Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Sixteen

W domu pań Rodriguez bywałem równie często, co w swoim. Tego dnia miałem za zadanie zawiezienie Irene oraz Frederici na wizytę u lekarza - psychiatry. Dlatego po wykonaniu swojej pracy i zjedzeniu śniadania w towarzystwie mamy udałem się do domu obok. Drzwi otworzyła mi Irene. Starała się do mnie uśmiechnąć, ale wychodziło jej to słabo. Wyglądała na niewyspaną. Zmęczona cera i wory pod oczami były aż za dobrze widoczne. Po przekroczeniu progu domu od razu udałem się do pokoju Rici. 

Dziewczyna siedziała na łóżku. Po jej lewej stronie leżała książka, a po prawej stos kredek. Na kolanach trzymała dziennik, który ode mnie dostała. W jej prawej dłoni znajdowała się czarna kredka. Robiła delikatne ruchy, tworząc coś na samym przodzie pamiętnika. Całkowitą uwagę skupiła na rzeczy, więc nawet nie zauważyła, że wszedłem do pokoju. W tle grało radio, ale ono nie miało nawet dla niej znaczenia. Kiedyś przez cały czas potrafiła słuchać ze mną piosenek Red Hot Chilli Peppers. Byliśmy wtedy niezwykle szczęśliwi. Brakowało mi tych dni coraz bardziej. 

- Cześć, okruszku - przywitałem się z nią i usiadłem na krawędzi łóżka. - Pokażesz mi, co ciekawego tworzysz? 

Dziewczyna wzruszyła ramionami. Złapałem wszystkie kredki do ręki, by potem zająć ich miejsce. Spojrzałem na dzieło, które tworzyła Frederica. Rysowała zarysy duchów i innych dziwnych stworów, tylko czarną kredką. 

- Och, błagam, daj mi to. - wyrwałem jej rzecz z rąk, na co ona od razu zareagowała.

- Hej! - wydarła się. - Mógłbyś mi to oddać? Znasz to powiedzenie, że kto daje i odbiera, ten się w piekle poniewiera?

- Wybacz, Rica, ale twoje dzieło jest beznadziejne. Okładce przydałby się jakiś pozytywny akcent, nie sądzisz?

Wstałem z łóżka i zacząłem uciekać. Frederica darła się na cały dom, że jestem nienormalny i mam oddać jej własność. W końcu zatrzymałem się przed nią i uniosłem zeszyt w górę, bo byłem pewien, że nie uda jej się odebrać mi wspomnianej rzeczy. Nastolatka okazała się być bardziej zdeterminowana niż przypuszczałem. Wskoczyła na moje plecy powalając nas oboje na ziemię. Mojemu upadkowi towarzyszył ogromny huk, na który zareagowała również Irene. Zbierając resztki godności oraz kredki z zeszytem, uciekłem do łazienki i zabarykadowałem się w niej. 

- Otwieraj, idioto! - krzyk mojej przyjaciółki zagłuszało jedynie głośne walenie w drzwi. 

- Nigdy! - odkrzyknąłem. - I tak jeszcze tam nic nie napisałaś, daj mi uczynić moje dzieło! 

Po kilku minutach opuściłem pomieszczenie jakby nic się nie stało i oddałem własność Frederice. Ta spojrzała najpierw na okładkę, a potem głośno parsknęła. Następnie przystawiła mi okładkę pamiętnika tuż przed nos.

- Co ty mi tutaj nabazgrałeś, geniuszu? - spytała. 

- Nie wiem o co ci chodzi. - wzruszyłem ramionami. - Przecież to przepiękny jednorożec na tle tych zmaltretowanych duchów i Bóg wie, co tam jeszcze narysowałaś.

- Wyrosłam z tego - odpowiedziała. 

Przyciągnąłem ją do mocnego uścisku, tak po prostu, bo uznałem to za słuszne. Przyjaciółka objęła mnie w pasie i westchnęła cicho. 

- Dorosłość jest beznadziejna, Rica, zostaw chociaż odrobinę dziecinności w swoim serduchu. Inaczej zwariujesz w tym popieprzonym świecie. 

Nadszedł w końcu czas, żeby ruszyć do umówionego lekarza. Usiadłem za kierownicą, a Frederica oraz jej mama zajęły miejsca z tyłu. Miała dołączyć do nas jeszcze jedna osoba, którą podwoziłem do pracy i była nią Maggie. Starałem się robić wszystko, żeby spędzać z nią jak najwięcej czasu, więc nawet krótki przejazd, żeby podwieźć moją dziewczynę do pracy, był mi potrzebny. Zauważyłem, że Maggs oraz Rica mają ze sobą całkiem niezły kontakt. Moja przyjaciółka miała okazję poznać może dwie moje dziewczyny i wszystkie uważała za złe, a o Maggie nie powiedziała złego słowa. 

Dojazd pod odpowiednią klinikę zajął nam około dwudziestu minut ze względu na korki. Zaparkowałem auto w odpowiednim miejscu i wszedłem do środka budynku razem z Fredericą oraz Irene. Matka przyjaciółki poprosiła mnie o towarzyszenie im w klinice, a ja nie potrafiłem i przede wszystkim nie chciałem jej odmówić. Wiedza na temat stanu Rici była dla mnie ważna. 

W środku było pusto. Nie dostrzegłem żadnych innych pacjentów, tylko panią w rejestracji. Musieliśmy poczekać jeszcze kilka minut na panią doktor, dlatego zajęliśmy miejsca na krzesełkach. Ściany były szare, a podłoga przypominała zielone linoleum. Czułem się dziwnie w tym budynku. Od czasu wejścia do kliniki, Frederica natychmiastowo straciła ochotę na jakąkolwiek rozmowę. Irene też milczała, więc po prostu siedziałem ze spuszczoną głową i przeglądałem wszelkie informacji w moim telefonie. 

W końcu pojawiła się ona - doktor Shannon Rands. Starsza, elegancko ubrana kobieta, znany psychiatra w Sydney. Przywitała się z nami krótkim "dzień dobry", po czym oznajmiła, że zaraz zaprosi pacjentkę do gabinetu. Pani Rands sprawiała wrażenie miłej, lecz zdystansowanej kobiety. Po kilku minutach Frederica oraz jej mama weszły do środka. Ja miałem na nie zaczekać na zewnątrz. 

Czekanie na jakiekolwiek informacje jest najgorszym, co może być. Minuty ciągną się w nieskończoność, a ty najczęściej w takich momentach nie możesz znaleźć dla siebie zajęcia, które skróciłoby twoje męczarnie. Podszedłem do pobliskiego automatu, żeby kupić sobie kawę. Była okropna w smaku, ale mimo wszystko ją piłem. Próbowałem znaleźć najwygodniejszą dla siebie pozycję siedzenia na krześle, ale każda z nich nie była wystarczająco dobra. Postanowiłem przejść się chociaż po korytarzu. Przeczytałem wszelkie ulotki i ogłoszenia, które znalazłem, a zegarek wskazywał, że czekam zaledwie kwadrans. 

Po godzinie oczekiwania, otworzyły się drzwi gabinetu, z których wyszła Frederica. Powiedziała tylko cicho, że mam wejść do środka, a ona ma zaczekać na zewnątrz. Z duszą na ramieniu wszedłem do gabinetu i zająłem wolne miejsce. Irene trzymała w dłoni chusteczkę, którą ocierała wydostające się z oczu łzy.

- Pani Rodriguez nalegała, żebyś zapoznał się z sytuacją Frederici - zaczęła doktor Rands. - Jesteś podobno bardzo bliski tej rodzinie. - na jej wypowiedź skinąłem głową. - To ty pierwszy zaalarmowałeś Panią Rodriguez o dziwnym zachowaniu jej córki? 

- Tak, to prawda. Znam Ricę od bardzo dawna, spędzamy ze sobą dużo czasu, więc od razu zauważyłem, że coś jest nie tak. Czy naprawdę to całe zachowanie jest spowodowane ludźmi w szkole?

- Niezupełnie, co nie oznacza, że prześladowania nie mają dużego znaczenia - powiedziała. - Frederica jest niezwykle wrażliwą osobą, która ciężko radzi sobie z jednym problemem, a co dopiero z całą masą, które nagromadziły się wręcz jednocześnie w jej życiu. Bardzo przeżyła twój wyjazd do innego miasta. Potem kolejna jej bliska osoba, z tego co zrozumiałam, przyjaciółka, wyprowadza się na drugi koniec kraju. Została sama w środowisku szkolnym, szukała więc nowej grupy, gdzie czułaby się akceptowana. Akceptacja w społeczeństwie jest niezwykle istotna dla nastolatka. Jeśli jej nie ma, czuje się niepotrzebny. Traci wiarę w siebie i zastanawia się, czy aby na pewno wszystko z nim w porządku. W tym momencie życia dziewczyny pojawiają się prześladowania w Internecie oraz w szkole. W dodatku sytuacja w domu również pozostawia wiele do życzenia. Frederica widzi problemy mamy, przez co nie chce ją obarczać swoimi. 

- Aż nie chce mi się wierzyć, że wszystko pani po prostu powiedziała - stwierdziłem zdziwiony.

- Frederica jest dość uparta i na początku nie chciała współpracować, ale udało mi się z nią dojść do porozumienia. - uśmiechnęła się słabo. - Wspominała mi, że rano musi naprawdę mocno się postarać, żeby udać się do szkoły. Stara się nie jeść wtedy śniadania, bo z nerwów ma odruchy wymiotne. Cały czas myśli o tym, co mówią o niej wokoło inni, jest ze swoimi prześladowcami na lekcjach, potem czyta wszystko na swój temat w sieci. Na sam koniec nawiedzają ją w snach koszmary ze swoimi oprawcami. Przyznała się nawet do tego, że przez natłok problemów, zdarzało jej się mieć myśli samobójcze. Powiem prosto z mostu: to wszystko doprowadziło ją do depresji. Sam doskonale wiesz, że zmieniła się i to bardzo, ale stara się wszystko tuszować. 

Liczba informacji zdecydowanie mnie przytłoczyła. Próbowałem zebrać swoje myśli do kupy, żeby jakoś wszystko uporządkować. Stało się: wiedziałem wszystko, o co walczyłem przez cały czas. 

- Czyli to wszystko przez fakt, że wyjechałem? - wydukałem.

- Źle myślisz, Ashton. Wyobraź sobie, że jesteś dręczony przez szefa w pracy, ale nie możesz jej rzucić, bo potrzebujesz pieniędzy. Musisz mierzyć się ze wszystkim sam. To jest przytłaczające, prawda? Wiele nastolatków przechodzi przez podobne doświadczenia. Wystarczy, że człowiek jest inny niż wszyscy, a staje się kozłem ofiarnym. W takiej sytuacji znalazła się również Frederica. A skoro wiemy, co jej jest, możemy jak najszybciej zająć się leczeniem. Myślę, że odcięcie się od tamtego środowiska będzie najlepszym rozwiązaniem. Zmiana szkoły może być stresująca, więc to rozwiązanie odpada. Możemy jednak pomyśleć o nauczaniu domowym. Dom to miejsce dla niej bezpieczne, więc taka opcja jest słuszna. Przepiszę jej również leki, które będzie musiała zażywać...

Czułem się odrobinę zagubiony w całej sytuacji. Musiałem uświadomić sobie na spokojnie, że Frederica naprawdę potrzebowała pomocy i nie zwariowałem. To, co chciałem dowieść, potwierdziło się całkowicie - nie było z nią dobrze. Czy byłem w stanie pomóc jej przejść przez to piekło? Nie wiedziałem, ale doskonale czułem, że muszę to zrobić. Razem z nią umierała cząstka mnie. Uczyliśmy się od siebie wzajemnie i jej obecność w moim życiu na pewno bardzo na mnie wpłynęła. 

- Ashton - odezwała się pani doktor - rozumiem, że nie czujesz się teraz komfortowo. Przed chwilą pani Rodriguez też musiała przetrawić wszelkie informacje. Teraz będzie już lepiej, w końcu możemy udzielić dziewczynie fachowej pomocy. Uwierz mi, coraz więcej jest takich przypadków, ona nie jest w tym osamotniona. Jesteś dobrym przyjacielem dla Frederici, pamiętaj o tym. Zauważyłeś problem i zaalarmowałeś, nie mówiąc już o twojej walce, żeby doprowadzić ją aż do mnie. Teraz możesz odetchnąć, będzie lepiej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro