18// część pierwsza
- Za cholerę nie przyjdę tu drugi raz, nie zaciągniesz mnie - mruknął, hardo trzymając się barierki przy torze wrotkarakim.
- Nie przejechałeś nawet metra - Luke zaśmiał się. Ashton wyglądał uroczo, gdy był taki zagubiony i fukał cicho. Zresztą, jak zawsze. - Chodź, pomogę ci - dodał, łapiąc za gładkie dłonie młodszego. Pociągnął go w swoją stronę, sam jadąc do tyłu. - Małe kroczki, powoli. Nie spieszymy się - mówił, uśmiechając się, kiedy Ashtonowi zaczęło wychodzić. - Teraz spróbuj sam. - puścił jego ręce. Irwin wytrzeszczył oczy, nagle łapiąc stracha przed wywaleniem się i ośmieszeniem przy wszystkich, chociaż ich to tak naprawdę nie obchodziło. Z bijącym sercem poruszał nogami. Luke wiedział, że szło mu coraz lepiej, lecz sam tego nie widział. Niebieskooki złapał jego dłoń, dodając mu odwagi. - Nie bój się, skarbie.
Ashton uśmiechnął się delikatnie, co ukrył przygryzieniem wargi. Trochę podobało mu się to, jak nazwał go starszy, ale wiedział, że to nieodpowiednie.
-------
Jutro i w czwartek może nie być rozdziałów, bo będę na wsi i zasięg tam--> ✝, ale postaram się coś załatwić
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro