Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter 6

- Dia? Jesteś tam? - cisza po drugiej stronie była niepokojąca. Kobieta nic nie mówiła. A co jeśli straciła przytomność?

- Znajdź go, Adam. Proszę. Już wystarczy, że straciłam córkę. Nie chcę stracić i jego. - poprosiła go cicho Dia, której serce drżało na myśl, że może utracić kolejne, jedyne dziecko.

- Odnajdę go. Obiecuję. - Adam przygryzł mocno dolną wargę. - Albo sam się odnajdzie. - dodał do siebie po skończonej rozmowie z panią Ratliff. Dłoń z telefonem opadła bezwładnie wzdłuż tułowia. Gdzie mógł się znajdować Tommy?

- Nie ma go? - głos Montego przywołał go do rzeczywistości. Zmarszczył brwi.

- Nie. Nawet nie wiedziała, że zniknął. Nie wiem co robić. Dzisiaj wyjeżdżamy, a jutro mamy koncert. Mamy dwa wyjścia: odwołać najbliższe koncerty lub znaleźć zastępstwo, w co wątpię. Nie uda nam się znaleźć kogoś w tak szybkim czasie. - Adam ciężko westchnął, przeczesując palcami włosy. Z każdą chwilą czuł jak wzrasta w nim frustracja i złość. Frustracja - bo nie wiedział co się dzieje z Tommym i czy coś mu grozi, a złość - na siebie za to, że nie zauważył, że jego Glitterbaby czuje coś do niego więcej niż przyjaźń. Czemu był tak ślepy i bawił się nim jak tanią zabawką?

- Tommy musiał mieć jakiś powód, żeby nas opuścić. I jestem pewien, że ty wiesz co było tego przyczyną. - Adam spojrzał na niego ponuro.

- Skąd mam wiedzieć? Nie jestem jakimś pierdolonym jasnowidzem. Nie siedzę w głowie Tommy'ego. - skłamał gładko, spuszczając wzrok.

- Adam, nie twierdzę, że jesteś jak to ująłeś "pierdolonym jasnowidzem". Tylko od pewnego czasu chłopak dziwnie się zachowywał. Ja to zauważyłem i obserwowałem. Dziwię się, że tak długo Ci to zajęło i sam spostrzegłeś, że coś jest nie halo. Jesteś najbardziej szczerym i naturalnym kolesiem w tym całym kurewskim show biznesie. - Monte chwycił go za kark i zrównał go poziomem do swojego. - dlatego nie spieprz tego. Pomogę Ci. Pomożemy. Jesteśmy w końcu jedną pieprzoną Glamily. - tu wokalista uśmiechnął się nieznacznie. Tak, byli rodziną.

- Masz rację. Jesteśmy rodziną. - kiwnął głową, dziękując w duchu za takiego przyjaciela.

~~

- "Czemu tu musi być tak cholernie biało?" - pomyślał Tommy, stając z walizkami i plecakiem przed niewielkim drewnianym domkiem. Zewsząd otaczał go biały krajobraz. Nie było tu nic poza wielkimi świerkami i szerokim polem wolnej przestrzeni, zdala od zgiełku życia, które dotychczas prowadził blondyn. Czemu uciekł? To pytanie zdawało się nie mieć odpowiedzi. Musiał przemyśleć parę spraw. Głównie związanych z Adamem. Bo i jakie inne problemy go trapiły? Żadne. Tylko Adam. Przeczesał palcami swoje zmierzwione przez wiatr włosy. Potrzebował chwili wytchnienia. Po raz pierwszy w jego szalonym życiu. Poprawił kurtkę na ramionach, chwycił walizki za uchwyty i ruszył chwiejnym, acz pewnym krokiem w stronę domku. Miał cichą nadzieję, że jego znajomy będzie na miejscu. Z tego co wiedział to miał urlop i spędzał go właśnie tutaj. Na totalnym bezludziu. Ratliff wszedł po zaśnieżonych, lekko oblodzonych schodach i z hukiem puścił walizki. Pięścią huknął w drzwi, czekając aż ktoś mu otworzy. Nie było to zbyt grzeczne, ale wystarczająco dużo czasu spędził na tym cholernym zimnie. Pieprzona Skandynawia. Klimat nie dla niego.

- No już idę, już idę. - usłyszał zza drzwi głos z mocnym, fińskim akcentem. Tommy włożył zziębnięte dłonie w kieszenie kurtki, oczekując na otwarcie drzwi.

- Thomas? Co ty tu robisz? Nie powinieneś być w trasie? - w drzwiach stanął młody, szczupły blondyn o typowo fińskiej urodzie. Czysto niebieskie oczy wpatrywały się z zaskoczeniem w gitarzystę. Niespodziewał się go tutaj.

- Koskinen, ile razy mam Ci mówić, że nienawidzę jak ktoś mnie nazywa pełnym imieniem. - burknął Tommy, wywracając oczami.

- A ile razy ja Ci mówiłem, żebyś do mnie nie zwracał się po nazwisku? - Fin oparł się o framugę drzwi z leniwym uśmiechem wypływającym na jego usta.

- Dobra, dobra. Mogę się u Ciebie zatrzymać czy mam sobie pójść? - Ratliff spuścił głowę w dół, unikając wzroku przyjaciela.

- Ech, Tommy, Tommy. Cóż ja mam z Tobą począć? - Sauli zbliżył się do niego i zmusił go do spojrzenia mu w oczy. Kciukiem delikatnie pogłaskał go po policzku. Tommy poczuł się dziwnie. Dlaczego gest przyjaciela wydawał mu się tak niewłaściwy i nie na miejscu? (Może dlatego, że wolisz jak to Adam Cię dotyka. - podszepnął mu złośliwie głosik z tyłu głowy.) Powinien się przyzwyczaić do czułych gestów Fina. Taki już był.

- Przygarnąć? - gitarzysta chwycił Sauliego za nadgarstek, patrząc mu prosto w oczy. Tak rzadko spędzali czas razem. Mieszkali na dwóch końcach świata (prawie) i prawie wogóle się nie odwiedzali. No może tylko raz czy dwa na kilka lat.

- Oczywiście, że Cię przygarnę. Nie pozwoliłbym na to, aby mój ulubiony kolega marzł na mrozie. - Sauli przygarnął go do siebie i przytulił. Tommy z początku nie wiedział jak zareagować. Czułe i przyjazne gesty stały w naturze tego szczupłego, lecz dobrze zbudowanego obywatela Finlandii. Przecież nic mu nie zrobi. W końcu z pewnym wahaniem odwzajemnił gest i położył dłonie na plecach przyjaciela. Poklepał go niepewnie, po czym odsunął się.

- Lepiej wejdźmy do środka, bo z całej tej romantyczności i słodkości zaraz się porzygam. - Sauli zaśmiał się głośno, słysząc co powiedział Tommy.

- Uroczy jak zawsze. Wchodź. - Fin przepuścił mężczyznę w drzwiach, wciąż chichocząc się z ekspresjonizmów gitarzysty. Zawsze potrafił go zaskoczyć i to w nim uwielbiał.

- Urocze to mogę być szczeniaczki. Nie ja. - Tommy z małą pomocą fińskiego przyjaciela ściągnął mokrą od śniegu kurtkę i wszedł głębiej rozglądając się po pomieszczeniu. Przyjemne ciepło ogarnęło ciało blondyna, który zadrżał. Och, jak on nienawidził zimna. Zszedł po schodkach do dużego salonu, w którym znajdowała się szeroka, skórzana kanapa w ciemnym odcieniu brązu, na podłodze leżał puchaty dywan z jakiegoś zwierza, a nad kominkiem, w którym buchał ogień wisiała plazma. Podłoga pokryta była lśniącym od wosku drewnem.

- Widzę, że ładnie się tu urządziłeś. - skomplementował pomieszczenie, siadając na kanapie. Z ich rozmów wywnioskował, że Fin planuje wybudowanie domku gdzieś na odludziu, gdzie mógłby odpocząć.

- Nie widziałeś jeszcze sypialni. To jest dopiero królestwo. - Sauli mrugnął do niego, przechodząc do kuchni połączonej łukowym sklepieniem z salonem.

- Czy ty coś sugerujesz? - Tommy podniósł się z pozycji półleżącej do siedzącej, unosząc brew. Mimo, że był zbuntowanym, temperamentnym mężczyzną, którego nic już nie dziwiło to komplementy i dwuznaczne gesty ze strony kumpla trochę go krępowały.

- Ja? Nigdy. Chcesz czegoś się napić? Herbata? Herbata z rumem? Wódka? Whiskey? Wino? - Sauli pootwierał szafki z trunkami, patrząc na zawartości butelek. - Polecam wódkę. Najlepsza na świecie. -

- Wódka może być, choć whiskey też nie pogardzę. - odpowiedział gitarzysta wracając do poprzedniej pozycji. Ciepło powoli rozluźniało napięte przez zimno ciało. Wpatrzył się w ogień. Płomyki wesoło tańczyły, trzaskając w kominku. Nawet nie zauważył jak Fin siadł tuż obok niego z butelką fińskiej wódki i dwoma kieliszkami, które położył na szklanym stoliczku.

- A teraz...opowiedz mi dlaczego tu jesteś. Mówiłeś mi, że od kilku miesięcy jesteście w trasie. - łagodny, ciepły, niemal zmysłowy głos Koskinena koił jego nerwy. Patrzył jak pewna, szczupła dłoń nalewa przezroczysty trunek do małych kieliszków.

- Bo tak jest. Ale...- tu Tommy'emu się załamał. Jak miał powiedzieć Sauliemu, że całował się z własnym szefem, którym jest zauroczony? Blondyn czekał cierpliwie aż gitarzysta się wysłowi. Potrafił być cierpliwy.

- Ale jest jeden problem. Doszło między nami do czegoś. - w końcu wyszeptał to co go trapiło od pewnego czasu przez zaciśnięte przez nerwy gardło. Fin uniósł idealnie wydepilowaną brew.

- Uprawialiście seks? Ty, Tommy? Najbardziej heteroseksualna osoba na tej Planecie jaką znam? - Sauli wychylił kieliszek, nawet się nie krzywiąc.

- Nie, nie, nie. Nie uprawialiśmy seksu. Po prostu poniosło mnie po koncercie i go pocałowałem, a on to odwzajemnił. Stchórzyłem. Uciekłem. - Tommy wypił wódkę, po czym nalał sobie kolejną porcję. Miał ochotę upić się i choć raz zapomnieć o swoich problemach z własnymi uczuciami i Adamem.

- Tommy, czy ty coś do niego czujesz? - Ratliff uniósł głowę, gdy usłyszał te słowa z ust przyjaciela. W świetle płonącego ognia wyglądały jak dwa błyszczące się błękitne górskie kryształy.

- Sam nie wiem...Jak jestem blisko niego, czuję, że...czuję jak serce bije mi mocniej, jak robi mi się gorąco na samą bliskość Adama. Lubię jak mnie obejmuje, jak czochra mi włosy, nawet te cholerne pocałunki na scenie...-

- Które nawiasem mówiąc są bardzo gorące. - Sauli uśmiechnął się do niego znacząco, nalewając im kolejną kolejkę. Ciepło i alkohol powoli zaczynały robić swoje. Tommy spojrzał na niego spode łba.

- Dzięki wielkie. Bardzo mi pomagasz. - sięgnął po kieliszek i wychylił go.

- Taka jest prawda. Oglądam wasze koncerty, nawet zamierzałem się wybrać na jeden z nich, ale niestety sprawy zawodowe mnie odciągnęły. - Fin położył dłoń na jego ramieniu, ściskając lekko.

- Sauli, ja nie powinienem się tak czuć. Jak jakiś cholerny przestępca. Zostawiłem Adama, bo stchórzyłem, bo nie wiem co do niego czuję. Jest moim przyjacielem, zawsze z nim byłem szczery, a w tej kwestii...Boję się jak małe dziecko. Jestem hetero. Zawsze byłem. Miałem kilka dziewczyn. - alkohol nieco rozwiązał mu język, przez co stał się bardziej otwarty.

- A może po prostu tylko on Ci się podoba? Nie musisz być gejem, żeby jakiś facet Ci się podobał. Z tej obiektywnej strony również. - Koskinen był w zasadzie ekspertem w tej dziedzinie. Choć nie miał takich obaw i obiekcji jak Tommy. Od początku wiedział, że podobają mu się mężczyźni i to zaakceptował.

- Nie może mi się podobać. Nie chcę stracić jego przyjaźni przez coś co sobie uroiłem. - głos gitarzysty niemal się załamywał od nadmiaru emocji.

- Och Tommy...Chodź do mnie.- Sauliemu zrobiło się przykro widząc przyjaciela w takim stanie. Otworzył ramiona, aby przytulić go do siebie i jakoś go wesprzeć. Ratliff zbliżył się do niego i położył głowę na jego ramieniu. Fin oplótł go ramionami i złożył pocałunek na jego czole.

- Mam tylko jedną, pieprzoną nadzieję, że w końcu dowiem się co czuję do Adama. Czy to miłość czy zwykłe zauroczenie. - Tommy zamknął oczy z obrazem wokalisty w głowie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro