Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3: V

No hej, chciałam tylko powiedzieć, że jestem rozczarowana notowaniami ostatniego tomu, i zachęcić was do obserwowania mojego profilu na Instaframie, który ma już — Uwaga!— trzy dni!
Obserwujcie, nie wstydźcie się mnie, ja nie gryzę.

Insta; bea._.sk

~∆~


     Chodził od ściany do ściany z dłońmi przyciśniętymi do włosów, nie mogąc uwierzyć, że to mogły być tylko narkotyczne omamy.

    Mycroft wodził za nim oczami, kręcąc główką od parasola. Jego mina wyrażała tylko i wyłącznie politowanie. Westchnął przeciągle, poprawiając się w starym fotelu.

— Ile razy ci mówiłem, abyś ich ze sobą nie mieszał? Ba! Abyś w ogóle ich nie brał. A później wydaje ci się, że w nocy przychodzi do ciebie zmarła ukochana!

     Sherlock go zignorował, ilustrując wzrokiem całe pomieszczenie. Sherin z całą pewnością stwierdziłaby teraz, że: ,,Sherlock dostał oczopląsu". I zaśmiała się.

      Właściwie właśnie to zrobiła. Będąc w nocy na Baker Street zdołała zamontować parę kamer, dzięki którym była nabierząco z nowymi sprawami.

— Jestem pewien, że tu była!

— Brednie. — Starszy Holmes, jak zwykle zbagatelizował sprawę. I już wiadomo, skąd Sherin podebrała to przyzwyczajenie.

— Powtórzę to ostatni raz, Mycroft. Ona tu była! Zostawiła coś, tylko nie pamiętam co.

Chusteczkę, baranie! — Nie wytrzymała Sherin.

~*~


   Jean za jej plecami po prostu musiał się zaśmiać.

— Naprawdę, siostrzyczko? Gadasz do ekranu...

     Sherin skrzyżowała ramiona, obracając się w fotelu w jego stronę. W myślach zastanawiała się, czy wszyscy starsi bracia muszą być irytujący.

— Czyżbyś wreszcie gdzieś wyszła?

— Nic ci do tego. — Odwróciła dumnie głowę.

     Podszedł do niej powoli, kręcąc głową. Nachylił się i objął ją ramionami, zamykając w szczelnym uścisku.

— Mmmm... — wymruczał. — Jak na kobietę po trzydziestce nadal masz jędrne cycki...

— Co za sukin...!

— Hej, hej! Wyrażaj się, moja damo! — Przycisnął ją do swojego torsu jeszcze mocniej, przez co jej piersi prawie dosłownie się rozpłaszczyły. Syknęła.

— Zdajesz sobie sprawę, że bym cię walnęła, gdybym tylko miała wolne ręce?

— Tak...

— Więc już nie mogę się doczekać, aż wypuścisz mnie ze swoich gorących uścisków — powiedziała z drapieżnym półuśmiechem.

     Jean'a oblał zimny pot. Nagle zdał sobie sprawę, że dokuczanie młodszej siostrze wcale nie jest dobrym pomysłem. Szybko wypuścił ją z objęć, oddalając się na bezpieczną odległość. Nawet nie drgnęła. Z głośników laptopa wydarło się głośne ,,Bingo!", ale ona wciąż nie odwracała od niego wzroku. Poruszył się niespokojnie.

— Jak długo jeszcze chcesz zabijać mnie wzrokiem? — zapytał. — Myślałem, że twoja ciekawość jest bardziej dominująca niż chęć zemsty.

    Nie odpowiedziała. Ruchem głowy wskazała mu drzwi, a następnie odwróciła się spowrotem w stronę ekranu.

~*~

     
    Sherlock bez słowa wpatrywał się w jedwabną chusteczkę z inicjałami SSC, i która pachniała tak dobrze znanymi mu już perfumami.


  Mycroft patrzył na nią zszokowany, nie mogąc uwierzyć w to, co widzi.

— Mówisz, że się zestarzała? — zapytał szeptem, bojąc się naruszyć ciszę. — Tak naprawdę, to nigdy nie widzieliśmy jej martwego ciała. Nie tak do końca — dodał.
   
    Sherlock pokiwał głową.

— Luna zabrała ją i skremowała, by na końcu oddać nam tylko urnę z prochami... Niekoniecznie jej.

— Co za perfidne kłamstwo! — krzyknął ktoś od progu.

~*~

   Sherin podskoczyła na krześle, wlepiając oczy w ekran. Jego się tam nie spodziewała... O nie, nigdy w życiu.

    Nawet ona nie mogła uwierzyć, jakim sposobem znalazł się tam najmłodszy z Holmesów... Starszego pokolenia oczywiście.

   Miała wrażenie, jakby czas cofnął się o kilka lat wstecz. Oni znów sobie dokuczają, a François okazuje się wstrętnym brutusem. Zrezygnowana przypomniała sobie, że jednak nie wylała tego kwasu na twarz Sherrinforda.

Luna naprawdę jest sprytna, prawda? — Dobiegł do niej głos Sherrina z głośników laptopa. — I Sherin z resztą też. Ułożyła niezły plan sfingowania własnej śmierci... Razem z Moriarty'm.

      Sherin przyłożyła palce do skroni, i potarła je. Cholerny Holmes!, pomyślała. Jak zwykle któryś musi coś zepsuć w jej planie!

Dlaczego mam wrażenie, że już nic nie zdoła mnie zaskoczyć? — zapytał Mycroft.

— Bo przez te lata przyjaźniłeś się z osobą, która zaskakuje na każdym kroku, i robi rzeczy, które są nie do przyjęcia w społeczeństwie, braciszku?

— Masz na myśli zabijanie ludzi? — dopytał Sherrinford. Sherlock pokiwał głową. — Ale zdajesz sobie sprawę, że ja też nie jestem święty?

— Uzupełnij.

     Sherrinford niespiesznie przeszedł przez salon i usiadł na kanapie, uprzednio rozpinając guzik garnituru.

     I zaczął opowiadać. O wszystkim, od samego początku. Jak trafił do Loto, zapoznał się z Jean'em — bratem Sherin — zaczął, w pewnym sensie, pracować dla Moriarty'ego, aż w końcu o wielkim planie Jima i szczegółach śmierci panny Charpentier.

Musiała zniknąć na jakiś czas — dodał na koniec.

    A Sherin z całą swoją pewnością mogła przyznać, że jej się to udało — aż do teraz.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro