Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

I'm so sorry || P.Gasly × G.Russell

-Musimy pogadać. - usłyszałem za sobą głos Ocona. Zaczyna się.

-No? - spytałem odwracając się w jego stronę. - Śpieszy mi się, więc się streszczaj.

-Nie podoba mi się twoje zachowanie w stosunku do mnie. - powiedział, a ja o mało co nie wybuchnąłem śmiechem.

-Przez ciebie cały czas znajduje się poniżej punktowanej stawki. Jeździsz jakbyś chciał, a nie mógł.  - podniosłem swój głos i zacząłem kierować się w stronę wyjścia. - Pierdole z tobą taką współpracę. - prychnąłem i wyszedłem z pomieszczenia trzaskając drzwiami.

Po chwili znalazłem się w pokoju gdzie siedział Max i George.
Usiadłem obok anglika, wziąłem pełną szklankę jakiegoś napoju i zacząłem stukać w nią łyżką co nie obyło się bez karcących wzroków Russella.

-Wszystko okej? - spytał Verstappen widząc moje poddenerwowanie.

-Uniosłem się na Estebana. - powiedziałem spoglądając na niego. - Należało mu się, prawda?

-Jesteś głupi. - stwierdził najmłodszy z nas i pokręcił głową.

-Weź się zamknij. - syknąłem zirytowany.

-Nie, nie należało mu się. - Max odpowiedział na moje pytanie po chwili ciszy. - Nie możesz obwiniać go za strategię waszego zespołu. - powiedział spokojnie.

-No zgadzam się z tym w stu procentach. - wybity z rytmu George spojrzał na nas. - A o czym my rozmawiamy? - westchnęłam na jego pytanie.

-Nie ważne. - machnął ręką Verstappen. - A wiecie, że... - nie dokończył, bo do salonu wpadł Lando. Jeszcze tego tu brakowało.

-Dziś impreza z okazji zakończenia sezonu. Dwudziesta tam gdzie zawsze. - powiedział i wybiegł z pokoju.

-Wiemy, bo Carlos nam powiedział! - krzyknął Max.

Westchnąłem głośno wiedząc, że to będzie ciężka noc.

***

Rozpiąłem guzik swojej białej koszuli i upiłem łyka drinka.
Usadziłem się na kanapie po czym skrzyżowałem nogi w kostkach.
Przymknąłem oczy i odchyliłem głowę do tyłu.
Przez moje ciało przeszła fala zimna, a na swojej szyji poczułem czyiś oddech.
Westchnąłem cicho myśląc, że to jakaś fanka dopóki nie usłyszałem dobrze znanego mi głosu.

-Chce do domu. - mruknął mi do ucha George

-Co? - spytałem zaskoczony. - Nachlałeś się czy coś?

-Nie dobrze się tu czuje... - szepnął, a ja odrazu się na niego spojrzałem.

-Zabrać cię do hotelu? - mój głos brzmiał bardzo łagodnie. Russell przytaknął tylko głową na tak.

Już po dwudziestu minutach znajdowaliśmy się w moim pokoju.
Gdy zamknąłem za nami drzwi odrazu przede mną pojawił się anglik.
Jego ramiona powoli i delikatnie owinęły się wokół moich bioder, a usta zbliżyły się do mojej szyji.
Poczułem jak ciarki przechodzą przez całe moje ciało.

-Co ty robisz? - spytałem zdezorientowany.

-Ja? Ja się tylko cieszę chwilą. - ochrypiały głos George'a spowodował motylki w moim brzuchu. To jest popierdolone.

W mojej głowie pojawiało się wiele myśli, ale odrazu je odrzuciłem.
Ja się tylko cieszę chwilą.
Po chwili znaleźliśmy się na łóżku.
Usiadłem na nim okrakiem i powoli zdjąłem z niego koszulkę, a on złączył nasze usta w długim pocałunku.

***

Z mojego zamyślenia wyrwał mnie dzwonek do drzwi.
Nie chętnie wstałem z kanapy i podszedłem do nich po czym je otworzyłem.

-Wszystkiego najlepszego! - przed nimi stanął Yuki, który w ręku trzymał pudełko z tortem, a w drugiej torbę prezentową.

-Nie powiedziałeś, że dziś przyjdziesz. - powiedziałem  obejmując go ramionami. - Wchodź. - wpuściłem go do środka.

Tsunoda zdjął buty i kurtkę po czym usiadł przy stole w salonie.
Na stół położyłem butelkę wina oraz dwa kieliszki.
Gdy już chciałem usiąść przerwał mi głos anglika.

-Mam nadzieję, że masz jeszcze osiemnaście kieliszków. - spojrzałem z niedowierzaniem na George'a i resztę kolegów z toru.

-Co wy wszyscy tu robicie? - zapytałem zszokowany. - Myślałem, że zapomnieliście o moich urodzinach.

-Kto by zapomniał o twoich urodzinach. - Lewis podszedł do mnie i niepewnie mnie przytulił. - To jak z tymi kieliszkami?

-Już załatwiłem. - powiedział wbiegając do salonu zdyszany Esteban. - Czy wy kurwa wiecie jak ciężko tu załatwić jakieś kieliszki? - w jego głosie było słychać nutkę zirytowania na co reszta się zaśmiała.

Po chwili zdmuchnąłem świeczki i rozlał się alkohol po kieliszkach.
Za dj robił Lando, ale to nikogo nie zdziwiło, obok niego stał Daniel i Carlos. Charles był pochłonięty rozmową z Maxem.
Esteban, Lewis, Oscar, Nico oraz Kevin tańczyli na środku salonu.
Logan, Alex, Sergio, Fernando, Yuki, Zhou, Bottas, Lance siedzieli przy stole i zajadli się przekąskami.
Natomiast ja oraz George wylądowaliśmy na balkonie.

-Możemy pogadać? - zapytał opierając się o barierki.

-Myśle, że to nie jest odpowiedni moment. Nie chcę psuć sobie imprezy ani tobie. - odpowiedziałem zaciągając się papierosem. - Proszę cię, pogadajmy o tym kiedy indziej.

-Minęły dwa miesiące od naszego ostatniego spotkania. - zignorował moją prośbę. - Nie napisałeś do mnie ani nie zadzwoniłeś. - powiedział z bólem w głosie.

-To chyba logiczne, że nie chciałem. - powiedziałem bez emocji. - Sory, ale ja nie wziąłem tego na poważnie. - wrzuciłem papierosa do popielniczki.

W jego oczach zaczęły gromadzić się łzy, a ja poczułem cholerne wyrzuty sumienia.
Położyłem dłoń na policzku młodszego i wytarłem kciukiem pojedynczą łzę.

-Przepraszam. - szepnąłem. - Poniosło mnie. - dodałem trochę głośniej.

-Chce zostać sam. - mruknął pod nosem. Odsunąłem się od niego i schowałem ręce do kieszeni.

-Jak chcesz. - wzruszyłem ramionami po czym opuściłem balkon.

W salonie zrobiła sie napięta atmosfera.
Charles zauważył, że pomiędzy mną a George'm coś się wydarzyło, bo odrazu po moim powrocie podbiegł do mnie i zaczął zadawać milion pytań.

-Zjebałem. - otworzyłem butelkę wina, chciałem nalać sobie je do kieliszka, ale Leclerc wyrwał mi ją. - Co ty robisz? - uniósłem się próbując odebrać mu alkohol.

-Co wam jest kurwa ostatnio?! - krzyknął. - Russell ciągle płacze, a ty jedynie co robisz to pijesz!

Na szczęście przez głośną muzykę nie było słychać naszej wymiany zdań, ale szarpanina została zauważona przez Estebana po odrazu do nas podszedł.

-Czy wy zwariowaliście? - zapytał się trochę ciszej Ocon.

-Ten zjeb. - wskazał na mnie palcem monakijczyk. - Myśli, że swoje problemy rozwiąże dzięki alkoholowi.

-To kłamstwo! - zaprzeczyłem. - Ja chce się wyluzować po nie przyjemniej rozmowie z George'm. - dodałem już trochę spokojniejszym tonem.

O wilku mowa.
Po chwili do kuchni wszedł anglik, a za nim ten drugi tylko, że starszy.
Duet mercedesa we własnej osobie.

-A co to za zbiorowisko? - spytał Piastri. Po chwili Logan zawiesił się mu na szyji przez co ten o mało co nie upadł.

-Właśnie też się zastanawiam. - głos pijanego Sargeanta było już słychać w całym mieszkaniu, bo Lando wyłączył muzykę.

Mój wzrok wylądował na Lewisie, który obejmował Russella.
Po chwili spojrzałem na Charlesa i poczułem jak kręci mi się w głowie.

-Bawmy się dalej! - krzyknąłem jak najbardziej entuzjastycznie po czym zaciągnąłem Estebana na mini parkiet. - No idziecie? - spytałem machając ręką w kierunku reszty stojącej w kuchni.

Impreza dopiero zaczęła się rozkręcać.

***

-Pierre? - usłyszałem głos za sobą. Podniosłem głowę z nad sedesu i skierowałem ją w stronę osoby stojącej za mną. - Wszystko okej?

-Już tak. - odpowiedziałem po czym zacząłem powoli wstawać.

Wytarłem buzię ręcznikiem papierowym i oparłem się o ścianę.
Z głośników zaczęła lecieć piosenka ,,We Found Love".
Zaśmiałem się, a mój wzrok powędrował na George'a.

-Pocałuj mnie. - szepnąłem cicho. - Błagam.

-Przemyślałem twoje wcześniejsze przeprosiny i... - zawachał się nad odpowiedzią

-I?

-I wybczam Ci. - powoli zaczął się zbliżać do mnie. - Kocham Cię.

-Ja... ja chyba ciebie też. - powiedziałem odwracając od niego wzrok.

Nasze usta złączyły się po chwili w długim i namiętnym pocałunku.
Jego palce wplątały się w moje włosy.

-A co się tu kurwa dzieje? - spytał zdziwiony Fernando wbijając nam do łazienki. - Będą bobasy! - krzyknął szczęśliwy.

-Boże dziadku... tobie już star... - chciał dokończyć Stroll zabierając go z łazienki, ale spojrzał na nas i stanął w miejscu. - O kurwa... Dziadziu miałeś rację! Bedą bobasy! Bottas szykuj aparat!

Cyrk na kółkach z tymi debilami.
Najlepszymi debilami bez, których  nie wyobrażam sobie już życia.

-Zawsz wiedziałem, że coś między wami jest. - po chwili pojawił się obok nas Albon.

-Jak te dzieci szybko dojrzewają! - usłyszałem głos Checo.

-Debile dajcie nam się całować! - krzyknął Russell, a ja się głośno zaśmiałem

I jak ich tu nie kochać?

___________________________________
1345 słów.

No właśnie? Jak ich tu nie kochać?
Dziś skończył się sezon F1, ale wróciły mi chęci na pisanie one shotów.
Narazie macie ten jeden ode mnie w prezencie na zakończony sezon F1.
Najdłuższy i najszybciej napisany one shot.

Mam dylemat nad wybraniem następnej pary do specjalnego one shota właśnie na zakończenie sezonu.

Sergio x Lewis czy Daniel x Max.
Co byście chętniej przeczytali?

A i ogólnie przepraszam za to, że nie kończę zamówień, ale obiecuję, że niedługo do nich wróce! <3

Przepraszam też za błędy (wiem, że omijam przecinki) Kiedyś to poprawie!

Maja❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro