Shut up and drive!
W życiu każdego nadchodzi w końcu taki moment, że czegoś jest za dużo. Po prostu za dużo, czara się przelewa. Jest o jedną łzę za dużo, jedno kłamstwo zbyt wiele, jedną sekundę za późno.
Najczęściej właśnie wtedy w naszym życiu ktoś się pojawia. Czasem jest to osoba, dzięki której uda nam się podnieść na równe nogi, czasem taka, która nas pognębi, a czasem taka, która...
-Która pozwoli nam unieść się nad niebo, zarażając na dodatek swoją pasją. - Uśmiecham się szeroko, jeszcze przyspieszając i czując coraz to mocniejsze uderzenie powietrza.
-Zamknij się i jedź. - Słyszę lekki śmiech tuż przy moim uchu i czuję ręce oplatające mnie jeszcze mocniej w pasie.
-Wedle życzenia. - Przygryzam wargi z zadowoleniem, unoszę się na siedzeniu wstając i puszczam rękami kierownicę czarnego motocyklu, krzycząc radośnie i powstrzymując drżenie nóg.
-Dylan, idioto! - krzyczy jasnowłosa, łapiąc się tylnej części pojazdu.
-Idioto? Tylko na tyle cię stać? - Uśmiecham się szeroko, siadając ponownie na motocykl i oddychając głęboko.
-Beznadziejny motocyklisto! Lepiej? - fuka zdenerwowana, znowu wtulając się we mnie.
-Czyżbyś wątpiła w moje umiejętności w prowadzeniu tego oto pojazdu? - mruczę radośnie, powoli zwalniając, kiedy na horyzoncie pojawia się linia morza.
-Nigdy. - Blondynka śmieje się lekko prosto w moje ucho, delikatnie zwalniając uścisk i zeskakując z pojazdu, kiedy zatrzymuję się przy barierce.
Uśmiecham się półgębkiem, patrząc, jak ściąga swoje żółte jak słońce trampki i wskakuje do piasku.
Uratowała mnie, a ja uratuję ją. Za wszelką cenę.
________________________________________________________________
Proszę, żyjcie, jeśli wam się podoba x
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro