Rozdział I
Tego samego dnia udałam się na komisariat policji. W drzwiach przywitał mnie mężczyzna zadziwiająco podobny do królika, miał przyjazne i dziecięce rysy twarzy, a w rękach trzymał kilka papierów.
- Dzień dobry, nazywam się Jeon Jungcock (( ͡° ͜ʖ ͡° )). W czym mogę pomóc?- zadowolony wprowadził mnie do środka i odłożył trzymane kartki na blat już zaśmieconego stołu.
- Chciałam zgłosić kradzież, a dokładniej kradzież kajzerek!
- Kajzerek??- roześmiał się
- Widzę, że nie traktuje mnie pan poważnie!- już zbierałam się do wyjścia, jak można tak zlekceważyć poważną zbrodnie?
- Ależ skąd! Zapraszam do pokoju.
Jungcock pokierował mnie do ciemnego pokoju na końcu długiego korytarza. Po każdej stronie ściany holu zawalone były różnymi certyfikatami i zdjęciami grupowymi pracowników. Byłam w stanie dostrzec bruneta na kilku z nich.
- Czemu jest tu tak ciemno?- wystraszyłam się. Po przeczytaniu tylu fanfików jestem już w stanie domyślić się do czego to wszystko zmierza. Byłam mentalnie przygotowana na ewentualną ucieczkę lub wołanie o pomoc
- Nie płacimy za prąd od ponad dwóch miesięcy...
- Ahh, czyli dlatego jest tu tyle okien- uspokoiłam się delikatnie, na szczęście obyło się bez użycia siły, albo biegania
Policjant zamknął drzwi i wyciągnął spod biurka trzy latarki w różnych kolorach
- Latarki wychodzą taniej niż rachunki- powiedział
Zawiesiliśmy dwie z nich nad nami by spisać raport i zatwierdzić wszystkie potrzebne dokumenty. Przed wyjściem pomogłam jeszcze Jeonowi znaleźć klucze, które położył w którymś kącie pokoju, nie pamiętał tylko którym. Uwinęłam się ze wszystkim dość szybko, bo w pół godziny. Idąc już w kierunku przystanku autobusowego przypomniałam sobie o wizytówce jakiegoś prawnika, którą dała mi Natalka. Nie miałam nic ważnego w planach, tak właściwie to nic nie miałam, więc postanowiłam od razu zadzwonić. Po kilku sygnałach odebrała widocznie zdołowana sekretarka i zaproponowała mi, abym przyszła do kancelarii około siedemnastej. Zgodziłam się i mając nadzieję na odzyskanie moich bułek wróciłam do domu. Zamiast przygotowywać się do spotkania włączyłam mojego kochanego zielonego laptopa z naklejkami modliszek i zaczęłam grać w słodki flirt- jedną z moich ulubionych gier. Miałam już uzbierane ponad 2000 punktów akcji, ale i tak zmarnowałam wszystko na szukanie Nataniela i zrobiłam przy tym 0% postępów w fabule. Przez frustracje nie zauważyłam nawet, że zostało mi niewiele czasu. Zamknęłam laptopa i w pośpiechu zaczęłam się przebierać. Założyłam dwie różne skarpetki i delikatnie poplamione jeansy, ale wydaje mi się, że nie rzucało się to w oczy AŻ tak bardzo. Założyłam jeszcze tylko bluzę i pobiegłam na przystanek. Kierowca już miał odjeżdżać ale ostatkiem sił wczołgałam się jeszcze do środka. Dwadzieścia minut później byłam na miejscu. Podeszłam do kobiety w recepcji i przypomniałam jej o moim spotkaniu. Poznałam jej głos od razu, i muszę przyznać pasuje do niej. Na żywo jednakże brzmi na bardziej zmęczoną i zmarnowaną niż przez telefon.
- Pan Chae przyjmuje na ostatnim piętrze, pokój 112- mruknęła nie podnosząc nawet wzroku sprzed ekranu komputera
- Dziękuję- uśmiechnęłam się nie oczekując tego samego z jej strony. Weszłam do windy, bo schodami nie byłabym w stanie dojść nawet na drugie piętro. Po kilku minutach chaotycznego chodzenia między pokojami, w końcu zlokalizowałam odpowiednie drzwi. Zapukałam i zdenerwowana nacisnęłam klamkę, użyłam za dużo siły więc zamiast wejść jak cywilizowany człowiek wpadłam do środka z impetem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro