Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter 1

18 październik 2010, Sztokholm (Szwecja).

W Debaser Medis trwała właśnie jedna z prób do koncertu z trasy Glam Nation Tour. Naturalnie, wszyscy dawali z siebie wszystko, aby wypaść jak najlepiej przed szwedzką publicznością. Członkowie zespołu zdawali sobie sprawę z tego, że trasa niedługo się kończy i trzeba będzie się rozstać. Szczególnie mocno przeżywał to Tommy. Zgrał się z zespołem, nie chciał kończyć tego, co dało mu tyle dobrego. Pociągnął kostką po strunach swojej gitary. Wydobyły się z niej zawodzące dźwięki, które odbiły się echem po wielkim pomieszczeniu. Basista stał w rogu sceny i wpatrywał się spod przymrużonych oczu jak Adam tańczy. Jak jego biodra poruszają się w rytm muzyki. Mogło się zdawać, że czarnowłosy jest w swoim własnym świecie. Z zamkniętymi oczami, wywijający po scenie wyglądał jak obłąkany, ale nie dla blond włosego gitarzysty. Z fascynacją patrzył jak wokalista wydaje z siebie niewiarygodnie wysokie dźwięki.

The flashing of the lights

It might feel so good but I've got you stuck on my mind, yeah

The fashion and the stage it might get me high

But it don't mean a thing tonight

Nawet nie spostrzegł, że Monte wraz z Camilą wymieniają porozumiewawcze spojrzenia. Obydwoje od początku dostrzegli, że pomiędzy Tommym, a Adam jest chemia. Razem chodzili na lunch, razem leżeli do późna w łóżku i oglądali horrory, które Ratliff uwielbiał. Można by powiedzieć, że stali się nierozłączni. Gdy ktoś chciał porozmawiać z jednym z nich – pojawiali się obydwoje. I tak od rozpoczęcia trasy, która w pewnym sensie zmieniła ich życie.

Tuż po skończonej próbie członkowie zespołu wesoło rozmawiając i szturchając się nawzajem wychodzili z sali, w której miał odbyć się koncert.

- Lambert! Idziesz z nami?! - krzyknął Terrance, jeden z tancerzy, w stronę czarnowłosego, który pobłażliwie uśmiechnął się w ich stronę. Wytarł twarz ręcznikiem i zerknął w stronę Tommy'ego. - No oczywiście, że idę. Glitterbaby, idziesz z nami? - szczupły blondyn uniósł głowę, a przydługa grzywka zasłoniła mu jedno oko.

- Raczej nie. Jakoś nienajlepiej się czuję. - mruknął, po czym szybko zszedł ze sceny. Adam patrzył jak odchodzi i zamyka za sobą drzwi. "Co mu się stało?" ta myśl przemknęła przez głowę wokalisty.

- Idźcie beze mnie. - zwrócił się w stronę oczekujących na niego tancerzy i pospiesznie zszedł po schodkach. Po chwili znalazł się za drzwiami i ujrzał Tommy'ego siedzącego na krawężniku z papierosem w ręku.

- Tommy? - zaczął, lecz nie wiedział co powiedzieć. Basista nie zareagował w żaden sposób. Adam zaczął się już niepokoić, gdy usłyszał cichy głos chłopaka:

- Czy to naprawdę musi się kończyć? - po tych słowach Lambert usiadł obok swojego ulubionego gitarzysty, nie próbując go dotykać. Widział co się z nim dzieje. Od kilku dni przypatrywał mu się i zauważył, że basista zbladł i schudł. Coś go trapiło.

- Kiedyś nawet najlepsze rzeczy się kończą. - podsumował nieco melancholijnie Adam. Uniósł głowę i spojrzał prosto w ciemnoniebieskie niebo usiane milionami błyszczących punkcików. Było takie piękne. Zupełnie jak siedzący obok Tommy, który zdawał się niczym nie przejmować. Wypalał powoli swojego papierosa, a siwy dym, który się z niego wydobywał otaczał jego twarz powodując, że stawała się tajemnicza, tak jak i cała osobowość blondyna. Nic nie odpowiedział. Jedynie milczał. Bo czasami milczenie jest lepsze niż głupie gadanie. Czekoladowe tęczówki chłopaka wpatrywały się uparcie w jeden punkt, byleby tylko nie patrzeć na siedzącego obok Adama. Obecność przyjaciela powodowała w Tommym wybuchy niekontrolowanych emocji. Objął rękoma swoje kolana i ułożył na nich swoją brodę. Nigdy wcześniej się tak nie czuł. Nigdy nie czuł czegoś takiego do faceta. Przecież był heteroseksualny! A tu takie coś. Kątem oka zerknął jednak w stronę milczącego Lamberta. Nawet w tym świetle był przystojny. Czarne włosy postawione do góry na żelu i lakierze, szczupła pokryta piegami twarz, które teraz pokryte były warstwą makijażu i te oczy o barwie oceanu tuż przed burzą, w których można było utonąć. I właśnie tego wolał uniknąć. Obydwoje czuli, że są sobie bliscy, a jednocześnie tak obcy. Tommy odchrząknął i rzucił niedopałek na ziemię.

- To spotykamy się jutro. Dobranoc. - tu położył dłoń na ramieniu Adama, który mimo, że chciał go tu zatrzymać to jednak pozwolił mu odejść. Drzwi cicho się zamknęły i wokalista został sam. Westchnął. To nie tak miało być. Chciał spędzić urodziny swojego ulubionego basisty w inny sposób. "Dlaczego to tak się stało?" myślał czarnowłosy wpatrując się w rozgwieżdżone niebo.

Tymczasem tuż za drzwiami stał oparty o nie Tommy. Przymknął powieki, a usta leciutko rozwarł. "Dlaczego to musi być aż takie ciężkie?" myślał, usiłując uspokoić rozszalałe serce. Wciąż pod palcami czuł dotyk materiału koszuli Adama. Miękki i delikatny. Zacisnął dłonie w pięści. To uczucie rozwalało go od środka. Coraz częściej się przyłapywał na tym, że pragnął być dotykanym przez Adama, ale nie po przyjacielsku. Chciał czegoś więcej. Musiał przyznać, że coraz ciężej przeżywał pocałunki podczas piosenki "Fever". Wcześniej to miała być zabawa, show specjalnie dla fanów. Ale skąd miał wiedzieć, że to się skończy tym, że wpadnie po uszy?

- Adam...dlaczego ty? - westchnął, przecierając dłonią po zmęczonej twarzy, jednocześnie targając swoje blond włosy.Zmęczenie wzięło nad nim górę. Szurając nogami doszedł do swojego pokoju hotelowego. Nikt mu w tym nie przeszkodził, gdyż reszta zespołu poszła do pobliskiego klubu się bawić. Otworzył kluczem drzwi, które kliknęły pod wpływem otwierającego się zamka. Popchnął je i wszedł do ciemnego pokoju. Zamknął za sobą drzwi i wszedł głębiej, rzucając klucz na pobliski stoliczek. W pokoju stało duże łóżko, w którym mogło się pomieścić co najmniej pięć osób, przykryte brązową kapą. Tuż obok niego stała szafka nocna w kremowym kolorze, a na niej lampa. Chłopak zapalił ją i pomieszczenie zalało ciepłe światło. Usiadł na łóżku i schował głowę w dłoniach. Walczenie z własnymi uczuciami nie miało już racji bytu. Był już tym zmęczony. I to bardzo. A unikanie wokalisty tylko pogarszało sprawę. "Muszę z nim jutro pogadać. Tak dalej być nie może." pomyślał. Opadł na miękkie posłanie, aby po chwili zasnąć.

Adam przekroczył próg swojego pokoju cicho zamykając za sobą drzwi. Sytuacja z Tommym coraz bardziej go przerastała. Zastanawiał się i to mocno dlaczego jego Glitterbaby się tak zachowuje. Od paru koncertów czuł wyraźnie, zwłaszcza podczas pocałunków przy "Fever", że coś jest nie tak. Jakby Tommy zachowywał zimny dystans między nimi. A przecież przedtem tak nie było. Basista pozwalał się dotykać, klepać po tyłku i traktował to jako formę żartu. Specyficzną, ale zawsze coś. Usiadł na łóżku, przeczesując palcami swoje włosy. Za kilka godzin miał rozpocząć się kolejny koncert z serii Glam Nation Tour. Po raz pierwszy miejsca ekscytacji zastąpiło niewyobrażalne zmęczenie. Zmęczenie trasą, dziwnym zachowaniem Tommy'ego oraz jego własnymi uczuciami. To była mieszanka wybuchowa. Tylko sam Adam nie wiedział kiedy wybuchnie.

- Ja tego nie wytrzymam. - powiedział sam do siebie, po czym udał się do łazienki, aby wziąć prysznic, a potem jakoś się ogarnąć i porozmawiać z Tommym. Muszą sobie wyjaśnić parę spraw zanim któreś z nich wybuchnie i straci nad sobą kontrolę. Lambert czuł, że od tego dzieli ich bardzo cienka linia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro