Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

20


Sen wymuszony przez leki nie jest niczym przyjemnym. Obudziłam się jeszcze bardziej zmęczona niż przed tym jak David wcisnął we mnie ten lek. Zresztą takim zachowaniem pokazał, że nie mogę mu w żaden sposób ufać. Mam jednak już serdecznie dość siedzenia łóżku i bardzo powoli wstaje. Dostaje małego zawrotu, ale nie jest tragicznie, więc zmierzam do drzwi.

Moja garderoba składa się z króciutkich niebieskich spodenek i białej bluzki na ramiączka. David musiał kupować te ciuchy na oko, ale przyznaje, że trafił doskonale.

Zdążyłam już poznać ten dom, więc powoli zmierzam do kuchni by wziąć sobie coś do picia.

— Giulia! — zatrzymuje się ma wołanie Marcello. — Czemu mnie nie zawołałaś? Pomógłbym ci, mogłaś przecież spaść ze schodów.

— Już w miarę dobrze się czuję — informuje go. Nie jest to do końca prawda, ale zamierzam dziś wrócić do swojego. Chociaż tak naprawdę to nie mam pojęcia jak wytłumaczyć swoją nieobecność. Chyba będę musiała udawać, że nie pamiętam całego zdarzenia. Oby tylko Massimo nie pochwalił się swoim czynem, a po tym wariacie wszystkiego można się spodziewać.

— Wątpię, ale zaraz zrobię ci coś do jedzenia to na pewno odzyskasz siły. Usiądź, a ja zaraz wracam — nie kłócę się z nim, bo od jakiegoś czasu czuję ssanie w żołądku. Siadam sobie na kanapie w salonie i dla rozluźnienia włączam sobie telewizor. Znajduje sobie jakąś łatwą w odbiorze komedię.

Długo nie spędzam jednak sama, bo Marcello pojawia się zaledwie po kilku minutach,

— Póki co kawa i kanapki. Nie jestem dobrym kucharzem, więc jeśli chcesz to mogę coś w międzyczasie zamówić — oznajmia i stawia talerz przede mną. Znika jeszcze na moment i wraca z dwoma kubkami z kawą. Na szczęście wpadł na pomysł żeby dolać do niej mleka.

Zajmuje miejsce obok mnie.

— Mógłbyś mi z tym pomóc? — pytam pokazując moją rękę, w której nadal tkwi wenflon.

— Jasne — delikatnie ujmuje moją dłoń i sprawnym ruchem wyciąga mi igłę z żyły. Cholera czyżby był po jakichś kursach czy to ja tylko jestem na tyle nieogarnięta, że nie potrafię się obchodzić z wkuciem. — Będzie tylko mały siniaczek.

Biorę się za jedzenie kanapek z serem i szynką. Otrzymywałam kroplówki, które zastępowały mi żywność, ale to nie to samo. Dobrze poczuć normalne jedzenie w ustach.

— Myślisz, że znajdzie się dla mnie jakieś ubranie? Chciałabym niedługo wrócić do domu — widzę, że coś się zmienia w jego twarzy na moje słowa. Jest z tym jakiś problem.

— Nie wiem czy tata się na to zgodzi.

I znów przewija się tu kwestia Davida. Całkiem niedawno byłabym szczęśliwa z podobnego obrotu sprawy, ale teraz to już nie jestem pewna co powinnam o tym myśleć. Zależy mi na nim, lecz nie wiem czy chce być z kimś takim jak on. Swoim zachowaniem udowodnił, że niezbyt nadaje się na partnera.

— Jestem waszą zakładniczką? — zadaje to pytanie by mieć pewność odnośnie tego co się dzieje w moim życiu.

— Gościem.

— Skoro tak, to w każdej chwili mogę stąd wyjść — w tej kwestii to już milczy. Odkładam pół niedojedzonej kanapki na talerz.

Jestem zmęczona tym wszystkim co się ostatnio dzieje.

Nagle moim oczom ukazuje się David. Nie wydaje się być zadowolony z tego, że wstałam z łóżka. Uznał, że lepiej będzie mną sterować jak dalej będę mu całkowicie podporządkowana.

— Nie musiałaś wstawać — oznajmia po prostu chociaż powinien zacząć od wytłumaczenia dlaczego potraktował mnie w taki sposób. Nie miał prawa podawać mi tych leków bez pytania. Nie jestem przecież ubezwłasnowolniona.

— Ale chciałam. Zresztą zamierzam wrócić do domu. I tak zbyt wiele czasu wam zajęłam.

— Wyjdź — rozkazuje swojemu synowi. Marcello nawet nie dyskutuje tylko wstaje i wychodzi. Na pierwszy rzut oka widać, że z Davida nie jest czuły tatuś. — Nie lubię jak jesteś taka oschła. Czemu jesteś taka uparta?

— A czego ty ode mnie oczekujesz?

— Że znowu się staniesz moją słodką Giulią — jego głos znów staje się taki miękki jak podczas naszych pierwszych spotkań. Zajmuje miejsce obok mnie i łapie za zdrową dłoń. — Czemu ściągnęłaś sobie wenflon?

— Marcello to zrobił — tłumaczę, a na twarzy pojawia mu się grymas.

— Nie powinnaś się z nim spoufalać.

— Czemu?

— Bo jesteś moja i miałem zamiar podać ci jeszcze jakieś leki. A tak to będzie cię trzeba jeszcze raz kuć — na te słowa wyrywam mu swoją rękę. Musi poznać moje granice.

— To był pierwszy i ostatni raz jak podałeś mi coś bez mojej wiedzy. Zależy mi na tobie, ale nie wyrażam zgody na taki związek.

— Okej — zgadza się i daje mi szybkiego buziaka. Jestem tak spragniona jego ust, że zwykłe cmoknięcie rozpala moje zmysły. W brzuchu pojawiają się przyjemne motylki. — Ale chce byś wiedziała, że to wszystko było dla twojego dobra. Uwielbiam cię ślicznotko.

Z trudem się powstrzymuje żeby się przed nim nie rozpłynąć.

Zresztą czas podjąć bardzo ważną kwestię. Taką, której niestety w żaden sposób nie da się pominąć. Muszę wrócić do domu, do rodziny, która pewnie teraz umiera ze strachu o mnie.

— Chcesz być nadal ze mną? — dopytuje dla pewności.

— Oczywiście — odpowiada, a po jego błysku w oku uświadamiam sobie, że mówi szczerze. Czas więc podjąć jeszcze trudniejszy temat.

— Wiesz kim jestem. Przez te kilka tygodni nie przestałam być Giulią Falcone, dlatego chciałabym wiedzieć jak sobie to wszystko wyobrażasz?

Na chwilę milknie i spuszcza wzrok na podłogę.

— Nikt nie powiedział, że musisz być Falcone do końca życia. Możesz się od nich odciąć tak jak Alicia

To nie jest propozycja, którą chciałam usłyszeć.

Liczę na waszą opinię.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro