Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 18

Perspektywa: Thomas

-I co gołąbeczki?-zapytał ze śmiechem Brett gdy uśmiechnięci wróciliśmy do zbiorowiska siadając niezręcznie przy ognisku. Brad przyglądał mi się z szerokim uśmiechem a Minho, Liam i Scott zanosili się ze śmiechu piekąc kiełbaski.

Zarumieniłem się jak na zawołanie, chowając twarz w kołnierzu płaszcza. Wszyscy zaśmiali się serdecznie a napięcie momentalnie opadło. Rzuciłem szybkie spojrzenie Dylanowi siedzącemu po mojej prawej zauważając że chłopak uśmiecha się patrząc na mnie. Odwróciłem spanikowany wzrok.

Czy ja dobrze zrobiłem dając mu drugą szansę?
Nie powinienem tak od razu przyjmować jego przeprosiny, wyszedłem teraz na łatwego!

Ale...czy chciałbym dalej oszukiwać sam siebie z tym, że wcale za nim nie tęsknie?

Westchnąłem głośno a na moją twarz po chwili również wpłynął uśmiech.
Ciesz się chwilą, Thomas.

-Coś ty mu zrobił że tak się szczerzy jak głupi do sera?-zapytał zapchany kiełbasą Liam. Brad i Minho prychnęli z lekkim obrzydzeniem a Brett spojrzał na młodszego jak na debila. Dylan zaś, jakby wyrwany z transu, rozejrzał się nieprzytomny dookoła.

-Co?

I tak Liam mu powtórzył pytanie. Rozmowa potoczyła się przez kolejne kilka godzin których nikt już nie liczył. Rozmawiali dosłownie o wszystkim, począszwy od szkoły skończywszy na ulubionym mieście.

-Zbieramy się już.-rzekł najbardziej trzeźwy z naszego towarzystwa, czyli Dylan O'brien.

Perspektywa: Dylan

-No wstawać.-kopnąłem delikatnie pijanego Bretta przytulającego się do równie pijanego Liama. Scott leżący na trawie obok pisnął coś niezrozumiałego tocząc się w kierunku Brada, który siedział oparty o lekko pochrapującego Minho.

-Tommy, wstawaj.-westchnąłem odpuszczając sobie budzenie reszty. Zaraz się nimi zajmę.

-Niee e..-blondyn posłał mi leniwy uśmiech biorąc kolejny łyk piwa.

Kurwa, co nas podkusiło aby kupować aż 9% piwo?!

-No dalej..Thomas.-podszedłem do chłopaka starając się go podnieść. Nie byłby to problem gdyby czekoladowooki się tak, kurwa nie wiercił!

Sangster spojrzał na mnie zamglonym wzrokiem a po chwili roześmiał się na głos przez co Scott zerwał się na równe nogi rozglądając się przestraszony.

-Gdzie ten skurwej...skuwasyn nie! Skurw...ysyn! Tak! Gdzie on jest?!-wyjął z kieszeni jakąś pomiętą kartkę a następnie niezgrabnie oparł się o skałe aby się nie przewrócić. Rzucił mi ostre spojrzenie. -Dylan.

-Ja.

-Ty.-ryknął przez co ja oraz ledwo kontaktujący ze światem, Thomas podszkoczyliśmy. -Gdzie ta szmata Jefferon?!

-Mówisz o Jeffie Deegansie?-zdziwiłem się a szatyn pokiwał w zamyśleniu.

-Nie ma go tu?-pokręciłem przecząco głową. -A to ja idę kimu!

I padł jak długi na trawę.
Okej?

-Dyluanauneczku..-Popatrzyłem na Thomasa jednak w tym samym momencie gdy się do niego odwróciłem, poczułem na twarzy z powrotem jego ciepły, tym razem pachnący chmielem oddech. Jednak odór trunku i tak nie przebijał się przez oszałamiający zapach truskawek i lasu.

Zaciągnąłem się nim nie zdając sobie sprawy że tym zachowaniem jeszcze bardziej zbliżyłem twarz do blondyna.

Tommy zachichotał i jeszcze bardziej niż przed tem zaczerwienił. Położył ręcę na moich policzkach zaczynając je delikatnie gładzić opuszkami palców. W ostatniej chwili powstrzymałem się przed mruczeniem z przyjemności.

-Jesteś śliczny.-wypowiedziałem mimowolnie nie mogąc przestać patrzeć w odbijające światło gwiazd oczy przyjaciela? Czy Tommy jest moim przyjacielem?

-Wiem...-przeciągnął się w moich ramionach. Powoli zaczynałem odczuwać skutki długiego utrzymywaniu go w powietrzu. -Kiedy się przyjaźniliśmy laaaata temu zawsze wyobrażałe-m sobie t-taką chwilę...

-Och..-wyrwało mi się. On naprawdę był wtedy we mnie zakochany. Ja..ja tak strasznie żałuje tego co wtedy zrobiłem... byłeś moim słońcem, Tommy a ja pozwoliłem ci zgasnąć.

-Csii..-Tommy przyłożył mi palec do ust uśmiechając się niezgrabnie co jednak i tak było urocze. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę że ostatnie zdanie wypowiedziałem na głos. -Nie przepraszaj mn- przerwał w pewnym momencie. Postawiłem go powoli na ziemi i spojrzałem na niego zdziwiony zauważając jak młodszy wciąga zauroczony powietrze.

-Coś nie tak?

-Och...już, już wiem o czym mówiłeś wczeeeśniej!- podniecił się podskakując. -Ja też już czuję ten zapach..! Jesteś czekoladooowy, Dyluanuaneczku!

Zaśmiałem się na to nieudolną próbe wypowiedzenia mojego przezwiska.
-Chodź już do auta, Tommy. Zgarnę resztę i jedziemy do domu.

Chłopak jak na zawołanie ziewnął a ja ponownie go podniosłem, niosąc do zaparkowanego kilkanaście metrów dalej, auta Minho.

Wróciłem po resztę zgrai rozbudzając ich a następnie gdy już wszyscy się bezpiecznie zapakowalić, odjechałem z piskiem opon w kierunku domu Bretta aby odsadzić jego i Brada.

Po odwiezieniu Liama i Scotta w samochodzie zostałem ja, Thomas oraz właściciel pojazdu. Podjechałem pod dom Tommy'ego prowadząc go do salonu a następnie wyszedłem, tłumacząc Elli że zaraz wrócę.

Gdy już zaparkowałem pod domem -Minho oddałem mu kluczyki.

-Dyl!-krzyknął niewyraźnie za mną czarnowłosy.

-Słucham.

-Słyszałem waszą roozmowę z T-thomaseem..-zatoczył się delikatnie a następnie oparł o murek. -Kochasz go?

Wciągnąłem ze świstem powietrze. Nie tego się spodziewałem, kompletnie nie tego!

-Ja..ja, nie wiem. Proszę nie zadawaj mi jeszcze takich pytań, to zdecydowanie za wcześnie.

-Staaary, ja wiem! Tylko w-wiesz, Thomas to przyjaciel Brada więc-c nie skrzywdź go więcej, oki?

Zaśmiałem się na ton azjaty. Jednak gdy spojrzałem mu w oczy zobaczyłem powagę, której się nie spodziewałem w oczach pijanego człowieka.
-Nie skrzywdzę go więcej, masz moje słowo, Min.

-To paa!-usłyszałem jedynie za sobą gdy wyszedłem na chodnik kierując się powoli w stronę mojego tymczasowego domu gdzie czekała na mnie rodzina Sangster.

To był ciężki dzień..

•••

Od ostatniej wyprawy minął już okrągły tydzień podczas którego bardzo dużo rozmawiałem z Tommy'm, można powiedzieć że poznawaliśmy się na nowo.

Niestety nie obyło się bez przykrych wieści. Znaczy zależy dla kogo przykrych. Otóż przedwczoraj na samym środku korytarza szkolnego odbyło się głośne zerwanie Gally'ego i Minho. Był płacz, kłótnia a nawet bójka.
Na szczęście udało mi się podzielić przyjaciela od byłego chłopaka.

Mimo tego że wszystkim było przykro z powodu smutku Lee to jednak w głębi duszy wszyscy byli szczęśliwi. Przecież wszyscy widzą to co się dzieje pomiędzy Minho a Bradem, nie da się nie zauważyć!

Jeśli zaś chodzi o inne...sprawy pomiędzy mną a Tommy'm to z tego co zauważyłem on jeszcze tego nie odczuwa. To ja zaczynam powoli przechodzić te wszystkie dziwne stany. Od wczoraj wyostrzył mi się znacznie wzrok i słuch przez co przez kilka dobrych godzin nie byłem w stanie się normalnie poruszać. Na szczęście na wieczór wszystko zaczęło się stabilizować.

Minho i Brett za to dzisiaj zaczęli przechodzić pierwsze zmiany a to za sprawą tego, że pełnia zbliżała się nieubłaganie. Na szczęście Jeff ma z nami spędzić tą noc więc może nie będzie aż tak źle?

Apropo Jeffa. Zauważyłem że mężczyznę lekko zmartwiło to, że Tommy, Brad a w szczególności Scott tak wolno przechodzą przemiany. Liamowi poszło wszystko gładko, tak przynajmniej uważa Deegans.

Szczerze mówiąc najbardziej z tego wszystkiego przeraża mnie wizja nadchodzącej ruji? Czy jakoś tak.

Zdążyłem się już wystarczająco o tym nasłuchać i ze zmartwieniem stwierdzam że powoli zaczynam czuć pierwsze symptomy...cholera!

-Wszystko okej?-zapytał Tommy odrywając się od pracy domowej od Hotgan.

Kurwa, ta cała ruja działa źle na moje składanie myśli, kto to widziałam abym
myślał tak nieskładnie?

-Ee tak, Tommy. Pomóc Ci?

NOTATKA:
Hejcia, jak dzień minął? Kocham Was♡

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro