3: VIII
Trzy tygodnie później... Albo odrobinę więcej.
Od tamtej pory nie dostał od niej ani jednej, nikłej wiadomości.
Za to...
...za to dostał brutalny cios od losu.
~*~
AURELIA HOLMES ZGINĘŁA W WYPADKU LOTNICZYM!
Tak głosił tytuł porannej gazety, którą zwykle kupował jej ojciec. Rose widząc go, poczuła jak na jej twarzy wykwita szeroki, wredny uśmiech.
Podeszła bliżej, i przeleciała wzrokiem po tekście. Zjęcie nad artykułem pokazywało dwie dziewczyny przed samolotem - czarnowłosą z burzą loków oraz rudowłosą.
Artykuł głosił m.in. że do samolotu wsiadła tylko Holmes, w którym najwyraźniej musiał być ukryty ładunek wybuchowy, ponieważ środek transportu eksplodował w locie, uśmiercając Holmes i czterdziestu sześciu innych pasażerów.
A już uważała ten dzień za stracony...
~*~
Uśmiechnęła się z zadowoleniem. Sfingowała śmierć, zapewniając sobie alibi. Z resztek samolotu zostanie nikła nadzieja, iż jakimś cudem zindyfikują ofiary i odkryją, że tak naprawdę wcale jej tam nie było, a jej miejsce zajęła jakaś wynajęta dziewczyna za grubą forse — która kompletnie jej się w obecnej sytuacji nie przyda.
Poprosiła znajomą o namierzenie rodziny dziewczyny, i wysłała na tamten adres obiecane pieniądze. Przynajmniej będzie je miała na pogrzeb.
— Wiedziałam, że coś jest nie tak.
— Brawo. — Leander klasnął kilka razy w dłonie. — Nie żal ci tej dziewczyny?
Udała, że się zastanawia. Szczerze mówiąc, gówno ją obchodziła tamta dziewczyna.
— Hym... Nie. — Upiła łyk wina, odchylając się w fotelu.
Pokręcił głową. Gdzie się podziała jego urocza kujonka, którą poznał w szkole? Nie poznawał jej. Teraz była bezuczuciową skorupą.
~*~
— Nie wygladasz na załamaną — zauważył.
Spojrzała na niego kątem oka.
— Serio, Jim? Naprawdę myślisz, że to ona była w tym samolocie? Co to w ogóle za brednie.
— A tak. Zapomniałem, że twoja córka jest tak samo dobrą aktorką, jak ty.
Żachnęła się, kręcąc głową. Odwróciła się całkowicie do niego plecami, kontynuując grzebanie w papierach.
— Twoje plany są nieskładne. Gdzie tu dół a gdzie góra?
— Wyjątkowo taktyczna zmiana tematu. — Odchylił się w fotelu, zakładając nogi na biurku. — Kiedy masz zamiar ujawnić się Holmesom?
— W najbliższym czasie. — Machnęła w jego kierunku ręką. — Czy to powinno cię w ogóle obchodzić? Nie sądzę.
— Och, ależ bardzo mnie obchodzi. Nie mogę się doczekać, aż w końcu z tą znikniesz. Zabierasz mi za dużo przestrzeni osobistej.
Nie spodziewał się, że ta rzuci w niego zmiętą kulką papieru, przez co nie zdążył się uchylić.
— Hej, spokojnie! — Uniósł dłonie w bezbronnym geście. — Taka prawda przecież.
Rzuciła mu ostre spojrzenie z umową. Wystarczyło, aby zmienił zdanie. Uśmiechnęła się w duchu. Nie taki Jim straszny, jak go malują, pomyślała.
~*~
Stała spokojnie przed lustrem, przemierzając co chwile inne perułki.
W końcu stanęło na długich, prostych włosach, koloru młodej marchewki. Skrzywiła usta w geście dezaprobaty, ale to był jedyny właściwy wybór. Czy ktoś kiedykolwiek zwróci uwagę na dziewczynę o tym kolorze włosów? Według niej: nie.
Francja szybko ją znudziła i teraz postanowiła wrócić do swojego ukochanego Londynu. Wolała poruszać się po dobrze znanym terenie, niż zostać zaskoczonym na całkiem obcym.
Transport czekał na nią już od godziny, ale kimże by była, gdyby nie kazała mu czekać?
Leander zniósł z góry ostatnią walizkę. Ostatnimi czasy stał się jej osobistym lokajem, co bardzo jej się podobało. Mieć osobistego służącego — to jest coś!
Zmarszczył brwi.
— Wyglądasz okropnie — powiedział, patrząc na jej odbicie w lustrze.
Rzuciła mu krzywe spojrzenie.
— Wiem o tym. I tak już zostanę aż do Londynu — dodała.
Pokręcił głową i odszedł nie mówiąc już ani słowa.
~~*~~
Och, rany... Dziękuję za tak pozytywny odzew na moją dzisiejszą prośbę do was :D
Szczerze mówiąc nie spodziewałam się, że aż tyle was tam chociaż zajrzy. To miłe zaskoczenie. Dziękuję wam <3
A to rozdzialik, który starałam się napisać dzisiaj specjalnie w podziękowaniu. Mam nadzieję, że nie wyszedł źle.
I jeszcze jedno.
Przepraszam za tak długą nieobecność, a była zdecydowanie najdłuższa ze wszystkich, bo od sierpnia nie dodałam nawet adnotacji. Cóż... Zachciało mi się humana, ech... Ale obiecuję, że postaram się wykrzesać te resztki wolnego czasu na napisanie tych rozdziałów, które zostały do końca.
Jeszcze tylko wspomnę — i to będzie już naprawdę ostatnia rzecz xD — 04.09.17r. minął rok od zaczęcia pisania przeze mnie tego ff. Sama nie mogłam uwierzyć, że już tyle czasu minęło mi z wami *.*
Więc dziękuję tym, którzy są ze mną od samego początku, lub dołączyli niedługo później: zgłaszać się skarbki! Chcę was widzieć w dzisiejszym komentarzu ;)
~BeataSk
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro