Rozdział 14
Perspektywa: Jeff
-Nie tam, Patafianie!-wydarłem się jak zobaczyłem co ten jebany debil zrobił.
Odciągnąłem go szybko od Sangstera a Dylan patrzył na mnie zdezorientowany.
-Dlaczego?-zapytał patrząc to na mnie to na krwawiącego blondyna płaczącego cicho przysunięty do kąta.
Już miałem się odezwać gdy powietrze przeszył głośny, rozpaczliwy krzyk Brada gdy Minho Lee, świeżo upieczony Alfa zmuszony został przez Mike'a do ugryzienia go w lewe ramię.
Czarnowłosy od razu potem zgarnął Brada w swoje ramiona kołysając nim delikatnie na boki co sprawiło że zachciało mi się żygać.
Kopnąłem O'briena który powoli podchodził do Thomasa nadal siedzącego w kącie i skierowałem się w kierunku Scotta który rzucił mi nienawistne spojrzenie.
-Ty kurwiu.-szepnął gdy podszedłem do niego.-Szmato jebana zajebana! Kurwo zniewieściała!
-Uspokój się, bachorze.-powiedziałem powoli.-Póki jestem spokojny.
-Spierdalaj, dziwkarzu!-krzyknął McCall rzucając się na mnie z pazurami. Moi ludzie zareagowali od razu rzucając mi się do pomocy ale odepchnąłem ich, chcąc sam uporać się z wkurwiających szesnastolatkiem.
W końcu nie wytrzymałem. Zamachnąłem się, a moja ręka z plaskiem wylądowała na policzku Scotta. Chłopak zaskomlał łapiąc się za policzek i spojrzał na mnie z nienawiścią.
-N-nigdy nie zostaniesz moim Alfą, r-rozumiesz? N-nigdy..-szepnął a następnie uciekł do Thomasa i Dylana. O dziwo, Dylan przytulił szatyna do siebie uspokajają go.
W tym właśnie, kurwa momencie zdałem sobie sprawę że oznaczanie tego bachora to był zły pomysł.
-Kurwa!
[...]
Perspektywa: Thomas
Obudziłem się gdy zza firanki zaczęły wpadać na mnie promienie słoneczne. Z zadowoleniem otworzyłem oczy a moja mina diametralnie się zmieniła.
-Co ja tu kurwa, robię?!-wydarłem się patrząc na tego Jeffa czy tam Deegansa. Mężczyzna podszedł do mnie a w ślad za nim ruszył O'brien, który wyglądał, jakby zaraz miał wyzionąć ducha.
-Uspokój się, bachorze.-odezwał się Jeff patrząc tym razem na mnie całkowicie poważnym wzrokiem.-Jako że od wczoraj ty i ten jebany frajer-wskazał na Dylana.-jesteście w moim stadzie, ja jestem za was odpowiedzialny. Teraz to ja ponoszę konsekwencję tego co odjebał ten skurwiel.
Popatrzyłem na niego zdziwiony. -Ale co on odjebał?
Jeff popatrzył na mnie z powagą a jego usta zwęziły się w wąską kreskę. Po chwili postanowił się odezwać.
-Oznaczył Cię.
-Ale gdzie? Na instagramie?-zapytałem nie rozumiejąc o co im, do kurwy chodzi.
-Ja pierdole...-westchnął Jeff przysiadając na moment. Dylan parsknął cicho pod nosem ale po chwili znów posmutniał.
-Oznaczył Cię. Ugryz w miejsce gdzie Alfy gryzą swoje omega bądź bety po to, aby oznaczyć je jako swoje, tępy kretynie!
Zamarłem.
Perspektywa: Dylan
-C-co?-zapytał Thomas trzęsącym głosem.-A-ale ja, ja jestem alfą! Ja jestem alfą, prawda?!
Popatrzyłem na niego zrezygnowany. Nie potrafie już udawać dłużej tego że nie zależy mi na nim. Jest moim przyjacielem. I choć to ja zniszczyłem doszczętnie tą przyjaźń w pierwszej liceum nigdy nie przestało mi na nim zależeć.
-Thomas, ja...-odezwałem się lecz gdy chłopak spojrzał na mnie załzawionymi oczyma pochyliłem jeszcze bardziej głowę.-Przepraszam.
Jeff prychnął wychodząc z pokoju a ja zostałem sam na sam z Thomas'em Sangster'em. A raczej Thomasem kurwa O'brienem
Co ja najlepszego odpierdoliłem?!
Perspektywa: Liam
Gdy Minho i Brad zostali zaprowadzeni do wspólnego pokoju aby tam, czarnowłosy mógł uspokoić Brada ja zostałem sam z Brettem jebanym Talbotem.
-Dziwnie pachniesz..-zaczął Brett podchodząc do mnie.-Miętą i truskawkami.
-Pojebało cię? Ja nie czuje żadnych zapachów!
-Co ci jest, Dumbar? Myślałem że jest sztama między nami.-zaśmiał się ironicznie Talbot.
-Spierdalaj śmieciu!-krzyknąłem.-Wiem co o mnie mówiłeś do O'briena i Lee!
-O którego O'briena i którego Lee ci chodzi, skarbie?-powiedział słowami które wręcz ociekały fałszywością.
-Kurwa zgadnij, jebany kundlu!
-Obrażasz swój gatunek, wilczku. A z tego co zauważyłem to Thomas jest teraz już O'brienem przez głupotę Dylana a Minho i Brad niedługo zaczną się ruchać, widać to po nich.-odpowiedział z pewnością w głosie na co ja prychnąłem.
-Thomas jest za młody na ślub, cioto. A poza tym jeśli będzie chciał, weźmie rozwód.-powiedziałem wstając z ziemii.-Ale co do Brada i Minho niestety muszę się zgodzić.
Brett zaczął patrzeć się na mnie z krzywą miną a następnie uśmiechnął się zawadiacko.
-Nie przyzwyczajaj się lepiej, chuju.-dodałem dla pewności.
-Lepiej chuj niż pizda. Robimy postępy, krasnalku.-zaśmiał się wrednie blondyn.-Kto wie, może niedługo nawet się do mnie uśmiechniesz?
-W twoich zboczonych snac...-nie dokończyłem bo do moich nosdrzy dotarły wspaniały zapach dzikich jagód i świeżo koszonej trawy. Zaciągnąłem się tym zapachem mimowolnie uśmiechając się leniwie.
-Ha! Widzisz? Uśmiechnąłeś się! Teraz mogę liczyć na buziaka?-zakpił ze mnie Brett jednak mimo wszystko zarumieniłem się delikatnie. Spojrzałem na niego spod byka i więcej się do niego nie odzywając ruszyłem przez korytarze próbując znaleźć tego całego Jeffa i poprosić o wypuszczenie do domu.
Cholera, mama się pewnie już zaczyna martwić. Prawie nigdy nie zdarza się tak że nie wracam do domu na noc więc lepiej niech ten przerośnięty bandyta wypuści mnie i moich przyjaciół do domu!
-Hej, zaczekaj na mnie, królowo dramatu!-krzyknął za mną Brett.-Nie chciałem Cię zawstydzić!-dogonił mnie.
Pokazałem mu soczysty środkowy palec a następnie skręciłem w lewo skąd dobiegały głosy Dylana i Thomasa.
NOTKA:
Hej, tak to ja... jeszcze żyje xD
A jakby ktoś był zainteresowany zapraszam do „Snape's sixth sense" na moim profilu :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro