Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

❝mleko truskawkowe❞ Sakata Gintoki x Reader

❝mleko truskawkowe❞ Sakata Gintoki x Reader

Zamówienie dla: ahusmeme

Przekroczyłaś próg sklepu z szerokim uśmiechem na twarzy. Drobniaki wesoło zabrzęczały w twojej kieszeni. Z pieniędzmi zawsze było u ciebie krucho, ale trzeba było sobie jakoś radzić.

Co za szczęście, że ten stary pierdziel w garniaku miał sporo kasy w kieszeni marynarki. Byłaś typowym złodziejaszkiem z wielkimi marzeniami na przyszłość, a jak wiadomo do spełnienia marzeń potrzebne są pieniądze. Przechodząc przez miasto łatwo spotkać ludzi, którzy w roztargnieniu gdzieś się spieszą, a takich najłatwiej ograbić.

Zrobiłaś wcześniej większe, domowe zakupy. Teraz zostało ci akurat na jakąś przekąskę, a ochotę miałaś na mleko truskawkowe.

Ucieszyłaś się, czując działającą klimatyzację. Podeszłaś do sklepowych lodówek w poszukiwaniu chłodnego przysmaku. Zadowolona sięgnęłaś po ostatni już karton, twoja dłoń zderzyła się jednak z ręką kogoś innego.

— Hę? — spojrzałaś na srebrnowłosego mężczyznę w stroju samuraja, oprócz tego, że jego spojrzenie przypominało ci oczy martwej ryby, był całkiem przystojny.

— Panienka wybaczy, ale byłem pierwszy — sztuczna uprzejmość biła z jego głosu.

— No chyba nie — wysiliłaś się na uśmiech.

Pulsująca żyłka pojawiła się na jego czole. Mocno zaparł się stopami i zaczął ciągnąć karton w swoją stronę.

— Dobra smarkulo, wystarczy, mleko jest moje!

— Panie mają pierwszeństwo! Co z ciebie za dżentelmen! — krzyknęłaś również ciągnąc w swoją stronę.

— A kto ci powiedział, że jestem dżentelmenem?!

Ludzie w sklepie zaczęli rzucać wam rozbawione spojrzenia, a parę przechodzących osób ominęło was szerokim łukiem, szepcząc między sobą.

— Ach, te kłótnie nowożeńców — zaśmiała się starsza pani.

Ze zdziwienia aż puściłaś karton, przez co samuraj z impetem upadł na podłogę, a mleko zostało podrzucone w górę. Szybko jednak się zreflektowałaś i złapałaś je w locie.

— Dzięki, mężulku — puściłaś mu oczko i nie zwracając uwagi na jego krzyki pobiegłaś do kasy.

Wyszłaś ze sklepu z zakupionym kartonem. W głowie wciąż jak zacięta płyta, odtwarzały ci się słowa tamtej starszej pani.

"Naprawdę wyglądaliśmy jak nowożeńcy?" — przeszło ci przez myśl.

Uśmiechnęłaś się delikatnie i wraz ze swoim ciężko wywalczonym mlekiem, zaczęłaś wracać do domu. Zachodziło już słońce, więc zdecydowałaś się na skróconą drogę. Weszłaś w jedną z uliczek, gdy usłyszałaś cichy głos.

— T-to ona! Ona mnie okradła! — otworzyłaś szeroko oczy, widząc znajomego starszego pana w garniturze.

Dwóch rosłych mężczyzn zaczęło zbliżać się w twoją stronę. Poczułaś strach, w walce wręcz nie miałaś szans. Pozostała ucieczka, ale nogi sparaliżował ci strach. Mimowolnie przymknęłaś oczy.

— Zostawcie moje słoneczko w spokoju! — po głośnym huku, dwójka mężczyzn padła na twarz tuż przy twoich stopach. Starzec w garniturze zniknął.

Znajomy samuraj pochylił się nad tobą. Bohater! To prawdziwy bohater! Już miałaś mu podziękować, gdy poczułaś że wyrywa ci karton mleka z rąk.

— Moje słoneczko! Ta zła pani nic ci nie zrobiła? — srebrnowłosy zaczął głaskać opakowanie napoju.

Czy on mówił do mleka? Czy on naprawdę rozmawia właśnie z mlekiem?

— Ty głupku! — krzyknęłaś, kopiąc samuraja.

— Tak mi dziękujesz za ratunek?!

Westchnęłaś cicho. Musiałaś przyznać, że poczułaś ciepło w sercu, gdy usłyszałaś jak wymawia "słoneczko". Zwłaszcza, że myślałaś, że mówi do ciebie.

— Dziękuję — mruknęłaś, delikatnie zarumieniona, a mężczyzna otrzepał swój zakurzony strój.

— Jeśli tak bardzo ci na tym zależy, to na ciebie też mogę mówić słoneczko... — powiedział, widząc jednak twoją minę, dodał: — Spokojnie, to żart! Tylko mnie więcej nie bij!

Przez krótką chwilę zapanowała cisza.

— Nazywam się Sakata Gintoki.

— <Twoje Nazwisko> <twoje Imię>.

— Ładnie — mruknął. — Swoją drogą nie powinnaś kraść, są o wiele lepsze i bezpieczniejsze zawody, słyszałaś może o Yoshiwa- AUĆ

Kopnęłaś Sakatę zanim mógł dokończyć swoją propozycję.

— A mówiąc poważniej — ponownie się otrzepał. — Ci goście raczej się od ciebie tak łatwo nie odczepią.

— W takim razie będziesz musiał mnie bronić — posłałaś mu delikatny uśmiech.

Zatrzymał się i spojrzał na ciebie spode łba.

— Moje usługi nie są tanie moja droga.

— Zabrzmiałeś teraz jak kurtyzana — zaśmiałaś się. — To powinno ci na razie wystarczyć - powiedziałaś, wskazując na mleko.

Jego oczy zalśniły jaśniej.

— Tak! Zgadzam się, chodź zabieram cię na jakiś deser by uczcić naszą współpracę. Znaczy ty zapłacisz, ale ja cię zabieram! — otworzył upragniony karton i wziął łyka. Jego twarz niemal natychmiast skrzywiła się w grymasie wstrętu.

— Coś nie tak? — zapytałaś.

Gintoki spojrzał na ciebie oczami najbardziej załamanego człowieka świata.

— Jest zsiadłe.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro