Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter 14

Po długim spacerze jaki zaserwował sobie wraz z Sutanem, Adam wolnym krokiem wracał do hali koncertowej. Nucił cicho tylko sobie znaną melodię. Wiatr rozwiewał jego czarne włosy, tworząc artystyczny miszmasz na głowie. Był głęboko zatopiony w myślach, które dotyczyły jego i Tommy'ego. Nie mógł tak po prostu zapomnieć o swoim najlepszym przyjacielu, który wkroczył w jego kolorowy świat i rozbił wszystko co stało na drodze ku jego sercu. Był pewny siebie, świadomy swojej seksualności, której się nie wstydził, fani go uwielbiali. Miał tylko jeden mankament: nie miał nikogo do kochania. Przez jego życie przewinęło się paru przystojnych chłopaków, lecz to nie było to. Szukał dalej i chyba w końcu znalazł.

Tommy Joe Ratliff.

To imię i nazwisko wyryło się złotymi zgłoskami w jego umyśle. Przystojny, drobny blondyn przypominający małego emo-goth elfa, który skradł jego serce. Uwielbiał spędzać z nim czas: oglądać filmy do późna, przytulać się, trzymać go w ramionach i całować aż do utraty tchu. Chciałby, aby pomiędzy nimi doszło do czegoś więcej. W końcu ich przyjaźń była dla niego bardzo cenna i nie chciałby jej stracić przez jakieś głupie nieporozumienia. Szkoda tylko, że to się rozpadło jak zepsuta zabawka. Adam kopnął mały kamyk, który potoczył w stronę jezdni. Czyżby to był już koniec? Ich oraz zespołu? Serce pękało mu z żalu, a łzy cisnęły mu się do oczu. Mocniej wbił dłonie w kieszeniach, zaciskając je w pięści. Przygryzł mocno wargę, aż poczuł słonawą ciecz, która spłynęła mu do gardła. Nie spostrzegł, kiedy doszedł do hali. Wszedł równym, sztywnym krokiem po lekko oblodzonych schodach. Czuł się jak sparaliżowany. Serce biło nierównym rytmem, a dłonie drżały. Otworzył drzwi i wszedł do środka. Nawet nie chciał wiedzieć kto zastąpi jego Tommy'ego. Jego? Czyżby?

- Adam! Nareszcie! Gdzie się podziewałeś? - dobiegł go głos Terrance'a, który stał na scenie wraz z Sashą, Brooke i Taylorem, ćwicząc układ do jednej z piosenek. Wokalista wymusił uśmiech na ustach, podchodząc do nich bliżej. Ściągnął kurtkę i rzucił ją na bok. Wcześniej zdążył otrzeć ślady makijażu z policzków, przez co nikt nie mógł poznać, że płakał, że dotknęła go ta sytuacja.

- Byłem na spacerze z Sutanem. - odpowiedział, wchodząc na scenę, chwytając mikrofon. Nie chciał mówić, czy komentować sytuacji, która zaistniała. Nic nie mogło go zdekoncentrować.

- No tak. To wszystko wyjaśnia. - pokiwał ze zrozumieniem głową Spencer, wracając do ćwiczonego w pocie czoła układu. Gdy skończyli, Adam dał im znać głową, że jest gotowy do próby generalnej. Kątem oka zauważył nowego gitarzystę, lecz na razie nie chciał się z nim zapoznawać. Nie był w nastroju na zaznajamianie się z osobami, które usiłowały zastąpić jego Tommy'ego. Jego Kicię. Od dzisiaj już nie jego. Złamał mu serce, zrujnował zespół. Musiał o nim zapomnieć. Ale czy się dało?

- Czy on zawsze taki jest? Nawet się ze mną nie przywitał. - usłyszał za plecami głos nowego gitarzysty, który rozmawiał z Monte. Ten zmarszczył brwi, słysząc jakim tonem się do niego zwrócił. Już otworzył usta, aby dać mu reprymendę, gdy Adam podszedł do nich z gniewnym błyskiem w oczach. Od kiedy skończył się American Idol, był przyzwyczajony do blasku fleszy, nienaturalnej ciekawości paparazzich oraz do plotkowania za swoim plecami. Znał cenę sławy i teraz ją kosztował. Jednak dzisiejszego dnia nie zamierzał tolerować obgadywania. Zwłaszcza siebie.

- Słuchaj no, ty...jak masz na imię? - warknął wokalista, wbijając mocno palec wskazujący w pierś chłopaka. Ten jakby pobladł i wyjąkał:

- Erik. - to mu wystarczyło.

- Jeśli myślisz, że plotkowanie za moimi czy kogokolwiek plecami w tym zespole jest dozwolone, to się grubo mylisz. Nie jesteś tu dlatego, że Cię lubię, co to to nie. Jesteś tutaj na mojej łasce i w każdej chwili mogę Cię wywalić na zbity pysk. Nie będzie się tu panoszył i rządził, bo to nie Twoja rola. Masz jedynie grać i się nie odzywać. Zrozumiano? - podczas tyrady Lamberta zapadła cisza jak makiem zasiał. Nikt nie miał śmiałości przerywać liderowi. Rzadko wpadał w zły czy też wściekły humor. A jak już to się stawało, to woleli schodzić mu z drogi. Teraz jedynie mogli współczuć Erikowi, że to ku niemu ta wściekłość znalazła ujście.

- J-jasne. - Erik od razu spuścił z tonu, czując, że nie powinien z nim zadzierać. Odwróciwszy się od niego, zajął się swoją gitarą majstrując przy strunach, cicho coś do siebie mrucząc. Pittman patrzył się to na Adama, to na Erika. Atmosfera z każdą minutą gęstniała od napięcia i nerwowości. A wcześniej tak nie było. Zanim Tommy zniknął i koncertowo to zniszczył. Brunet odgarnął włosy z czoła, powracając do statywu z mikrofonem.

- Znacie setlistę, ale chcę wprowadzić jedną zmianę. Zamiast "Fever" wprowadzimy "Mad World". Lista bis się zmniejszy, ale dla mnie to nie problem. Chyba wiecie dlaczego rezygnuję z tej piosenki. Nie mam zamiaru jej wykonywać póki...- Adam stał odwrócony tyłem do pustej hali, nie zauważając, że wszedł do środka Tommy, a tuż za nim Sauli.

- Póki co, Adam? - głos blondyna odbił się echem po dużym pomieszczeniu. Stał oparty o framugę drzwi ze skrzyżowanymi rękoma. Patrzył się prosto w sylwetkę przyjaciela, starając się trzymać swoje emocje na wodzy. Dłonie lekko mu drżały, lecz ukrył to pod pachami. Czuł, że Sauli stoi za nim i nieco się uspokoił. Obecność przyjaciela koiła jego nerwy w starciu z Adamem. Lambert powoli się obrócił, nie wierząc w to co słyszy. Tommy był tutaj?

- Tommy? - wybąknął, patrząc się na niego z wybałuszonymi oczami. I w tej chwili wszystkie uczucia znów uderzyły w niego z całą siłą. Pragnienie porwania go w ramiona i pocałowania stało się nie do zniesienia i tylko siłą woli powstrzymał się od zeskoczenia ze sceny i obdarowania drobnego blondyna pocałunkami i szeptanymi czule słówkami. Szczupła aparycja wzbudziła w nim pewnego rodzaju wzruszenie.

- Nie, Święty Mikołaj. Powiedziałeś, że mogę wrócić jeśli będę w stanie. Więc oto jestem. Ale tylko na ten koncert. Wymówię kontrakt i więcej mnie nie zobaczysz. - oznajmił twardo blondyn, szybkim i pewnym krokiem podchodząc do zszokowanych przyjaciół. Chłód i zdecydowanie to jedyne na co go było w tej chwili stać. Adam zamrugał, usiłując ukryć zaskoczenie nowym zachowaniem niegdysiejszego kumpla. Co się z nimi stało? Czyżby nowo odkryte uczucie powoli zabijało ich dotychczas trwałą przyjaźń? Mógł jedynie patrzeć jak Tommy wskakuje na scenę i wyrywa gitarę z rąk bezradnego Erika, który stał jak słup i wgapiał się w niego jakby zobaczył UFO.

- I co? Będziecie się tak na mnie gapić? Gramy. - warknął, zasłaniając twarz grzywką i skupiając się na instrumencie, który trzymał w dłoniach. Unikał jak mógł spojrzenia Adama, które paliło go niczym ogień pieki  elny. Było mu ciężko zachować dystans wobec niego, ale nie miał innego wyjścia. Zerknął ukradkiem na stojącego przy scenie Sauliego, który co jakiś czas patrzył na Lamberta i to niezbyt przychylnie. Nie dziwił mu się. Chciał go chronić, a ostatnio jego stosunki z wokalistą stały się bardziej napięte. Monte z Camilą jako pierwsi otrząsnęli się z szoku jakim było nagłe pojawienie się Tommy'ego oraz jego ogłoszenie i zaczęli grać pierwszy utwór:

So hot out the box

Can you pick up the pace?

Turn it up

Heat it up

I need to be entertained

Push the limit

Are you with it?

Baby don't be afraid

Imma hurt you real good, baby

Głos Adama rozbrzmiał dźwięcznie po dużej hali, odbijając się echem po pustych ścianach. Koncert miał szansę stać się kolejnym sukcesem na trasie, która trwała od kilku miesięcy. Wokalista podczas próby co jakiś czas zerkał w stronę Ratliffa, który umiejętnie go ignorował. Nie umknęło to Sauliemu, który zacisnął zęby, starając się zachować pokerową twarz. Gitarzyście również nie było lekko, czując się po raz pierwszy niekomfortowo w zespole, do tej pory zgranemu jak nigdy. Palce uderzały o struny zupełnie bezmyślnie, nauczone nut na pamięć. Sam gitarzysta nie mógł się skupić na graniu i odleciał myślami w zupełnie innym kierunku. Co się z nimi stało? Mógł się tak nie uzewnętrzniać przy Adamie i wszystko byłoby w porządku. A tak to spieprzył wszystko koncertowo. Skarcił się w duchu, kiwając głową w rytm muzyki. Jego ewentualna biseksualność o dziwo wcale mu nie przeszkadzała. Wręcz przeciwnie. Czuł się dziwnie dobrze z tym uczuciem.

Podczas próby Tommy nie wchodził Adamowi w drogę przez co niezręczność i napięcie wzrastało z każdą minutą. Wokalista śpiewał dając z siebie i usiłując zwrócić na siebie uwagę blondwłosego gitarzysty, który skradł mu serce i nie chciał oddać. Wszystko w nim śpiewało, wręcz wyło ku Tommy'emu. Tylko jak go ponownie przekonać do siebie? Jednakże ten unikał jakiegokolwiek kontaktu fizycznego z nim. Gdy ten się zbliżał, Ratliff schylał się i uciekał na drugi koniec sceny. Reszta zespołu mogła jedynie przyglądać się tym poczynaniom ze smutkiem. Camila wściekle wciskała klawisze swojego keyboardu, Monte zasuwał palcami po strunach jak nienormalny, a tancerze robili miejsce dla uciekającego Tommy'ego.

- "Jeśli tak dalej będzie to ten koncert stanie się katastrofą." - pomyślał Adam, obserwując już całkiem jawnie Tommy'ego, który stał po drugiej stronie sceny, opierając się podwyższenie, trzymając bas przed sobą i o czymś myśląc.

Gitarzysta pociągał z struny, nie myśląc o tym co gra.

Wrócisz, kiedy będziesz w stanie. Ale ode mnie - wara.

Słowa Adama ponownie mu się obiły echem w głowie, gdy tylko wokalista zbliżał się do niego. Były jak czerwony przycisk, alarm, który ostrzegał go przed zrobieniem czegoś niewłaściwego. Dlatego musiał podjąć jakąś decyzję, która mogła zaważyć na ich życiu. Obydwu.

- Tommy, musimy pogadać. - usłyszał jak wokalista się do niego zwraca, więc obrócił twarz, aby w końcu na niego spojrzeć.

- W porządku. - odparł, odkładając gitarę na bok i idąc za przyjacielem za kulisy, gdzie znajdował się osobny pokój tylko dla Adama. Gdy tylko za nim zamknęły się drzwi, Tommy skrzyżował ręce na torsie i rzucił ostre spojrzenie wokaliście. Nie zamierzał zmieniać się w miekką kluchę, bo czuł coś do niego.

- Więc o czymś chciałeś pogadać?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro