Rozdział 1 cz. 2/3
Żeby opisać skalę znudzenia, towarzyszącego oczekiwaniu na swoją kolej, powiem jedno — zaczęłam liczyć okna Siedziby.
Wewnątrz Jadłodajni panuje nieco większy spokój, bo porządku pilnują tam wyznaczeni do tego zadania Wolontariusze.
Kolejne porcje są wydawane. Zniecierpliwiona przeciskam się przez grupkę rozgadanych delegatów, którzy blokują drogę. Szybkim ruchem zgarniam talerz z lady, drugą ręką sięgając po sztućce. Brat podąża za moim przykładem. Wkraczamy do drugiej, znacznie większej sali — jadalni.
Skanuję wzrokiem każdy z podłużnych stołów, mając nadzieję na dostrzeżenie znajomej twarzy i zajętego dla siebie miejsca. Z tylnego rzędu na końcu pomieszczenia macha ręka, której rudowłosa właścicielka usilnie próbuje zwrócić na siebie uwagę. Przerywa czynność, kiedy widzi, że zmierzamy w jej kierunku.
Yaline to niska dziewczyna o włosach w odcieniu połyskującej miedzi, których końcówki z ledwością dosięgają ramion. Próba ogarnięcia sterczącego bałaganu na jej głowie za pomocą mizernej gumki do włosów, przypomina słaby żart.
— Nareszcie! — Yal prawie podskakuje na siedzeniu.
Jej mowa ciała jest znacznie głośniejsza od wypowiadanych słów. Żywo gestykuluje, a przy każdym ruchu rąk dziewczyny, plecione bransoletki kręcą piruety wokół nadgarstków
— Ja już dawno zdążyłam zjeść te przyjarane naleśniki, a wy gdzie żeście tak długo stali?
— W kolejce — wzdycha mój brat, a ja zajmuję miejsce obok koleżanki. On też po chwili siada na krześle z mojej prawej.
— No to opowiadajcie — rudowłosa ze sporym rozmachem kładzie ręce na stole.
Jej blade ramiona wyraźne kontrastują z moimi i brata. Faktem jest, że śniadość to cecha charakterystyczna naszej rodziny.
— Jak przeżyliście wstawanie tak wcześnie rano? Nyx?
— Żyję. Chyba — stwierdzam.
— A ty, Flaren?
— Nie jest najgorzej — odpowiada mój brat.
— Mów za siebie... — Uciskam palcami skroń. — Czuję się, jakbym całą noc nie mrugała.
— Czyżbyś znowu zarywała nockę? — Yaline rusza brwiami sugestywnie.
— Nie, wcale — w moim tonie wyraźnie słychać sarkazm.
Flaren spogląda na mnie pytająco.
— Ćśś, ty nic nie słyszałeś — przykładam palec do ust w geście milczenia.
— Spoko — odpowiada natychmiastowo.
Na szczęście, nie ma potrzeby z nim negocjować, Flaren to jednak dobry powiernik.
— W ogóle, widziałaś te tłumy? Jak zwykle skończymy na tyłach! — narzekam, zmieniając temat.
— Niekoniecznie — Yaline uśmiecha się tajemniczo.
— No nie mów, co tym razem? — przerywam krojenie naleśnika, by obrócić się twarzą do nachylonej nad moim talerzem Yal.
— Moja siorka zajęła dla nas miejsca w pierwszym rzędzie — opierając podbródek na dłoni, szczerzy się w uśmiechu, odsłaniającym górne dziąsła.
Gdyby któryś z braci powiedział do mnie "siorka", chyba bym go zatłukła.
— Która? — pytam, wiedząc że Yal ma przecież dwie siostry.
— No Ninika, a kto? Przecież nie ten przegryw!
— Pragnę zauważyć, iż "ten przegryw" jest twoją bliźniaczką.
— Cicho bądź! — warczy Yaline — Jeszcze ktoś usłyszy i będę miała przerąbane...
— Dobra, uspokój się — Odchylam głowę na bok, kiedy dziewczyna próbuje zasłonić mi usta ręką.
— A nawet gdyby ktoś usłyszał, to co z tego? — wtrąca się mój brat.
— Sam się domyśl! Przecież wiesz, że ona jest stuknięta. Nie dziwię się, że nie ma żadnych przyjaciół...
— No, ale jednak, to trochę wredne tak się jej wyrzekać — Flaren uporczywie ciągnie dyskusję.
— Przepraszam bardzo, ale jak parę lat temu dowiedzieli się, że jest naszą siostrą, ja i Ninika byłyśmy pośmiewiskiem przez cały księżyc! — Yaline krzyżuje ramiona na piersi — To wiesz, co by zrobili, jakby się okazało, że ten dziwoląg jest moją bliźniaczką?!
— Przestańcie już! — krzyczę na siedzącą po moich obu stronach dwójkę — Skończyłam już jeść, jak widzę Flaren też. Chodźmy wreszcie, bo zaraz się zaczyna!
Chyba dopiero teraz zobaczyli, że stołówka w ciągu ostatnich minut znacząco opustoszała.
— Dobra, lecimy! — rudowłosa zrywa się na równe nogi, ciągnąc mnie za rękaw. Flaren, jak zwykle człapie z tyłu.
Oparta plecami o ścianę Wolontariuszka spogląda na nas z rozbawieniem.
Na dworze zrobiło się spokojniej. Słychać jedynie ciche rozmowy, w powietrzu wyczuwalne jest napięcie oczekiwania. Yaline przeciska się między bardziej punktualnymi Leśnokrwistymi, którzy zajęli już miejsca siedzące. Z zażenowaniem podążam śladem dziewczyny, w dalszym ciągu trzymającej mój rękaw.
Flarena chyba zgubiłyśmy gdzieś po drodze, albo po prostu sam sobie poszedł.
Po minięciu kilkunastu rzędów krzeseł, wreszcie docieramy na swoje miejsca. Czeka tam na nas miodowa blondynka o limonkowych tęczówkach i małym, zadartym nosie. Kąciki jej wąskich ust unoszą się w przesłodzonym uśmiechu.
— Hejka, dziewczyny! — przerywa zabawę swoimi włosami, machając do nas oburącz.
— Cześć, Nini! — Yaline naśladuje jej świergotliwy ton.
Chyba zaraz zwymiotuję.
— Hej — mamroczę.
— Yal, nie uwierzysz, kto siedzi za nami! — piszczy cicho Ninika, odrzucając za plecy sięgające pasa syrenie loki. Chyba zupełnie mnie zlała. Nie, żeby mi to jakoś szczególnie przeszkadzało.
Opieram ręce na drewnianych podłokietnikach i korzystam z okazji, żeby trochę się zdrzemnąć po nieprzespanej nocy. Głosy dookoła nagle zupełnie cichną, nawet cukierkowe siostrzyczki przestają paplać. Cudownie, teraz mogę...
— Na początku chcę podziękować delegatom, za wysiłek włożony w dotarcie na to miejsce. Stolica ma dziś zaszczyt gościć przybyszów z Varramondu, Jeminis i Deltany. Proszę o brawa.
Yal szturcha mnie łokciem. Oho, zaczęło się. Klaszczę bezmyślnie, wraz z resztą widowni. Jeszcze znajdę sobie okazję do nadrobienia braków snu, teraz trzeba słuchać.
Kiedy oklaski cichną, alfa na nowo podnosi głos, niesiony po całym dziedzińcu przez niezwykłą akustykę tego miejsca:
— Nie zapominajmy również o gościnności mieszkańców Alphium, którzy zgodzili się przyjąć delegatów pod swoje dachy.
No i znowu, klask, klask. Dzięki alfo, naprawdę, nie trzeba było.
— Wataho Zaćmienia — kontynuuje przywódca stada — Zgromadziliśmy się tu dla lepszej przyszłości. Czasy są niepewne, a cały Las szykuje się do nieuniknionej wojny. Jednak nadeszły lata świetności Zaćmienia. Wkrótce zatriumfujemy. Zagarniemy Północ, a wrogowie padną przed nami na kolana. Tak, możemy patrzeć na terytorium wroga, jakoby już teraz było nasze...
Piękne słowa. Nie mi dane oceniać, ile jest w nich prawdy.
— ...nie obędzie się jednak bez poświęceń.
Wiedziałam. Tu musiał być jakiś haczyk.
— Przyszłość leży w rękach młodego pokolenia. Dzisiejsze nastolatki to wojownicy i wodzowie jutra.
Głębokie.
— Teraz pragnę oddać głos mojemu najstarszemu synowi, oddanemu becie i przyszłemu następcy tronu, Siriusowi.
Na scenę wchodzi wysoki mężczyzna o ciemnych włosach i niewielkim, w porównaniu do ojca zaroście. Na pierwszy rzut oka, jest gdzieś w wieku moich rodziców.
Ile jeszcze razy będziemy dzisiaj klaskać?
— Nie wiem, czy zauważyliście, ale w dniu dzisiejszym na widowni przeważa młodzież — jego głos jest zdecydowanie łagodniejszy od alfy, ale nie brakuje mu stanowczości.
Rozglądam się dookoła. Rzeczywiście, osób w moim wieku i odrobinę starszych jest zaskakująco wiele.
— Pragnę także wspomnieć, że nasi młodzi delegaci nie opuszczą Alphium tak prędko.
Widzę, że beta Sirius lubi budować napięcie.
— Niech wszyscy Leśnokrwiści w wieku od piętnastu do dwudziestu lat powstaną.
Mój mózg na chwilę przestaje działać, ale kiedy widzę, jak Yal i Ninika wstają, orientuję się, że muszę zrobić to samo.
— To jest przyszłość, o której mówił alfa — kontynuuje Sirius — Już wkrótce dostąpicie zaszczytu, jakim jest szkolenie bojowe pod okiem największych mistrzów z całej watahy.
Powtarzam sobie w myślach te słowa, by ponownie je przetrawić.
Szkolenie bojowe?
— Przedtem jednak przejdziecie przydział kategorii KTP. Skrót ten jest dobrze znany każdemu Łowcy i oznacza Klasyczny Test Predyspozycji. Test ten pokaże, do której z trzech kategorii się nadajecie: Skrytobójców, Zwiadowców, a może Biegaczy? Wszystko okaże się już jutro.
Już jutro?!
— Wyprzedzając wszelkie pytania wspomnę, że KTP nie wymaga od was żadnych specjalnych umiejętności, czy przygotowania. Czy da się go nie zdać? Owszem, ale nie oznacza to, że automatycznie znajdziecie się na przegranej pozycji, czy co gorsza, zostaniecie wydaleni z watahy. Z pomocą naszych wykwalifikowanych korepetytorów na pewno zdołacie nadrobić ewentualne braki. Do czasu przydziału, nie stresujcie się zanadto.
Pewnie, łatwo się mówi.
— Więcej szczegółów już jutro, a teraz beta i była dowódczyni Skrytobójców, Vespa, ogłosi wszelkie zmiany, które nastąpiły w oddziałach Łowców.
Oo, moja babcia.
Vespa mijając się na scenie z Siriusem jeszcze coś do niego mówi. Pewnie dostał ochrzan za "byłą" dowódczynię. No niestety, prawda boli.
Idąc, musi opierać się o laskę, ze względu na poważną kontuzję nogi, której nabawiła się lata wcześniej, będąc jeszcze dowódcą. Nie jest to jednak jakaś laseczka dla starszych pań, nic z tych rzeczy! Tym oszlifowanym kawałkiem drewna z odrobiną wysiłku dałoby się zabić, a znając swoją babcię wiem, że byłaby do tego skłonna.
— No już, siadać. Nie będziecie tak stali, jak banda cielaków — warczy niskim głosem, który nie ma w sobie ani krzty skrzekliwości.
Wszyscy dotychczas stojący, posłusznie siadają. Sprzeciwienie się tej kobiecie może kosztować życie.
— Jak co pół roku, dla obecnie fukcjonujących oddziałów łowieckich zachodzi rotacja terytorialna. Na tablicy ogłoszeń możecie se później przeczytać szczegóły. Następuje także przekazanie dowództwa.
Przekazanie dowództwa? Dawno tego nie było.
— Do watahy dołączył nowy członek, który wykazał się nadzwyczajnymi umiejętnościami, w związku z czym otrzymuje tytuł mistrza Skrytobójstwa i zostaje wzniesiony na rangę dowódcy. Zaś były dowódca, Jhonem, zostaje zdegradowany.
— A nie mówiłam? — szepcze do mnie Yaline — Przyjęli nowego!
Wspominała o tym parę dni temu, mówiąc, że podsłuchała jakieś ściśle tajne rozmowy alfy. Nie ukrywam, że do samego końca uważałam jej nowinki za zmyśloną historyjkę, jednak tym razem nie miałam racji.
Na tylnej części sceny staje dwójka Leśnokrwistych. Starszy z nich, mężczyzna o żylastych ramionach i krótko ogolonej głowie, zdejmuje z ramienia purpurową opaskę, na której widnieje obraz czarnego okręgu z białą obwódką, czyli zaćmienia. Niechętnie przekazuje ją swemu znacznie młodszemu następcy — dałabym mu maksymalnie trzydzieści lat, nie więcej.
Widownia zaczyna szumieć. Niektórzy głośno wołają, domagając się wyjaśnień. Vespa nawet nie wymieniła tego "nowego" z imienia, a teraz z dnia na dzień stał się dowódcą? To jakiś żart, prawda?
— Nowy dowódca Skrytobójców, Artas, z pewnością wzorowo będzie wypełniał swoje obowiązki — wypowiedziała te słowa, jak wyuczoną formułkę.
No dobra, czyli on ma imię. Warto wiedzieć. Pewnie i tak za dwa dni je zapomnę.
***
— ...Zgromadzenie dobiegło końca. Jednak zanim się rozejdziemy, chcę ogłosić, że jeszcze tego wieczoru zostanie zorganizowane ognisko dla młodzieży kwalifikującej się do jutrzejszego przydziału. Będzie to dobra okazja, by nieco się zrelaksować oraz poznać rówieśników z innych wiosek, w końcu już niedługo będziecie się widywać co dnia na treningach. Osoby zainteresowane prosimy o przybycie na wzgórze, na południowy-wschód od Alphium w porze, kiedy słońce zniknie za koronami drzew. O terminie następnego zgromadzenia zostaniecie poinformowani w najbliższym czasie. To by było na tyle. Dziękuję za przybycie, Wataho Zaćmienia.
Przyszedł czas na ostatnie oklaski tego dnia.
— Chcemy iść na to ognisko? — zwracam się do Yaline.
— Ty się jeszcze pytasz? — parska dziewczyna. — Nie mogłabym odpuścić takiej okazji!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro