rozdział 3
Na drugi dzień...
Perspektywa: Thomas
Obudziłem się wykończony jak nigdy wcześniej. Leniwie uchyliłem powieki marszcząc brwi przez wpadające do pokoju światło słoneczne.
Pierdole, nie idę do szkoły.
- Thomas! Wstawaj. Za trzydzieści minut zaczynają ci się zajęcia.-krzyknęła z dołu Ella.
A ta co? W myślach czyta?
Wstałem z mięciutkiej pościeli w pieski z "Psiego patrolu" aby skierować się do szafy.
- Ja pierdole...-warknąłem pod nosem gdy wszystkie, cudem poupychane w niej ciuchy, wpadły wprost na mnie.
Wybrałem szybko jakoś wyglądającą, czarną koszulkę oraz tego samego koloru dżinsy.
Będę wyglądał jak menel.
Przystojny i słodki menel.
Poszedłem do łazienki biorąc szybki, zimny prysznic dla orzeźwienia mojego mózgu, którego zapewne tam nie ma.
Wyparował. Tak jak moje siły witalne.
[...]
- Thomasie, powiesz mi w końcu gdzie wczoraj byłeś?-zapytała moja mama gdy zatrzymaliśmy się pod moją szkołą. Przewróciłem oczyma chcąc otworzyć drzwi.
- Zamknęłaś mnie?-zdziwiłem się, gdy ze zdziwieniem zauważyłem że drzwiczki są zamknięte.
- Synu, pytam cię o to bo się o ciebie martwie.- powiedziała rudowłosa kobieta odwracając głowę w moim kierunku.
I jeszcze czego? Kobieto, ty dzieci nie powinnaś mieć.
- Powiem ci, pod jednym warunkiem. Co chciałaś mi wczoraj powiedzieć w samochodzie?
Kobieta westchnęła. Popatrzyła na mnie smutno a następnie otworzyła drzwi. Zmarszczyłem zdziwiony brwi.
- Nie mogę ci powiedzieć skarbie, nie teraz..
Prychnąłem wychodząc, a raczej wybiegając z samochodu. Podczas biegu przelotnie spojrzałem na zegarek.
Ile ja mam kurwa spóźnienia? dziesięć minut?!
Pędem ruszyłem do sali historycznej, w której ku mojemu zdziwieniu siedziały również i klasy trzecie, a w nich Dylan.
Chłopak spojrzał na mnie, uśmiechając się przebiegle pod nosem.
Kurwa no! Co on tu do cholery robi?!
- Panie profesorze! Wydaję mi się że jesteśmy już w komplecie.-powiedział a ja spojrzałem w kierunku szczurowatego, znaczy profesora Jensena.
Jak ja go kurwa nienawidzę.
Już dyrektor Paige jest lepsza.
- Och Thomas! Zaszczyciłeś nas swoją obecnością!-zaklaskał w ręce posyłając mi sztuczny uśmiech. Skrzywiłem się na ten widok, siadając do ławki którą dzieliłem z Liamem.
Usiadłem obok śpiącego w najlepsze blondyna szturchając go lekko w bok. Gdy już zabrać się za bardziej skuteczne metody usłyszałem głos nauczyciela:
-Witajcie młodzieży! Skoro jesteśmy już w komplecie to możemy zaczynać .-spojrzał wymownie w moim kierunku.
Chuj.
Stary chuj i tyle.
- Zapewne zauważyliście że jest was więcej niż normalnie.-zaczął.-Ja oraz nowy nauczyciel, który dołączy do nas niebawem zaplanowaliśmy przedstawienie!
Większość osób znajdująca się w pomieszczeniu jęknęła zła.
- Jako że nasza szkoła jest bardzo tolerancyjna, ja, oraz pan Jeff postanowiliśmy aby zamiast tradycyjnych Romea i Julii głównymi bohaterami byli dwaj chłopcy bądź dwie dziewczyny.
- No chyba was pojebało!-krzyknąłem oburzony a wszystkie pary oczy momentalnie zwróciły się w moim kierunku.
- Znaczy...
-Oho! Widzę że Pan Sangster jest chętny!
No chyba cię ostro popierdoliło.
- Nigdy w życiu. Nie nadaje się do tego.-powiedziałem spokojnie, starając się panować nad nerwami.
- Thomasie, chodzi o orientacje?
Ja pierdole no!
- Nie proszę Pana.-wtrącił się nagle Dylan.
- Tommy'emu nie będzie to przeszkadzać, to widać.-zaśmiał się.
- O'brien, siadaj na miejsce!-zarządził lekko łysiejący mężczyzna koło pięćdziesiątki.
Brunet jednak olał go podchodząc do mnie.
-Szukasz swojego romeo, Julio?-szepnął mi do ucha a następnie odszedł siadając na końcu klasy razem z przyjaciółmi.
Mimowolnie zarumieniłem się wściekle.
- Co przegapiłem?-usłyszałem zaspany głos Liama, a później głośny facepalm Brada.
[...]
- Taa, elo.-pożegnałem się z przyjaciółmi którzy mieli jeszcze dodatkową matematykę z tą kurewką od matematyki.
Szedłem przed siebie patrząc w dół. Mijałem ulice, centrum miasta a następnie park.
Park, tak ważny w moim życiu...Tu się coś zaczęło i coś skończyło.
Moja przyjaźń z Dylanem.
Czyli dwanaście zmarnowanych lat, mieliśmy po zaledwie cztery latka gdy poznaliśmy się w tej piaskownicy...
Usiadłem na ławce naprzeciwko starej, zniszczonej piaskownicy. Zresztą jak cały ten plac zabaw. A jednak uwielbiam tu przychodzić.
I to również obok tej piaskownicy zakończyła się moja wieloletnia przyjaźń.
Wspomnienie~ wakacje między pierwszą a drugą liceum.
- Odwal się wreszcie ode mnie!-krzyknąłem ze łzami w oczach. Jednak brunet nadal wytrwale biegł za mną nie zwalniając.
- Kurwa Tommy! Stój!-złapał mnie za nadgarstek siłą przekręcając mnie w swoim kierunku.
- Nie jesteśmy już przyjaciółmi. Nie jesteśmy nimi już od roku.-zapłakałem wpadając w objęcia chłopaka.
- Tommy, co się stało?-zapytał przejęty brunet patrząc w moje mokre od łez oczy.
- Nie wiesz? Nie wiesz?! Ty cholerny dupku, obiecałeś mi że nigdy nikomu nie powiesz o tym że jestem inny, wytłumacz mi w takim razie skąd Teresa wiedziała!-wykrzyczałem mu próbując się od niego odsunąć.
- Przecież wiesz że to nie ja! Jak możesz mnie w ogóle o takie rzeczy oskarżać?!-zdenerwował się.
Oderwałem się od niego, a gdy niczego się nie spodziewał dałem mu z liścia.
Chłopak skrzywił się patrząc na mnie zdziwiony, z każdą sekundą jego mina drastycznie się zmieniała.
-Masz rację, to do niczego nie prowadzi. To koniec Tommy.
Odszedł.
Zostawił mnie zapłakanego przy starej, drewnianej piaskownicy. Samego, ze złamanym sercem.
Koniec wspomnienia.
- Wszystko w porządku proszę pana?-podniosłem wzrok na małą dziewczynkę. Patrzyła się na mnie wielkimi, brązowymi oczyma.
- Nie, nic się nie stało.-odpowiedziałem ścierając resztkę łez. - Gdzie masz rodziców?
-Mama znowu piję a tata w sklepie.-odpowiedziała a mi momentalnie zrobiło się przykro.
- A wiesz może za ile wróci? Nie powinnaś siedzieć sama w nocy na placu zabaw. To niebezpieczne.
- Nie wiem kiedy. Nie wraca już od trzech lat. Mama pewnie po mnie przyjdzie rano.-powiedziała siadając obok mnie.
Jezu...
- Boże, a ona wie że to niebezpiecznie?!-zdenerwowałem się dając jej swoją kurtkę.
- Zaraz przyjdzie pan Dylan więc nic mi nie grozi.-zaśmiała się. - Zawsze mnie zabiera na ciastko czekoladowe!
Zmarszczyłem brwi. Pan Dylan?
- Dylan O'brien?-zapytałem a dziewczynka której imienia nie znałem pokiwała twierdząco głową. - Często tu przychodzi?
- Codziennie.-odpowiedziała. - Oo niech Pan spojrzy, właśnie idzie!
Na oko sześcioletnia brunetka pobiegła w kierunku zbliżającego się brązowookiego chłopaka.
O chuj, to rzeczywiście Dylan.
- Sangster, co ty tu robisz?-zapytał podchodząc do mnie.
- Jakoś tak, eee przechodziłem parkiem i spotkałem no tą dziewczynkę. Zagadaliśmy się i tak wyszło...to ja już będę leciał!-krzyknąłem a gdy chciałem uciec poczułem rękę na swoim nadgarstku.
- Niech pan nie idzie panie Thomas! Pan Dylan weźmie nas na ciastko czekoladowe!
Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się pod nosem. Jak dziecku odmówić.
- Niech ci będzie!-westchnął Dylan aka chuj.
No tak...ciastko czekoladowe...
Ruszyłem za nimi trzymając się z tyłu.
Notka:
Ten rozdział jest prawie tak bez sensu jak moje notki xD
No to ten, bajo❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro