Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 23

Ok poprawione wattpad wcześniej uciął początek 

Powoliotwieram opuchnięteoczy. Co za dziadostwo było na tej szmacie! Skóra mnie piecze! Zgłośnym jękiem podciągam się rękami. Siadam, a następnieprzecieram oczy by dojrzeć coś w półcieniu. I co widzę?Średniego rozmiaru pomieszczenie i osoby skulone pod ścianami. Wśrodku nie było żadnych okien z czym równa się okropna duchota iprzeraźliwy smród. Muszę płytko oddychać bo inaczej na miejscupuściłabym pawia. Odwracam się i co widzę ? Kate i chłopakówwpatrzonych we mnie. Dopiero teraz zorientowałam się że leżałamna czyjejś bluzie. Wstaję i nie stawiam nawet dwóch kroków, alecę z powrotem. Nogi mam jak z waty, ale Katy przyciąga mnie dosiebie i zamyka w stalowym uścisku.

-Baliśmy się że masz jakiś poważny uraz. Nawet tknąć sięciebie nie odważyliśmy - szepcze chyba tylko po to by nikt niesłyszał.

-Wszystkook. Gdzie my jesteśmy ? - pytam zdezorientowana, a mój głos brzmiwyjątkowo dziwnie. Kaszlę by móc jakoś mówić.

-Niemam pojęcia. To co nam wstrzyknęli na razie uniemożliwia namczarować. Wiesz co jest w tym najlepsze ? Że porwali nas ludzie!Myślałem, że wilkołaki, a tu taka nowina. Oni nie wiedzą onaszym istnieniu. Prawdopodobnie wy jesteście tu w roli dziwek a myna organy! - Max ostatnie zdanie wykrzyczał na cały pokój na cokilka dziewczyn zaszlochało i schowało się bardziej w kąt.

-Docholery zamknij się i nie strasz ich tu bardziej. Przecieżwydostaniemy się stąd, a przy okazji ich - syczy na niego Kate. Niewsłuchuję się w ich kłótnię lecz wpatruję się w dłoń gdziepowinnam czuć mrowienie. A nie czuję, ale mam wrażenie że jest tucoś znajomego. Coś lub ktoś. Wstaję na chwiejnych nogach i małymikroczkami kieruję się w stronę większego zbiorowiska ludzi. Zackpo chwili pojawia się koło mnie i obejmuje w tali tak bym nieupadła.

-Co ty robisz - pyta swoim normalnym, przyjemnym dla ucha tonem.Wzdycham w niewiadomej uldze lecz ignoruję jego pytanie.

-Wiesz ile oni tu siedzą ? - pytam na co wzrusza ramionami.

-Niektórzy jeden dzień inni tydzień, dwa, a nawet miesiąc -wzdrygam się na ostatnią wzmiankę. Tyle czasu w tym okropnymmiejscu? Co oni im robili? Jak często karmili ? Gdzie sięzałatwiali?

-Czuję coś znajomego. Coś albo kogoś - wyznaję mu kierując sięw gromadę osób. Widzę tam niebieskie, przetłuszczone i z rdzawymiodrostami włosy. Niby nie kojarzę nikogo o takim kolorze włosówale ciągnie mnie do niej. Jedynie te odrosty wydają się znajomeale nie kojarzę.

-Przecież nie mamy mocy. No przynajmniej nasza trójka.

-Też nie czuję jej ale coś mnie ciągnie do tamtej dziewczyny. -tłumaczę i jeszcze kilka kroków i klękam koło niej. Nadal sięnie odwraca więc dotykam jej ramienia na co podskakujeprzestraszona. Gdy widzę jej twarz zasłaniam usta dłonią by niekrzyknąć. Wrak człowieka po prostu. W uszach tunele wyglądająteraz okropnie choć kiedyś na pewno dodawały jej uroku. Policzkizapadnięte tak bardzo, że chciało mi się płakać. Pod oczamiolbrzymie sińce, warga przeciętna, a do tego olbrzymi krwiak nalewym policzku. Łzy samoistnie poleciały mi z oczu, a z gardławydarł się szloch.Twarz tak nie przypominająca osobę którąznałam i kochałam zanim trafiłam do tej szkoły. A jednocześnietak znajoma. Czuję jak Zack chce mnie podnieść ale nie daję musię.

-Eve co się stało. Znasz tę dziewczynę ? - tak ! Oczywiście, żeznam! Chciałam wykrzyczeć mu w twarz lecz z mego gardła wydarłsię jeszcze gorszy szloch. Podnoszę rękę i delikatnie dotykam jejpoliczka na co odskakuje jakby ktoś ją spoliczkował.

-Zoey...To ja Eve. Twoja przyjaciółka, pamiętasz mnie ? Hej...kochana - staram się mówić spokojnie do niej lecz głos mi siętrzęsie.

-Tynie możesz być Eve. Eve wyjechała. Eve jest zamknięta w szkole.Nie możesz nią być - powtarzała w kółko, a jej głos byłprzytłumiony i tak jakby pijany.



-Zoey, spójrz na mnie. Słyszysz mnie? Spójrz na mnie to ja Eve. -cierpliwie czekam aż spojrzy na mnie. Gdy wreszcie odważyła siępodnieść wzrok. Jej oczy rozszerzają się do niewyobrażalnychrozmiarów i zaczynają się szklić. Skoczyła w moją stronę i wpierwszym odruchu chciałam uciekać, lecz ta się we mnie wtuliła.Pod nagłym ruchem lecę do tyłu razem z dziewczyną. Choćleżeliśmy na ziemi ta nie miała zamiaru mnie puścić. Głaskałamją uspokajająco po plecach i powoli zaczęłam się podnosić.



-Chodź usiądziemy tam dalej. - szepczę cicho do niej na co ta kiwagłową. Powoli prowadzę ją do naszej grupy i siadam pod ścianą.Kate patrzy na mnie za podniesionych brwi. Mówię bezgłośnie doniej "Zoey" a na jej twarzy maluje się zaskoczenie. Nieraz opowiadałam jej o przyjaciółce. Jej nie powinno tu być. Tulędziewczynę w swój bok i nadal głaszczę.



-Zoey jak długo tu jesteś - pytam ostrożnie bojąc się w jakiśsposób ją przestraszyć. Ta podnosi głowę i pokazuje mi dziesięćpalców. Po chwili namyślenia pokazuje następne pięć.



-Piętnaście dni ? - pytam zduszonym głosem na co ta kiwa głową -Jak się to stało ?



-Trochę po twoim wyjeździe tata dostał propozycję pracy w innymwojewództwie. Przeprowadziliśmy się więc tam. Poszłam na imprezęi dalej nic nie pamiętam - szlocha na co znów ją przytulam.



-A co z tobą i Lucasem ?



-Zerwaliśmy tydzień po twoim wyjeździe - mówi a we mnie sięgotuje. Nie raz rozmawiałam z Malem i nic mi o tym nie powiedział.Zawsze mówił, że im się układa i są szczęśliwi. Nic oprzeprowadzce. Nic. Gdybym mogła jeszcze do niej zadzwonić, a niemogłam. Odkąd trafiłam do szkoły dzwonić mogłam jedynie doMala. Nie mogę uwierzyć, że tak mnie kłamał. Po krótkim czasieZoey zasnęła. Max okrył ją swoją kurtką gdy ja chodziłam odściany do ściany. Gotowało się we mnie ! Jak mógł mnie takperfidnie kłamać ! Kate wstała i powoli do mnie podeszła.

-Eve nie chcę cię martwić ale ona ma ślady po wampirzych kłach. -mówi na tyle cicho byśmy tylko my słyszały.



-Co ? Jakim cudem - mało nie piszczę.



-Nie mam pojęcia ale to przez to tak wygląda. Ktoś żywi się niąregularnie i to ją wyniszcza - szepnęła z bólem.



-Jak regularnie ? - pytam zimnym głosem.

-Raz może dwa razy dziennie - mówi spoglądając na dziewczynę.



-W takim razie możemy się go tu niebawem spodziewać - mruknęłam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro