❝zniknięcie❞ Sakamoto Tatsuma x Mutsu
❝zniknięcie❞ Sakamoto Tatsuma x Mutsu
Zamówienie dla: Kagayaki_Shiruba
Mutsu nie przestawała nerwowo spacerować po pokoju. Sytuacja nie wyglądała najlepiej. Zatrzymała się tylko na moment, gdy usłyszała dźwięk otwieranych drzwi.
Zza nich wychyliła się głowa łysego mężczyzny, który wpatrował się w nią z zaniepokojeniem.
- Kapitana wciąż nie ma?
Warknęła tylko w odpowiedzi, na co łysy mruknął tylko ciche "przepraszam" i zniknął, porządnie zamykając za sobą drzwi.
Mutsu nie wiedziała dokładnie co teraz czuje. Z jednej strony buzowała w niej złość, przez co cała załoga na jej widok uciekała. Z drugiej natomiast ogromny niepokój zaczynał dawać jej się we znaki.
Sakamoto nigdy nie znikał na tak długi czas. Normalnie nie przejęła by się tym wcale. W końcu wiele razy to ona była powodem jego zniknięć, coś jednak się zmieniło. Tego głupka nie było już drugi tydzień, a jego ostatnie słowa przed wyjściem dały przedstawicielce yato sporo do myślenia.
Sakamoto rozejrzał się dookoła, upewniając się, że nikt nie widzi jak wślizguje się do pomieszczenia. Wolałby nie zostać zauważonym. Za plecami schował bombonierkę pełną najróżniejszych słodkości. Zobaczył ją. Była odwrócona tyłem, a w dłoni trzymała szczotkę do włosów. Prawdopodobnie wiedziała o jego obecności, ale nie odezwała się ani słowem. Po prostu stała przy oknie i wolnymi ruchami rozczesywała długie, błyszczące włosy. Obserwował z zapartym tchem jak te idealnie układają się na jej głowie.
Kochał w niej wszystko. Zadziorne poczucie humoru, inteligencję, te drobne złośliwości które tak często kierowała w jego stronę...Jej lojalność, piękno...
Na początku nie zdawał sobie z tego sprawy, to uczucie uderzyło go nagle niczym grom z jasnego nieba. Miał wrażenie jakby ujrzał ją na nowo, w innym świetle. Zabawne jak sprawy mogą się potoczyć. Gdyby ktoś jeszcze miesiąc temu powiedział, że będzie stał w jej pokoju z czekoladkami, kazałby mu zdrowo uderzyć się w głowę.
- Cześć Mutsu - zaczął niepewnie, a odwaga nieco go opuściła.
Odłożyła szczotkę i odwróciła się w jego stronę z tym samym beznamiętnym wyrazem twarzy.
- Lepiej żebyś miał dobry powód do nachodzenia mnie w moim własnym pokoju. Jeśli chodzi o jutrzejszą tranzakcję to wszystko jest załatwione - mruknęła.
Odchrząknął, zbierając się na odwagę.
- Właściwie to chciałem porozmawiać o czymś innym...
Jej brwi poszybowały ku górze.
- Co masz za plecami? - zapytała, wpatrując się w niego uporczywie.
Pokazał opakowanie słodkości i rzucił nim w jej stronę.
- Wiem, że je lubisz - uśmiechnął się.
Na ułamek sekundy kąciki jej ust uniosły się ku górze, tylko po to by za chwilę wyrazić podejrzliwość.
- Co zrobiłeś? Jeśli znowu zadarłeś z kimś z kim nie powinieneś, nawet na mnie nie licz! Nie mam zamiar-
- Kocham cię - przerwał jej nagle. Słowa te wydały się najnaturalniejszymi na świecie.
Wpatrywała się w niego dobre pięć minut zanim pierwszy szok wreszcie minął.
- Co?
- Właśnie to - odpowiedział, jakgdyby nigdy nic. - A co do jutrzejszej tranzakc-
- Nie możesz tak po prostu zmienić tematu! - krzyknęła, a jej twarz delikatnie poczerwieniała.
Zapanowała cisza, przerywana jedynie ich oddechami.
- Kocham cię, Mutsu.
- Przestań to powtarzać!
- Dlaczego?
- To nie ma najmniejszego sensu! Dlaczego niby miałbyś mnie kochać? Znowu sobie coś ubzdurałeś. Wyjdź.
Próbował coś jeszcze powiedzieć, ale bezskutecznie, więc zrobił to o co został poproszony - wyszedł.
Mutsu głęboko wciągnęła powietrze, przypominając sobie feralną sytuację sprzed dwóch tygodni. Od tamtej pory go nie widziała. A co jak zrobił coś głupiego? Boże...On na pewno zrobił coś głupiego!
Najgorsze było to dręczące poczucie winy, którego wcześniej nie czuła. A co jak coś mu się stało? Na początku zlekceważyła jego słowa, uznając je za nietrafiony żart, ale teraz... Ukryła twarz w dłoniach.
Pojęcie miłości było jej obce, więc takie wyznanie było co najmniej dziwnym przeżyciem. Nie wiedziała co dokładnie czuje do Sakamoto, ale na pewno łączyła ich pewna więź, której istnienia nie mogła zaprzeczyć. Była ciekawa co może z niej wyniknąć.
- Witaj moja droga! - krzyknął wesoło Sakamoto, który nagle wszedł do pomieszczenia wyjątkowo sprężystym krokiem z reklamówką pełną słodkości. - Załatwiłem twoje ulubione słodycze! Nie było łatwo, musiałem nieźle natargować się z jednym potężnym pirate-
Mutsu przerwała mu, uderzając go w twarz. Zatoczył się i upadł na podłogę z głośnym hukiem. Nim zdążył zareagować brązowowłosa otoczyła go ramionami i przycisnęła do siebie.
- Jesteś kompletnym idiotą! - mruknęła mu do ucha.
Mimo paraliżu prawej części twarzy z powodu uderzenia, uśmiechnął się delikatnie, będąc w jej uścisku.
- Twoim idiotą.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro