0: I
Na początek chcę was zaprosić na ,,Tajemniczą", która od jakiegoś czasu już wisi na moim profilu. Książka jest z gatunku fantasy, ale, ale... Na podstawie TEJ książki. Występuje tam pseudo-Sherlock, pseudo-Myceoft, nasza Sherin, i —UWAGA!— jej dwie siostry bliźniaczki. W gwoi ścisłości, książka występuje w trzech głównych wątkach.
Bardzo mi zależy, abyście tam chociaż zajrzeli. Zwłaszcza, że teraz nad tym będę spędzać więcej czasu ;)
Sytuacja z samego początku (może jednak nie od samego) pierwszego tomu.
Ci co sobie muszą przypomnieć rozdział: 1:II ;)
~∆~
Nie zastanawiała się długo jaki strój dziś założyć. Zdawałoby się, że mundur policjanki jest trudno zdobyć, ale jeśli chodziło o nią i jej kontakty, nie było takiego problemu.
Zatarła ręce, nie mogąc się doczekać wyjścia. Mało brakowało, a skakałaby z podniecenia.
Ułożyła włosy i schowała je pod czapką. Nie mogła ryzykować, że Holmes połączy fakty, a tego z całą pewnością by nie chciała, ponieważ cały jej misterny plan obserwacji szlag by trafił.
Zerknęła na siebie ostatni raz w lustrze i wyszła ze swojego śnieżnego mieszkania, kierując się na miejsce zbrodni. Miała zamiar włączyć się w szeregi SY w odpowiedniej chwili, i zniknąć, jak tylko Holmes zrobi swoje.
~*~
Jak zwykle przeraźliwie się nudził, dopóki na Baker Street nie wparował zdyszany Lestrade. Jak mu tam było? Geoff? Graham? A, już wiedział!
— Co się znów stało, Gorge? — zapytał.
Inspektor wyraźnie się skrzywił, ale Sherlock za wszelką cenę udawał, że nie wie o co chodzi. John za to rzucił mu przeciągłe spojrzenie.
— Greg — poprawił go Lestrade. — Mam na imię Greg.
Sherlock nadal udawał, że go nie słyszy i zamieszał łyżeczką w filiżance pełnej herbaty z mlekiem.
— Przyszedłeś po coś konkretnego, czy tylko na herbatkę? — zapytał Holmes, unosząc porcelanę jak do toastu. Wziął spory łyk, i odstawił filiżankę razem ze spotkiem na stolik.
— Przecież nie przychodziłbym tutaj, gdyby nie jakaś ważna sprawa! — John'owi wydawało się, że mało brakowało, a inspektor tupnąłby nogą. — Jedźmy, opowiem ci wszystko po drodze.
— Nie jadę radiowozem — zaznaczył Holmes, wstając i podchodząc do wieszaka, gdzie spokojnie czekał na niego czarny płaszcz. — Opowiedz wszystko przez telefon — rzucił przez ramię i zbiegł po schodach, trzymając w ręce odblokowany telefon.
~*~
Sherlock czuł się zawiedziony. Myślał, że to będzie jakaś ciekawa sprawa, a tu... Okazało się, że jest banalnie prosta.
Jednak coś innego zwróciło jego uwagę. Policjantka, która wydawała się być sceptycznie nastawiona na jego metody. Nie byłoby to wcale takie dziwne, gdyby nie to, że przypatrywała mu się skrycie, i trzymała z boku. Za wszelką cenę nie dał po sobie poznać, że ją zauważył.
Kiedy ponownie zerknął w jej stronę, przekonał się, że dziewczyna zniknęła, wręcz rozpłynęła się w powietrzu.
Wzruszył ramionami. Był przekonany, że jeszcze się spotkają.
Rozdziały uzupełniające będą zdecydowanie krótsze.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro