Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 19

Perspektywa: Dylan

Obudziło mnie dziwne skręcanie w okolicach brzucha. Wstałem szybko łapiąc się za brzuch. Nagle całe moje ciało zalał zimny pot a mi zakręciło się w głowie. Po tych objawach przyszło najgorsze. Fala podniecenia przepłynęła przez całe moje ciało a ja poczułem jak spodnie od piżamy robią się coraz ciaśniejsze w kroku.

-K.kurwa..

-Jezus maria, Dylan co się dzieje?!-zapytał Thomas wchodząc z powrotem do pokoju. Dopiero teraz, jak przez mgłę przypomniałem sobie wczorajszy dzień. Wieczorem graliśmy w jakieś gry na laptopie a potem, potem chyba zasnęliśmy.

-O kurwa!-pisnąłem mało męsko a Tommy natychmiast klęknął na pogłodze obok mnie. Przez moją głowę chcąc nie chcą przeszły różne nieprzyzwoite myśli.
-T-tommy, idź s-stąd..

-Ale co? Czemu, co się dzieje do cholery?!-oparł rękę na moim udzie a po kręgosłupie przeszły mnie dreszcze. Gęsia skórka opanowała całe ciało a ja z ledwością powstrzymywałem się przed rzuceniem się na blondyna obok mnie.
Thomas nagle wciągnął powietrze a następnie obficie zarumienił.
-O kurwa..czy ty...?-zapytał nieskładnie, zabierając natychmiast ręcę z moich ud.

-T-tak, Tommy idź s-stąd póki jeszcze nad sobą p-panuje!-krzyknąłem przyciągając ręcę do swojej klatki piersiowej.

-Ja..dobrze.-Tommy wyszedł biegiem z pokoju rzucając mi ostatnie zmartwione spojrzenie. Nie mam mu tego za złe że nie został, musiałbym być zwyrolem aby mieć.

Perspektywa: Thomas

Wybiegłem na korytarz. Ruszyłem do swojego pokoju przebierając się jak najszybciej. Jakie szczęście że rodziców nie ma w domu..

Ubrany zbiegłem po schodach nie chcąc jeszcze bardziej nadwrężać Dylana.

-Thomas, gdzie ty się wybierasz?-zdziwił się wychodzący właśnie z domu ojciec.

-Myślałem że jesteś już w pracy..

-Właśnie mam jechać, a ty gdzie idziesz?-zapytał szczerze zdziwiony.

Teraz pytanie czy mówić prawdę? Lepiej tak bo jakoś nie marzy mi się seks Dylana z moim pierdolonym ojcem!

-Tato...bo Dylan. On ma...ruję.-szepnąłem cicho a Mark pokiwał w zrozumieniu głową.

-Dobra, ale dlaczego ty wychodzisz?

On jest głupi, czy tylko udaje?!

-Ja...nie chce jeszcze, tak uzgodniliśmy.-odpowiedziałem zażenowany. Nie ma to jak poranna pogadanka z ojcem o gejowskim seksie!

Mężczyzna westchnął ciężko.
-Synu, wiem że to nadal dla Was dziwne i zapewne niezrozumiałe ale Dylan będzie cierpiał katuszę przez następne kilkanaście godzin, wiesz o tym?

Zmarszczyłem czoło. A to sukinsyn z tego Jeffa, nic mi o tym nie powiedział. Niech go szlag!
-Co ja mam zrobić, tato?

Mark wzruszył ramionami. -To twoja decyzja, Thomas.

I wyszedł zostawiając mi otwarte na ościerz drzwi. Z góry usłyszałem ciche pojękiwania a moje serce na chwile stanęło.

Cholera, nie tak wyobrażałem sobie swój pierwszy raz, nie tutaj.. i sam nawet nie wiem czy z nim.

Ale nie ma nikogo innego, a skłamię jeśli powiem, że Dylan mnie nie kręci.

Tylko co teraz? Czy jestem gotowy stracić prawictwo? Teraz?

Wyrzuciłem wszystkie myśli z głowy i ruszyłem z powrotem schodami na górę uprzednio zamykając drzwi wejściowe na klucz.

Żyję się raz, a lepiej żeby mnie moja alfa wyruchała niż jakiś typ z pod ciemnej gwiazdy.

Perspektywa: Liam

Rozłączyłem się po raz trzeci. Czego ta szmata ode mnie chce? To był tylko przelotny seks, niech nie liczy na niewiadomo co!

-Liam, kochanie. Wszystko w porządku?-zapytała mama wchodząc powoli do mojego pokoju.

-Tak, mamo. Nie przejmuj się.- odpowiedziałem lakonicznie. Kobieta jedynie zmarszczyła brwi nie wierząc mi.

Westchnąłem cicho.
-Mamo, naprawdę wszystko jest okej, jestem po prostu troche...rozdarty.

-Czy mówisz o tym wysokim chłopaku, z którym Cię ostatnio widziałam?

-Co? O Brecie?-zdziwiłem się gdy blondynka o nim wspomniała. -Dlaczego niby miałbym się nim przejmować?

-Nie denerwuj się, słońce.- uspokoiła mnie. -Po prostu przypomniałam sobie moment w którym Was widziałam. I no patrzył na Ciebie tak...-przerwała na chwile. -Wiesz że ja Cię zaakceptuje zawsze? Możesz mi wszystko powiedzieć, nie odtrące Cię.

-Ale o czym ty...boże mamo!-załamałem się widząc jej wzrok. -Nie jestem gejem!

-Ależ ja nic takiego nie powiedziałam synu.- zripostowała, posyłając mi zwycięski uśmiech. Cholera, dałem się jak Brad!

-Brett nie jest nawet moim kolegą więc nie musisz sobie nim głowy zawracać.-odpowiedziałem pewnie. -Serio.

-Tak, tak skarbie...tylko dlaczego dzisiaj w nocy o nim mówiłeś?-zapytała a ja poszarzałem. -To było coś w stylu „Och, Brecik szybciej!"-zaniosła się śmiechem widząc mój przerażony wyraz twarzy.

-O boże..-szepnąłem, chowając twarz w poduszce. Rzeczywiście dzisiaj mi się śnił ale od kiedy ja mówi przez sen?!

-W porządku, Li. Wszystko okej, to tylko sen przecież.-poczochrała mi włosy jednak ja zawstydzony nadal nie podniosłem głowy. -Sądzę jednak, że powinieneś jednak pogadać z tym twoim Brettem. Może nawet się polubicie?

Taa, chyba w innym świecie..

-Przecież na pewno nie jest aż tak tragicznie pomiędzy Wami!-dodała wstając z łóżka. -Przemyśl to, synu.

Kobieta wyszła z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Uniosłem twarz od poduszki, wstając na równe nogi.

-I co ja mam robić?- zapytałem w powietrze. Podszedłem do okna, uchylają je. Od razu dotarło do mnie zapach lasu i śpiew ptaków. Na moją twarz wpadły promienie październikowego słońca.

Po kilkunastu minutach letargu i przemyśleń zdecydowałem.
-Mamo, pożyczysz mi auto na godzinkę?

Perspektywa: Brett

Usłyszałem rytmiczne, lekko za głośne pukanie do drzwi. Przeprosiłem matkę i gości ruszając otworzyć.

-Dumbar?- zdziwiłem się widząc niskiego licealistę. -Czego tu szukasz?

-Szczerze, to Ciebie.- odpowiedział ruszając na tyły mojego ogródka.

-Nie tam!- syknąłem łapiąc go za nadgarstek. Poczułem dziwne uczucie na dole brzucha jednak postanowiłem je na razie zignorować.

To się zbliża.

Zaciągnąłem chłopaka w kierunku jego zaparkowanego samochodu, wsiadając na miejscu pasażera.
-O czym chcesz rozmawiać?- rzuciłem od niechcenia.

-O nas. -odpowiedział a ja zaksztusiłem się powietrzem. -Nie w tym sensie, kretynie!

Wypuściłem z ulgą powietrze odwracając się do niego całym ciałem przez co blondyn odruchowo chciał się odsunąć. Nie pozwoliły mu jednak na to rozmiary auta więc chcą nie chcą musiał zignorować nasze stykające się kolana.

Ależ on jest poprawny, aż do bólu!

-No mów.-pospieszyłem go.

-Nie pospieszaj mnie!-zyirytował się.
-Chodzi o to że..chce przestać się z tobą kłócić. To dziecinne i żałosne.

Spojrzał na mnie z nową nadzieją a ja momentalnie przestałem się śmiać.
-Och..-westchnąłem. Cóż, Brett ogarnij się! To twoja pierwsza i zapewne ostatnia szansa. -Ja też.

-Serio?!- Liam podszkoczył przez co uderzył głową o sufit pojazdu. Zaśmiał się cicho, wystawiając w moją stronę rękę. Po kilku sekundach przyjąłem ją pewnie. Jednak gdy chłopak chciał się odsunąć, przyciągnąłem go z dużą siłą w swoim kierunku, przez co wpadł wprost w moje usta.

Pocałowałem go delikatnie odsuwając jego skamieniałe ciało od siebie.
-Zawsze chciałem sprawdzić jak smakujesz, sam rozumiesz..-rzuciłem nadal nie rozumiejąc swojego postępowania.

Co ja właśnie zrobiłem?!

-Wiesz..-usłyszałem za sobą. -Myślę że przez jedno cmoknięcie raczej ciężko to ustalić..

Na moje usta wstąpił diabelski uśmiech. Wróciłem się momentalnie do samochodu a następnie wpiłem się w różowe, pełne usta Liama.

Przez pocałunek poczułem jego szeroki uśmiech a moje spodnie momentalnie zaczęły mnie uwierać.

NOTATKA:
Hejka! Daily dzień trzeci!

Miłego dnia i Kocham Was♡

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro