Piszesz się na przygodę, podróżniku?
(Ten rozdział fabuły został zamknięty. Nie można już w tej części pisać, ale jak najbardziej czytać)
W momencie, w którym znaleźliście się w Mondstadt, nie podejrzewając, że zaraz rozpęta się tu piekło, usłyszeliście TO. Głośny, przeszywający ryk rozległ się w Waszych uszach, jakby cały oddział zadął w ogromne rogi na szczycie wzgórza. Wszystkie osoby, jakie udało Wam się zobaczyć w polu widzenia z przerażeniem spojrzały w niebo. Zrobiliście to samo, równie przestraszeni co inni.
Nad miastem unosił się, bijąc powietrze swymi wielkimi skrzydłami, smok. Jego świetliście błękitne ślepia wodziły po Mondstadt, niczym pies, szukający pierwszej ofiary swoich łowów. W którymś momencie znów wydał z siebie przeciągłą kakofonię, zadawałoby się nawet, że głośniejszą niż wcześniej. Ogromne stworzenie zanurkowało w dół, jak sokół, którego czasami widzieliście podczas połowów. W ostatnim momencie zmieniło kierunek, niemal tratując wielki posąg boga Wiatru, sam zaś usiadł na samym szczycie katedry, składając swe skrzydła i po raz trzeci z gardzieli poczwary wydobył się głos istoty, czysty jak łza, a jednocześnie wprowadzający tłum w jeszcze większe przerażenie.
Teraz wszyscy wokół Ciebie biegali, biorąc dzieci i zwierzęta na ręce, by zaraz spróbować ewakuować się z miasta, uciec od niebezpieczeństwa, które zbliżało się wielkimi krokami. Wśród nich widzieliście czasami przebiegających członków rycerzy Favonius, starających się uspokoić setki spanikowanych osób - oczywiście bez skutku. Teraz w miejscu, w którym się znajdowaliście pozostaliście tylko Wy.
Good Hunter
Wejście do Mondstadt
Rynek
Kwatera Rycerzy Favonius
Plac z posągiem boga Wiatru
Katedra
Tawerna
Mury
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro