Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1: XVII


Jestem zawiedziona waszym brakiem aktywności.
Gdzie są pytania do bohaterów, ja się pytam, no gdzie?
Bez pytań nie ma odpowiedzi.
Naprawdę nie jesteście niczego ciekawi?
Zapraszam do zadawania pytań, i komentowania.

Dedyk dla:Lukin1234

Krótki maraton czas start!

~*~

   Leżała w łóżku, kiedy do pokoju wpadł bez pukania jeden z agentów niższych rangą.

— Boże, a gdybym była naga? — mruknęła w poduszkę.

& Przepraszam, lady Charpentier. — Ukłonił się. Ziewnęła. — Dowódctwo ogłosiło alarm czerwony. — Dopiero teraz spojrzał na jej towarzysza. — Jeszcze bardziej przepraszam, madame.

   Odwrócił się zakłopotany. Sherin była w koszuli Sherrinforda, a jej sukienka leżała po drugiej stronie pokoju. Doskonale pamiętała wydarzenia z wczoraj.

    Nareszcie dowiedziała się kim jest, że Sabrina to jej siostra, oraz że organizacja wiedziała o tym odpoczątku. Od nadmiaru wiadomości rozbolała ją głowa, więc poprosiła swojego ,,chłopaka" aby zaniósł ją do pokoju. Tam stwierdziła, że nie może pognieść sobie sukienki, i kazała mu dać jej jego koszulę. Jako argument powiedziała, że w tym związku też musi mieć korzyści. Naturalnie zostawiła na sobie spodenki, i broń.

— Skoro to alarm czerwony, to co tu jeszcze robisz? — zapytała.

   Jak oparzony wybiegł z pokoju i tyle go widzieli.

— Ale drzwi się zamyka — powiedziała, opadając na łóżko.

~*~

   Wchodząc do pomieszczenia dowóctwa nie mogła powstrzymać kpiącego uśmiechu. Wszyscy byli poubierani jak na wojnę... w stylu agentów. Kobiety założyły czarne sukienki niekrępujące ruchów, a panowie garnitury z miliardem kieszonek na broń. Naturalnie kobiety też miały broń, ale w większości na udach. Tak jak Sherin, pod sukienki zawsze zakładały krótkie spodenki.

— Naprawdę myślicie, że coś takiego powstrzyma Mirę? — zapytała kpiąco.

    Ona sama wciąż była w swojej granatowej sukience, przez co wyróżniała się w tłumie ważniejszych agentów. Spojrzeli na nią pytająco. Przewróciła oczami.

— Równie dobrze mogliby wysadzić budynek i tyle by nas widzieli.

— Ale traktat... — zaczął któryś. Przerwała mu.

— Kto ich ukaże, kiedy nas nie będzie? — zadała pytanie retoryczne. — Ja bym bardziej się ukryła... Schowaj dumę do kieszeni, Wren — powiedziała, widząc jak ta otwiera usta. — Albo założyła chociaż kamizelki kuloodporne.

— Co proponujesz na tę chwilę, Sherin? — zapytał główny przewodniczący.

To właśnie proponuję.

— W takim razie, jaki masz plan B — zapytała pani sekretarz.

— Wyślijmy delegację — powiedziała, siadając na stole i zakładając nogę na nogę. — Biała flaga zwykle się sprawdza.

   Obecni zaczęli szeptać między   sobą, przez co w sali zrobił się szum i zamieszanie. Każdy z każdym chciał przedyskutować pomysł, oraz go obalić bądź zaakceptować. Sharon, Liliana, oraz Leo podeszli do niej z lekkimi uśmiechami na twarzach. Sebastian został przy Monic.

— Ale wiesz, że teraz będą debatować nad tym pomysłem do wieczora? — odezwał się Leo.

— A następnie będą głosować, kto ma pójść — dodała Liliana.

— Zabawne jest życie, nie każdy to wie. Kto wie, niech się życiem zabawia jak chce* — powiedziała Sherin.

    Dyskusja trwała jeszcze dziesięć minut, po czym kolejne pięć trwał wybór członków delegacji.

— Jeśli mogę coś zaproponować — odezwała się Sherin. Przewodniczący gestem nakazał jej kontynuować. — Może niech ci niższą rangą się wykażą. I tak nie mają nic do roboty, a ponad to Wren będzie im przewodzić. Ostatnio potrafi się tylko wywyższać, niech coś zrobi — dodała z krzywym uśmiechem.

   Po sali przeszedł kaszel maskujący śmiech. Wszyscy w milczeniu przyznali jej rację.

Do: Sherin

To twoja sprawka?

Od: Sherin

Przynajmniej się na coś przyda.

   W milczeniu pokręcił głową chowając telefon.

— To był pomysł Sherin, oczywiście musiała jej się odwdzięczyć.

— Wino jej nie wystarczyło? — zapytał Sherrinford.

— To było wczoraj. — Machnął ręką. — Ona będzie się mściła przez okrągły miesiąc, a jeśli nie będzie miała takiej możliwości, to przy każdej możliwej sytuacji.

    Sherrin w zamyśleniu pokiwał głową. Siedzieli w pomieszczeniu, gdzie mieli świetny widok na kamery w każdym pomieszczeniu. Inaczej mówiąc: siedzieli w strefie informatyków.

    Na kamerze doskonale widzieli wchodzącą do sali pełnej innych agentów Sherin, oraz jej kpiący uśmieszek. Po wiedziała coś, a wszyscy zaczęli wymieniać między sobą spojrzenia.

   Poprosili o włączenie dzwięku w tym pomieszczeniu. Po krótkiej chwili do ich uszu dobiegł krzyk nie dowierzania.

— Naprawdę to zrobicie?! Dacie nam wziąść udział w takiej akcji?

— A czy nie to przed chwilą powiedziałam?

   Stała ze skrzyżowanymi ramionami, i patrzyła na niego jak na idiotę, którym z resztą się okazał.

— Czy ktoś jest chętny? — zapytała znudzona.

   Nikt się nie odezwał. Wszyscy byli zaskoczeni tym, że od razu rzucają ich na głęboką wodę.

— Dobrze. — Skinęła głową. — W takim razie ja wybiorę. Numer 216, oraz 289.

   Z tłumu wystąpiła niska brunetka, oraz wysoki blondyn. Uniosła brew w akcie rozbawienia. Drogą losową stworzyła kontrast.

— Ja macie na imię?

— Martin — odpowiedział chłopak, chowając ręce do kieszeni.

— Maribella — odpowiedziała niepewnie czekoladowooka.

— Za mną, moi drodzy — powiedziała, skinając głową.

* fragment 2 zwrotki piosenki ,,Upiłam się tobą" autorstwa Beaty Kozidrak.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro