Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1: XIX

Dedyk dla: Mekalie
Przypominam o pytaniach do bohaterów. Znowu

~*~

     Sherlock i Sherrinford patrzyli na nią, jakby była nie z tej ziemi. Może była.

— No co? Mówiłam, że Mira to organizacja dla złoczyńców, a skoro dla złoczyńców, to numerem jeden jest oczywiście Moriarty, a ponieważ Luna i Mira się nienawidzą, to oczywiście musiałam mieć z nim styczność — powiedziała podirytowana. — Chociaż... Tylko winny się tłumaczy. — Kciukiem i palcem wskazującym potarła brodę.

    Sharon przewróciła oczami.

— Otrzymałaś od niego komplement — powiedziała. — Dla niego jesteś agentką, która coś znaczy.

— To znaczy tyle samo co ,,kłopoty", moja droga — odparła na to.

— Jak kto woli.

— Masz zamiar iść? — zapytał Sherlock.

— Nie ma innego wyjścia — odpowiedział za nią przewodniczący. — Nie będziemy teraz odwoływać całej akcji. A ty — wskazał na Sharon — masz pomóc jej się przygotować.

— Spoko. Mikrofon wepniemy za ucho, przykryjemy włosami, a w uszy wsadzimy kolczyki-kamerę.

— To my mamy coś takiego? — zdziwiła się.

— Oczywiście — odparł Cam. — Nasi technicy już pracują nad naszyjnikami.

— Pierścionki też wejdą? — Spojrzał na nią dziwnie.

— Nie. Dłoń nie jest stabilna i nie ma dobrych, że tak powiem, widoków. Pracujemy nad pierścionkami z nadajnikami.

    Uniosła brew, patrząc na przewodniczącego.

— W życiu nie założę takiego pierścionka — oznajmiła.

~*~

    W milczeniu obserwowała jak Moriarty nalewa herbatę do obu filżanek, po czym wskazuje jej jedną z nich.

— Częstuj się — powiedział. Spojrzała na swój wyimaginowany zegarek na nadgarstku.

— Podziękuję. Nie piję herbaty o tej godzinie — odparła z uniesioną brwią.

— Więc może kawy?

— Nienawidzę kawy.

— Wino?

— Dziękuję. Jeszcze odczuwam skutki po ostatnim razie.

— To może ciastko?

— A masz pierniki w lukrze? — Rozparła się w fotelu, zakładając nogę na nogę. — Mam na nie straszną ochotę. — Oblizała górną wargę.

— Niestety. — Rozłożył ręce w udawanym smutku. — Posiadamy tylko czekoladowe z dziurką.

— A szkoda, szkoda — westchnęła. — Może wtedy skusiłabym się na tę herbatę.

— Jak ci się mieszka u Holmesa? — Zignorował jej wcześniejszą wypowiedź.

   Spryciarz nie wspomniał, o którego Holmesa mu chodzi, pomyślała.

— Jak tam współpraca z Mirą? — zapytała zamiast odpowiedzi.

— Jest ciekawie zwłaszcza, że mogę spotkać tak inteligentne kobiety jak...

— ...Monic — przerwała mu z uśmiechem. Uniósł brwi, odstawiając filiżankę.

— Miałem raczej na myśli ciebie, ale skoro tak uważasz.

— Uważam wiele rzeczy. Na przykład, żeby nie wejść w kałużę. Później mam całe zachlapane spodnie — dodała zdruzgotana. Zaśmiał się.

— Masz wspaniałe poczucie humoru.

— To nie był żart — wymamrotała.

— Porozmawiajmy lepiej na temat naszego traktatu pokojowego — powiedział w zamyśleniu. — Wiem, że teraz nas słuchają, więc... — Prychnęła, tym samym zwracając jego uwagę. — Tak?

— Niby jak? — Spojrzał na nią niezrozumiale. — Niby jak nas słuchają? Podłączyli ci podsłuch?

— Mi nie, ale tobie...

— Naprawdę myślisz, że bym się na to zgodziła? — znów mu przerwała, emanując pewnością siebie.

— Tu nie chodzi o to czy się zgodzisz, czy nie — odparł. — Masz mikrofon to pewne... kamerę pewnie też.

— Gdzie? Stworzyli mini kamerę jako soczewki? — prychnęła znowu. — Doprawdy, James, przesadzasz.

— Co proponujesz w kwestii traktatu pokojowego między Mirą, a Luną?

— Po prostu dajcie nam święty spokój, a my nie będziemy się wtrącać do waszego świata. — Po chwili dodała. — Chyba że zrobisz coś za co rząd zechce cię ukarać, wtedy nie będziemy mieli wyjścia... złotko.

    Myślał przez dłuższą chwilę, patrząc w białą ścianę. A kiedy się odezwał na jego twarzy widniał złośliwy uśmieszek.

— Nie odpowiedziałaś na moje pytanie.

— Na jakie? — Spojrzała na niego zdziwiona.

— Mniej, więcej na początku naszej rozmowy zapytałem, jak co się mieszka u Holmesa — odparł.

— Och. — Zaczęła machać nogą. — To dziwak, ale podobno jesteście podobni. Czy mogę nazywać cię Świrek? — zapytała rozbawiona. Spojrzał na nią nie kryjąc irytacji.

— Więc to mieli na myśli — odparł zamyślony. — Podobno Mira pozbyła się twojej siostry.

— Tak. To było chamskie — odpowiedziała niewzruszona. Spojrzał na nią zdziwiony. Ta dziewczyna go intrygowała.

— Lady Sherin Sheraphina Charpentier... SSC. Masz ciekawe rozwinięcie tego skrótu?

— Może: Szal szuka ciała?

   Wybuchł śmiechem, i wytarł niewidzialną łzę. Wstał i obszedł biurko, poprawiając nienaganny garnitur. Następnie sięgnął po jej dłoń, i ucałował jej wierzch.

— Miło było panią spotkać, lady Charpentier. Proszę przyjąć wyrazy współczucia spowodu śmierci siostry, oraz nie chować urazy — powiedział, pomagając jej wstać. — Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy.

— A ja mam nadzieję, że nie — odparła, zabierając rękę. — Rozumiem, że traktat został zawarty.

— Naturalnie — odparł z krzywym uśmiechem.

    Skinęła mu głową, po czym wyszła z pomieszczenia, do którego ją uprzednio zaprowadzono. Serce waliło jej jak oszalałe.

    Jeśli tak mają wyglądać nasze spotkania, to ja już wolę wyjechać w podróż - pomyślała, idąc korytarzem.


No i koniec tego krótkiego maratonu XVII-XIX
Po raz kolejny przypominam o pytaniach do bohaterów. Kolejnej szansy nie będzie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro