Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział 5

Perspektywa: Thomas

-- Dzień Dobry, przepraszam za spóźnienie.-do klasy wpadł zawstydzony Brad. Chłopak nawet nie spojrzał na nauczyciela tylko szybko skierował się do ławki którą dzielimy.

- Hej, Brad? Co się stało?-zapytałem przejęty widząc zaschnięte resztki łez na jego policzkach. Przyjaciel podniósł na mnie zapłakany wzrok a mi momentalnie zrobiło się przykro.

Jeśli Brad jest smutny, smutni są wszyscy wkoło.

- Nic takiego...-szepnął przepisując temat z tablicy. Zmarszczyłem brwi zmartwiony jego zachowaniem. Musiało się stać coś poważnego.

Postanowiłem pogadać z nim o tym na przerwie, może wtedy mi powie o co chodzi. Postanowiłem się skupić na lekcji, przez resztę czasu nie odzywając się ani słowem.

[...]

Wstałem z niewygodnego krzesła szybkim ruchem wrzucając wszystkie książki do plecaka. Od razu zerwałem do biegu za Bradem który dzisiaj chyba naprawdę nie miało ochotę na rozmowę.

Ruszyłem głównym korytarzem zaglądając w prawie każdy kąt aż w końcu dotarłem do drzwi starej biblioteki z której już nikt nie korzysta.

Drzwi ku mojemu zdziwieniu były lekko uchylone przez co postanowiłem wejść. Całe, niewielkie pomieszczenie skąpane było w ciemnościach, jedynie w rogu sali, za sporą półką zawaloną starymi książkami widać było świecącą słabą latarkę.

Nie jesteś cipą Thomas. To tylko jakaś tam ciemność a pewnie na ścianach jest pełno pająków, nic takiego.

Ta, kurwa.

- Brad, to ty?-zapytałem drżącym głosem powoli zbliżając się do regału. Wszędzie unosił się zapach stęchlizny a drewniana podłoga skrzypiała co powodowało że trzęsły mi się nogi.

W odpowiedzi usłyszałem cichy pomruk więc odetchnąłem z ulgą. Pewniejszym już krokiem podszedłem do niego. Moim oczom ukazał się zapłakany brunet patrzący na mnie pustym wzrokiem.

- Co się stało?-przykucnąłem obok niego łapiąc go za rękę. Niebieskooki westchnął ciężko ale nie wyrwał ręki.

- M-minho się s-stał.-wyjąkał płaczliwym głosem. Spojrzałem na niego zdezorientowany. - Nic mnie nie zrobił, spokojnie.-dodał zapewne widząc moją minę.

Ścisnąłem mocniej jego rękę siadając obok. Usłyszeliśmy cichy dźwięk dzwonka jednak nie przejęliśmy się nim.

To tylko angielski, nic się nie stanie jak go sobie odpuścimy no nie?

- Wyszedłem dzisiaj wcześniej z domu bo chciałem jeszcze zajść do piekarni po te nowe bułeczki co Harry wypieka. Wiesz które? Te takie z tym nadzieniem truskawkowym, są przepyszne!

- Brad, do rzeczy...-zaśmiałem się cicho.

- Ah, no tak.-speszył się. - No to poszedłem po te bułeczki no i rozmawiałem trochę z Harry'm który się żalił że jego Louis zaczął zadawać z Gally'm z 3b.-powiedział a ja nie zrozumiałem o co mu chodziło.

- No i co z wiązku z tym że się zakolegowali?

-No to że Gally zaprosił ich na swoje urodziny gdzie przedstawił im swojego chłopaka...-głos bruneta zaczął być coraz bardziej cichy. - Gally chodzi z Minho...

- Eee...-zawiesiłem się. Dopiero po kilku sekundach dotarło do mnie znaczenie tych słów. - Co kurwa?!

Gwałtownie wstałem łapiąc Brada pod ramie przez co chłopak również musiał się podnieść.

- Gdzie ty mnie ciągniesz?

- Idziemy do chuja aka Minho. Musze sobie coś z nim wyjaśnić.

Brad zaczął się wyrywać tłumacząc że nie chce z nim rozmawiać, i że i tak nie miałby szans u Lee.

Pierdolenie o Szopenie.

- Co oni teraz mają?-zapytałem odwracając się do przyjaciela.

- Matematykę.-odpowiedział zrezygnowany.

- To idziemy na tyły!-ucieszyłem się sztucznie.

Oj bój się Minho Chuju Lee.

[...]

- Minho! Ty chuju głupi gdzie ty jesteś?!-krzyknąłem a Brad przybił sobie facepalma.

- O co ci chodzi Thomas?-zdziwił się czarnowłosy wychodząc zza zaułku. Za nim szło pięciu chłopaków i te dwie szmaty.

Teresa i Brenda.
Niech uważają bo jeszcze sperma im z gęby wypłynie.

- Możemy porozmawiać na osobności?-zapytałem spoglądając znacząco w kierunku dziwek, Bretta-idiotę, Zayna, Scotta i Liama.

Czekaj co?

- Liam, co ty tam robisz?!-olałem na chwilę podchodząc do Minho.

- Stoję, nie widać?-odburknął nawet nie zaszczycając mnie spojrzeniem.

Brett uśmiechnął się zwycięsko przyciągając blondyna do swojego boku a następnie pocałował go w policzek.

Za sobą usłyszałem głośne wyciągnięcie powietrza przez Brada a ja sam stałem kilka dobrych sekund z otwartą buzią.

- C-co?-tylko tyle wyszło mi z ust gdyż za sobą usłyszałem aż zbyt wesoły głos Dylana.

- Hejka naklejka!-pisnął.-Mam alko!- gdy szatyn zdał sobie sprawę z mojej i Brada obecności od razu zmienił wyraz twarzy.
- A co tu robią ci frajerzy?

- Uważaj kogo nazywasz frajerem.-ostrzegł go Minho stojący obok mojego przyjaciela.

- Ty to zawsze wiesz w którym momencie przyjść O'brien.-westchnąłem podirytowany pod nosem.

- Możesz powtórzyć, suko?-wkurzony Dylan podszedł do mnie szybkim krokiem łapiąc mnie za koszulkę. Oparł mnie o ścianę patrząc na mnie smutnym wzrokiem.

O chuja mu do cholery chodzi?! Wyzywa mnie a patrzy na mnie jakby chciał mnie przeprosić!

Pojebany czy co?

- P-puść mnie..-zająkałem się.

- Jeszcze raz zwrócisz się do mnie takim tonem a nie skończy się tak miło Sangster.

Licealista puścił mnie przez co upadłem z hukiem na ziemię. Cała zgraja w tym Liam poszli za Dylanem i przysłowiowy chuj ich strzelił.

Brad od razu przybiegł do mnie zaczynając płakać. Przytuliłem go do siebie starając go uspokoić.

- Co się stało z naszym Liamem?-zapłakał jeszcze głośniej.

- Cii, uspokój się Brad...na pewno z nim o tym porozmawiamy...

Co się tu odjebało?

NOTKA:
Jeju przepraszam was za tak długi brak rozdziału! Prawie tydzień, ale niestety nie mam w ogóle weny ani pomysłów do pisania.

Mam nadzieje że się na mnie nie gniewacie. Nie obiecam wam częstszych rozdziałów bo nie wiem czy jestem w stanie dotrzymać słowa, także no.

Miłego dnia❤️😈

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro