19
Ashton był dzisiaj wyjątkowo cichy. Nie uśmiechał się też za dużo. Luke był trochę zdezorientowany, czy młodszemu nie podobał się wczorajszy wieczór? Próbował sobie przypomnieć o co mogłoby chodzić. Po jakimś czasie westchnął głośno, doznając olśnienia.
Złapał idącego chłopaka w połowie jego kroku i posadził na swoich kolanach, byli obecnie w kącie zaplecza. - Skarbie, czy chodzi o Jake'a? - Ashton zepchnął jego ręce ze swoich bioder. Hemmings zmarszczył brwi. - Co ci powiedział?
- T-to nie ma znaczenia Luke
- Owszem, ma!
- Nie krzycz, proszę - szepnął, kładąc głowę na ramieniu starszego. - O-on ma rację, ja nie powinienem się wczoraj z tobą spotykać.
- Dlaczego? Co on ci nagadał Ashy? - warknął, zaciskając pięści.
- Przezwał mnie, Lu - szepnął - On... Nie powiem, co jeszcze powiedział - mruknął, odwracając wzrok, by drugi nie zobaczył jego łez gromadzących się w, niedawno, pełnych radości oczkach.
- Ja z nim porozmawiam - zacisnął szczękę. - powiedziałeś mu, że to nie była randka ani nic takiego?
- T-tak, ale zignorował to. Tak jakby - dodał cicho.
- Przyjdzie tu dzisiaj?
- N-nie wiem, ale jutro na pewno, miał mnie gdzieś zabrać.
- Okej, ale najpierw ktoś inny będzie musiał go gdzieś zabrać; do szpitala. Będzie tego potrzebował, bo zamierzam obić mu tą szpetną mordę
------
Jestem taka szczęśliwaaaa, moje prace są coraz popularniejsze, albo mi się wydaje
...
Czy tylko ja tak płaczę gdy oglądam teledyski 1D?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro