Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

19

Ashton był dzisiaj wyjątkowo cichy. Nie uśmiechał się też za dużo. Luke był trochę zdezorientowany, czy młodszemu nie podobał się wczorajszy wieczór? Próbował sobie przypomnieć o co mogłoby chodzić. Po jakimś czasie westchnął głośno, doznając olśnienia.

Złapał idącego chłopaka w połowie jego kroku i posadził na swoich kolanach, byli obecnie w kącie zaplecza. - Skarbie, czy chodzi o Jake'a? - Ashton zepchnął jego ręce ze swoich bioder. Hemmings zmarszczył brwi. - Co ci powiedział?

- T-to nie ma znaczenia Luke

- Owszem, ma!

- Nie krzycz, proszę - szepnął, kładąc głowę na ramieniu starszego. - O-on ma rację, ja nie powinienem się wczoraj z tobą spotykać.

- Dlaczego? Co on ci nagadał Ashy? - warknął, zaciskając pięści.

- Przezwał mnie, Lu - szepnął - On... Nie powiem, co jeszcze powiedział - mruknął, odwracając wzrok, by drugi nie zobaczył jego łez gromadzących się w, niedawno, pełnych radości oczkach.

- Ja z nim porozmawiam - zacisnął szczękę. - powiedziałeś mu, że to nie była randka ani nic takiego?

- T-tak, ale zignorował to. Tak jakby - dodał cicho.

- Przyjdzie tu dzisiaj?

- N-nie wiem, ale jutro na pewno, miał mnie gdzieś zabrać.

- Okej, ale najpierw ktoś inny będzie musiał go gdzieś zabrać; do szpitala. Będzie tego potrzebował, bo zamierzam obić mu tą szpetną mordę

------
Jestem taka szczęśliwaaaa, moje prace są coraz popularniejsze, albo mi się wydaje

...

Czy tylko ja tak płaczę gdy oglądam teledyski 1D?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro