1: VII
Po odczytaniu jakiś mało istotnych informacji, Sherlock podniósł się z przysiadu do dumnej, wyprostowanej pozycji, i rzucił okiem po zgromadzonych.
— Idziemy doktorku — powiedział.
— Zaraz, zaraz — odezwała się Sherin. — A co ze mną?
— Nie jestem twoim ojcem. Ściślej mówiąc: rób co chcesz.
— Zajmuje miejsce przy oknie! — wykrzyknęła z szerokim uśmiechem. — François lubi patrzeć na widoki — wyjaśniła już ciszej.
~*~
— Moja głowa... — zajęczała, chowając oczy w zgięciu łokcia.
Od godziny leżała na kanapie, przyglądając się jak Sherlock krąży po pokoju. Znowu. John natomiast wyszedł na randkę ze swoją nową dziewczyną, i Sherin obawiała się, że nie prędko wróci.
Dochodziła pora obiadu, więc dziewczyna wstała nieśpiesznie i zeszła na dół. Lubiła panią Hudson i chętnie jej pomagała w wolnych chwilach. A wiedząc o jej bolącym biodrze, postanowiła ją wyręczyć wchodzeniu na górę.
— Dzień dobry, pani Hudson! — wykrzyknęła od progu, z szerokim uśmiechem.
— Na litość boską, Sherin! — zbeształa ją. — Zjawiasz się cicho niczym duch.
— Dziękuję — powiedziała, siadając na krześle.
Nie-gosposia pokręciła głową, siadając na przeciwko z popołudniową filiżanką herbaty.
— Sherlock ma kolejne zlecenie?
— Powiedziałabym, że to ta z rana, po prostu teraz zamiast próby zabójstwa mamy zabójstwo.
Pani Hudson pokręciła głową.
— Sherlock będzie bardzo zadowolony z rozwiązania tej zagadki.
— Jak narazie krąży po pokoju — odparła z lekkim uśmiechem. — Pomóc pani z obiadem?
~*~
— Zjedz coś. Sam nie rozwiążesz tej zagadki.
— Rozwiąże.
— Nie. To świetnie zorganizowana grupa.
Przystanął. I odwrócił się do niej na pięcie, wlepiając swoje stalowoszare oczy*.
— Skąd wiesz, że to grupa?
— A dlaczego nie?
— A dlaczego tak?
— Powiem ci jeśli zjesz przynajmniej połowę.
— Ćwierć.
— Połowę. No zobacz jak to apetycznie wygląda.
— Zachowujesz się jak dziecko.
— A ty jak rozpieszczony bachor.
— Nie jestem rozpieszczonym bachorem.
— Wiem, ale tak się zachowujesz.
~*~
W czasie, którym Holmes jadł obiad, Sherin wysłała kilka smsów.
Do: Sharon
Rozwój wydarzeń.
Do: Mycroft
Wszystko o Eryl Davis.
P I L N E!
Do: Sebastian
Powód morderstwa - Eryl Davis.
Do: Meredith
Co słychać? :)
Po chwili padła odpowiedź.
Luna wariuje. Szefostwo wariuje. A Rudolf tęskni ;)
Niekontrolowanie się zaśmiała zwracając tym samym uwagę Holmesa.
Jeszcze trochę potęskni xD Albo z nim przyjdź. Pozwólmy mu się nacieszyć.
— Dobrze, zjadłem — odezwał się. — Teraz ty opowiadaj.
— Myślałam, że będziesz bardziej samodzielny — odparła z nosem w telefonie. — Czekam na odpowiedź — dodała.
Gdy tylko to powiedziała, posypały się wiadomości.
Od: Mycroft
43 lata. Ur. 13 X 1973r. Prawnik. Mieszka na obrzeżu miasta. Ma krewnych w Niemczech. Coś jeszcze?
Od: Sharon
1. Rudolf go śledzi.
2. Rudolf nawala.
3. Rudolf się włamuje.
4. Jestem świadkiem.
5. Trup.
6. Przyjeżdża policja.
7. Kłamiemy jak z nut.
8. Pojawia się Sherin
9. Potem detektyw i dr.
10. Dostaje sms.
11. Odpisuje.
12. Dostaje odpowiedź: ,,Dziękuję"
Do: Sharon
DZIĘKUJĘ :*
Od: Sebastian
Odkrycie naszego drugiego powołania. Co u cb, skarbie? :*
Do: Sebastian
Co ja ci mówiłam na temat ,,skarba, słoneczka, koteczka, kochania, itp."?
Od: Sebastian
Żebym tego nie robił :(
Do: Sebastian
Grzeczny chłopczyk. Pójdziemy na kolację?
Od: Sebastian
Dziś 18?
Do: Sebastian
19.
Do: Mycroft
Nie. Dziękuję *sms'owy przytulas*
— Eryl Davis. Czterdzieści trzy lata, mieszka na obrzeżu miasta, urodzony trzynastego października — powiedziała. — Pechowiec.
— To już wiem.
— To świetnie! — wykrzyknęła. — Więcej niestety się nie dowiesz, i nawet nie próbuj.
— To wbrew umowie.
— Nie pisemna, i bez świadków. Po za tym powiedziałam, co wiem.
— Nie wszystko. Co to za grupa.
— Gdybym ci powiedziała, musiałabym cię zabić, a tego nie chcę. Wbrew pozorom nie jestem bezuczuciową jędzą, i nawet cię polubiłam — powiedziała, zakładając nogę na nogę.
— Odstąp mi moją sypialnie.
— Nie.
— Dlaczego? — zapytał, opierając ręce na podłokietnikach fotela, na którym siedziała Sherin.
— Bo przede wszystkim najpierw myślę o sobie — odparła spokojnie, patrząc mu głęboko w oczy.
W tej pozycji zastał ich John, który wrócił właśnie z randki. Najpierw się zdziwił, a następnie bardzo zakłopotał. Bądź co bądź przeszkodził im w — jego mniemaniu — intymnej sytuacji. Odchrząknął. Oboje spojrzeli w jego stronę.
Sherlock bez pośpiechu się wyprostował, poprawiając marynarkę (przesiąkniętą jej perfumami), natomiast Sherin patrzyła na niego niewzruszona (znowu).
— Błagam, John. Tylko nie pomyśl, że coś tutaj zaszło — powiedział.
— Tak — przytaknęła. — Nic tutaj nie zaszło. Oczywiście nie licząc tego, że namówiłam go na zjedzenie obiadu — dodała dumna z siebie.
— Namówiłaś go do jedzenia? — zapytał zaskoczony. — Jak tego dokonałaś, Sherin?
— Och, to nic wielkiego. — Machnęła ręką. — Tak przy okazji. Mam randkę o dziewiętnastej. Być może nie wrócę na noc, więc możesz zająć moją sypialnie — powiedziała do Sherlocka, wstając.
— Moją sypialnie — poprawił ją.
— Gdyby była twoja, to byś w niej spał, a o ile mi wiadomo, nie robisz tego.
— Bo mi zabroniłaś! — wykrzyknął.
— Jesteś chłop, czy baba? Że tak się wyrażę.
* Wg książki sir Arthura C. D. Sherlock miał oczy SZARE.
Mam prośbę, moi drodzy. Czy była by możliwość zareklamowania przez was mojej opowieści? Jeśli znacie jakiś fanów Sherlocka, bądź osoby, które chętnie przeczytają to opowiadanie. Zareklamójcie.
~BeataSk
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro