Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1: XIII

Na początku chciałam podziękować za te wszystkie cudowne komentarze. Oby tak dalej, i gwarantuje, że dzisiaj też macie co skomentować ;)

Ponawiam prośbę o reklamację mojego opowiadania. Jeśli sądzicie, że komuś może się spodobać, to śmiało, nie krępujcie się xD

I na końcu dedyk dla nadzialilka

Miłego czytania ;*

~*~

   Całując ją czuł się, jakby dopiero teraz naprawdę żył.

   Ta chwila jednak skończyła się równie szybko jak zaczęła. Sherin była wściekła jego zachowaniem, i nim się zorientował, wykonała szybki ruch, zostawiając na jego lewym policzku czerwony ślad.

— W mojej głowie wyglądałoby to całkiem inaczej, Sherin.

— W twojej głowie nie jestem sobą — odparowała. — Będziesz miał siniaka, jeśli nie przyłożysz sobie czegoś zimnego — dodała po chwili.

— Nie myśl, że tego chciałem.

— Przeczysz samemu sobie. Przed chwilą powiedziłeś, że w twojej głowie wyglądałoby to inaczej.

— Bo tak jest. Walnęłabyś mnie z pięści.

— Zgodnie z życzeniem. — Trafiła go w nos.

   John wchodząc do salonu półgodziny później zastał Sherlocka leżącego na kanapie z woreczkiem lodu na twarzy, i Sherin patrzącą na niego z drapieżnym półuśmiechem.

— Co tu się stało? — zapytał, a kiedy nie doczekał się odpowiedzi, spojrzał bezpośrednio na dziewczynę. — Sherin?

    Spojrzała na niego z poważnym wyrazem twarzy.

— Sherlock zaproponował kurs samoobrony. Nie przewidział tylko kto będzie musiał się bronić — dodała, na powrót z krzywym uśmiechem.

   Ledwo zdążyła skończyć zdanie, a w drzwiach pojawił się inspektor Lestrade, oznajmiając, że jest nowa sprawa.

— Dobry wieczór, Lestrade — powiedziała upominającym tonem Sherin. — Nie uważa pan, że kultura to podstawa?

— Oczywiście, ale...

— Więc? Nie rozumiem co pana powstrzymuje. Trup nie wstanie i nie wyleci za okno.

— Racja — przyznał. — Już wyleciał przez to okno.

    Uniosła brew i uśmiechnęła się kpiąco.

— Tak? No proszę. W takim razie nie wyleci po raz drugi.

— To ważna sprawa — odparł na to inspektor.

— Pogoda też ładna.

— Mówię poważnie.

— I nie pada. — Umyślnie go ignorowała.

   Sherin uwielbiała denerwować ludzi, można powiedzieć, że nawet ma do tego wspaniały talent. Wyjęła telefon i wysłała jedno, jedyne pytanie.

Do: Meredith

Czy jest coś, o czym powinnam wiedzieć?

   Odpowiedź przyszła w zadowalająco krótkim czasie.

Od: Meredith

Winny wyleciał przez okno. Zresztą należało mu się. Zdradzać tajemnice Luny to jak samobójstwo.

    Z trudem przełknęła ślinę. Zdradzać tajemnice Luny to jak samobójstwo. Już zaczęła się bać o swoje życie.

— Nie ma potrzeby zawracania sobie tym głowy, panowie — powiedziała. — A przynajmniej ja nie zamierzam.

— Czy to jest to o czym myśle? — odezwał się Holmes wciąż z woreczkiem na twarzy.

— Zależy o czym myślisz — odparła, wstając z fotela.

   Ruszyła do kuchni z zamiarem zrobienia sobie herbaty.

— Uznam to za potwierdzenie! — krzyknął za nią.

~*~

   Gdyby ktoś ją zapytał, dlaczego obudziła się w nocy, nie mogła by odpowiedzieć jednoznacznie.

    Może była to mocna ulewa za oknem, może miałczenie jej kota, a może po prostu obudziły ją wpatrzone w jej sylwetkę niebieskie oczy.

    Z pewnością odskoczyłaby z piskiem, gdyby nie to, że mężczyzna — nie dość, że przygniatał ją swoim ciałem — trzymał jedną dłonią jej nadgarstki, a drugą zakrył usta. Jednak nie była by sobą, gdyby poddała się bez walki.

    Wystarczył ruch kolanem by mężczyzna rozluźnił uścisk, a kiedy już to zrobił doprawiła mu prawym sierpowym. Kiedy już całkiem się uwolniła, pobiegła do salonu, jednak niebieskooki okazał się szybszy niż sądziła. Zaraz po przekroczeniu progu salonu, została złapana w talii. Dzięki swoim długim paznokciom zostawiła na jego dłoni krwawy ślad. Czarnowłosy zacisnął zęby. Zdenerwowany zamachnął się drewnianą laską, którą zawsze miał przy sobie. Zatrzymała ją w połowie drogi, i mocno trzymając, odbiła się od podłogi by kopnąć go w twarz z pół obrotu. Zachwiał się, ale nie wypuścił przedmiotu. Była za drogocenna. Już całkiem wkurzony sięgnął za siebie, i wyciągnął sztylet, jednym, szybkim ruchem przygarnął do siebie dziewczynę, ale nie przewidział, że dziewczyna również wyjęła swój.

    Zastygli w dziwnej pozie. Ona stała pewnie na nogach, odwrócona do niego plecami ze sztyletem przy szyji, a on z przystawionym nożem do aorty.

    Usłyszeli ciche oklaski, a po chwili ktoś zapalił światło.

— Pytałaś kiedy poznasz mojego brata — powiedział Sherlock. — Czy takie zapoznanie ci odpowiada?

— Nie powiem, że było przereklamowane, ale mam niekontrolowane odruchy, kiedy ktoś próbuje mnie zabić.

— Nie przesadzaj ma belle szepnął Sherrinford, muskając płatej jej ucha. — To było ciekawe doświadczenie.

— Racja — przyznała niewzuszona. — Nigdy nie walczyłam z drewnianą laską. A teraz bądź łaskaw zabrać swój sztylecik, bo źle znoszę takie zachowanie.

— Oczywiście, ale ty pierwsza.

— Mam ci ułatwić zadanie? Nie ma mowy.

— Masz fioła na punkcie swojego bezpieczeństwa, co?

— Chyba nie muszę odpowiadać na to pytanie.

    Jednocześnie opuścili ostrza. Zmierzyli się wzrokiem. On był ubrany w elegancki garnitur, i ogólnie wyglądał jakby urwał się z jakiegoś przyjęcia. Sherin za to paradowała w samej koszuli Holmesa.

     Sherrinford gwizdnął z uznaniem. Schowała sztylet za pasek na udzie.

— Niezła z ciebie laska, skarbie. Dasz się namówić na kawę?

— Nie. — Ruszyła spowrotem do sypialni. — Nienawidzę kawy.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro