Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3: II

Dla moich przyjaciółek Veroniqqaaaa Nessia2002

     Podszedł do nich, i objął ją ramieniem niby od niechcenia. Zachowała kamienną twarz. W ciągu tych wszystkich miesięcy w Aurorze nauczyła się doskonale ukrywać emocje.

— Co chciał nasz drogi przewodniczący? — zapytał szczerze zaciekawiony. Wzruszyła ramionami.

— Pytał kiedy mamy zamiar wyjechać do Francji. Marudził, że ciągle nas nie ma, a jak już się pojawimy nie ma czasu na rozmowę — odparła, oddalając się od inspektora.

— Znasz rozwiązanie zagadki, prawda? — zmienił temat. — Oczywiście, że znasz.

   Skinęła głową z lekkim uśmiechem. Przygotował się zawczasu, i wyciągnął telefon, włączając dyktafon.

    Aurelia miała to do siebie, że nie lubiła się dzielić swoimi wnioskami publicznie. Wolała raczej siedzieć w zaciszu swojego gabinetu i z tamtąd wszystkiego dokonywać. Nie raz zdarzało się, że Leander sam przyjeżdżał na miejsce zbrodni, z tabletem w ręku, a Aurelia spokojnie patrzyła na przekazywany obraz.

    Teraz zamknęła oczy, by po chwili je otworzyć, i zacząć wszystko tłumaczyć. On za zadanie miał zrobić zdjęcia z miejsca zdarzenia — co już zrobił. Wzięła głęboki wdech.

— Czternastego maja w godzinach nocnych doszło do morderstwa Roxanne Stamford — zaczęła zwyczajowo. — Ofiara została postrzelona w... — urwała patrząc przez chwilę na Leandra, który wskazał oko. — ...w lewe oko, w swojej sypialni na pierwszym piętrze. Głównymi podejrzanymi są; córka denatki, służący, a zwłaszcza arabska pokojówka.

    Przerwała na chwilę i obejrzała przez ramię. Na końcu korytarza zjawił się Sherlock wraz z pozostałymi. Spojrzała na niego i bez słowa pokręciła głową. Wyłączył dyktafon. Ruszyli do wyjścia nim tamci zdążyli ich dogonić.

    Jednak Rosie, to uparte stworzonko, przyśpieszyło i w ostatniej chwili złapało ją za nadgarstek. Aurelia wykręciła jej rękę sprawnym ruchem. Leander siedział już na miejscu kierowcy.

— Nigdy więcej tego nie rób — warknęła. — Następnym razem może się to dla ciebie źle skończyć.

      Puściła ją i niespiesznym krokiem podeszła do drzwi po drugiej stronie. Jej naszyjnik błysnął lekko w promieniach słońca.

      Odjechali, nim zdążyła wymyśleć jakąkolwiek kreatywną odpowiedź.

~*~

    Ziewnęła po raz kolejny. Dopiero odkąd sama musiała uczestniczyć w posiedzeniach rady rozumiała obiekcje Sherin. To było tak nudne, że zwyczajnie wystarczyło przynieść sobie poduszkę i umieścić na niej głowę. Powieki już same się zamykały.
 

 
     To było jej ostatnie posiedzenie przed wyjazdem do Francji. Rada, która składała się na dwadzieścia osób — włącznie z nią i przewodniczącym, chciała usłyszeć rozwiązanie zagadkowego morderstwa ich drogiej medium. Nienawidziła przemawiać publicznie. Leander zerknął na nią kątem oka, i ścisnął pocieszająco jej dłoń pod stołem. Wzięła głęboki wdech.

— Prawdopodobnie sprawczynią była jej arabska pokojówka. Inni służący podają, że usłyszeli strzał dochodzący z pobliża sypialni Roxanne. Drzwi od jej pokoju oczywiście były zamknięte. Chwilę po tym jak się zebrali z sąsiedniego korytarza wybiegła, wspomniana już, pokojówka z bronią w ręku. — Przerwała na chwilę, przymykając oczy. Kiedy ponownie je otworzyła, cała senność jakby gdzieś wyparowała. — Dopadła do drzwi i coś do nich wykrzyknęła. Następnie przystawiła pistolet do zamka i strzeliła. Kiedy drzwi się otworzyły ich oczom ukazała się martwa Roxanne postrzelona w oko.

— Tak przynajmniej zrelacjonowali służący — dodał Leander, odchylając się na krześle.

    Nathaniel pokiwał powoli głową, a następnie spojrzał na nich badawczo. Nie umknęło jego uwadze, że ta dwójka ostatnio się do siebie zbliżyła.

— Bez problemu można stwierdzić, że to pokojówka jest winna — kontynuowała dziewczyna. — Pytanie brzmi: co takiego powiedziała? — postawiła pytanie retoryczne. — Może... ,,Pani, odsuń się od okna, nie słyszałaś strzału?”. Teoretycznie, Roxanne była ciekawa co się dzieje i przystawiła oko do zamka w momencie, kiedy pokojówka strzeliła — dokończyła.

— Sprawdziliśmy sąsiedni pokój — powiedział Leander. — Okazało się, że arabka pierwszy raz strzeliła w lusterko.

— Co, jeśli chcemy być przesądni, przyniosło jej nieszczęście, dlatego trafiła właśnie na nas. — Aurelia uśmiechnęła się niewesoło.

    Nathaniel sztywno skinął głową, i popatrzył po zgromadzonych.

— Jeśli nie ma żadnych pytań, proponuję wrócić do swoich codziennych zajęć — powiedział, a kiedy nikt się nie odezwał, wstał, zapiął guzik marynarki, i wyszedł z sali, a za nim reszta rady.

       Tylko Aurelia i Leander wciąż siedzieli na swoich miejscach. Spojrzeli na siebie porozumiewawczo, po czym również wstali.

— Rozmawiałam wcześniej z Nathem — wyjaśniła, ponieważ wcześniej zauważyła, jak podążył wzrokiem za jej bratem unosząc brew. — Samolot już czeka na lotnisku, musimy tylko zabrać swoje rzeczy.

— Zdążyłaś się z nim spotkać? Kiedy? — zdziwił się. — Wczoraj wieczorem?

    W nagrodę dostał od niej kuksańca w między żebra.

— Widzę, że jesteś skłonny do żartów. Szkoda tylko, że nie będziesz miał okazji by się wykazać — dodała. — Jestem śmiertelnie zmęczona. — Ziewnęła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro