Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3: III

   
   Z półsnu wybudziło ją mokre liźnięcie. Jak przez mgłę przypomniała sobie co mogło być tego przyczyną. Przez tę przyczynę zapomniała co jej się śniło.

   Z lekkim trudem otworzyła oczy i dostrzegła nad sobą słodkie, czekoladowe tęczówki. Mała Sher liznęła ją jeszcze raz, co dawało jasny znak, że jest głodna i pora wstać by ją nakarmić.

    Mgliście pamiętała, że była zbyt zmęczona by się przebrać i zasnęła w wczorajszym ubraniu.

    Wciąż lekko zamroczona ześlizgnęła się z łóżka, lądując na ugiętych nogach i podeszła do dużej szafy, wyciągając z tamtąd szorty i luźną bluzkę na grubych ramiączkach w cytrynowym odcieniu.

   Weszła do przestronnej łazienki, która przylegała bezpośrednio do jej sypialni i wzięła gorący prysznic. Nic tak nie działało na jej samopoczucie jak gorąca woda.

~*~

  Sherlock siedział w swoim fotelu... I nie mógł odpędzić się od myśli o swojej córce. Mimo że nie widział jej od miesięcy, miał wrażenie, że te oczy napotykał na każdym kroku, tylko nie pamiętał gdzie.

    Zdawać by się mogło, że detektyw z wieloletnim stażem w mig pojmie w jakim to niezwykłym miejscu je widział, ale... Nic z tego.

    Był nawet tak zdesperowany, że zadzwonił do Mycrofta!

— Twoje wrażenie jest całkiem słuszne, braciszku — powiedział. Sherlock wyczuł, że się uśmiecha. — Jeśli jesteś teraz na Baker Street, to proszę cię wyjdź na zewnątrz, i spójrz w prawo.

     Sherlock wstał z cichym westchnieniem i zszedł na dół.

— Naprawdę nie widzę potrzeby abyś ciągał mnie na sam dół, zamiast po prostu powie...

    Urwał, gwałtownie wciągając powietrze.

— Widzę, że zauważyłeś ten drobny szczegół — odezwał się ponownie Mycroft. — Jeśli przejedziesz się po mieście, zdołasz zobaczyć jeszcze kilka takich bilboardów. Każdy z nich jest zaopatrzony w kamery, które są umieszczone w oczach.

— Kolejne sprytne posunięcie rządu?

— Twoja córka to teraz ikona mody. Nie tylko agentka nowego pokolenia.

— Tak, zdąrzyłem zauważyć.

— Wiem, Nathaniel wszystko mi opowiedział.

— Jeszcze jedno, jeśli będziesz jeździł po mieście, a jestem pewien, że to zrobisz, nie wypatruj tej samej, rudej czupryny. Jedyne, po czym ją poznasz to te same oczy. — Urwał na chwilę, jakby w zamyśleniu. — Z jakiegoś powodu nie lubi używać soczewek.

     Sherlock jeszcze przez chwilę patrzył na twarz swojej córki, a następnie wszedł spowrotem do mieszkania.

— Nie, nie będę jeździł po mieście.

— Nawet nie chcesz wiedzieć, gdzie Aurora ma swój Instytut? — zdziwił się.

— Sam się kiedyś dowiem.

   Rozłączył się, nim starszy brat zdołał dodać coś więcej.

    Z ciężkim westchnieniem opadł na fotel, zatapiając się w myślach.

~*~

   Zaśmiał się. Żył w swojej nowej kryjówce od kilkunastu miesięcy ze swoją... Hymm... Koleżanką?

   Od jakiegoś czasu się nudził. Podejrzewał, że Sherlock też... A jednak, ona nie pozwala mu działać. Patrzy na niego tymi swoimi intensywnymi, niebieskimi oczami niedopuszczając do siebie słowa sprzeciwu.

— Moja droga, jak długo masz zamiar się jeszcze nademną znęcać? Nudzę się.

   Zignorowała go nadal przeglądając coś w papierach. W końcu znalazła to czego szukała i wyciągnęła to z cichym okrzykiem ,,Aha!".

— Nie sądzisz, że już dość ukrywania się?

— Hymm...? Nie. Nie sądzę.

— To nudne!

— A jednak to lubisz — odparowała. Westchnął.

— Powiedz mi, ile osóbw tej chwili za tobą tęskni... Bo za mną nikt. Nikt się nie przejmuje starym profesorem Jim'em Moriarty'm. Za to ciebie wspominają dziesiątki osób! Nowe pokolenie agentów! Przyjaciele! Holmesowie!...

— Czekaj, czekaj... — Uniosła dłoń. — Wezmę tylko śróbokręt, bo widzę, że się za bardzo rozkręcasz.

    Odchylił głowę w fotelu i głośno się zaśmiał. Blondynka podejrzewała, że jeszcze trochę i się zaksztusi.

— Masz może ochotę na dobre, francuskie wino? — zapytał z krzywym uśmiechem. Spojrzała na niego podejrzliwie.

— A masz pierniczki w lukrze?

    Uśmiechnął się szerzej i sięgnął do szuflady, wyjmując stamtąd małe opakowanie.

— Tym razem jestem przygotowany.

   Uśmiechnęła się z zadowoleniem, odsłaniając równe zęby. Klasnęła w dłonie i usiadła naprzeciwko niego, uprzednio skladając kartkę na cztery i wkładając ją do kieszeni jeansów.

— Za nowy plan! — Moriarty uniósł swój kieliszek z czerwoną cieczą.

— I za jego powodzenie — dodała.


Uuuuu... Wróciłam!
Coś ostatnio zepsuły nam się wyświetlenia *klaśnięcie w dłonie* trzeba to naprawić!
Teraz będą wakacje i jako przyszła licealistka obiecuję, że dam z siebie wszystko!
A w liceum... we wrześniu... Już niestety nie będzie tak kolorowo...

Do zobaczenia!

Beti ;*


  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro