8
-Daehyun! Zaczekaj!
Siedmioletni Youngjae biegł przed siebie, szukając swojego najlepszego przyjaciela, który ukrył się w lesie. Mijając coraz większe drzewa, młody Yoo bał się, że nigdy nie uda mu się znaleźć Daehyuna.
-Dae!
Youngjae poczuł, jak po jego policzku spływa już kolejna łza. Był daleko od domu sam w wielkim lesie. W dodatku jego przyjaciel prawdopodobnie zgubił się i nie może go znaleźć. Nie wiedząc co zrobić, usiadł pod jednym z drzew i zakrył swoją twarz w malutkie dłonie. Miał nadzieję, że ktoś wysłucha jego niemej prośby i przyjdzie go uratować.
-Ja chce do Daehyuna!
Młody chłopiec, przypominając sobie, że w kieszeni nadal ma kartę życzeń, którą na urodziny dostał od Daehyuna, wyciągnął ją szybko. Złożył na niej dłonie i pocierając delikatnie, aby jej nie uszkodzić, powoli w nią dmuchał. Po kilku powtórzeniach ucałował ją równo w środek.
-Chce, aby Daehyun był tutaj ze mną!
Po wypowiedzeniu życzenia Youngjae wstał i obrócił się trzy razy wokół własnej osi, tak jak tłumaczył mu Daehyun.
Zadowolony spojrzał przed siebie i teraz tylko czekał, kiedy przyjdzie po niego jego przyjaciel. Mimo że nie wierzył w czary, to wierzył w Daehyuna i wiedział, że jego przyjaciel nigdy go nie okłamie.
Jeżeli Daehyun powiedział, że karta działa, to tak było.
-Zrobiłem wszystko tak, jak mówiłeś! Pospiesz się Dae! Zimno mi..
Youngjae z powrotem usiadł pod drzewem i już będąc spokojnym, czekał na swojego przyjaciela.
Karta życzeń nigdy go jeszcze nie zawiodła. Gdy poprosił ją o sernik swojej mamy, Daehyun już na wieczór wręczył mu ciasto. Raz Youngjae poprosił również o to, aby jego najlepszy przyjaciel towarzyszył mu przy szczepieniu, którego się strasznie bał. Daehyun był przy nim i igła już nie była taka straszna. Jednak najważniejszym życzeniem chłopca było to, aby ich przyjaźń była wieczna.
I Youngjae wiedział, że i w tym przypadku karta życzeń go nie zawiedzie.
-Youngjae! Nie siedź na ziemi, będziesz chory!
Chłopak nawet nie zauważył, jak jego starszy przyjaciel zjawił się obok niego i pociągnął za rękę, aby wstał.
Daehyun widząc trzęsące się ramiona chłopca, ściągnął z siebie bluzę i szybko założył na niego, przytulając go.
-Youngjae, gdzieś ty poszedł? Dlaczego mi uciekłeś?
-Wiedziałem, że po mnie przyjdziesz!
Youngjae wtulił się jeszcze bardziej w starszego chłopaka, z wielkim uśmiechem na twarzy nie zważając na pretensje chłopca.
-Karta życzeń nigdy mnie nie zawiedzie!
-Youngjae! Wszystko w porządku?
Youngjae czując dłoń na ramieniu, ocknął się ze wspomnień i spojrzał na chłopaka, który najbardziej przejął się jego stanem. Nie rozumiał, o co chodzi Daehyunowi, więc spojrzał na niego pytająco. Oczywiście, tak jak Jae przewidział, pierwszą reakcją był uśmiech czarnowłosego mężczyzny.
-Pytam, bo przez ostatnie dziesięć minut ja z Yonggukiem mówimy do ciebie, a ty jedyne co robisz, to uśmiechasz się do belki w płocie.
-Oh.. Wszystko w porządku. Nic mi nie jest.
Nie wiedział, jak ma zareagować, szczególnie teraz, gdy po tak długim czasie znowu czuje na sobie dotyk tego chłopaka. Było to dla Youngjae niezwykle rozpraszające.
Daehyun uśmiechnął się do przyjaciela i wrócił na swoje miejsce. Malowanie płotu nie było ciężkim zajęciem, więc Jung, wykorzystując swoją energię, co jakiś czas bawił się z Ganjim, który jak się okazało woli jego niż towarzystwo Youngjae.
-Youngjae!
Na podwórku rozniósł się piskliwy głos narzeczonej Yoo. Wszyscy instynktownie odwrócili głowę w kierunku hałasu, dzięki czemu mogli dostrzec wielki talerz z górą kanapek, który niosła dziewczyna. Jak na zawołanie każdy brzuch wydobył z siebie potworny dźwięk, prosząc o jedzenie.
-Przyniosłam tobie i twoim znajomym coś na ząb. Twoja mama mówiła, że pewnie będziecie głodni.
Jennie nie podobało się to, że Youngjae w towarzystwie Daehyuna spędza dziś cały dzień, ale nie mogła nic na to poradzić. Pani Yoo nie daje jej nawet pięciu minut wolności. Cały dzień chodzi i sprząta w mieszkaniu lub zbiera jabłka na drugim końcu podwórka.
-Dziękuję, Jennie.
Youngjae spojrzał na talerz pełen kanapek i wszystko byłoby w porządku, gdyby nie małe czerwone plasterki pomidora.
-Kto robił te kanapki?
Pytanie, które chciał zadać Youngjae, wyszło z ust Daehyuna, który zarzucił rękę na szyję narzeczonemu Jennie, dając jej do zrozumienia, że nie tylko ona ma prawo dotykać tego chłopaka. Czarnowłosy nienawidził przegrywać, a już zwłaszcza, jeżeli chodzi o Youngjae.
-Ja zrobiłam. Ale spokojnie nie są zatrute.
Jennie była wściekła na Daehyuna. Pozwalał sobie na zbyt wiele, w dodatku nie krępowała go nawet jej obecność. Dziewczyna postawiła talerz na skrzynce, którą uznała za dobry odpowiednik stołu.
-Więc smacznego.. Youngjae, wybacz, ale muszę pomóc twojej mamie w obiedzie. Skończ szybko i wracaj do mnie, kochanie.
Jennie podeszła szybko do Youngjae i nie przejmując się towarzystwem dwóch obcych dla niej mężczyzn, pocałowała swojego narzeczonego w usta. Nie wiedziała, czy to się uda, ale miała wrażenie, że tym zdenerwuje Daehyuna.
Posłała uśmiech zwycięstwa czarnowłosemu i odwracając się, wróciła do domu.
Z wściekłości, która opanowała Daehyuna, zaciągnął dłonie w pięści. Chłopak poczuł, że przegrał to starcie. Jednak wiedział, że to jeszcze nie koniec.
-To na pewno twoja narzeczona, Youngjae?
Yongguk nie mógł przestać się śmiać, widząc z czym dokładnie są kanapki zrobione przez dziewczynę. Nie mógł uwierzyć, że robiła je z pomidorem i podała z uśmiechem na ustach.
-Kto u was gotuje? Jesteś pantoflarzem?
Najmłodszy w towarzystwie nie wiedział, co ma na to odpowiedzieć, więc nie mówił nic. Daehyun widząc jego wbity wzrok w kanapki, wziął jedną do ręki i zbliżył do jego ust.
-Dalej, Youngjae. Wiem, że dasz radę. Nie pozwól, żeby mały pomidor cię pokonał.
Youngjae jak zahipnotyzowany patrząc głęboko w oczy Daehyuna, nie wiedząc czemu, ugryzł podstawioną pod nos kanapkę.
°•°•°
Jennie na prośbę mamy Youngjae skierowała się do stodoły, aby przynieść jej czerwone gumowe rękawiczki z białym szerokim paskiem. Dziewczyna nie wiedziała, po co konkretnie były potrzebne pani Yoo, ale wolała nie wchodzić w dyskusję.
Wchodząc do środka, musiała zamknąć nos palcami. Nie spodziewała się, że tu będzie aż tak mocno śmierdzieć zwierzętami i sianem.
-Nigdy więcej tu nie wrócę.
Oglądając wszystko z obrzydzeniem, szukała tych jednych małych rękawic. Z każdym kolejnym krokiem to miejsce wydawało jej się jeszcze bardziej paskudne. Nie mogła uwierzyć, że w takich warunkach wychował się jej narzeczony. Gdy go spotkała pierwszy raz, nigdy nie pomyślałby, że pochodzi ze wsi. Zachowywał się jak prawdziwy miastowy chłopak.
-Widzę, że zapaszki przeszkadzają, księżniczko.
Jennie słysząc ten głos i to przezwisko poczuła, jak ponownie rozchodzi się w jej wnętrzu fala zdenerwowania. Ten człowiek mógłby być nawet najważniejszą osobą dla Youngjae, ale Jennie wie, że nigdy się z nim nie dogada.
-Odwal się. Po co tutaj przyszedłeś?
Daehyun stał w przejściu i wpatrywał się w nią z rozbawieniem. Nie sądził, że kiedykolwiek znajdzie w tej wiosce taką osobę jak ona.
-Przyszedłem podziękować za kanapki.
-Bo ci uwierzę.
Daehyun podszedł do dziewczyny z uśmiechem, który mówił Jennie, że chłopak jest z czegoś zadowolony. Miała również przeczucie, że to jej zasługa co nie bardzo jej się podobało.
-Serio. Kanapki były dobre. Szczególnie pomidory.
-O co ci chodzi?
Gdy chłopak stanął nad nią i patrzył się z góry, Jennie poczuła się jak w pułapce. Wystraszyła się, że Daehyun może jej coś zrobić. W końcu czuła, że nie jest on do końca zdrowy psychicznie.
-Wiesz, gdyby nie ty, nie miałbym okazji karmić Youngjae.
-Karmić?
-Ano, karmić. Z niewiadomych przyczyn, ten chłopak zje pomidora jedynie z moich rąk.
Jennie nie rozumiałam, o czym dokładnie mówi czarnowłosy, jednak nie podobało jej się to. Tylko ona miała prawo karmić, przytulać i dotykać Youngjae.
-Przecież..
Znała Youngjae i wiedziała doskonale, że nienawidzi być przez kogoś karmiony. Za każdym razem, gdy próbowała, on się na nią denerwował i prosił, aby zaprzestała. Więc Jennie nie wierzyła słowom Daehyuna.
-Nie znasz Youngjae, tak dobrze, jak ja. Nie umiesz się z nim obchodzić, księżniczko.
-Jest moim narzeczonym, to oczywiste, że potrafię! I znam go doskonale!
Zdenerwowanie Jennie jedynie satysfakcjonowało chłopaka. Wiedział, że ma wielką przewagę nad nią pod każdym względem i chciał to dobrze wykorzystać.
-Ale przyniosłaś mu kanapki z pomidorem. A uwierz mi, cała wioska wie, że go nie znosi.
Jennie nie miała jak się przed tym obronić, ponieważ zdała sobie sprawę, że Daehyun ma rację. Youngjae nigdy nie jadł pomidora. Przeklinała się w myślach za swoją głupotę.
-Są trzy proste zasady jak dobrze postępować przy Youngjae, księżniczko. Pierwsza to oczywiście, jak już wiesz nie zmuszać go do jedzenia pomidora.
Daehyun wystawił dłoń przed siebie z wystawionym jednym palcem. Chciał dobitnie pokazać dziewczynie, jak mało zna swojego własnego narzeczonego.
-Druga, Youngjae jest tchórzem, większym niż możesz to sobie wyobrazić, a aby go uspokoić, wystarczy złapać go za rękę. To taki magiczny trik.
Jennie nie czuła się komfortowo, gdy chłopak był tak blisko niej i szeptał jej do ucha. Chciała go odepchnąć, jednak bała się, że tym zdenerwuje Daehyuna na tyle, że odważy się ją uderzyć.
-Trzecia i najważniejsza zasada... Jeżeli chcesz zawładnąć sercem Youngjae.. Musisz być...
Daehyun specjalnie się zatrzymał przy tym i spojrzał jej śmiertelnie poważny w oczy. Chciał pokazać jej, że żadne jego słowo nie jest kłamstwem. Schylił się jeszcze bardziej, kładąc dłoń na jej włosach i delikatnie głaszcząc.
-... mną, księżniczko.
°♡°
No i jest następny!
Jak wam mija dzień?
Mam nadzieję, że ubieracie się ciepło!
Zdrowia robaczki!;*
Fighting!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro