Chapter 16
- Co tu się do cholery dzieje? -
Po wejściu Adama zapadła cisza jak makiem zasiał. Wszyscy spojrzeli w kierunku wokalisty, oprócz Terrance'a, który łypał groźnie na Tommy'ego i Sauliego. Ratliff spuścił głowę, pozwalając, aby grzywka opadła mu na oczy, osłaniając go przed osądzającym spojrzeniem przyjaciela. Było mu wstyd, że wdał się w niepotrzebną pyskówkę z tancerzem, który zaczął go traktować wrogo, podobnie jak i Koskinena.
- Chyba niepotrzebnie wracałem. - odezwał się cicho Tommy, gładząc powierzchnię gitary, starając się zapanować nad drżącymi dłońmi. Czuł, że powoli przestaje być częścią tej zgranej ekipy, która stała się dla niego jak rodzina. Więzy, które się między nimi wytworzyły przez te kilka miesięcy rozluźniły się jak nigdy. Nic go już tu nie trzymało. Nie wytrzymałby w tej atmosferze napięcia i nerwowości. Zwłaszcza, że niektórzy już go skreślili. Adam zmierzył wzrokiem wszystkich z Glamily, kończąc na Tommym, który najwyraźniej unikał jego spojrzenia.
- O co tu chodzi? Czemu go tak traktujecie? - Lambert wszedł na scenę, stając po stronie gitarzysty, który jakby skulił się w sobie, pragnąc stać się niewidocznym.
- I ty jeszcze go bronisz? Zostawił nas, uciekając jak tchórz. - Terrance spojrzał z wyrzutem w stronę blondyna, który jednak nie zareagował na jego agresywną zaczepkę.
- To nie ty będziesz o tym decydować, kto będzie w zespole, a kto nie. - chłodna i zwięzła odpowiedź bruneta miała za zadanie przywołać do porządku niepokornego tancerza. Ten jedynie mruknął coś pod nosem, co zabrzmiało niepokojąco do wiązki przekleństw. Reszta zespołu obserwowała w milczeniu starcie między Adamem, Tommym, a Terrancem.
- To nie ma sensu, Adam. Nikt mnie tu już nie chce i nie mam do nich o to pretensji. Uciekłem jak tchórz, bo nie mogłem sprostać temu, co zacząłem czuć. Znajdziesz kogoś lepszego, jestem tego pewien. - Tommy poklepał go niepewnie po ramieniu, odstawiając zrezygnowanym gestem gitarę na swoje miejsce.
- Nie, Tommy. Zostajesz. Ja tego chcę i wiem, że ty tego chcesz. Proszę. - w oczach wokalisty kryła się rozpaczliwa chęć powstrzymania blondyna przed odejściem. Nie pozwoli mu odejść. Nigdy. Choćby nawet ich przyjaciele mieli go za to znienawidzieć.
- Właśnie, Tom. Zostań z nami. - ze strony podwyższenia, na którym stał keyboard dobiegł ich cichy, nieśmiały głos Camili, która z roziskrzonymi oczami wpatrywała się w tę dwójkę. Adam spojrzał z wdzięcznością w stronę drobnej dziewczyny, która odwzajemniła jego uśmiech.
- Widzisz? Cam też chce, żebyś został. Nie daj się dłużej prosić. - tu Adam chwycił go za rękę i ścisnął ją delikatnie. Bardzo mu zależało, aby Tommy został w jego zespole, który stworzył od samego początku i który sprawił, że poznał najwspanialszych przyjaciół na świecie.
- No nie wiem. Wszystko zniszczyłem i nie mam pojęcia, czy da się to odbudować. - wyznał szczerze blondyn, unosząc głowę, by spojrzeć w lśniące, błękitno-szare oczy najbliższego przyjaciela jakiegokolwiek miał w swoim życiu.
- Nic się nie stało. To tylko Terry za bardzo dramatyzuje. - tu Lambert spojrzał znacząco w stronę tancerza, który cicho prychnął. - I w tej chwili obieca, że przestanie tak gwiazdorzyć. -
- Ja wcale nie gwiazdorzę. - Spencer skrzyżował dłonie na torsie, marszcząc brwi. To nie tak, że gwiadorzył. Po prostu nie podobało mu się jak dwójka jego najlepszych kumpli bawi się ze sobą w uczuciowego kotka i myszkę, doprowadzając siebie do wzajemnej frustracji. I oni, czyli reszta zespołu miała się temu bezczynnie przyglądać. Co to, to nie.
- Nie, wcale, Terry. Druga diva się znalazła. - odezwała się Brooke, patrząc na czarnoskórego z kpiną, a jednocześnie rozbawieniem. Po jej słowach wszyscy wybuchli śmiechem, ogłuszając protest obrażonego Spencera.
- Wcale nie! -
- No skoro tak...no niech Wam będzie. I tak bym tęsknił jak cholera za wami, głupki. - Tommy wywrócił oczami, uśmiechając się. Humor od razu mu się poprawił.
- Druga diva? No way! - Adam pokręcił głową, marszcząc zabawnie brwi. Nikt nie będzie zagrażał jego pozycji jako divy. Mimowolnie objął Ratliffa od tyłu, kładąc podbródek na jego ramieniu, robiąc minę zbitego psa. Gitarzysta zamarł, gdy czarnowłosy go objął, lecz nie ruszył się z miejsca. Czuł się dziwnie dobrze w ramionach wokalisty.
- Widzisz, Ter. Nie zostaniesz Naczelną Divą. Tak bardzo mi przykro. - Sasha zachichotała, szturchając kolegę w ramię. Mężczyzna jedynie skrzywił się, zezując w stronę tancerki.
- Nie odzywam się do Ciebie, Mallory. - po tych słowach z gracją godną tancerza odszedł za kulisy. Oczywiście, nikt nie wziął na poważnie fochów Terrance'a. Wiedzieli, że uwielbiał odstawiać show i najczęściej ich to bawiło.
- W takim razie widzę, że wszystko się ułożyło, więc wybaczycie mi jak porwę Tommy'ego na chwilę. - po raz pierwszy od dłuższej chwili odezwał się Sauli, zwracając tym na siebie uwagę prawie całego zespołu. Tommy wyślizgnął się z uścisku Adama, patrząc na niego przepraszająco. Zdążył zauważyć, że jego uśmiech przybladł, gdy dostrzegł wciąż stojącego Fina, który uporczywie wpatrywał się w gitarzystę, ignorując całą resztę.
- Wrócę i znów damy czadu. - powiedział, po czym zszedł pospiesznie ze sceny razem z Saulim, który deptał mu po piętach. Zostali odprowadzeni bacznym wzrokiem Adama, który poczuł się nieco zazdrosny o drobnego blondyna. Czuł, że mu się wymyka. Musiał coś z tym zrobić. Żaden goguś nie odbierze jego ukochanego.
~~
Po wyjściu z hali koncertowej, Tommy wraz z Saulim udali się na helsińską Starówkę, spacerując wolnym krokiem. Co jakiś czas Fin zagadywał go, podając mu ciekawostki na temat miasta, w którym się znajdowali. Blondyn z ożywieniem chłonął to, co mówił mu przyjaciel, rozglądając się po historycznych budynkach miasta. Gdyby miał oczy dookoła głowy, pochłonąłby wzrokiem wszystko co tu się znajdowało.
- Ty się tu urodziłeś? - spytał znienacka, chowając zziębnięte dłonie w kieszenie obcisłych dżinsów. Pytanie wziął znikąd, byleby tylko nie myśląc o Adamie i o tym co się wydarzyło za kulisami. Samo wspomnienie ich gorącego pocałunku sprawiało, że strategiczna część w spodniach twardniała i boleśnie dawała mu o tym znać.
- Nie, ale w miejscowości w pobliżu Helsinek, a raczej Helsingfors. - i znów Sauli zasypał go wiadomościami na temat okolicy wokół miasta, jak i jego rodzinnego miasteczka. Tommy przestał go już słuchać, koncentrując się na tym, gdzie byli. Helsinki były pięknym miastem, zwłaszcza zimą i gitarzysta był pewien, że z pewnością je odwiedzi, gdy tylko znajdzie trochę wolnego czasu. I nie obędzie się bez wizyty u tego rozgadanego Fina, któremu buzia się nie zamykała, zwłaszcza po alkoholu. Jego podboje miłosne były mu dość dobrze znane, dzięki regularnym rozmowom na Skypie, lecz teraz nic mu nie powiedział, czy kogoś ma na oku. Poza normalnym dostawianiem się do niego, co zawsze robił, gdy tylko się spotykali.
- Możesz przestać gadać? - Tommy wywrócił oczami, gdy Koskinen ponownie mówił o Starym Ratuszu w centrum miasta. Ten zamrugał powiekami kilkakrotnie.
- Zanudzam Cię? - usta blondyna wygięły się w podkówkę.
- Nie, nie, ale wolałbym teraz pomilczeć, wyciszyć się przed koncertem. - Ratliff położył dłoń na jego ramieniu i lekko zacisnął palce.
- Oh, wybacz w takim razie. Zabiorę Cię w moje ulubione miejsce, gdzie paparazzi nas nie znajdzie. Chodź. - tu Sauli wyciągnął dłoń w jego stronę. Gitarzysta zawahał się, czy ją ująć. Przed oczami mignęła mu rozczarowana twarz Adama. Potrząsnął głową, odpędzając ten widok z głowy. Ujął szczupłą i ciepłą dłoń Fina.
- Zatem prowadź, Mistrzu. - Sauli zaśmiał się, ściskając dłoń przyjaciela.
- Ty i to Twoje poczucie humoru. - pokręcił głową, wciąż się chichocząc.
- Jak widać jeszcze je mam, więc póki co ciesz się, że nim sypię. - odpalił, cicho się śmiejąc.
- I tak zamierzam zrobić. Co powiesz na gorącą czekoladę z bitą śmietaną, rumem i karmelem? - zaproponował Sauli, oblizując wargi na samą myśl o jego ulubionym napoju.
- Nie przepadam za zbyt słodkimi rzeczami. Kawa w zupełności mi wystarczy. - odpowiedział ostrożnie Tommy, krzywiąc się lekko. Był fanem słodyczy, w trakcie trasy jadł je tonami i mimo, że reszta zespołu często z tego żartowała, on wogóle nie przybierał na wadze.
- A może biała czekolada z wiórkami kokosowymi? - nie odpuszczał Fin, uśmiechając się do niego uroczo.
- Nie odpuścisz? - mruknął zrezygnowany, wzdychając ciężko. Kiedy chciał, Sauli potrafił być uparty jak osioł. I nic by go nie przekonało do zrezygnowania z raz obranej ścieżki. Fin z bananem na twarzy pokręcił przecząco głową.
- Nie odpuszczę. Będę Cię dalej przekonywał, aż zmiękniesz. Znasz mnie. - Koskinen chwycił Tommy'ego pod ramię i pociągnął go w tylko jemu znanym kierunku. Gitarzysta z pewnym ociąganiem dał mu się zaprowadzić i tak nie mając nic do roboty w trakcie przerwy przed koncertem.
- Właśnie w tym problem. Znam Cię bardzo dobrze. - bąknął blondyn, a nieśmiały uśmiech pojawił się na jego wargach. Sauli obrócił twarz ku przyjacielowi, unosząc idealnie wydepilowaną brew.
- Możesz powtórzyć to, co powiedziałeś? - szarpnął go za rękaw kurtki, domagając się odpowiedzi. Gitarzysta i basista jedynie zaśmiał się, szturchając go w bok.
- Mówiłem, że jesteś strasznym tyranem, Koskinen. - po tych słowach czym prędzej czmychnął sprzed zagniewanego oblicza kumpla. Ze śmiechem biegli między małymi uliczkami miasta, potrącając po drodze osłupiałych mieszkańców. Tommy nigdy nie czuł się tak żywy jak teraz, gdy mknął po zaśnieżonych i nieco oblodzonych uliczkach Helsinek wraz ze swoim najlepszym przyjacielem. Kurtka ześlizgnęła się z jego ramienia, gdy śmiejąc się i krzycząc biegł prosto przed siebie nie oglądając się.
- Cholera, Tommy! Zwolnij! - gdzieś za nim dobiegł go głos Fina, który ledwo go doganiał, cały zziajany i spocony. Sauli, dobiegłszy do Tommy'ego, oparł się o kolana, usiłując złapać oddech.
- Wymiękasz? - zakpił Tommy, patrząc na niego z roziskrzonymi oczami. Na bladych policzkach pojawiły się różowe plamy rumieńca.
- Zamknij się. - burknął Koskinen, powoli dochodząc do siebie.
- Z przyjemnością. - odparł pogodnie Ratliff, rozglądając się po nieznanej mu okolicy. - Wiesz może gdzie jesteśmy? -
- Knulla det, dotarliśmy tam gdzie chciałem Cię zabrać. - Sauli objął go ramieniem, patrząc na szyld kawiarenki, przed którą stali.
- Witam w Łuku Kupidyna.-
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro