Eight
Po dwóch dniach spędzonych w Sydney znalazłem dla siebie dorywczą pracę. Jedna z sąsiadek w tamtym czasie otworzyła sklepik ze zdrową żywnością. Dowoziłem dla niej odpowiedni towar oraz pomagałem go układać na półkach. Od południa byłem wolny, więc mogłem pomagać mamie w domu, co nie było wymagającym zajęciem. Pozostawała jedynie sytuacja z dziwnie zachowującą się Fredericą. Byłem w Sydney od tygodnia i ani razu nie przyszła do mnie w odwiedziny. Normalnie bywała w moim domu praktycznie codziennie. Jak była młodsza to było normalne, że zostawała czasami nawet na noc (szczególnie, gdy Irene miała nocne zmiany). Mama tuż przed wyjściem do pracy usiadła ze mną do obiadu. Tym razem miała popołudniowe zmiany, dlatego około dwunastej jedliśmy wspólnie posiłek.
- Co jesteś taki zamyślony? - spytała mama. - Prawie nie tknąłeś jedzenia.
- Coś się dzieje z Fredericą, a ja nie mam pojęcia, co to jest - odpowiedziałem.
- Skąd te wnioski? - zdziwiła się.
- Nie widzisz, że jest cicha, przemęczona, zupełnie nie taka, jak zawsze?
- Ashton, nie było cię ponad 10 miesięcy w mieście. Frederica dorasta, staje się poważniejsza, to normalne. - wzruszyła ramionami.
- To nie jest dorastanie, wiem to. Za długo ją znam - mruknąłem zły.
Nikt mi nie wierzył, że coś się z nią dzieje. Jedynie Nick poparł moje przypuszczenia. Trochę mnie to zdziwiło, bo nie należał do bliskiego otoczenia mojej sąsiadki. Byłem ja, moja mama, Irene oraz Wendy... Nick i Kasper raczej trzymali się z boku, ale ją lubili.
- Moim zdaniem za bardzo się przejmujesz - odparła moja rodzicielka i włożyła talerz do zlewu. - Muszę już iść, kochanie - dodała i zaczęła pakować najważniejsze rzeczy do torebki.
- Zanim wyjdziesz, muszę ci jeszcze powiedzieć, że niedługo będziemy mieli gościa - odparłem, a moja mama przerwała wszystkie swoje działania.
- Gościa? - spojrzała na mnie podejrzliwie.- Kiedy? Kto to? Czy powinnam się bać? Ashton, nie mów, że zostanę babcią, jestem na to za młoda...
- Mamo! - oburzyłem się. - Bez przesady. - wywróciłem oczami. - To tylko gość, wyluzuj. Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie.
- Dobrze. W takim razie do zobaczenia.
Usiadłem na kanapie przed telewizorem i włączyłem powtórkę meczu rugby. Zastanawiałem się, co powinienem zrobić z Ricą. Wtedy przyszedł mi do głowy pewien pomysł: może mógłbym pogadać z Wendy? W koncu ona i Frederica były nierozłączne, znały się od dawna, spędzały mnóstwo czasu razem.
Przed piętnastą ruszyłem samochodem w stronę szkoły mojej sąsiadki, tak jak tydzień temu. Zaparkowałem w tym samym miejscu, wysiadłem z auta i oparłem się o maskę samochodu. Wyciągnąłem z tylnej kieszeni jeansów paczkę gum i wziąłem jedną do ust. W oczekiwaniu na Ricę odpisałem na kilka wiadomości oraz porozmawiałem z Kasperem w sprawie wyjścia na piwo ze starą ekipą z liceum.
W końcu zabrzmiał dzwonek i gromada uczniów wybiegła ze szkoły. Rozglądałem się za 17-latką, która wyszła gdzieś na samym końcu. Ubrana w czarne, długie spodnie i bluzę z logo szkoły, szła zamyślona przez cały parking. Na mój widok skrzywiła się nieznacznie.
- Co ty tutaj robisz? - spytała zła.
- A jak myślisz? - odpowiedziałem. - Przyjechałem cię odebrać.
- Może ja wcale nie mam ochoty z tobą jechać? - odparła.
Spojrzałem na nią bardzo zdziwiony. Frederica wywróciła oczami i ostatecznie wsiadła do auta trzaskając przy tym głośno drzwiami. Zacisnąłem nerwowo usta. Nie znosiłem, gdy ktoś z hukiem zamykał drzwi od mojego auta.
- Jeszcze jedno takie trzaśnięcie, a one odpadną - powiedziałem i ruszyłem spod szkoły dziewczyny.
Tym razem Rica również nie była skora do rozmów. Odwróciła głowę w stronę szyby i oparła się wygodnie na fotelu. Myślami była zupełnie w innym miejcu. Zrezygnowany włączyłem radio na pierwszą, lepszą stację.
- Co słychać u Wendy? - spytałem próbując nieudolnie zacząć rozmowę.
Dziewczyna spięła się jeszcze bardziej. Odwracałem się kilka razy w jej stronę, ale ona nawet na mnie nie spojrzała. Dopiero po dłuższej chwili mi odpowiedziała.
- Nie wiem, co u niej. Tuż przed Bożym Narodzeniem wyprowadziła się z rodziną do Perth - odparła. - Mało ze sobą rozmawiamy, nie mamy na to czasu.
Moje kolejne źródło informacji na temat obecnego zachowania siedemnastolatki spaliło się na samym starcie. Miałem coraz mniej punktów zaczepienia, ale coraz więcej pytań. Nie widziałem innej możliwości jak rozmowa z Fredericą i wymuszenie od niej wszystkiego. Nie zanosiło się na przyjemną pogawędkę.
Gdy tylko zaparkowałem przed moim domem, wręcz siłą zaciągnąłem nastolatkę do siebie do środka. Nie chciała ze mną rozmawiać ani przebywać w moim towarzystwie. To bardzo mnie frustrowało. Czułem, że oddalaliśmy się od siebie, a wcale tego nie chciałem. Pragnąłem poznać prawdę, problemy dziewczyny i udzielić jej jak najszybszej pomocy. Liczyłem, że takie działania przywrócą wszystko do normy.
- Co mam zrobić, żebyś w końcu zrozumiał, że nie mam ochoty z tobą rozmawiać? - spytała zła Frederica. - Aluzji nie ogarniasz, więc mówię ci to otwarcie: nie mam ochoty z tobą rozmawiać. Czy teraz zrozumiałeś?
- Chcę tylko wiedzieć, co się z tobą dzieje - powiedziałem podniesionym głosem. - Czemu wszystko utrudniasz i nie chcesz tego wyjaśnić?
- Bo nie ma co wyjaśniać, Ashton. Czy możesz dać mi teraz spokój?
- Ja mam inne zdanie... - zacząłem, ale ona mi przerwała.
- Mam to gdzieś, nie było cię dziesięć miesięcy, nie myśl, że jak sobie wróciłeś, to nagle wszystko będzie jak kiedyś.
Jej słowa mnie zabolały i to bardzo, ale nie okazałem tego. Frederica chciała wyjść z domu, ale złapałem ją mocno za łokieć i odwróciłem twarzą do mnie. Wtedy w jej oczach zobaczyłem coś dziwnego oraz przerażającego - pustkę. Jej spojrzenie, które zawsze wyrażało ogrom emocji, było nieme.
- Masz do mnie żal o to, że wyjechałem? - spytałem powoli.
- Oczywiście, że nie - odpowiedziała szybko. - Chcę tylko, żeby dotarło do twojej głowy, że nie jestem dzieckiem i potrafię podejmować samodzielnie decyzje. Czy możesz mnie teraz puścić? - wskazała na swój łokieć.
- Porozmawiaj ze mną, proszę...
Naszą wymianę zdań przerwał dzwonek. Podszedłem do drzwi i otworzyłem je. Jakież było moje zdziwienie, gdy ujrzałem gościa, którego zapowiadałem jeszcze tego ranka mojej mamie. Nie spodziewałem się jednak, że ujrzę go tak szybko.
- Niespodzianka! - krzyknęła dziewczyna i rzuciła mi się na szyję.
- Cześć - wydusiłem z siebie przytulając ją mocno. - Dałaś radę przyjechać szybciej niż myślałem, Maggie - powiedziałem.
Maggie to dziewczyna dla której straciłem głowę w Brisbane podczas mojego pobytu w Australia Zoo. Wiedziałem, że uczucie między nami jest poważne. Byliśmy do siebie bardzo podobni - uwielbialiśmy pomagać dzikim zwierzętom, słuchaliśmy takiej samej muzyki i mieliśmy zbliżone poglądy na temat otaczającego nas świata. Nigdy nie przypuszczałem, że zakocham się w czerwonowłosej, małej istotce o brązowych oczach z ciężkim charakterem. Ale tak się stało i niczego nie żałowałem.
Przez całe zamieszanie z przywitaniem mojej dziewczyny, nie zauważyłem jak Frederica wymknęła się do swojego domu i prawdopodobnie zabunkrowała się w nim. Byłem wściekły, że wykorzystała okazję do ucieczki, gdy potrzebowałem rozmowy z nią, szczególnie, gdy ostatnio bywała bardzo nieprzyjemna. Traciłem nad tym wszystkim kontrolę, co denerwowało mnie jeszcze bardziej. Chciałem wszystko wyjaśnić - dla dobra Frederici i własnego spokoju.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro