Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter 33

Nareszcie nowy rozdział! Bo dłuższej nieobecności zapraszam na 33 rozdział. Powodem tej nieobecności była praca i zawirowania w życiu osobistym. Nie będę o tym dłużej truła :P W ostatnich dniach naszła mnie wena, więc postanowiłam napisać ten oto rozdział, z którego szczerze mówiąc nie jestem zadowolona. Ale i tak zapraszam do czytania, gwiazdkowania i komentowania! :)

--------------------------------------------------------------------------

Musiała minąć dłuższa chwila nim Tommy doszedł do siebie. Wciąż nie mógł jednak opanować drżenia ciała. Dobrze, że był przy nim Adam, który trzymał go w ramionach, głaszcząc delikatnie jego ramię. Leżeli w milczeniu na łóżku, wsłuchując się w ciche mruczenie silnika autobusu. Kołysanie pojazdu sprawiło, że obydwoje czuli się niezwykle senni, lecz o dziwo pozostali przytomni.

- Powiesz mi teraz co się stało? Co Ci powiedziała Brooke? - spytał cicho wokalista, muskając palcami włosy blondyna. Ten wzruszył ramionami. Nie chciał mówić o tym co się stało. Czuł się zbyt zażenowany.

- Nic takiego. Po prostu za gwałtownie zareagowałem. - odparł wymijająco, przymykając powieki. Nie chciał, by Adam kontynuował ten temat. Potarł dłonią twarz, udając, że jest zmęczony. To było za dużo dla niego. Na razie nie chciał ujawniać, że jest w związku z Adamem. Nie był na to gotowy. Sama myśl o upublicznieniu się doprowadzała go do drgawek.

- Jesteś pewien? Bo coś czuję, że nie jesteś do końca ze mną szczery. - wokalista nie chciał odpuścić, wiedząc, że Tommy jest nieszczęśliwy. Za bardzo go kochał, by mógł teraz się poddać. - Pogadam z Brooke, może ona mi coś powie. - to niespodziewanie zadziałało na blondyna jak katalizator.

- Nie! Nie możesz po prostu odpuścić? - zachowanie Lamberta wyraźnie rozdrażniło gitarzystę, który wydostał się z jego objęć i wstał z łóżka. Ten otworzył usta, by coś powiedzieć, lecz nic nie wydobyło się z jego ust.

- Po prostu chcę się dowiedzieć co się stało. Nie mogę tego tak zostawić. Nie chcę by ktoś Cię ranił. - brunet spojrzał z bólem na partnera, wciąż siedząc na jego łóżku. Tommy westchnął ciężko, odgarniając blond grzywkę z czoła. Może rzeczywiście przesadził.

- Przepraszam. Już to się więcej nie powtórzy. Nie musisz się o mnie martwić. - położył dłoń na ramieniu Adama, ściskając je pocieszająco. Wystarczająco stresów już miał, a nie chciał dostarczać mu jeszcze własnych. Wokalista wstał z posłania, po czym objął Tommy'ego, całując go w skroń.

- No skoro tak wolisz. Nie będę nalegać. Jeśli wszystko jest okej to nie pozostaje mi nic innego jak Ci zaufać. - wyszeptał mu do ucha. Gitarzysta odetchnął z ulgą. Nie ma to jak mieć kochającego i wiernego partnera. Objął ramionami Adama w pasie i ułożył głowie na jego torsie. Przymknął powieki i wziął głęboki wdech, upajając się zapachem perfum ukochanego.

- Może dołączymy do reszty? Chyba, że chcesz zostać tutaj. - odezwał się brunet po kilku minutach ciszy.

- Nie, chodźmy do nich. Nie chcę myśleć o tym co się wydarzyło. - zadecydował Tommy, obracając się w kierunku drzwiczek prowadzących do saloniku, w którym siedziała pozostała część zespołu. Jednakże Adam chwycił go za ramię i delikatnie obrócił ku sobie.

- Ale jeśli poczujesz, że coś Cię przerasta to wiesz, że możesz ze mną pogadać? - wokalista chciał się upewnić, by blondyn nie czuł się niekomfortowo lub gdyby dokuczał mu jakiś problem.

- Wiem, i dziękuję. A teraz chodźmy, bo pewnie myślą, że mnie "pocieszasz". - tu chrząknął znacząco, uśmiechając się niepewnie. Otworzył drzwiczki i wyszedł do reszty zespołu zostawiając Adama sam na sam ze swoimi myślami.

- Och, Tommy! Już wszystko okej? Trochę mnie zmartwiłeś tym atakiem paniki. - Brooke wstała z kanapy, patrząc się prosto na blondyna z troską. Nie chciała i nie wiedziała, że wywoła taką reakcję u mężczyzny. Może rzeczywiście nie był gotowy na ujawnienie się? Machnął dłonią lekceważąco.

- Nie ma sprawy. Było minęło. I tak kiedyś musiałbym dostać tego ataku tak czy inaczej. - wzruszył ramionami, siadając na oparciu tuż obok Terrance'a. Ten uniósł głowę, by na niego spojrzeć.

- Wszystko okej? - spytał tancerz, patrząc na Tommy'ego uważnie. Ten kiwnął głową, wygodniej się opierając.

- Jak najbardziej. - odgarnął blond grzywkę, która opadała mu niemal na oczy. Potarł dłonią oczy, ziewając. Kilka chwil później dołączył do nich Adam, który rzuciwszy spojrzenie w kierunku blondyna, usiadł obok Brooke, która momentalnie zerknęła w jego stronę, lecz upewniwszy się, że wszystko jest okej, rozłożyła się wygodniej na kanapie, włożyła słuchawki do uszu i zamknęła oczy, skupiając się na huczącej muzyce.

Reszta podróży upłynęła muzykom i tancerzom w milczeniu.

Kilka godzin później Słońce całkowicie zeszło z orbity niebiańskiej, robiąc miejsce dla gwiazd i Księżyca. Póki co niebo pokryło się prześliczną barwą fioletu i pomarańczy, które powoli ciemniało. Autokary z ekipą Adama, jak i sprzętem powoli dojeżdżała do kolejnego celu na koncertowej mapie Glam Nation Tour. Kolejna do odhaczenia. Chociaż Adam nie myślał o tym jakoś w kategorii obowiązku. Spełniał się jako piosenkarz, a śpiewanie dla fanów było czymś nie do opisania. To coś czuł za każdym razem, gdy wpatrywał się w uszczęśliwione twarze ludzi w różnym wieku. To przyspieszone bicie serca, ta ekscytacja za każdym razem, gdy wkraczał na scenę lub gdy fani dołączali się do śpiewania. Takie uczucie powoli stawało się dla niego jak narkotyk: uzależniające. Gdy tylko autokar zatrzymał się przed hotelem, w którym mieli nocować, Adam jako pierwszy wyskoczył z jego wnętrza i nabrał powietrza do płuc. Odchylił głowę do tyłu i zamknął powieki, ciesząc się z czystego duńskiego powietrza. Po chwili tuż za nim z pojazdu wygramoliła się reszta ekipy narzekając i cicho klnąc na zimno, które obecnie panowało w Danii. Ale czego mogli się spodziewać po październikowej pogodzie?

- Jezus Maria, jak zimno! - jęknęła Sasha, pocierając energicznie ramiona. Mimo, że miała na sobie dość grubą kurtkę to i tak czuła to przeraźliwe zimno. Nie przepadała za krajami, w których ogólnie panowała lodowata pogoda. Preferowała Hawaje czy Wyspy Karaibskie. Terrance natychmiast stanął tuż przy niej i otoczył ją ramionami.

- Chodź, rozgrzejesz się w hotelu. - powiedział, na co dziewczyna skwapliwie się zgodziła. Wygrzebali swoje bagaże z autobusu i ruszyli do drzwi obrotowych, które prowadziły do wnętrza małego hoteliku. Monte wraz z Taylorem i Brooke cicho o czymś rozprawiali, gestykulując. Adam nie wnikał o czym rozmawiali, nawet nie chciał wiedzieć. Był zbyt zmęczony wielogodzinną podróżą. Jedyne o czym marzył to gorąca kąpiel, odrobina alkoholu i zaśnięcie w ramionach Tommy'ego. A'propos Tommy'ego...

- Tommy? Idziesz? Bo całkiem zamarznie mi tyłek. - ostatnią część wypowiedzi wypowiedział żartobliwie, chowając dłonie w kieszeniach swojej pikowanej kurtki.

- Już, już. - blondwłosy mężczyzna niemal wypadł z autobusu, ubierając w pośpiechu jego skórzaną wysłużoną ramoneskę. Przetrzepał palcami swoje włosy, które i tak już były w nieładzie, po czym podciągnął spodnie, które ponownie opadły z bioder.

- Nie powinieneś się tak ubierać.- Adam zmarszczył brwi, gdy dostrzegł jak licho jest ubrany Tommy. Blondyn nigdy nie przykładał szczególnej uwagi do ubioru. Często w zimie chodził właśnie w tej ramonesce. - Ech, muszę się za Ciebie wziąć. Jesteś niereformowalny. - westchnął ciężko, ściągając szal z szyi, by owinąć go w okół szyi Tommy'ego. Ten wywrócił oczami, lecz nic nie powiedział, pozwalając Adamowi na założenie szalika.

- Czyli od teraz będziesz moją mamusią? - niższy od wokalisty blondyn uniósł głowę, krzyżując ręce na torsie, wpatrując się w niego z niezadowoloną miną. Brunet pochylił się ku niemu i szepnął mu do ucha:

- Może się okazać, że będziesz potrzebował tatusia, a nie mamusi. - po tych słowach puścił mu oczko i poszedł wziąć swoje walizki, zostawiając osłupiałego i zaczerwienionego gitarzystę. Ten przez chwilę nie mógł zarejestrować co się dzieje w okół niego. Rumieniec, który wykwitł mu na policzkach powiększył się, przez co mężczyzna wyglądał niczym dorodna truskawka.

- Ja tego nie wytrzymam. Nie wytrzymam. - westchnął do siebie, chowając twarz w szaliku należącym do Adama. Przymknął powieki, by choć na moment upajać się niesamowitym zapachem perfum wokalisty. Ukradkiem też patrzył czy nikt się w jego stronę nie patrzył.

- Tom, chodź! - blondyn uniósł głowę, gdy usłyszał zawołanie. To była Brooke, która do niech machała z uśmiechem. Jej rude włosy powiewały na wietrze.

- Już idę. - odkrzyknął i ruszył w jej stronę, chowając zmarznięte dłonie w kieszenie swoich obcisłych jeansów. Kobieta ujęła go po ramię i razem weszli do hotelu, gdzie Adam już ich meldował. Monte stał z boku z telefonem w ręku, marszcząc brwi. Zapewne jego żona do niego napisała z wieściami z domu.

- To kto chce mieć z kim pokój? - spytał głośno Lambert, unosząc kilka kluczy do góry.

- Ja będę z Sashą! - odezwała się Brooke jako pierwsza i przytuliła do siebie czarnoskórą dziewczynę. Ta uśmiechnęła się i odwzajemniła gest. Brunet kiwnął głową i dał im klucze do pokoju. Dziewczyny natychmiast się zawinęły i weszły po schodach na górę.

- Ja biorę Taylora. - Terrance szturchnął stojącego na uboczu tancerza, który zareagował rumieńcem na tekst Spencera. Tommy wywrócił oczami do góry, uśmiechając się. Camila stanęła tuż obok Monte.

- Czyli Tommy jesteś ze mną, kiciu. - Adam poruszył brwiami sugestywnie, powodując kolejną falę gorąca u gitarzysty.

- Tak też myślałem. - mruknął Tommy, odgarniając grzywkę na bok. Chwycił własne bagaże i udał się na piętro zaraz za Adamem, który pewnym krokiem szedł w stronę ich zarezerwowanego pokoju. Nie chciał myśleć o tym, co może się wydarzyć między nimi. Mimo, że byli razem to nie potrafił "wrzucić na luz" i być sobą. To tak niestety u niego nie działało. Zacisnął dłonie na rączkach od walizki i torby. Serce biło mu jak oszalałe. Powinien w końcu odpuścić i przestać martwić się o to, co pomyślą inni. A zwłaszcza jego matka.

A'propos matki...

Ciszę między nimi przerwał dzwoniący telefon. Tommy puścił torbę na podłogę i z pewnym trudem wyciągnął wibrujący przedmiot. Na ekraniku wyświetlał się numer, który doskonale znał.

To była Dia, jego mama.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro