Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

30

Nie sądziłam, że w tym samym czasie można odczuwać tyle sprzecznych emocji. Z jednej strony cieszę się, że Alessandro przyszedł po mnie, ale z drugiej kal tylko pomyślę o tym, że to co jest między mną, a David'em ma się na zawsze zakończyć robi mi się niedobrze. Chociaż wiem, że rozstanie z nim to najlepsza rzecz jaką mogłabym dla siebie zrobić ciężko mi do tego pomysłu przywyknąć.

— Giulia spotyka się z kim chce, i nie ty będziesz o tym decydował — odpowiada David pewny siebie. Jest przekonany, że to jego wybiorę.

Wydaje się być bardziej pewien moich uczuć niż ja sama.

Alex znów zaczyna się we mnie intensywnie wpatrywać oczekując mojego ruchu. A tak szczerze to ja nie mam pojęcia co zrobić. Nawet gdybym teraz postanowiła raz na zawsze zakończyć z nim znajomość to pozostaje jeszcze kwestia dziecka.

— Naprawdę zamierzasz dać się tak traktować? — pyta się mój brat czym znów miesza mi w głowie.

— Ilekroć jest pod moją opieką to jest bezpieczna. Gdyby nie ja to byłaby już martwa — wydaje mi się, że pewność Davida odrobinę uleciała, bo jeśli by tak nie było to przecież by tego wszystkiego nie mówił.

— To co teraz tu robi?

— Po prostu gorzej się poczułam — odpowiadam szybko by David nie zdradził prawdziwego powodu mojej hospitalizacji. To zbyt wcześnie. — Nie ma powodu by dalej roztrząsać ten temat. Zaraz i tak wychodzę.

— I gdzie się wybierasz? — mój brat nie zamierza odpuszczać.

— Do naszego domu — odpowiadam wszem i wobec. Po ich minach wnioskuję, że obaj nie spodziewali się usłyszeć takich słów.

Widzę, że David już zamierza zareagować, więc w porę nachylam się w jego stronę.

— Nie chce teraz robić zamieszania. Później do ciebie przyjdę — mówię patrząc na niego błagalnym wzrokiem. Liczę na to, że się zgodzi, bo jeśli nastąpi dalsza wymiana zdań to na pewno informacja o mojej ciąży ujrzy światło dzienne. A póki co nie jestem na to gotowa.

— Wiesz, że tym razem nie odpuszczę — kiwnięciem głowy potwierdzam, że mam tego świadomość.

— Jeśli się na to zgodzisz to jesteś głupsza niż myślałem — Alex zaczyna swój wywód, więc szybko się odwracam, a następnie chwytam go za ramię i wyciągam z pomieszczenia. Cierpliwość Davida też ma swoje granice.

Alessandro zbytnio nie protestuje, ale na parkingu rzuca takim zdaniem, które sprawia, że na ciele pojawia mi się gęsia skórka.

— Ciekawe jak ojciec skomentuje twoje uczucie do naszego wroga — zatrzymuje się i odkręcam głowę z jego stronę. Nie, on nie może być aż tak okrutny.

Tata nie zniesie tak łatwo tej informacji. Po tylu latach dalej nie wybaczył Alicii.

— Nie ośmielisz się — zaczynam pewnym tonem. Chociaż jeśli będzie trzeba to mogę go nawet błagać.

— Nie miałem zamiaru tego robić, ale widzę, że nie ma innego na ciebie sposobu — oznajmia i wsiada do swojego czarnego suwa. Szybko zajmuje miejsce pasażera, bo po nim to mogę się nawet spodziewać tego, że zostawi mnie na tym parkingu.

— Mój romans nikomu nie szkodzi.

— Ty tak sądzisz — uruchamia silnik i opuszcza parking. — Nigdy nie wiadomo czy mu przypadkiem nie odbije i nie postanowi cię uwięzić. I wydaje mi się, że dopiero co miał zamiar to zrobić.

— Wcale nie — kłamie, bo gdyby usłyszał prawdę to zadbałby o to bym nie spotkała się już z Davidem. A z kolei jeśli Pieralli zauważy, że go ignoruje to wpadnie w szał.

Cholera jasna, czemu to musi być takie trudne!

— Nie dobijaj mnie Giulio.

— Szkoda, że względem Alicii nie jesteś taki stanowczy — chwytam się ostatniej deski ratunku. Może na wspomnienie naszej starszej siostry Alex zmięknie. Chociaż u takiego zimnego drania jak on to ciężko z uczuciami.

— Właśnie dlatego ci nie odpuszczę. Nie pozwolę byś i ty zmarnowała sobie życie — zaciskam pięści ze złości, bo to nie jest to co chciałam usłyszeć.

Resztę drogi spędzamy w ciszy, ale jak już wjeżdżamy na naszą posesję to czuję ucisk w brzuchu.

Zabrzmię teraz jak mała dziewczynka, ale nie chce by tata był na mnie zły. Mam z nim zbyt dobre relacje by je popsuć.

— Co on dokładnie wie? — pytam pełna obaw.

— Póki co nic, ale jak długo pozostanie w stanie nieświadomości to zależy tylko od ciebie. Nie chce identyfikować twoich zwłok — oznajmia i opuszcza auto.

Żeby on tylko wiedział w jakie właśnie kłopoty się wpakowałam.

***

Moje zniknięcie jednak nie rozchodzi się po kościach i tata upomina mnie iż powinnam bardziej się pilnować. A przynajmniej informować o swoich dłuższych nieobecnościach.

Jak zwykle więc kiwam głową na tak i obiecuje poprawę chociaż wiem, że są to jedynie puste słowa. Udając zmęczenie żegnam się z ojcem buziakiem w policzek i zmierzam do swojego pokoju.

Moje miejsce zostaje jednak zatrute przez obecność mojego irytującego brata, który bezcześci moje łóżko swoją osobą.

— Zmienisz mi później pościel — informuje go.

— Mam pomysł jak można raz na zawsze zakończyć sprawę z Pieralim — posyłam mu wściekłe spojrzenie. Nie powinien tu o tym wspominać.

— Przestań się wtrącać! — warczę na niego. Nie powinien tu wypowiadać nazwiska Davida.

— Jeśli chodzi o twoje bezpieczeństwo to nie zamierzam w żaden sposób odpuszczać — wznoszę oczy ku górze.

Zawsze wtykanie nosa w nie swoje sprawy tłumaczy troską. Według mnie jest to jednak hipokryzja.

— Wyjdź wreszcie z mojego pokoju — rozkazuje.

— Musisz poślubić Nicolasa — nagle wypala, a wybucham śmiechem.

Liczę na waszą opinię. Przepraszam też, że opublikowałam ten rozdział w innym opowiadaniu

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro