1: XVII
Jestem zawiedziona waszym brakiem aktywności.
Gdzie są pytania do bohaterów, ja się pytam, no gdzie?
Bez pytań nie ma odpowiedzi.
Naprawdę nie jesteście niczego ciekawi?
Zapraszam do zadawania pytań, i komentowania.
Dedyk dla:Lukin1234
Krótki maraton czas start!
~*~
Leżała w łóżku, kiedy do pokoju wpadł bez pukania jeden z agentów niższych rangą.
— Boże, a gdybym była naga? — mruknęła w poduszkę.
& Przepraszam, lady Charpentier. — Ukłonił się. Ziewnęła. — Dowódctwo ogłosiło alarm czerwony. — Dopiero teraz spojrzał na jej towarzysza. — Jeszcze bardziej przepraszam, madame.
Odwrócił się zakłopotany. Sherin była w koszuli Sherrinforda, a jej sukienka leżała po drugiej stronie pokoju. Doskonale pamiętała wydarzenia z wczoraj.
Nareszcie dowiedziała się kim jest, że Sabrina to jej siostra, oraz że organizacja wiedziała o tym odpoczątku. Od nadmiaru wiadomości rozbolała ją głowa, więc poprosiła swojego ,,chłopaka" aby zaniósł ją do pokoju. Tam stwierdziła, że nie może pognieść sobie sukienki, i kazała mu dać jej jego koszulę. Jako argument powiedziała, że w tym związku też musi mieć korzyści. Naturalnie zostawiła na sobie spodenki, i broń.
— Skoro to alarm czerwony, to co tu jeszcze robisz? — zapytała.
Jak oparzony wybiegł z pokoju i tyle go widzieli.
— Ale drzwi się zamyka — powiedziała, opadając na łóżko.
~*~
Wchodząc do pomieszczenia dowóctwa nie mogła powstrzymać kpiącego uśmiechu. Wszyscy byli poubierani jak na wojnę... w stylu agentów. Kobiety założyły czarne sukienki niekrępujące ruchów, a panowie garnitury z miliardem kieszonek na broń. Naturalnie kobiety też miały broń, ale w większości na udach. Tak jak Sherin, pod sukienki zawsze zakładały krótkie spodenki.
— Naprawdę myślicie, że coś takiego powstrzyma Mirę? — zapytała kpiąco.
Ona sama wciąż była w swojej granatowej sukience, przez co wyróżniała się w tłumie ważniejszych agentów. Spojrzeli na nią pytająco. Przewróciła oczami.
— Równie dobrze mogliby wysadzić budynek i tyle by nas widzieli.
— Ale traktat... — zaczął któryś. Przerwała mu.
— Kto ich ukaże, kiedy nas nie będzie? — zadała pytanie retoryczne. — Ja bym bardziej się ukryła... Schowaj dumę do kieszeni, Wren — powiedziała, widząc jak ta otwiera usta. — Albo założyła chociaż kamizelki kuloodporne.
— Co proponujesz na tę chwilę, Sherin? — zapytał główny przewodniczący.
— To właśnie proponuję.
— W takim razie, jaki masz plan B — zapytała pani sekretarz.
— Wyślijmy delegację — powiedziała, siadając na stole i zakładając nogę na nogę. — Biała flaga zwykle się sprawdza.
Obecni zaczęli szeptać między sobą, przez co w sali zrobił się szum i zamieszanie. Każdy z każdym chciał przedyskutować pomysł, oraz go obalić bądź zaakceptować. Sharon, Liliana, oraz Leo podeszli do niej z lekkimi uśmiechami na twarzach. Sebastian został przy Monic.
— Ale wiesz, że teraz będą debatować nad tym pomysłem do wieczora? — odezwał się Leo.
— A następnie będą głosować, kto ma pójść — dodała Liliana.
— Zabawne jest życie, nie każdy to wie. Kto wie, niech się życiem zabawia jak chce* — powiedziała Sherin.
Dyskusja trwała jeszcze dziesięć minut, po czym kolejne pięć trwał wybór członków delegacji.
— Jeśli mogę coś zaproponować — odezwała się Sherin. Przewodniczący gestem nakazał jej kontynuować. — Może niech ci niższą rangą się wykażą. I tak nie mają nic do roboty, a ponad to Wren będzie im przewodzić. Ostatnio potrafi się tylko wywyższać, niech coś zrobi — dodała z krzywym uśmiechem.
Po sali przeszedł kaszel maskujący śmiech. Wszyscy w milczeniu przyznali jej rację.
Do: Sherin
To twoja sprawka?
Od: Sherin
Przynajmniej się na coś przyda.
W milczeniu pokręcił głową chowając telefon.
— To był pomysł Sherin, oczywiście musiała jej się odwdzięczyć.
— Wino jej nie wystarczyło? — zapytał Sherrinford.
— To było wczoraj. — Machnął ręką. — Ona będzie się mściła przez okrągły miesiąc, a jeśli nie będzie miała takiej możliwości, to przy każdej możliwej sytuacji.
Sherrin w zamyśleniu pokiwał głową. Siedzieli w pomieszczeniu, gdzie mieli świetny widok na kamery w każdym pomieszczeniu. Inaczej mówiąc: siedzieli w strefie informatyków.
Na kamerze doskonale widzieli wchodzącą do sali pełnej innych agentów Sherin, oraz jej kpiący uśmieszek. Po wiedziała coś, a wszyscy zaczęli wymieniać między sobą spojrzenia.
Poprosili o włączenie dzwięku w tym pomieszczeniu. Po krótkiej chwili do ich uszu dobiegł krzyk nie dowierzania.
— Naprawdę to zrobicie?! Dacie nam wziąść udział w takiej akcji?
— A czy nie to przed chwilą powiedziałam?
Stała ze skrzyżowanymi ramionami, i patrzyła na niego jak na idiotę, którym z resztą się okazał.
— Czy ktoś jest chętny? — zapytała znudzona.
Nikt się nie odezwał. Wszyscy byli zaskoczeni tym, że od razu rzucają ich na głęboką wodę.
— Dobrze. — Skinęła głową. — W takim razie ja wybiorę. Numer 216, oraz 289.
Z tłumu wystąpiła niska brunetka, oraz wysoki blondyn. Uniosła brew w akcie rozbawienia. Drogą losową stworzyła kontrast.
— Ja macie na imię?
— Martin — odpowiedział chłopak, chowając ręce do kieszeni.
— Maribella — odpowiedziała niepewnie czekoladowooka.
— Za mną, moi drodzy — powiedziała, skinając głową.
* fragment 2 zwrotki piosenki ,,Upiłam się tobą" autorstwa Beaty Kozidrak.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro