Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział 7

Perspektywa: Thomas

Gdy tylko usłyszałem dzwonek do drzwi poderwałem się nerwowo z kanapy. W progu stanął zdyszany Brad w jednej ręce trzymający reklamówkę z bułkami zaś w drugiej, żelki. Dużo żelków.

-- Siadaj.-nakazałem chłopakowi który zdziwiony wykonał moje polecenie. Rodziców nie było więc mogliśmy rozmawiać bez obaw że ktoś niepowołany może usłyszeć te rozmowę.
Z trudem usiadłem z ledwością powstrzymując drżenie nóg. Brad przyglądał mi się ze zdziwieniem nie za bardzo wiedząc jak rozpocząć temat.
- Słuchaj...-spróbowałem w końcu. - Brad, ja, ja sam nie wiem czy w to wierze ale mnie to przeraża. Jeś...Jeśli to prawda t-to ja nie wiem...

Głos mnie zdradził. Przyjaciel momentalnie znalazł się u mojego boku. Przytulił mnie do siebie kładąc moją głowę delikatnie na swoim ramieniu. Wtuliłem się w niego i zacząłem płakać. Po prostu nie mogłem tego powstrzymywać dłużej. Czułem że uczucie guli w gardle z dnia na dzień pogłębiało się i pogłębiało a ja, cóż, starałem się udawać że wszystko jest w porządku. Nic nie jest w porządku.

- Spokojnie Tom, nie denerwuj się. Nie naciskam na ciebie..

Nastąpiła między nami cisza którą Brad przerwał po niecałych pięciu minutach swoim rozbawionym chichotem. Spojrzałem na niego niezrozumiale a niebieskooki zaniósł się jeszcze większym śmiechem.
- Wiesz co jest śmieszne?- zapytał a ja nie odpowiedziałem bo jak się spodziewałem było to pytanie retoryczne. - Obydwoje zakochaliśmy się w swoich przyjaciołach, nasz przyjaciel woli jakieś niewierzące wysłannice piekieł a ja siedzę z tobą na kanapie użalając się nad własnym losem. Jesteśmy nieudacznikami, Tom.

Zachichotałem cicho na jego wypowiedź uznając że chłopak ma w tym trochę racji. Po chwili jednak sobie z czegoś jeszcze sprawę.
- Jak to zakochani w swoich przyjaciołach? Po pierwsze, Dylan nie jest już moim przyjacielem. Po drugie, nie kocham go przecież!

- A jednak gdy wspomniałem o tych „przyjaciołach"-zrobił cudzysłów w powietrzu.
- Pomyślałeś o Dylanie chociaż ja wcale o nim nie wspomniałem.-uśmiechnął się zwycięsko.

- Ale..Ale to nie tak!-próbowałem się wytłumaczyć.-Po prostu tak mi przyszło na myśl!

Brad zaśmiał się rzucając we mnie poduszką, a ja, przez to że byłem zajęty usprawiedliwianiem się, nie zdążyłem jej chwycić. Brad już wiedział co to oznacza. Wojna na poduszki została oficjalnie rozpoczęta a ja, nie zamierzałem wyjść z tego salonu jako przegrany, oj nie...

[...]

Piętnaście minut później zwycięska został wyłoniony. Siedziałem okrakiem na brunecie łaskotając go przez co miotał się po pokoju jak dziki kotek. Wstałem w końcu z niego nagle przypominając sobie dlaczego go w ogóle tutaj zaprosił. Usiadłem z powrotem na miejscu które zajmowałem przed trzydziestoma minutami a moją twarz ponownie przyozdobił niepewny wyraz twarzy. Brad zdawał się to zauważyć ponieważ już po kilku sekundach siedział tuż obok.
- Mój ojciec najprawdopodobniej jest wilkołakiem.-wyrzuciłem na jednym wydechu.

Odpowiedziała mi krępująca cisza. Nie śmiałem nawet podnieść wzroku na przyjaciela. Spodziewałem się każdej reakcji, śmiechu, płaczu, gniewu ale na pewno nie tego.

- Jesteś tego pewien? Wierz że ufam ci bezgranicznie, Tom. Jesteś moim najlepszym przyjacielem wiem że byś mnie nie okłamał.

- J-ja chyba tak..widziałem papiery potwierdzające to. Był to..

Do domu weszła zadowolona mama, a za nią kroczył męczeńską miną ojciec. Mark posłał mi niewyraźny uśmiech po czym kiwnął Bradowi.

- Ja już będę szedł...-zerwał się niebieskooki a ja pospiesznie pokiwałem głową gorączkowo się z nim zgadzając.

- Brad, na pewno nie chcesz zostać?-zapytała zdziwiona matka. - Akurat mam zamiar przyrządzić Lasagne którą tak sobie chwalisz.

- Przepraszam pani Sangster lecz obiecałem mamie że pomogę jej w przyrządzeniu kolacji.-wymigał się sprytnie a następnie pożegnał się z moimi rodzicami wysyłając mi zmartwione spojrzenie gdy wychodził przez drzwi frontowe.

Powoli odwróciłem się w kierunku rodziców którzy patrzyli na mnie zdziwieni.

- Zrobiłam coś nie tak?-zapytała Ella patrzą na mnie szukając odpowiedzi.

- Nie, oczywiście że nie, mamo.

Drżącymi nogami usiadłem przy stole tuż obok Marka Sangstera który przyglądał mi się jakby chciał mi przewiercić mi dziurę w duszy.

NOTKA:
Mam nadzieje że spodobał wam się ten krótki, odrywającej od główniej fabuły rozdział. Starałam się w tym rozdziale bardziej przybliżyć wam przyjaźń Thomasa i Brada i pokazać wam, jaka ona jest silna.

Przepraszam was za tak długi brak rozdziału jednakże długotrwały brak weny doprowadził do momentu, gdzie omijałam wattpada szerokim łukiem.

Mam nadzieje że wakacje spędzacie tak jak sobie wymarzyliście i jesteście szczęśliwi z czasu wolnego z którego korzystacie. (oczywiście w czytaniu wattpada xD)

A ja się z wami żegnam!❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro