Nine
Pojawienie się Margaret w Sydney uspokoiło moje myśli na pewien czas. Przestałem przejmować się wszystkim dookoła i skupiłem się na dziewczynie, która specjalnie dla mnie postanowiła przeprowadzić się do Sydney. Podziwiałem ją za to, że potrafiła zrezygnować ze swojego dotychczasowego życia, aby planować ze mną przyszłość. Znaliśmy się dziesięć miesięcy, a parą byliśmy nieco ponad sześć, ale oboje traktowaliśmy poważnie naszą relację.
Byliśmy tak różni, a zarazem tacy podobni. Ja byłem niczym ziemia, tym bardziej odpowiedzialnym i statycznym w związku. Nie robiłem szalonych rzeczy, poza kilkoma wybrykami w liceum. Zanim czegoś się podjąłem, kalkulowałem wszystkie za i przeciw. Rzadko ulegałem emocjom, chyba że chodziło o moich najbliższych. Maggie była zupełnie inna - niczym wiatr, dynamiczna i zmienna. Rzuciła szkołę w wieku szesnastu lat, wyjechała do Afryki, gdzie pomagała dzikim zwierzętom w RPA, potem przez krótki czas przebywała w Brazylii, żeby wrócić z powrotem do Australii. Kiedyś powiedziała mi, że jestem pierwszą osobą, dla której warto było się zatrzymać. Te słowa znaczyły dla mnie wiele.
Moja mama pokochała dwudziestolatkę od pierwszej chwili, gdy się spotkały. Margaret strasznie się denerwowała przed pierwszą rozmową z moją rodzicielką. Ja zaś zachowałem spokój, bo byłem pewien, że od razu znajdą wspólny język. Mama była oczarowana Maggie, szczególnie, gdy zaczęły rozmawiać o gotowaniu.
Nick i Kasper również bardzo ją polubili. Cała trójka poznała się przy okazji ich odwiedzin w Brisbane. Świetnie dogadywali się od samego początku. Moja dziewczyna już na samym starcie wzbudzała pozytywne odczucia we wszystkich. Chociaż ubierała się na czarno, jej prawa ręka była cała wytatuowana, a mnóstwo kolczyków zdobiło jej uszy, czyli w skrócie mogła być uważana za "typową satanistkę", mało kto tak o niej myślał. Starsze panie ją uwielbiały, dzieci za nią szalały, a jej czerwona czupryna zawsze była otoczona ludźmi. Często śmiałem się, że z taką rzeszą fanów mogłaby zostać premierem Australii, mimo że nie zna się na polityce.
Margaret zatrzymała się u krewnych pół godziny drogi od mojego miejsca zamieszkania. Oboje jednak rozglądaliśmy się za mieszkaniem i lepszą pracą. Gdzieś w tyle głowy miałem studia, ale nadal zastanawiałem się, czy to rzeczywiście jest mój cel. Może powinienem odpuścić sobie dalszą naukę i spróbować czegoś innego? Przecież studia to nie jest jedyna właściwa droga.
Któregoś poniedziałkowego popołudnia rozległ się dzwonek do drzwi. Był to bardzo krótki sygnał, który robiła jedna znana mi osoba. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem rozwichrzone loki, tak bardzo dobrze mi znane. Frederica stała naprzeciw mnie. Głowę miała opuszczoną i okręcała bransoletkę na ręce, co oznaczało, że się denerwowała.
- Cześć - odezwała się cicho. - Możemy pogadać?
- Jasne, tylko wolałbym, żebyś na mnie patrzyła. A może jestem taki odrażający? - spytałem, a jej kąciki ust delikatnie drgnęły.
Frederica podniosła głowę i zobaczyłem w jej spojrzeniu to samo, co ostatnio - pustkę. Postanowiłem jednak, że najpierw wysłucham siedemnastolatkę, bo możliwe, że czegoś się dowiem na temat jej ostatniego zachowania. Zaprowadziłem Ricę do kuchni, zrobiłem jej herbatę do picia i usiadłem naprzeciw niej. Przez kilka minut nie odezwała się do mnie ani słowem, dlatego ja postanowiłem zacząć rozmowę.
- O czym chcesz ze mną porozmawiać? - spytałem spokojnie.
- Przepraszam, Ashton - powiedziała. - Ostatnio sprawiłam ci mnóstwo przykrości, a wcale tego nie chciałam. Mam tyle zajęć, że ledwo daję radę. I akurat padło na ciebie, gdy wyrzucałam z siebie całą frustrację - westchnęła. - Nie chciałam tego robić - dodała.
- Przeprosiny przyjęte, nie ma problemu, okruszku - odpowiedziałem. - Czy jest jeszcze coś, co cię dręczy i mogę ci w tym pomóc?
- Nie, wszystko w porządku - odpowiedziała i wstała. - Chociaż... mam do ciebie małą prośbę, ale nie musisz się na nią zgadzać, zależy czy masz czas - stwierdziła. - Mam sprawdzian z matmy i nic nie rozumiem z obecnych tematów. A ty byłeś świetny z matematyki w liceum. Pomożesz mi? - spytała skrępowana.
- Jasne, że ci pomogę - zaśmiałem się.
- Pasuje ci jutro wieczorem? Pojutrze mam już pracę klasową.
- Pewnie, przyjdę koło siedemnastej - odpowiedziałem.
- Dzięki, ratujesz mi tyłek - westchnęła. - Muszę się zbierać. Mama niedługo wróci z pracy, chcę przygotować dla niej obiad - dodała i ruszyła w stronę drzwi. - Dzięki za zrozumienie, Ash.
- Nie ma sprawy. Pamiętaj, że zawsze możesz do mnie przyjść - powiedziałem i przytuliłem ją do siebie.
Chciałem ją jeszcze o coś spytać, ale dzwonek do drzwi ponownie zadzwonił. Tym razem przede mną pojawiła się uśmiechnięta Margaret.
- Cześć, kochanie! - zawołała wesoło. - Nie uwierzysz co się stało! - zaczęła. - O, masz gościa. - nagle jej ton stał się spokojniejszy.
- A tak, wy się jeszcze nie poznałyście - stwierdziłem. - Rica, poznaj moją dziewczynę - Maggie. Skarbie, to jest Frederica, moja przyjaciółka, mieszka obok.
- To ty masz dziewczynę? - zdziwiła się siedemnastolatka. - Sporo mnie ominęło - powiedziała.
Panie podały sobie ręce i posłały do siebie delikatne uśmiechy. Miałem w planach trochę inne zapoznanie się mojej dziewczyny oraz przyjaciółki. Obie były dla mnie ważne i zależało mi na dobrych kontaktach między nimi. W końcu Frederica była ze mną praktycznie od zawsze, a z Margaret poniekąd planowałem swoją przyszłość.
Rica pożegnała się ze mną szybko, a ja poszedłem razem z Maggie do swojego pokoju. Dziewczyna usiadła po turecku na moim łóżku. Widziałem, że była czymś podekscytowana i chciała mi o tym jak najszybciej powiedzieć.
- No dalej, powiedz, bo zaraz wybuchniesz z tej ekscytacji - zaśmiałem się i przytuliłem do siebie czerwonowłosą.
- Zgadnij, kto znalazł pracę na weekendy. - powiedziała.
- A nie mówiłem, że ci się uda? - odparłem zadowolony i ją pocałowałem. - Wiedziałem, że dasz sobie radę.
- To wszystko tak szybko się dzieje, Ashton, a ja mam przeczucie, że nam się uda - dodała rozmarzona. - Jeszcze trochę i zamieszkamy razem. A może wyjedziemy do Afryki? Jestem pewna, że spodobałoby ci się tam...
- Maggie, skarbie, zwolnij - zaśmiałem się cicho. - Kiedyś tam pojedziemy - powiedziałem.
Czerwonowłosa usiadła naprzeciwko mnie i posłała mi szeroki uśmiech. Byłem niesamowitym szczęściarzem mając ją tylko dla siebie. Dawała mi mnóstwo szczęścia. Mogłem szczerze powiedzieć, że przy nikim innym tak się nie czułem jak przy niej. Chciałem, żeby zawsze była przy mnie.
- Może pójdziemy to opić? Zadzwoń po Kaspera i Nicka, niech do nas dołączą. Uwielbiam tych chłopaków - zaśmiała się, a ja nas sam dźwięk jej śmiechu uśmiechałem się jak wariat.
I pomyśleć, że nie tak dawno sam żartowałem z moich znajomych, którzy byli zakochani i zachowywali się w podobny sposób. W końcu i mnie dopadła choroba zwana miłością - wcale nie chciałem się z tego leczyć.
- Dzisiaj nie dam rady - westchnąłem. - Obiecałem Irene pomóc jej wieczorem w ogrodzie. Czeka nas sporo pracy.
- Kto to Irene?
- Mama Frederici.
- Dobrze. A jutro? - spytała.
- Jutro wieczorem pomagam Rice w matematyce...
- Coś dużo tej Frederici w twoim życiu - stwierdziła, a ja dostrzegłem wyraz jej twarzy, którego tak bardzo nie lubiłem.
Margaret była żywiołową osobą i łatwo można było odczytać jej samopoczucie z mimiki twarzy. Widziałem, że była zdenerwowana. To był pierwszy raz, gdy poszło o kogoś innego.
- Ona jest moją przyjaciółką - wzruszyłem ramionami. - To chyba normalne, że się z nią widuję. Ostatnio nie było między nami najlepiej, a teraz trochę się poprawia.
- Nie możesz tego przełożyć na inny dzień? - spytała zła.
- Przecież jej obiecałem...
Maggie pokiwała przecząco głową. Wtedy mogłem śmiało stwierdzić, że była wściekła. Kolejny raz historia się powtarzała. Ktoś widział zagrożenie w mojej przyjaciółce. Czy naprawdę cały świat myślał tak stereotypowo i nie wierzył w przyjaźń damsko-męską? Zauważyłem jak Margaret powoli zbierała swoje rzeczy, żeby następnie ruszyć w stronę wyjścia. Od razu udałem się za nią.
- Maggs, to jest niedorzeczne - powiedziałem. - Jak możesz być zazdrosna o nastolatkę?
- Nic nie mów, Ash. - przerwała mi. - Potrzebuję czasu, żeby wszystko przemyśleć. Odezwę się - dodała na koniec i najzwyczajniej w świecie wyszła z domu zostawiając mnie zdezorientowanego.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro