Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Eleven

Całe spotkanie było jedną, wielką przykrywką. Nie było żadnej wypożyczonej książki. Udałem się do domu Frederici, żeby znaleźć jakieś wskazówki, które pomogłyby mi zrozumieć nawet w niewielkiej części to, co dzieje się z nastolatką. I chociaż dziewczyna starała się mnie nie unikać jak wcześniej, wiedziałem, że to tylko pozory. Tak naprawdę Rica była wybitną aktorką. Wiedziałem doskonale, że nakładała "maskę radości", żeby ukryć swoje prawdziwe uczucia. Podczas mojej nieobecności nauczyła się nowej umiejętności perfekcyjnie. Poza tym, Mags powiedziała mi o dziwnym zachowaniu licealistów wobec mojej przyjaciółki. Słowa Nicka nadal siedziały mi w głowie i jako prawdziwy przyjaciel miałem obowiązek sprawdzić, co się dzieje z moją małą Ricą. 

Zostawiłem moją dziewczynę w kuchni i sam udałem się do niewielkiej sypialni Frederici. Nastolatka rzeczywiście była ogromnym molem książkowym. Na biurku znajdowało się mnóstwo książek. Łóżko było jak zwykle zaścielane. Nie wiedziałem czego szukam i z każdą sekundą czułem, że popełniam błąd. Uścisk w żołądku dawał o sobie znać. Nie powinienem grzebać w rzeczach siedemnastolatki. Moje zachowanie tłumaczyłem sobie dobrym celem, w końcu zależało mi tylko na pomocy sąsiadce. Przemogłem w sobie uczucie niepokoju oraz winy. 

Moją uwagę zwrócił laptop dziewczyny - czarny z mnóstwem naklejek. Postanowiłem przyjrzeć mu się dokładniej. Był cały poobklejany w różne postacie ze starych kreskówek. Jednak nie to było istotne: Rica zapomniała go wyłączyć przed wyjściem do szkoły. Na szczęście komputer Frederici nie był zablokowany hasłem. Pierwsze, co zobaczyłam to otwarte forum jej grupy z jakiś zajęć. Miałem wrażenie, że to raczej klub hejterów nastolatki. To, co czytałem doprowadzało mnie do szaleństwa. 

"Rodriguez, jesteś największą życiową ofiarą na tym świecie"

"Jesteś tak żałosna, że nawet twój ojciec cię nie chciał"

To tylko kilka komentarzy, jakie przeczytałem. One pojawiały się najczęściej. Niestety było ich więcej i to o wiele gorszych. Druga karta była otwarta na zdrowym odżywianiu, a trzecia na ogłoszeniach w sprawie pracy. Byłem tak zajęty przeglądaniem komputera przyjaciółki, że ocknąłem się dopiero, gdy z hukiem wpadła do pokoju. Spoglądała to na mnie to na laptopa, którego trzymałem. Odgarnęła szybko loki z twarzy, po czym podeszła do mnie i wyrwała mi z rąk urządzenie.

- Co ty tutaj robisz? - syknęła wściekła. - Dlaczego grzebiesz w moich rzeczach?!

- Frederica, musimy porozmawiać - starałem się brzmieć spokojnie, chociaż czułem, że ta rozmowa do najspokojniejszych należeć nie będzie. 

- O czym? O tym, że włamujesz się do MOJEGO pokoju i przeglądasz zawartość MOJEGO komputera?! Tak się nie robi, Ashton.

- A co miałem zrobić, skoro nie chcesz rozmawiać? - spytałem próbując opanować swój głos. - Uczniowie dręczą cię w sieci i zapewne w szkole też. 

- Wyjdź - powiedziała wskazując mi drzwi. - Nie chcę cię więcej widzieć w moim domu.

- Rica, uspokój się i daj sobie pomóc.

- Wyjdź zanim zrobię coś, czego będę żałować - dodała trzęsąc się cała z nerwów. 

Próbowałem do niej podejść i ją przytulić, ale ona odepchnęła mnie. Trzymając laptopa kurczowo w swoich dłoniach z impetem wyszła z pokoju prosto do korytarza. W pośpiechu udałem się za nią. Otworzyła drzwi na oścież i patrzyła na mnie oraz na Maggie.

- Wynoście się oboje. Nie chcę mieć z wami nic wspólnego. Myślałam, że mogę na ciebie liczyć, Ashton. A ty nawet nie potrafisz uszanować mojej prywatności - stwierdziła. - Na co czekacie? - to pytanie wręcz wykrzyczała.

Mags była w szoku widząc nastolatkę w takim stanie. Przez chwilę zastanawiałem się, co powinienem zrobić. Nie miałem siły ani ochoty wykłócać się z Fredericą kolejny raz. Tym razem najzwyczajniej w świecie się poddałem. Złapałem moją dziewczynę za rękę i wyszedłem z domu Rici. Po powrocie do siebie zdenerwowany uderzyłem ręką o blat w kuchni, próbując wyładować wszystkie negatywne emocje. 

- Co ty tam takiego znalazłeś? - spytała nagle Maggie.

- Oni zrobili z niej kozła ofiarnego - powiedziałem. - Wiem, że walczy i udaje, że jest wszystko w porządku. Nie ma nawet mowy, żebym teraz sobie odpuścił. 

***

Siedziałem na kanapie w salonie razem z Nickiem i Kasperem. Graliśmy na konsoli i piliśmy piwo. Raz na tydzień właśnie tak spędzamy czas - tym razem padło na mój dom. Nick uparł się na FIFĘ, więc od dwóch godzin rozgrywaliśmy mecze piłkarskie. O ile można nazwać tak moją obecną grę. W ostatniej minucie mój blond przyjaciel strzelił mi trzecią bramkę. Zwykle nie znoszę przegrywać i nie poddaję się tak łatwo, ale tym razem rzuciłem pada na stolik klnąc pod nosem. To kolejna przegrana tego dnia, której nie mogę znieść.

- Allianz Arena oszalała! Bayern Monachium wygrało 3:0 z A.C. Milan. - drze się Kasper.

- Ashton grasz jak czwarta liga podwórkowa - cmoknął z niesmakiem Nick. - Co się z tobą dzieje? Zwykle Kasper nie ogrywa cię tak wysoko. On ma problem z przedarciem się przez twoją obronę.

- Nic się nie dzieje - burknąłem. 

- Myślę, że ten problem jest nastolatką, z pięknymi brązowymi lokami i ma na imię Frederica - zachichotał Kasper, za co dostał ode mnie w głowę. 

- Co tym razem? Znowu Rica? - spytał Nick siadając obok mnie. Miałem wrażenie, że on naprawdę przejmuje się sytuacją mojej sąsiadki.

- OK, chodzi o Fredericę. Po prostu dowiedziałem się, że ma poważne kłopoty, a ona nie chce mojej pomocy. 

 - To jej nie pomagaj i koniec problemu - wzruszył ramionami Duńczyk, przez co tym razem Nick przyłożył mu w głowę. 

Machnąłem zrezygnowany ręką. Nie chciałem o tym wszystkim myśleć. Całkowicie oddałem pada przyjaciołom i poszedłem do kuchni po kolejne piwo - tego właśnie potrzebowałem najbardziej. W jednej z szuflad znalazłem upragniony otwieracz, gdy nagle dostałem wiadomość.

"Cześć, Ashton, wzięłam zmianę za koleżankę i wrócę dopiero nad ranem z pracy. Mógłbyś zajrzeć do Frederici i sprawdzić czy czasem nie uczy się po nocy? - IR"

Dzięki wiadomości od Irene miałem dobry powód, żeby zajrzeć do sąsiadki. Spojrzałem na otwartą butelkę, westchnąłem zrezygnowany i wróciłem do salonu. Podałem piwo Kasperowi.

- Dzięki, Ashuś - odparł, na co prychnął Nick.

- Co to za dzień dobroci dla zwierząt? A gdzie piwo dla mnie? - odezwał się drugi przyjaciel.

- Wychodzę do Rici. Nie rozwalcie mi chaty. Moja mama zaraz powinna wrócić - powiedziałem.

Przed wyjściem do domu obok zrobiłem jeszcze kanapki. Zajęło mi to chwilę, zanim przygotowałem wszystko jak chciałem. W międzyczasie Kasper krzyczał, że też chciałby coś zjeść, ale kazałem mu się samemu obsłużyć, a temu leniowi nie chciało się podnieść tyłka z kanapy. Z gotowym jedzeniem wyszedłem z domu i zrobiłem dokładnie trzydzieści dwa kroki. Zatrzymałem się tuż przed drzwiami wejściowymi domu Rodriguezów. Zadzwoniłem dzwonkiem, a następnie usłyszałem kroki zbliżające się do drzwi. Wiedziałem, że tuż za nimi stoi Rica. 

- Otwórz - powiedziałem spokojnie. - Wiem, że tam jesteś. 

- Zjeżdżaj stąd - odkrzyknęła mi. 

- Twoja mama kazała mi przyjść, wróci dopiero nad ranem. Mam zadzwonić i powiedzieć jej, że nie chcesz mnie wpuścić? 

Odpowiedziała mi cisza. Wiedziałem, że instytucja mamy jest zawsze przekonująca. Po około minucie drzwi się uchyliły. Spojrzałem na Fredericę, która miała napuchnięte od płaczu oczy. Przypomniała mi się sytuacja sprzed kilku lat. Znów zobaczyłem w niej tą malutką dziewczynkę, która była bardzo wrażliwa i niewinna. Objąłem ją jedną ręką najmocniej jak potrafiłem. Dziewczyna cała się trzęsła od płaczu. Słyszałem jej szloch, który tłumiony był przez moją bluzę, w którą się wtulała. 

Nie mówiłem nic - pozwalałem jej uwolnić wszystkie emocje. Z tym miała największy problem od pewnego czasu: nie potrafiła pokazywać uczuć. Kiedyś  bez problemu potrafiłem odczytać, co jej jest - czy jest szczęśliwa, smutna, podekscytowana, zdenerwowana... Teraz szło mi znacznie gorzej. Zawsze uważałem, że oczy są księgą każdego z nas i to właśnie z nich możemy dowiedzieć się najwięcej o drugiej osobie. Jak mam odczytać oczy, które są puste? Brzmi absurdalnie, ale oczy Frederici właśnie takie są - puste, bez emocji. Jakby była... maszyną, zwykłym ciałem bez duszy. 

Gdy nastolatka wreszcie się odsunęła, odgarnąłem pasmo jej kręconych włosów z twarzy, które przykleiły się od łez. Dziewczyna patrzyła na mnie przez dłuższą chwilę, po czym opuściła głowę i zaczęła bawić się swoją bransoletką na ręce. Dobrze, że chociaż pewne rzeczy się nie zmieniają.

- Zrobiłem dla ciebie uśmiechnięte kanapki - powiedziałem pokazując przygotowane jedzenie, które miało stworzone śmieszne buźki z keczupu. 

- Zawsze je robiliśmy, gdy jedno z nas było w kiepskim humorze - odezwała się przyjaciółka. 

- Wiesz, że nie uciekniesz od rozmowy, okruszku. Nie musi to stać się teraz, ale w najbliższym czasie to cię spotka. 

- Rozumiem, ja... - zawahała się. - I tak sporo wiesz. Chyba mogę ci powiedzieć. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro