Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1: XXIII

Dedyk dla: NeverAda Specjalnie dla ciebie scenka Sherlock x Sherin. Możesz nawet wymyśleć nazwę paringu skoro tak bardzo ci na tej parze zależy ;)

~∆~

     Sherlock nareszcie wrócił do Londynu.

— Gdzie jest? — zapytał patrząc na brata.

— Co?

— Ty już dobrze wiesz co.

    Mycroft uśmiechnął się ledwie dostrzegalnie. Przez próg przeszła asystentka Holmesa z czarnym płaszczem. Sherlock powitał go z szerokim uśmiechem. Pomogła mu go włożyć.

— Witamy w Londynie, panie Holmes.

— Wiesz, kto mnie przekonał do szukania ciebie? — zapytał Mycroft.

    Młodszy Holmes uniósł brwi.

— Już wróciła? Coś krótko trwała jej podróż.

— Krótko?! Francja, Hiszpania, Włochy, Niemcy, Japonia, USA, Francja, i dopiero wtedy Anglia, a ty mówisz, że trwała krótko?!

— Martwisz się o nią — stwierdził, jeszcze wyżej unosząc brwi.

— Przecież to oczywiste! — Wzniósł oczy ku niebu. — Nie wierzę, że jesteś moim bratem.

— Gdzie jest? — Nieświadomie powtórzył poprzednią kwestię.

— U siebie. Wiesz jaki był powód jej prośby? — Pokręcił głową. — Nie miała się z kim kłócić.

~*~

   Spowrotem na Baker Street był dopiero wieczorem po dość nieciekawym spotkaniu z Johnem.

    Leżał na kanapie, kiedy owinął go zapach piżma, wanili, oraz jeżyny. Doskonale znał ten słodki zapach perfum.

— Dawno się nie widzieliśmy — powiedział nie otwierając oczu.

— Tęskniłeś? — zapytała, siadając obok.

— Nie wiem po co wracałaś, Sherrinford wyjechał już dawno.

— Czyżby wielki Sherlock Holmes był zazdrosny? — Droczyła się z nim.

— Nie. — Nadal nie otwierał oczu.

— Kłamczuszek — powiedziała słodkim głosikiem. Skrzywił się. — Kto cię tak urządził? Czyżby John?

   Otworzył gwałtownie oczy napotykając jej niebieskie tęczówki. Nachylała się nad nim, i gdyby nie to, że była to Sherin — dziewczyna, która uwielbia się z nim droczyć — pomyślałby, że chce go pocałować.

— Czyli John. Biedactwo. — Położyła mu delikatnie dłoń na policzku. — Czy jeśli mamusia pocałuje, to przestanie boleć? — Nachyliła się jeszcze bardziej. Zmarszczył groźnie brwi.

— Wiem, że lubisz sobie kpić, ale to już mogłaś sobie darować.

— Dlaczego? — wyszeptała mu do ucha. Nie odpowiedział. Pocałowała go lekko w policzek. — Czy teraz, gdy John się wyprowadził mogę zająć jego sypialnię?

    Wzruszył ramionami. Teraz już wszystko było mu obojętne.

— Przestań być takim zimnym socjopatą — powiedziała cicho. — Pod tą kamienną maską kryje się naprawdę wspaniały mężczyzna, a ty to marnujesz. Dobranoc — dodała.

    Wyszła z salonu, zostawiając Holmesa z mieszanymi uczuciami.

~*~

    Następnego dnia zaproponował Molly posadę asystentki na miejsce Johna. Zgodziła się.

    Uprzednio odwiedził go Mycroft. Pograli sobie w grę, a następnie trochę po dedukowali z czapki zostawionej przez klienta.

    W między czasie Sherin zadomawiała się w byłym pokoju Johna, wprowadzając do niego życie. A następnie ruszyła do siedziby Luny.

    Przewodniczący po tak długiej rozłące przywitał ją z otwarymi ramionami (co z tego, że wróciła trzy miesiące temu, nie miała zamiaru śpieszyć się z odwiedzinami), to samo jej przyjaciele, znów bez Sebastiana. Jak się dowiedziała, Sebastian i Wren podczas jej wyjazdu bardzo się do siebie zbliżyli, i teraz są ze sobą od jakiś sześciu miesięcy.

    Przez te dwa lata Sherin nie zmieniła się bardzo, ale nadal widocznie.

     Teraz jako dziewiętnastolatka nie wyglądała już tak dziecinie, jak to kiedyś stwierdził Holmes. Proste, blond włosy sięgały jej teraz ponad połowę pleców, a niebieskie oczy błyskały psotnymi iskierkami. Obcisła, czarna sukienka do połowy uda podkreślała jej aututy, co sprawiało, że każdy agent płci przeciwnej odwracał za nią wzrok.

    Ruszyła dobrze znanymi korytarzami londyńskiego instytutu na pierwsze spotkanie ,,wyższych agentów" od dwóch lat. Była ciekawa ich reakcji na jej widok, i bynajmniej chodziło jej o wygląd.

    Zaraz po jej wejściu do sali nastała głucha cisza. Wszyscy wpatrywali się w jej sylwetkę z niedowierzaniem, w czasie gdy ona spokojnie pokonywała odległość dzielącą ją od drzwi do jej stałego miejsca.

— Wynocha, Wren. Z tego co mi wiadomo to moje miejsce — powiedziała.

— Było twoje dopóki nie wyjechałaś bez słowa — odparła wspomniana z wrednym uśmiechem.

— A to ci dopiero. — Uniosła brew. — Nie powiedziałeś im, panie przewodniczący?

— Niby oczym miał nam powiedzieć? — warknęła Monic.

— W czasie, w którym ty spokojnie siedziałaś sobie na tyłku, i ewentualnie przespałaś się z każdym tu obecnym... Przepraszam panie przewodniczący — dodała, słysząc chrząknięcie. — Ja, odwiedziłam większość instytutów w Europie.

— I co? — spytała któraś z agentek.

— I muszę powiedzieć, że w domu zawsze najlepiej.

~∆~

Q&A

Znajdowali się w przyjemnym saloniku, który jednak miał jedną wadę... Znalazły się w nim kamery.

Pewna blondynka o niebiesko-szarych oczach usiadła w fotelu i wzięła łyk wody. Miała na sobie elegancką, białą, skórzaną spódnicę, śnieżnobiałą koszulę, oraz czarny żakiet, natomiast na nogach lakierowane koturny z paskiem na kostce. Włosy miała rozpuszczone, a na nosie znajdowały się szkła w czerwonej oprawce. Uśmiechała się lekko do gości.

Naprzeciwko niej na kanapie usiedli Sherin, Sherlock, i Sherrinford, z czego ten ostatni miał na ustach kpiący uśmieszek, dziewczyna siedziała niewzruszona (Beata była pewna, że udawała) a Sherlock jak zwykle przyjął maskę zwykłej obojętności.

- Wchodzicie na antenę za pięć... cztery... trzy... dwa... jeden... już!

Nie jestem pewna czy jest z czym - pomyślała szrooka.

- Dzień doby państwu w to cudowne wtorkowe popołudnie - powiedziała do kamery. - Dziś mam przyjemność przeprowadzić krótki wywiad z lady Sherin Charpentier, oraz rodzeństwem Holmes; Sherlockiem i Sherrinfordem. - Uśmiechnęła się do gości. Każde z nich skinęło głową na powitanie. - Jak wiadomo lady Charpentier pochodzi z Francji, gdzie jest właścicielką firmy ubezpieczonej, oraz że stosunkowo niedawno przeprowadziła się do Londynu. Sherin... - spojrzała na dziewczynę - ...jak ci się mieszka u Sherlocka Holmesa?

- Całkiem przyjemnie. - Uniosła brew. - Jeśli akurat się nie kłócimy - dodała z półuśmiechem. Obcni się zaśmiali.

- To poważne kłótnie, czy może raczej zwykłe przekomarzanki?

- Zależy od sytuacji.

- Panie Holmes. - Tym razem spojrzała na Sherlocka. - Co pan sądzi o pannie Charpentier?

Chwilę trwało zanim się odezwał, ale redaktorka była cierpliwa.

- Jest inteligentna i pomocna, a jeśli wziąźć pod uwagę rzeczy przyziemne, na które zazwyczaj uwagi nie zwracam... to jest nieziemsko piękna.

Redaktorka spojrzała na niego ze zrozumieniem, lekko się uśmiechając. Zerknęła na chwilę do swoich notatek.

- Mam tu kilka pytań od widzów - powiedziała. - Pierwsze jest do Sherin.

- Zamieniam się w słuch - odparła wspomniana.

- Czy kiedykolwiek w ogóle chcesz mieć chłopaka? - przeczytała.

- Może kiedyś. - Machnęła ręką, i odwróciła wzrok. Redaktorka uniosła brew.

- O! Na to pytanie czekałam - powiedziała szarooka z szerokim uśmiechem. - Sherlocku... Czy podoba ci się Sherin?

Sherlock zamarł. Miał do wyboru milczenie, prawdę, bądź kłamstwo.

- Gdybym nie był wysoko - funkcyjnym socjopatą, to pewnie by tak było.

Redaktorce zrzędła mina.

- Wyjątkowo wymijająca odpowiedź, panie Holmes. - Znów zerknęła do notatek. - Zostało ostatnie pytanie, tym razem do najmłodszego z Holmesów. - Odchrząknęła. - Dlaczego pojawiłeś się w Londynie akurat teraz, i czym się zajmujesz?

- Obawam się, że nie mogę odpowiedzieć na to pytanie - powiedział Sherrinford.

- Dlaczego? - zapytała autentycznie zdziwiona.

- Ponieważ powstał by spoiler, a tego przecież nie chcemy, prawda?

Uniosła palec wskazujący.

- Święta prawda.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro