Enemies | L.Hamilton x M.Verstappen
,,Czy Lewis Hamilton - Kierowca Mercedesa się kończy? Gwiazda Red Bulla jest o wiele lepsza na torze"
,,Lewis Hamilton vs Max Verstappen.
Konflikt się zaostrza i coraz bardzej to widać."
,,SKANDAL! Bójka dwóch kierowców Formuły 1 na torze! Szefowie Red Bulla i Mercedesa reagują."
-Przeproś go. - Wycedził Toto, przeglądając artykuły o naszej bójce.
-Nie chce.
-Ale mnie to kurwa nie obchodzi, że ty nie chcesz. Masz do niego w podskokach zapierdalać i przeprosić. - Uniósł się, ale nie zrobiło to na mnie większego wrażenia. -Lewis ty nie masz pięciu lat. Rozumiem, że nie lubicie się no, ale do kurwy nędzy nie psuj już naszego wizerunku. - Dodał gdy się trochę opanował.
-To on we mnie wjechał. - Odparłem, opierając się o ścianę.
-Zajmujecie miejsca poniżej naszych oczekiwań. Z każdym wyścigiem jest coraz gorzej, a ty nie potrafisz się nawet z klasą zachować. - Wolff spojrzał na George'a, który od jakiegoś czasu podsłuchiwał naszej wymianki słów.
-O proszę bardzo. - Zaśmiałem się chamsko. -Z nim pogadaj o słabych wyścigach. To on jeździ jak jakaś pokraka życiowa. - Wskazałem na niego palcem.
-Kurwa Lewis! Przestań mnie o wszystko osądzać! - Krzyknął młodszy. - Ja naprawdę mam dość słuchania tego jak bardzo ze mną jest Ci źle w zespole.
Idź do psychologa jeżeli masz problem, a nie wyżywasz się na mnie. To nie jest w porządku Hamilton. Sam byłeś kiedyś tak traktowany i wiesz jaki to jest ból, więc dlaczego tak się zachowujesz? - Russell opuścił pokój, w którym się znajdowaliśmy, a ja westchnąłem.
On miał rację.
Byłem okropny.
Zwalałem wszystko na niego choć nie był niczego winny.
Jestem beznadziejny.
-Idź przeproś w tym momencie Maxa i nie pokazuj mi się już dziś na oczy. - Wskazał ręką na drzwi, a ja tylko przytaknąłem i wyszedłem z pomieszczenia.
Zacząłem szukać pokoju Verstappena co nie należało do najłatwiejszych zadań.
Hotel w, którym znajdowaliśmy się podczas Grand Prix Hiszpanii był duży, a pokoje jakie dostaliśmy mieściły się od piątego do ósmego piętra.
Próby wyciągnięcia jakich kolwiek informacji na temat gdzie znajdował się teraz Holender za każdym razem kończyły się niepowodzeniem co zaczęło mnie cholernie irytować.
Jedynym człowiekiem z sercem był Leclerc, który bez zastanowienia zaprowadził mnie pod same drzwi Maxa.
Westchnąłem i zapukałem.
Zero odpowiedzi.
Odwróciłem się na pięcie w stronę windy i już miałem do niej iść gdy usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi.
Boże dziękuję.
-Tak? - Spytał zaskoczony moją wizytą.
-Przyszedłem Cię przeprosić. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Chciałem tylko... - Spojrzałem na niego. W jego oczach widziałem tylko ból. - Chciałem tylko wygrać wyścig i poprawić sytuacje Mercedesa.
-Nic się nie stało. Wybaczam. - Powiedział, siadając obok mnie.
Objął mnie i oparł swoją głowę na moim ramieniu.
Zdziwiłem się na ten krok.
Przecież byliśmy wrogami.
Co jest z tobą nie tak Max?
Przegadałem z chłopakiem ponad dwie godziny.
Dziwnie jest mi o tym myśleć, ale całkiem przyjemnie mi się z nim rozmawiało.
Jego pokój opuściłem grubo po drugiej w nocy przez co z samego rana dostałem opieprz od Toto.
***
Wszedłem do klubu.
Woń pomieszanego alkoholu z dymem papierosów była dla mnie uspokajająca.
Przepchałem się przez tłum ludzi by dojść do baru.
Zamówiłem drinka i z alkoholem w ręku udałem się na drugi koniec pomieszczenia.
Usiadłem na kanapie, wyjąłem telefon z kieszeni i spojrzałem na powiadomienie, które przyszło parę minut temu.
George Russell
Gdzie jesteś?
Zastanawiałem się przez chwilę czy mu odpsiać, ale stwierdziłem, że jakaś dusza towarzystwa mi się tu przyda.
Nawet jeżeli miał być to ten cholerny George Russell.
Lewis Hamilton
W klubie. Tym co zawsze.
George Russell
Zaraz będziemy.
Będziemy? To on nie będzie sam?
Kurwa. Myślałem, że będziemy sami.
Zabrzmiało to trochę dwuznacznie.
Schowałem telefon do kieszeni i spojrzałem przed siebie.
Kurwa. Kurwa. Kurwa.
-Cześć Lewis! - Przywitał się ze mną stojący za moim młodszym kolegą z zespołu Max. Verstappen.
-Cześć Maaax! - Starałem się brzemieć jak najbardziej entuzjastycznie co chyba mi nie wyszło, bo chłopak się skrzywił na te słowa.
-Przepraszam za wszystko. - Zwróciłem się tym razem do George'a.
-Wybaczam. Tylko proszę cię o jedno. - Objął mnie ramieniem. - Przestań mnie o wszystko obwiniać.
-Obiecuje, że przestanę to robić.
-To ja panowie idę po drinki. Jakieś wymagania? - Spytał Russell.
-Tak. Poproszę Mojito. - Odpowiedział Max na co się zaśmiałem. - I z czego ryjesz? - Zapytał, patrząc na mnie jak na debila. Jego oczy były idealne.
Czekaj co?
-Ja? Z niczego. - Odpowiedziałem udając, że nie wiem o co mu chodzi. - Weź mi wódkę z colą. - George przytaknął i zniknął w tłumie pijanych już ludzi.
Siedzieliśmy tak w ciszy dopóki Brytyjczyk nie przyszedł z alkoholem w ręku.
Gadaliśmy o różnych głupotach.
Zdziwiłem się, że Max zmienił rolę i nie robił za rozpieszczonego bachora.
Po kilku drinkach Verstappen był mocno pijany i ledwo kontaktował z rzeczywistością.
Russell jakąś godzinę temu opuścił klub, więc jako dobry człowiek postanowiłem odwieźć go do domu.
Wyszliśmy z klubu i zadzwoniłem po taksówkę, która po chwili przyjechała.
Posadziłem Maxa z tyłu, a sam usiadłem z przodu.
Podałem taksówkarzowi adres młodszego i ruszliśmy.
Po piętnastu minutach byliśmy już na miejscu.
Wyciągnąłem Holendra z samochodu i skierowaliśmy się w stronę jego domu.
Przekręciłem zamek w drzwiach i otworzyłem drzwi.
Moim oczom okazał się wielki przedpokój.
Powiedziałem sobie coś pod nosem i weszliśmy do środka.
Usiedliśmy na kanapie.
Wpatrywałem się w Maxa na co ten przybliżył się do mnie.
Szybko wytrzeźwiał.
Nawet nie wiem kiedy jego usta dotknęły tych moich.
Po chwili oplotłem kosmyk włosów Verstappena na swoim palcu, a drugą położyłem na biodrach młodszego.
Gdy dotarło do mnie co właśnie robimy, odsunąłem go od siebie.
To wszystko jest pojebane.
-Kocham cię Lewis. - Odezwał się po krótkiej ciszy.
Przez chwilę nie wiedziałem co powiedzieć.
Czy ja go kocham?
-Ja ciebie też. - Odpowiedziałem z uśmiechem. - Chyba. - Mruknąłem po chwili zastanowienia. Ty zjebie.
-Dam ci czas. - Powiedział i złączył nasze usta w pocałunku.
Jestem szczęśliwy. W końcu.
_________________________________________
Dedykacja dla zyciapieknydar_
Mam nadzieje, że się spodoba!
Znowu podkreślam, że zapewne jest milon błędów za, które przepraszam i obiecuje, że w przyszłości je poprawię.
Proszę o wyrozumiałość:)
Z góry dziękuję!<3
Do zobaczenia!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro