31
Alex jak zwykle stara się odwrócić sytuację tak by jemu pasowała. A teraz ubzdurał sobie, że wykorzysta to by zeswatać mnie z Nicolas'em. Szczerze to zaczynam się zastanawiać jaki w tym jest ich cel. Bez powodu nie parł by tak na to małżeństwo. Wcześniej może starałabym się dowiedzieć o co mu chodzi, ale obecnie mam zbyt wiele na głowie by jeszcze i to sobie dokładać.
— Jeżeli tak bardzo ci na tym zależy to sam się za niego wydaj i złaź wreszcie z mojego łóżku — mówię gniewnie, a on tylko lekceważąco przewraca oczami. Jak zwykle ma gdzieś moje słowa.
Nie żebym ja specjalnie przejmowała się jego zdaniem.
— Skoro możesz dawać dupy Pierall'emu to nie rozumiem czemu Nick ci nie pasuje.
Wydaje z siebie głośne westchnięcie, bo jego ignorancja jest irytująca. Szybko jednak uświadamiam sobie, że jest mi go żal. Skoro wypowiada takie słowa to znaczyć, że nigdy się nie zakochał. I o ile miłość to bolesne i destrukcyjne uczucie to każdy choć przez chwilę powinien poczuć te motylki w brzuchu.
Może gdyby poczuł co to miłość to nie byłoby taki podły i złośliwy.
— Bo nie jest on David'em — udzielam najprostrzej możliwej odpowiedzi.
— Może gdybym cię nie znał to bym uwierzył w tą twoją kochliwość. Ty się skupiasz na aspekcie fizycznym — oznajmia i leniwie się podnosi. — Zacznij się zachowywać tak jak wcześniej i wszystko wróci do normy.
Nic mu nie odpowiadam, więc po prostu wychodzi. Od razu wyciągam komórkę z kieszeni i włączam wyświetlacz. Telefon był wyciszony, więc dopiero teraz zauważam, że mam dwa nieodebrane połączenia od Davida i trzy smsy, że mam się z nim jak najszybciej skontaktować.
Cholera jeśli on będzie teraz taki nadopiekuńczy to chyba oszaleję.
Wybieram jego numer, a on odbiera po pierwszym sygnale. Chyba siedział nad tym telefonem.
— Dlaczego ode mnie nie odbierasz? Martwiłem się czy wszystko jest w porządku? — wznoszę oczy ku górze i gryzę się w język by tego nie skomentować, ale nie, nie wolno go prowokować, bo jeszcze tu przyjedzie z pretensjami.
Wydawać by się mogło, że takie zachowanie jest absurdalne, ale podejrzewam, że teraz mógłby się do tego posunąć.
— Musiałam wyciszyć telefon.
— Nic nie musiałaś i proszę byś więcej tego nie robiła, bo w innym wypadku już nie pozwolę ci na wizyty w domu.
Wizyty? Czegoś tu nie rozumiem, ale wolę już nie pytać.
— Przestań się nakręcać — staram się go uspokoić.
— Nie powiedziałaś jak się czujesz. Nic cię nie boli.
— Nie, i dla pewności zaraz się położę żeby po odpoczywać — z całą pewnością tego nie zrobię, ale on nie musi o tym wiedzieć.
— A kiedy do mnie wrócisz. Wolę byś była w domu.
W domu? Przecież ja właśnie jestem w swoim domu. U niego spotkała mnie przyjemność, ale także niewyobrażalny ból. Nie zamierzam w tej chwili się do niego przeprowadzać.
— To nie jest czas na taką rozmowę. Później zadzwonię — drugie zdanie wypowiadam bardzo szybko i kończę połączenie, bo czuję, że miałby mi coś do powiedzenia.
Rzucam komórkę na łóżko i nerwowo przechadzam się po pomieszczeniu.
Naprawdę nie mam pojęcia co teraz począć. Jeśli wezmę tabletki i pozbędę się tego dziecka to David na pewno się tego domyśli i wścieknie. I chociaż jestem dla niego ważna to przyznaje szczerze, że obawiam się konsekwencji. On już zdążył się napalić na to dziecko.
W moim domu odpoczynek to rzecz dość abstrakcyjna. Zresztą każdy kto ma starszych braci wie, że oni są w stanie zrobić wszystko by zająć swoją siostrę. Dlatego też nie dziwię się zbytnio gdy do mojego pokoju wpada Antonio.
— Przykro mi, ale już koniec tego wylegiwania — mówi prosto z mostu. Nie widział mnie ponad dwa dni, więc mógłby się chociaż powitać.
— Wydaje mi się, że mam dziś wolne — na serio nie chce mi się wstawać. Wyjątkowo mam ochotę się przespać.
— To, źle ci się wydaje. Mamy niemałe problemy i potrzebne nam są do tego wszystkie siły — głośno wzdycham i niechętnie się podnoszę. Skoro jest aż tak poważny to znaczy, że sytuacja jest bardzo nieciekawa.
— Straciliśmy towar? — pytam w duchu licząc, że odpowie twierdząco. Są to trudne przypadki, ale można to rozwiązać. Najbardziej boję się problemów, których nie da się odkręcić.
— Nie — odpowiada.
— No to co? — może jestem i przesadnie poirytowana, ale to nie jest dla mnie dobry czas na zastanawianie.
— Mąż naszej siostry się uaktywnił — kurwa czyżby postanowił kolejny raz mi zaszkodzić. Jak znam życie to zaraz wypaple o moim romansie z David'em.
Cholera czemu do tej pory się go nie pozbyłam. Z nim są same problemy.
— Co chcesz przez to powiedzieć? — jestem pewna, że jeszcze nie zdradził mojej tajemnicy, bo Tony zachowywałby się w zupełnie inny sposób. On nie jest dobry w skrywaniu swoich emocji. Od razu bym go rozgryzła.
— Podobno zaczął działać przeciwko nam w komitywie z Pierallim.
Nie, David nie mógł mi czegoś takiego zrobić!
— Muszę coś ważnego załatwić — informuje go i chwytam za torebkę leżącą na fotelu. Zaglądam też do garderoby by narzucić na siebie bluzę, bo w cienkiej koszulce może mi być za zimo.
— To nie jest na to czas! — krzyczy Tony jak przebiegam przez pokój. Obecnie ma to jednak gdzieś, bo muszę wyjaśnić przyczyny naszych kłopotów.
Biorę jeden z wolnych aut, bo moje nadal jest u Davida. Będę musiała je tak sprowadzić by nie wzbudzić w nikim wątpliwości.
Szybko docieram do posesji Davida. Mimo iż jestem innym samochodem to i tak bez problemów zostaje wpuszczona do środka. I dobrze, bo jeśli dziś ktoś by odważył się stanąć mi na drodze to skończyłby z kulą pomiędzy oczy.
Wkurzona wchodzę do domu i wołam go po imieniu. Na jego szczęście szybko się zjawia w salonie.
— Dobrze, że tak szybko przyjechałaś — mówi z uśmiechem na ustach.
Nie mogę znieść tej jego obłudy, więc szybkim krokiem. Zmierzam w jego stronę i uderzam w twarz.
Licz na waszą opinię.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro