Chapter 2
Dwie godziny w zupełności wystarczyły, żeby się wyspać. Tommy przetarł oczy dłońmi i powoli wstał z łóżka. Lampka przy jego posłaniu nadal się paliła. Wyciągnął swojego iphone'a z kieszeni swoich ciasnych ciemnych dżinsów i spojrzał na wyświetlacz. Dochodziła 19. Za niecałe 20 minut zaczynała się generalna próba przed koncertem. "Szlag by to trafił." pomyślał ponuro, kierując się w stronę łazienki, aby nieco się odświeżyć. Gdy już znalazł się w pomieszczeniu ściągnął ciuchy, po czym wszedł pod prysznic. Puścił gorącą wodę, która strumieniem polała się po nagim, szczupłym, niemal anorektycznym ciele blondyna. Powolnymi, kolistymi ruchami zaczął rozsmarowywać płyn pod prysznic o zapachu waniliowo-czekoladowym. Osobiście wolał bardziej zdecydowane i mocne zapachy, ale niestety tylko taki zastał w pokoju. Jego myśli od razu powędrowały ku Adamowi.
- Och, tylko nie to. - mruknął, gdy poczuł jak jego "mały przyjaciel" zdecydowanie zesztywniał i stanął na baczność. Położył na nim dłoń i głośno jęknął. Jęk został na szczęście zagłuszony przez szum wody. W umyśle basisty pojawił się nagi Adam pieszczący jego ciało, składający czułe pocałunki na jego szyi, ramionach. Wizja się zmieniła i tym razem czarnowłosy wokalista przyciskał go do ściany kabiny i namiętnie, acz żarliwie go całuje. On za to oplata nogami biodra, chcąc zmniejszyć dystans między nimi. Paznokciami znaczy ślady na plecach Adama, które odcinają się różową barwą od skóry pokrytej w całości piegami. Jeszcze jedno jęknięcie, aż w końcu nadszedł upragniony finał. Sperma wytrysnęła i spłynęła po kafelkach mieszając się razem z wodą. Tommy oparł się o ścianę, aby nie upaść, gdyż nogi zaczęły mu niekontrolowanie się trząść. Jeszcze nigdy nie przeżył tak silnego orgazmu. W dodatku, gdy fantazjował o Adamie, swoim najlepszym przyjacielu. Ale czy mógł go teraz tak nazywać? Gdy czuł do niego coś więcej niż przyjaźń? Przejechał dłonią po mokrej twarzy. Życie się pierdoliło. I to równo na łeb, na szyję. Po tych jakże optymistycznych rozważaniach wyszedł z kabiny i owinął się kremowym, puchatym ręcznikiem wokół bioder. Stanął przy umywalce i spojrzał w zaparowane lustro. Wytarł je dłonią i spojrzał sobie prosto w oczy. W odbiciu dostrzegł wymizernowaną, bladą jak u trupa twarz z lekko wystającymi kościami policzkowymi. Tylko jego oczy nienaturalnie odcinały się od bieli skóry. Czysty brąz, gorzka czekolada jak mówi Adam. Blond włosy, teraz zarzucone do tyłu niemal wtapiały się w odcień skóry chłopaka. Wyglądał zupełnie jak wampir. I często był do tego przyrównywany. Spoglądając w dół, dostrzegał tatuaże na swoich ramionach oraz wklęsłość klatki piersiowej. Zdecydowanie wyglądał na chuderlaka. Ale to tylko pozory. Wcześniej grał w zespole heavy-metalowym, więc zadymy po koncertach miał obowiązkowo zaliczone. Posiadał krzepę i siłę, lecz zazwyczaj ludzie fałszywie go oceniali, wyłącznie po pozorach. Jego przemyślenia dotyczące własnej fizjonomii przerwało pukanie do drzwi. A nie, właściwie to walenie do drzwi. Zmarszczył brwi. Kto mógł chcieć odwiedzić go tuż przed wyjściem na próbę? Owinął się szczelniej ręcznikiem i wyszedł z łazienki. Otworzył drzwi, a w nich stał oparty ramieniem o framugę Adam. Tommy'ego zamurowało. Wokalista przebrał się i na sobie miał czarną, skórzaną kurtkę, pod spodem szarą, wyglądającą na spraną koszulkę i obcisłe czarne dżinsy. Jak zwykle wyglądał tak, że zapierał dech w piersiach. Włosy ponownie ułożył w inną kombinację. Lecz nie to zwróciło największą uwagę basisty. Błękitnoszare oczy Adama były nacechowane sprzecznymi emocjami. Od złości do zaskoczenia, tęsknoty i niewysłowionego bólu.
- Co ty tu robisz, Adam? - bąknął zaskoczony Tommy stając w przejściu. Przecież do próby zostało jeszcze kilka minut....Wokalista zmarszczył brwi.
- Ty wiesz, która jest godzina, Tommy? - to pytanie wytrąciło nieco blondyna z prawidłowego toku myślenia. Co on miał na myśli? Jednakże wycofał się i podszedł do szafki, na której leżał jego telefon. Na widok godziny wytrzeszczył oczy. Próba trwała od dobrych 30 minut! Nie wiedział, że aż tyle zajął mu zwykły prysznic. Podrapał się po głowie. Często zdarzało mu się spóźniać, ale poczucie wstydu, które go ogarnęło nie przeszło. Zdawał sobie sprawę z tego, że Adam jest perfekcjonistą i chciał, aby wszystko było dopięte na ostatni guzik.
- Yyyy....już się zbieram. - odparł cicho, nie patrząc przyjacielowi w oczy. Chwycił najbliżej leżące ciuchy i wparował do łazienki, zamykając za sobą drzwi.
- Mam nadzieję. - mruknął Adam, siadając na brzegu łóżka, opierając się łokciami o własne kolana. Widok półnagiego Tommy'ego nieco im wstrząsnął. Oczywiście w pozytywnym sensie. W głowie ponownie pojawił się obraz zaskoczonego blondyna. Z mokrych włosów kapały kropelki wody, które spływały po jego szczupłym ciele. Wokalista często zazdrościł mu, że nie musi pilnować diety i mógł jeść co chciał i ile chciał bez konsekwencji, że przybierze na wadze. Oblizał zaschnięte wargi i przełknął głośno ślinę. Ten widok przyprawiał go o szybsze bicie serca, co spowodowało stwardnienie pewnej części ciała.
- Możemy iść. - Lambert gwałtownie uniósł głowę i dostrzegł Tommy'ego już w pełni ubranego. Basista włożył na siebie obcisłe, czarne jeansy, czarną koszulkę z motywem Marilyna Mansona oraz swoje nieśmiertelne creepersy. Włosy spuścił grzywką w dół tak, że zasłaniała połowę twarzy. Tylnia część głowy była nastroszona. Tommy również umalował się, podkreślając swoje śliczne, brązowe oczy czarnym eyelinerem. - Adam? - chłopak pomachała dłonią przed oczami wokalisty, który wpatrywał się w niego z otwartymi ustami.
- Eee, tak. Chodźmy. - brunet wstał i czym prędzej wyszedł z pokoju hotelowego swojego basisty. Ten zmarszczył brwi na zachowanie przyjaciela. To nietypowe zachowanie Adama jeszcze bardziej wzbudziło jego podejrzliwość. Pokręcił jedynie głową i również wyszedł, chowając iphone'a w tylniej kieszeni jeansów.
Po kilkunastu minutach znalazł się w wielkiej sali, gdzie odbyć się miał koncert. Pchnął drzwi i wszedł do środka. Na scenie znajdowała się pozostała część ekipy. Terrance wraz z Taylorem ćwiczyli układ do "If I Had You" przy okazji popychając się i podstawiając sobie nawzajem nogę. Stojące z boku Sasha i Brooke obserwowały poczynania chłopców, co jakiś czas rzucając zgryźliwym komentarzem. Na podwyższeniu tuż za nimi stała Camila, która majstrowała coś przy keyboardzie pod czujnym okiem Montego, który stał ze swoją gitarą i brzdąkał po strunach. Tuż obok nich stała perkusja, a za nią siedział Isaac, który dla zabicia nudy machał pałeczkami co jakiś czas uderzając w talerz. Adam szybko wszedł na scenę i wszyscy na niego spojrzeli.
- Tommy już do nas dotarł, więc możemy zacząć próbę. - oznajmił donośnym głosem, chwytając za mikrofon.
- No nareszcie Śpiąca Królewna jest z nami. - zawołał Terrance, po czym wszyscy wybuchnęli śmiechem. Basista uśmiechnął się blado i stanął tuż przed podwyższeniem z perkusją i keyboardem. Założył gitarę i przejechał czubkami palców po grubych strunach. Rozległ się głęboki, głuchy dźwięk. Czuł się spełniony. Nareszcie znalazł się w miejscu, do którego w pełni należał.
Koncert jak zwykle należał do tych udanych. Adam kipiał energią, wyginał swoje ciało na scenie wraz z tancerzami, którzy świetnie się przy tym bawili. Tommy kątem oka patrzył jak wokalista wkłada sobie mikrofon do ust przy pisku rozradowanych fanek. Uśmiechnął się do siebie. O tak, jego Babyboy potrafił zrobić show, którego nikt nie zapomni do końca życia lub chociaż przez kilka następnych miesięcy. Tak rozmyślając spędził prawie połowę koncertu, nawet nie zauważając jak Adam kocim ruchem się do niego zbliżył. Ocknął się dopiero, gdy wokalista zarzucił rękę na jego ramię.
There he goes
My baby walks so slow
Sexual tic-tac-toe
Yeah I know we both know
It isn't time, no
But could you be m-mine?
Po tych słowach Adam wpił się w wargi Tommy'ego niczym wygłodniałe zwierzę. Basista na chwilę przestał grać, gdyż usta Lamberta całkowicie go rozproszyły. Poczuł jak gorący i wilgotny język penetruje wnętrze jego jamy ustnej. Ten pocałunek to była istna rozpusta. Chwilowa, ulotna jak wiatr. Wokół nich fanki zaczęły piszczeć jeszcze głośniej. Adam oderwał się od niego i uśmiechnął się seksownie. "Czy on musi być taki seksowny?" pomyślał Tommy z szybko bijącym sercem i spoconymi dłońmi. Czuł się nieco oszołomiony mimo, że od początku trasy był przyzwyczajony do myśli, że Lambert będzie go obcałowywał przy byle piosence. Wokalista odszedł od niego i więcej już nie podszedł. Tommy za to próbował zebrać myśli i skupić się na graniu.
Czyżby ich znajomość miała iść w nieznanym mu kierunku?
Miał się czego obawiać?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro