ma gdzieś moje słowa.

Nie żebym ja specjalnie przejmowała się jego zdaniem.

— Skoro możesz dawać dupy Pierall'emu to nie rozumiem czemu Nick ci nie pasuje.

Wydaje z siebie głośne westchnięcie, bo jego ignorancja jest irytująca. Szybko jednak uświadamiam sobie, że jest mi go żal. Skoro wypowiada takie słowa to znaczyć, że nigdy się nie zakochał. I o ile miłość to bolesne i destrukcyjne uczucie to każdy choć przez chwilę powinien poczuć te motylki w brzuchu.

Może gdyby poczuł co to miłość to nie byłoby taki podły i złośliwy.

— Bo nie jest on David'em — udzielam najprostrzej możliwej odpowiedzi.

— Może gdybym cię nie znał to bym uwierzył w tą twoją kochliwość. Ty się skupiasz na aspekcie fizycznym — oznajmia i leniwie się podnosi. — Zacznij się zachowywać tak jak wcześniej i wszystko wróci do normy.

Nic mu nie odpowiadam, więc po prostu wychodzi. Od razu wyciągam komórkę z kieszeni i włączam wyświetlacz. Telefon był wyciszony, więc dopiero teraz zauważam, że mam dwa nieodebrane połączenia od Davida i trzy smsy, że mam się z nim jak najszybciej skontaktować.

Cholera jeśli on będzie teraz taki nadopiekuńczy to chyba oszaleję.

Wybieram jego numer, a on odbiera po pierwszym sygnale. Chyba siedział nad tym telefonem.

— Dlaczego ode mnie nie odbierasz? Martwiłem się czy wszystko jest w porządku? — wznoszę oczy ku górze i gryzę się w język by tego nie skomentować, ale nie, nie wolno go prowokować, bo jeszcze tu przyjedzie z pretensjami.

Wydawać by się mogło, że takie zachowanie jest absurdalne, ale podejrzewam, że teraz mógłby się do tego posunąć.

— Musiałam wyciszyć telefon.

— Nic nie musiałaś i proszę byś więcej tego nie robiła, bo w innym wypadku już nie pozwolę ci na wizyty w domu.

Wizyty? Czegoś tu nie rozumiem, ale wolę już nie pytać.

— Przestań się nakręcać — staram się go uspokoić.

— Nie powiedziałaś jak się czujesz. Nic cię nie boli.

— Nie, i dla pewności zaraz się położę żeby po odpoczywać — z całą pewnością tego nie zrobię, ale on nie musi o tym wiedzieć.

— A kiedy do mnie wrócisz. Wolę byś była w domu.

W domu? Przecież ja właśnie jestem w swoim domu. U niego spotkała mnie przyjemność, ale także niewyobrażalny ból. Nie zamierzam w tej chwili się do niego przeprowadzać.

— To nie jest czas na taką rozmowę. Później zadzwonię — drugie zdanie wypowiadam bardzo szybko i kończę połączenie, bo czuję, że miałby mi coś do powiedzenia.

Rzucam komórkę na łóżko i nerwowo przechadzam się po pomieszczeniu.

Naprawdę nie mam pojęcia co teraz począć. Jeśli wezmę tabletki i pozbędę się tego dziecka to David na pewno się tego domyśli i wścieknie. I chociaż jestem dla niego ważna to przyznaje szczerze, że obawiam się konsekwencji. On już zdążył się napalić na to dziecko.

W moim domu odpoczynek to rzecz dość abstrakcyjna. Zresztą każdy kto ma starszych braci wie, że oni są w stanie zrobić wszystko by zająć swoją siostrę. Dlatego też nie dziwię się zbytnio gdy do mojego pokoju wpada Antonio.

— Przykro mi, ale już koniec tego wylegiwania — mówi prosto z mostu. Nie widział mnie ponad dwa dni, więc mógłby się chociaż powitać.

— Wydaje mi się, że mam dziś wolne — na serio nie chce mi się wstawać. Wyjątkowo mam ochotę się przespać.

— To, źle ci się wydaje. Mamy niemałe problemy i potrzebne nam są do tego wszystkie siły — głośno wzdycham i niechętnie się podnoszę. Skoro jest aż tak poważny to znaczy, że sytuacja jest bardzo nieciekawa.

— Straciliśmy towar? — pytam w duchu licząc, że odpowie twierdząco. Są to trudne przypadki, ale można to rozwiązać. Najbardziej boję się problemów, których nie da się odkręcić.

— Nie — odpowiada.

— No to co? — może jestem i przesadnie poirytowana, ale to nie jest dla mnie dobry czas na zastanawianie.

— Mąż naszej siostry się uaktywnił — kurwa czyżby postanowił kolejny raz mi zaszkodzić. Jak znam życie to zaraz wypaple o moim romansie z David'em.

Cholera czemu do tej pory się go nie pozbyłam. Z nim są same problemy.

— Co chcesz przez to powiedzieć? — jestem pewna, że jeszcze nie zdradził mojej tajemnicy, bo Tony zachowywałby się w zupełnie inny sposób. On nie jest dobry w skrywaniu swoich emocji. Od razu bym go rozgryzła.

— Podobno zaczął działać przeciwko nam w komitywie z Pierallim.

Nie, David nie mógł mi czegoś takiego zrobić!

— Muszę coś ważnego załatwić — informuje go i chwytam za torebkę leżącą na fotelu. Zaglądam też do garderoby by narzucić na siebie bluzę, bo w cienkiej koszulce może mi być za zimo.

— To nie jest na to czas! — krzyczy Tony jak przebiegam przez pokój. Obecnie ma to jednak gdzieś, bo muszę wyjaśnić przyczyny naszych kłopotów.

Biorę jeden z wolnych aut, bo moje nadal jest u Davida. Będę musiała je tak sprowadzić by nie wzbudzić w nikim wątpliwości.

Szybko docieram do posesji Davida. Mimo iż jestem innym samochodem to i tak bez problemów zostaje wpuszczona do środka. I dobrze, bo jeśli dziś ktoś by odważył się stanąć mi na drodze to skończyłby z kulą pomiędzy oczy.

Wkurzona wchodzę do domu i wołam go po imieniu. Na jego szczęście szybko się zjawia w salonie.

— Dobrze, że tak szybko przyjechałaś — mówi z uśmiechem na ustach.

Nie mogę znieść tej jego obłudy, więc szybkim krokiem. Zmierzam w jego stronę i uderzam w twarz.

Licz na waszą opinię.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro