Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3 Nowo przybyli


  Alex siedział przy oknie i obserwował jak krajobraz się zmienia, po patrzył jak śmigłowiec się unosił i jak baza wojskowa powoli się oddalała ukazując cały plan bazy z coraz to mniej widocznymi szczegółami gdy zyskiwali wysokość. po chwili szare budynki zostały zastąpione Zielonym i zalesionym obszarem. Słońce po osiągnięciu szczytu na bezchmurnym niebie zaczynał opadać na zachód. Siedział w Śmigłowcu transportowym blackhawk. Naprzeciwko Pereza, który też się wpatrywał w okno, Obok niego Sierżant i Mek. Po prawej od Alexa siedział Jerry i Stróż. Mimo pięknych widoków musiał być czujny według danych brama miała się już pojawić za kilka minut i wtedy się okaże czy jego rządzenie działa. Gdy tylko mijali za horyzontem Miasto Carbon i jego gruzy. A także starą kopalnię, którą zmieniono na bezpieczne schronienie na wypadek kolejnego ataku. Sierżant dał znak by włączył urządzenie. Alex sięgnął do pasa i pstryknął przełącznik i wpatrywał się w ekran czekając na jakikolwiek znak aktywności. Mógł czekać aż usłyszy sygnał, ale w śmigłowcu był to problem z powodu płatów, które zagłuszały wszystko wewnątrz. Nawet przez słuchawki ciężko było się dogadać. Chociaż i tak nikt nie był chętny do rozmowy. Każdy radził sobie z czekaniem w inny sposób. Alex pilnował maszyny. Perez się wiercił czekając na jakąś akcję, Mek i sierżant byli pogrążeni w swoich własnych ponurych myślach. Stróż się modlił, przynajmniej tak sądził Alex widząc przygarbioną pozycję i złożone ze sobą ręce. Jerry przypatrywał się to raz na okno to na urządzenie. Jego wzrok leciał wszędzie. Gdy już minęli miasto Carbon, a autostrada była coraz bardziej widoczna. Igła zaczęła się poruszać. Najpierw drgnęła i po chwili szła na drugi koniec skali.

- Mam sygnał! - krzyknął przez słuchawki

- Jest sygnał - zawtórował Jerry - Twój projekt działa!

Sierżant z rezerwą dał znać pilotowi by posadził maszynę przy pagórku oznaczonym w czasie opisywania misji. Dał znać stróżowi, on się przeżegnał przygotował broń i był gotów do wysiadki. Gdy maszyna dotknęła płozami ziemi, tak , że wszyscy podskoczyli na swych siedzeniach. Stróż otworzył kokpit i wyskoczył z maszyny na ziemię, gdy tylko to zrobił. Maszyna znow wzleciała. Tym razem trzymała się blisko podłoża i lecieli prostopadle do autostrady i w tym momencie zobaczyli, kilka kilometrów dalej jak wyrastają dwie czerwone iglice Brama była spora, była ta sama co w mieście Carbon. Tym razem Alex mógł ją zobaczyć bez żadnych interferencji Video. Krawędzie iglicy nie były równe, wyglądały na porowate, były na niej wyrzeźbione płomienie, wystawały z niej kolce, może wzrasta w tym samym czasie, ale były niesymetryczne. Im wyżej się pięły tym bardziej się zginały ku sobie aż w końcu się zetknęły. Były na wysokości Słońca, które znajdowało się po prawej stronie. Cały oddział w końcu się jakby się wyrwał z transu każdy był gotowy. Perez nawet się uśmiechnął gdy w końcu coś się działo. Usłyszał ja Sierżant mówi do przez słuchawki do Stróża.

- Mów co widzisz Stróż co wychodzi z bramy. - Cały oddział słyszał te konwersacje, by później nie było pytań co, gdzie i jak.

- Póki co jeszcze nic. Obraz dopiero się tworzy

Helikopter zaczynał zmniejszać pułap. Alex zauważył, potwierdzenie tego co mówił Stróż. Zobaczył jak na żywej ramie tworzył się obraz. Były to czerwone rozmazane plamy. Jakby ledwie widział we mgle. Zgadywał, że widzi czerwone góry majaczące się w oddali. Czyżby to znaczyło, że w zależności od terenu taka brama się wytworzy - pomyślał.

- Coś wychodzi - zaraportowal Stróż

Helikopter wciąż zniżał pułap. Alexowi zaczęło serce mocniej bić. I tętno mu przyśpieszało gdy helikopter zbliżał się do gruntu

- Bedziecie musieli wyśiąść na autostradzie, bo nie mam gdzie wylądować - powiedział pilot

- Zrozumiano - odpowiedział sierżant

- Psy wychodzą! - krzyknął Stróż - Jeden Trójgłowy, drugi zwykły, trzeci... Sześć. mamy sześć psów potwierdzone.

- Trzymaj ich na oku zaraz wychodzimy. Ruchy oddzial ruchy w stronę motelu. Żaden ze stworów nie może się przedostać i to nim się ściemni jasne!

tuż po kiwnięciu głową na znak zrozumienia, drzwi się rozsunęły z dwóch stron i wyskoczyli na betonową 4 pasmową autostradę. Alex skoczył, poczuł siłę uderzenia z 2-óch metrów, dobrze, że ugiął kolana inaczej by upadł. Gdy tylko wylądował dał znak ręką by szli za nim. Nie musieli obawiać się o Cywilów jeżdżących tą drogą. Od czasu ataku każde miasto zostało zamknięte na wszelkie wyjazdy czy wjazdy. Na tej ulicy było cicho. Sierżant przeszedł do połowy drogi na drodze stanęła mu betonowa barierka sięgająca mu do pasa. Dał znak by każdy z nich przywarł do ściany. Perez stał po lewej stronie obok był Alex, pośrodku sierżant, Mek po prawej a na samym końcu Jerry. Gdy tylko Alex stanął na swoim stanowisku przygotował broń i kucnął by się schować za barierką.

- Co robią psy? - spytał Stróża Elliot

- Idą w waszą stronę, ale powoli jakby węszą. Ciężko niektórych zobaczyć chowają się za drzewami. Przechodzę na Termowizje

No to teraz się nie ukryją - pomyślał Alex - jedyna przewaga nad tymi stworami to technologia. A skoro ich ciała płoną to będą tak widoczne jak lampki na choince.

- Dziwne - usłyszał Alex przez słuchawki

- Co takiego? - spytał sierżant.

- Wygląda jakby rozmawiały - mniejszy szczeka na tego większego trójgłowego. Okej biegną dalej. Schodzą w dół

Autostrada przebiegała wzdłuż doliny między dwoma pagórkami gęsto porośnięta drzewami. Szara autostrada oddzielona od zielonego pagórka małą stalową barierką, gdyby w razie wypadku samochód uderzył tylko w barierkę i nie wpadł na drzewo. Alex wytężał wzrok, ale niczego nie ujrzał. Dobrze się ukryły. Nie zamierzał nie doceniać przeciwnika już widział te kundle w akcji.

- Chodzą zakosami, rozproszyły się. Poszerzają pole ataku. Chowają się za drzewami pilnujcie się. Zatrzymały się. Duży jest z tyłu. Są bardzo blisko powiniście już je widzieć.

- Nie mamy potwierdzenia

- Gdzie one są - stęknął Perez.

- Wciąż stoją. jakby czekały na coś.

Musiały schować się za grubymi drzewami, które rosły blisko barierki. Chwila ataku się ciągnęła. Wtedy nagle usłyszeli donośne szczęknięcie, tak potężne, że echo powtarzało je wzdłuż całej doliny, powodują nagły atak dreszczu młodego technika. Tuz po tym 5 płonących psów wyskoczyło z kryjówek i kolejnym susem pokonali 20 metrów oddzielające je do barierki, przeskoczyli nad nią i twardo wylądowali łapami. Dwoje z nich wylądowało między sierżantem a Alexem, 2 kolejny były wysunięte bardziej po lewej, a jeden na prawo. Alex W końcu (choć się nie cieszył) je ujrzał na własne oczy. Były olbrzymie były wielkości dużych psów, które normalnie widywał, wszystkie płonęły i szerzyły zęby, zbiorowe warczenie zmagało przerażenie.

- Otworzyć ogień! - rozkazał sierżant

Mek i Jerry skupili swój ogień na tym po prawej, Alex i sierżant celowali do swoich celów przed nimi. Perez wziął na siebie dwóch. Alex póki co skupił się na swoim celu. Wycelował swą broń, zgodnie ze szkoleniem by nie szalał ze spustem. Otworzył ogień poczuł jak broń się wyszarpuje i uderza mu o ramię. Nie trafił pies zrobił uskok w bok, podchodził coraz bliżej. Usłyszał jak cala reszta oddziału zaczęła strzelać. Każdy strzelał krótkimi seriami. Poza Perezem, on chciał władować cały magazynek. Alex znów wziął poprawkę skupił się na swoim celu. Widział jak się pies zbliża i i który się gotował do walki. Jakby co ma Stróża. Znów strzelił, trafił zobaczył jak tryska z jego pomarańczowa posoka. W tym momencie szczeknął i skoczył naprzód znów otworzył ogień, przynajmniej teraz nie robi uniku, trafił prosto w głowę zwierzaka. który, wciąż będąc w powietrzu upadł na betonową jezdnię i szurając i rozmazują pomarańczową krew dotknął barierki. Płomienie na grzbiecie zgasły. Udało mu się pokonał pierwszego demona. Sierżant zdjął swego pokazał Alexowi by pomogli Perezowi. Sam miał problem ze swoją stroną. Strzelał długo a psy cały czas uskakiwały. Miał problem z trafieniem, bo strzelał tam gdzie psy były, a nie tam gdzie skakały. Przeszli wzdłuż drogi by ułatwić sobie celowanie. To rozproszenie było po to by nie mogli skupić ognia i by musieli zmienić pozycje i tracić czas gdy psy zyskują na odległości. Perezowi w końcu skończył się magazynek wystrzelił wszystko

- Przeładowuje - powiedział, zdejmując bezpiecznik od karabinu.

Psy uznały to za moment ataku, nie przewidzieli, że Alex i Elliot już zajmą pozycje i zaczną strzelać.  Zaczęły się kolejny taniec umykania, Psy niebezpiecznie się zbliżyły do Pereza, który wciąż był w trakcie przeładowania. Sierżant i Alex skupili się na tym samym storze, usłyszeli jak świst kul i przytłumione uderzenie. Pies zaskomlał i stanął to wystarczyło by władować cały magazynek w pas, który padł dogasając. Drugi już się zbliżył do Pereza i skoczył mu wprost na szyję. On w tym momencie, wziął zamach i odepchnął kolbą psa, który upadł 12 metry od niego. Sierżant zmieniał magazynek, Alex celował jednak usłyszał nagle głośny Huk i głowa psa eksplodowała tryskając czerwono pomarańczową posoką beton i oszołomionych żołnierzy

- Anioł Stróż do usług! I jesteś mi winien Piwo Perez - powiedział Stróż

- Ta ale dopiero jak przeżyjemy - odpowiedział

Alex natychmiast odwrócił się o 180 stopni by zobaczyć jak poradzili sobie Jerry i Mek. Poradzili sobie dobrze ustrzelili go nim do nich dobiegł.

Alex zauważył, że był zlany potem, czuł jak mu spływa na czoła i jak po uniformem był cały mokry. Żyły mu pulsowały i dyszał ciężko. Nie zmęczył się fizycznie, ale niesamowicie to go zmęczyło. Już wiedział co mogli czuć tamci żołnierze, w dniu ataku. Postanowił magazynek puł pusty, musiał przeładować. Każdy z nich musiał nie sądzili, że będą takie wytrzymałe. Chciał coś powiedzieć gdy nagle usłyszał głośnie szczekania

- No nie jeszcze 1 - pomyślał Alex

Odwrócił się i ujrzał jak trójgłowy pies biegnie w jego stronę. Przerażony wyrzucił pusty magazynek i już miał włożyć pełny, który przymocował do pasa, jednak gdy go unosił do broni nie trafił do otworu i się odbił upadając na jezdnie. Alex spanikował, znów usłyszał Huk, wystrzał, ze snajperki. Spojrzał na psa, który był niebezpiecznie blisko. Był ogromny, dorównywał wielkością Pereza, jego grzbiet płonął czuć było żar jak z ogniska i zapach spalenizny. Trójgłowy ta przednia patrzała na Alexa, swymi czerwonymi zwężonymi źrenicami, druga po lewej warczała na sierżanta i Pereza, którzy wciąż ładowali broń, trzeci zwisała, lub raczej połowa, w tę głowę trafił stróż. krew spływała z połowy czaszki. Czas zwolnił w oczach Alexa, skoro ujrzał tyle szczegółów, ta wizja go sparaliżowała. Nie zdążył zareagować gdy ten pies skoczył wprost na niego. Poczuł jak wielkie łapy odpychają go od podłoża. Uderzył o jezdnie z głośnym łoskotem. Wypuścił powietrze w stęknięciu, potem gdy chwytał powietrze poczuł olbrzymi ciężar na jego ciele i ujrzał jak Przednia głowa próbuje mu się wgryźć w szyję, szczęśliwie trzymał broń przed sobą i zawiesił na szyi Trzymał ją przed sobą i trzymał 2 głowy z dala od niego. Czuł jak serce chce mu wyskoczyć z piersi, Widząc jak kłapie swym pyskiem. Odsłaniając rząd ostrych kłów. Dyszał głośno. Czuł swąd zepsutego mięsa i siarki z paszczy Ręce go paliły od wysiłku pies był mocny. No niech go ustrzelą. Wciąż odpierał atak potwora. Czuł, jak pies się szarpał. Druga głowa opadła bezwładnie na ziemie W pewnym momencie środkowa głowa przy kolejnej próbie wgryzienia się chwycił w paszczę karabin Alexa i odchylił głowę wyrywając mu broń z rąk. Sądził, że to już jego koniec. Zaraz paszcza psa mu się wgryzie w szyje czy odgryzie mu łeb. Potem usłyszał znajomy huk i po chwili 3 głowa eksplodowała Zalewając Alexa pomarańczową krew po jego twarzy i hełm. Po chwili poczuł cały ciężar ciała wroga, który opadł znów odbierając mu dech. Podbiegli do niego Mek i Jerry. Chwycili za łapy psa, Mek za przednie łapy, Sherman za tylne. Z wielkim wysiłkiem go unieśli i odsunęli. Alex mógł już spokojnie odetchnąć pełną piersią. Czuł jak jeszcze mu serce wali. Uspokajał oddech i usłyszał pytanie Medyka.

- W porządku? Czy cie nic nie boli

- Teraz w porządku.

- Nie wstawaj, sprawdzę, czy nie masz poważniejszych obrażeń - po tych słowach. Otarł mu krew z twarzy, by upewnić się, czy to na pewno tylko krew demona. Potem zaczął mu macać żebra

- No masz dużo szczęścia, nie dość, że żyjesz to przy tym skoku nie złamał ci żeber.

- Masz więcej szczęścia niż wprawienia w boju - powiedział Perez przechodząc obok, trzymając karabin na ramieniu

- Nie przejmuj się - odparł Medyk - widziałem wielu takich farciarzy, którzy potem pokazywali takim nadętym macho, że potrafią zrobić więcej niż inni.

- Może chodzić? - spytał sierżant

- Spokojnie, nie trzeba wzywać ewakuacji.. Jedynie co się stało to najadł się strachu.

- Następnym razem - sierżant w tym momencie spojrzał na Alexa - nie panikuj tak bardzo i poćwicz ładowanie w boju, bo poproszę o przydzielenie do innego oddziału

Alex obawiał się tych słów. Może gdyby był ranny, nie musiał by znosić tego upokorzenia i kolejnych trudów walki. By czuł ból, ale przynajmniej by odpoczął. Mek pomógł mu wstać. Alex jakoś udźwignął swe cielsko i stanął na nogach, które mu się trzęsły. Tego widoku mordu w oczach psa nie zapomni. Jerry w tym momencie przyniósł mu broń. Alex przewiesił sobie na szyi i załadował magazynek, bez innych wpadek. Perez kiwał przecząco głową, o tak łatwo się go nie pozbędzie potem usłyszał jak sierżant mówi do Stróża

- Dobra robota Stróżu, powiedz czy widzisz ze swojej pozycji motel w którym mamy się spotkać z informatorem

- Nie dam potwierdzenia widzę jedynie górę która opada w dół i rampę wprowadzającą w głąb doliny

- Ok, przejdź do następnego punktu kontrolnego mu pójdziemy wzdłuż autostrady. Informuj na bieżąco i bądź cały czas w kontakcie nie wiemy czy to będzie jedyny atak dzisiaj

- Zrozumiano

- Oddział trzymając szyk bojowy nasz kierunek północ - powiedział wskazując ręką na horyzont dokąd prowadziła droga.

Szli za sierżantem z gotową bronią rozglądając się dookoła. Perez był za sierżantem i obok Jerrego, a za nimi Netovic i Mek. Atmosfera była napięta, słyszał jak ptaki śpiewają w tej pięknej okolicy, czuł jak lekki wietrzyk wiał poruszając stare drzewa i sprawiając że liście opadały ukazując kierunek. By rozluźnić atmosferę spytał Meka

- Co tak długo wam zajęło zdjęcie psa.

- Cóż są wytrzymałe i musieliśmy uważać by nie zranić ciebie. Gdyby nie to inaczej byśmy toczyli naszą rozmowę, i to w kostnicy Sam musiałem wyciągnąć pistolet by nie przebić psa i ciebie.

- Dzięki

- Nie dziękuj mi tylko stróżowi i Perezowi. Świetni strzelcy. Mimo, ze jeden z nich to nadęty dupek.

Usłyszał jak Perez z przodu prychnął.

- Wiesz zastanawia mnie inna rzecz.

- Jaka?

- Cóż my idziemy równą autostradą więc dosyć sprawnie i szybko pokonujemy drogę. A stróż idzie górzystą i dosyć zarośniętą ścieżką. Może nas minąć

- Wiesz Guarda to nie tylko Snajper, ale i Ekspert w poruszaniu się po trudnym terenie. Umie się przemknąć szybko i cicho

- Faktycznie wybrano najlepszych - pomyślał Alex

- Ok, panienki przestańcie plotkować tylko pilnujcie naszej szóstej

Co oznaczało by pilnowali tyłów. Reszta podróży umknęła w niemal całkowitej ciszy. Alex jedynie co dojrzał to jelonka skaczącego między drzewami. Ich cienie się wydłużyły, ukazując, że słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Sięgała tym razem połowy bramy, która wciąż górowała nad drzewami i górami, które ich otaczały. Usłyszał jak Stróż jest na swojej pozycji. Niesamowite, prześcignął nas - pomyślał. Ich cel już powoli się ukazywał już widzieli rampę, na którą musieli zejść by dotrzeć do motelu. Mijali znak w który informował, że motel jest w odległości 1 km. Możliwe, że będą przed oddziałem Informatora. Nagle usłyszał raport Stróża.

- Chwile coś się pokazało.

- Co widzisz - Sierżant stanął trzymając się za ucho by słyszeć co mają do powiedzenia oczy ich oddziału. wszyscy stanęli i nasłuchiwali.

- Kolejna brama! Na Parkingu przed motelem.

- Co niemożliwe? Szeregowy miałeś nas informować!

- Kiedy ja... - Wyjął szybko swoje urządzenie - spojrzał i powiedział - nic nie wskazuje. Nie ma sygnału.

- Zepsuł się?

- Możliwe, przecież to jest prototyp

Sierżant zaklął głośno i znów odezwał się do Stróża

- Jaka brama?

- Eeee. Czarna

- Co!? - powiedzieli wszyscy

Pięknie pomyślał Alex, tym razem niewiadoma. tej bramy jeszcze w ogóle nie widzieli. Zdarzyła się najgorsza rzecz z możliwych... Niewiadoma.

- Skoro wykwitła - powiedział Perez, to czemu jeszcze jej nie widzimy, przecież ta czerwona wciąż góruje nad nami

- Jest mała - powiedział Stróż - wysokoscią drównuje framudze drzwi

- Może dlatego urządzenie nie wykryło, bo jej pole elektromagnetyczne jest zbyt słabe by igła drgneła. Będzie trzeba je skalibrować.

- To możliwe?

- Cicho! - uciszył resztę sierżant - Czy coś wyszło z bramy?

- Teraz tak. Jakiś facet w czarnej zbroi. Wygląda na wielkiego gostka. Jest większy od Pereza.

- Mów dalej.

- Rozgląda się, może to nasz informator

- Jak jest uzbrojony?

- No ma ręce i zbroje. Sam zbroja wygląda jak broń pełna kolców i rogów, ale nic poza tym. Nie widze twarzy. Hełm zaslania wszystko prócz oczu, ale i tak nie dojrze nic więcej. Rozgląda się jakby czegoś szuka. Patrzy na czerwoną bramę. Idzie w jej stronę. Podchodzi do autobusu, matko jest równie wysoki jak autobus.

Nagle wyszyscy usłyszeli "O madre mia!" i dźwięk strzaskanego metalu i szkła

- Przesunął autobus... kKtóry grodził mu drogę... Jedną ręką

Wszyscy spojrzeli na siebie w szoku, nowa brama, nowe zagrożenie? Jak bardzo jest silne? Oby tylko ich informator znal i odpowiedź na te pytania. Stali w ciszy czekając na kolejny raport.

- Idzie dalej i..

- I co? - spytał sierżant

- Zniknął mi z oczu, wlazł do puszczy. Nie widzę go

- Czy idzie w naszą stronę zmień na termo wizje i powiedz

- Chwila... Nie. Idzie w stronę bramy na północny zachód. Chyba wam nie zagraża

- Chociaż jedna dobra wiadomość. Pilnuj go i sprawdzaj też motel. Powinniśmy dojść tam za 10 min.

- Zrozumiano.

Znów nastała cisza w trakcie marszu. Nikt się nie odzywał, wciąż w szoku. Czy ten koszmar się kiedyś skończy? Co jeszcze te bramy im zaserwują? Kiedy myśleli, że już rozgryźli system, przychodzi jakaś niewiadoma i wszystko niszczy. Zaczynało się ściemniać, Słońce już się chowało za pagórkami które okalały dolinę i autostradę.Jedyną rzeczą jaka uspokoiła grupę było to, że "typ w zbroi" zniknął jak tylko wlazł do czerwonej bramy. Kolejną rzeczą jaka ich uspokoiła to widok rampy, która prowadziła do kresu ich drogi do Motelu.

Motel nie wyglądał na luksusowy, choć był daleki od obskurności. Miał kształt litery "L". Był koloru wyblakłej zieleni. Widać poprzedni właściciel splajtował, skoro tak dawno nie przeprowadzono remontu. Był odgrodzony zardzewiałym płotem. Na każdym piętrze w rzędzie były białe drzwi pokojowe i jedno okno z białą framugą. Nie wyróżniały się niczym szczególnym. Pierwsze piętro miało ciekawą rzecz, był nim dosyć spory balkon, który był połączony z resztą pokoi. Wszystko podparte ciemniejącą od czasu białymi kolumnami. Ujrzeli też Autobus, który został przesunięty, wyglądał strasznie. Zupełnie jakby kierowca stracił panowanie i rąbnął w drzewo z dużą odległością. Wybijając także płot, który zagradzał drogę. Przód był zmiażdżony przez drzewo, a tył miał spore wgłębienie. To wszystko przerwał kolejny raport Stróża.

- Stójcie widzę kogoś

- Czy są to ludzie?

- Tak, to chyba nasi informatorzy

- Ilu?

- ... Dwóch? Tylko dwóch rozmawiają ze sobą

- Jak wyglądają.

- Są średniego wzrostu, jeden z nich wyższy od drugiego. Tego drugiego nie widzę, jest odwrócony plecami. Są ubrani w bluzy i jeansy. Pobrudzone widać szli leśną drogą. Jeden z nich jest uzbrojony w 2 miecze i obrzyn przy pasie. Wygląda na młodego dam góra. Dwie dychy. Drugi Uzbrojony w kostur i łuk? Dosyć prymitywna broń. Jednak są, Dziwne. Ta postać z tyłu pokazała kciuk w moim kierunku

- Trzymasz dostateczną odległość?

- Tak stoję w drugim punkcie kontrolnym 2 km od was. Oho ruszyli się do jednego z pokoi Jeden z nich stoi na balkonie i patrzy w waszą stronę. No to na pewno nasi informatorzy. Druga osoba weszła do pokoju i włączyła światło.

- Tak też to widzimy. Dobra oddział. To jest nasz informator wchodzimy do środka i JA zadaje pytania. Jeżeli wy macie jakieś pytania to się wstrzymajcie. Stróż wciąż będzie nas pilnował, ale wy także bądźcie w gotowości, bo to może być pułapka.

- Tak jest - zawtórował oddział.

Przeszli przez otwór, spowodowany Przez "wypadek" z autobusem i weszli na górę schodami, które znajdywały się z tyłu. Jeden z łączników podszedł do oddziału

- Salve czyściciele - powitała ich postać, przykładając pięść do klatki piersiowej i skłonił się. Tym razem Alex i reszta mogła spojrzeć na nową przyjacielską twarz. Ta postać była ubrana raczej zwyczajnie miała na sobie czarną bluzę z założonym kapturem, młody osobnik miał brązowe oczy, wyraźne kości policzkowe, miał także kilkudniowy zarost. Był ciut wyższy od Alexa i niższy od Pereza. Nosił jeansy i miał czarne polowe buty, które były poplamione zeschniętym błotem. Na plecach miał zawieszone na krzyż katanę i miecz półtora-ręczny. Miecz jednosieczne używane w średniowiecznej Japonii i typowy średniowieczny miecz rycerzy z Europy Zachodniej. Na kapturze miał symbol oka z pionową źrenicą i 3 falujące fale przechodzące przez nie, nie przecinające oka. Przy pasie miał zawieszoną strzelbę typu obrzyn. Nie przypominała jednak żadnej znanej broni jakie znał przynajmniej Alex. Broń sięgała mu do kolan. na szyi zawieszoną maskę przeciwgazową. Pas brązowy skórzany i wokół niego były zawieszone naboje śrutowe.

- Ciekawe uzbrojenie i co znaczy Salve? - pomyślał w pierwszej chwili Alex

- Czy ty jesteś informatorem? - spytał sierżant po tym jak się przywitał machając ręką.

- Nie, ja jestem członkiem oddziału nazywam się Avalar - odparła zakapturzona postać. - Wam chodzi o Enesie czeka w pokoju obok - tu pokazał placem wskazującym na zapalone światło. Zapraszam.

- Dobrze, Perez zostań z naszym gościem i pilnuj wejścia, reszta za mną.

Avalar otworzył drzwi i poszedł w stronę balustrady opierając się o nią. Perez także podszedł jednak stanął w połowie i się pilnie rozglądał. Reszta weszła do środka. Weszli do pokoju, miała tanią pasiastą niebiesko białą tapetę na ścianach, w środku było łóżko oparte o ścianę, po przeciwległej stronie przy ścianie stał mały, stary kwadratowy telewizor stojący na szufladce, w rogu stalą szafa, a obok szafki zielone drewniane drzwi prowadzące zapewne do łazienki. Obok tych drzwi był fotel i przed nim stała postać podobnie ubrana jak Avalar była jedynie ciut wyższa i chudsza od niego, miała przesłonięta twarz i założony kaptur, choć z kaptura wystawało parę włosów koloru blond, też była zabrudzona błotem. Zgodnie z raportem miała łuk i czarny kostur z zakrzywionymi małymi ostrzami po bokach i na czubku jednego z nich. przewieszony na krzyż pośrodku miała okrągły kołczan w połowie zapełnionej strzalami z brązowymi lotkami. I tak jak Avalar maskę zawieszoną u szyi W końcu postać się odezwała

- Salve, jestem Enesia, ty zapewne jesteś głównodowodzącym swego oddziału - powiedziała postać, panowie od razu się zorientowali, po glosie, że mieli przed sobą kobietę. Ich przypuszczania potwierdziły się gdy zdjęła maskę zakrywającą jej twarz. Miała niebieskie oczy. Wyglądała na młodą kobietę Gdy zdjęła kaptur odsłoniła zaczesane do tyłu długie blond włosy, zakrywające uszy. Bardzo pokreślone rysy przy policzkach rysy i małe poziome zacięcie pod okiem. Nie zrażona reakcją mężczyzn - Proszę usiądźcie, zapewne jesteście zmęczeni podróżą tutaj

- Dziękuje, postoimy - powiedział szorstko sierżant.

Większość ludzi była oczarowana wyglądem Enesii. Dla wielu wydawała się piękna i pewna siebie. W tej chwili Alex poczuł się naprawdę błogo, - och gdyby każda misja wyglądała tak pięknie jak ten fragment - pomyślał. Dalsze przemyślenia przerwała informatorka.

- Jak chcecie, ale ja siądę - Usiadła na fotelu składając ręce i zaplotą z nich koszyk. - Więc, od pewnego czasu się kontaktujemy i w końcu się spotykamy. Mogłam się domyślić, że regularne wojsko do tego wezmą. Domyślam, się że mi nie ufacie skoro posłaliście jednego ze swoich i pilnował mego ucznia a drugiego parę kilometrów dalej był miał nas na oku

Wszyscy byli zaskoczeni jej wypowiedzią. Skąd mogła to wiedzieć?

- Nie macie się czego obawiać, chociaż sam bym pewnie zrobiła to samo. Skoro spotykamy się w cztery oczy możemy teraz poważnie porozmawiać. Macie zapewne pytania dotyczące bram.

Jedynie sierżant był osobą, która szybko się otrząsnęła od tego szoku.

- No to może zacznę od tego, gdzie jest reszta twego oddziału, też się chowacie?

- Nie cały oddział właśnie widzieliście. To jestem ja i Avalar. Jesteśmy jednymi z najlepszych, domyśliliśmy się, że na spotkanie nie trzeba brać całej grupy, zresztą taka mała grupa może sprawniej się poruszać.

- Ma rację - przyznał w myślach Alex, poprawił sobie okulary - taki mały oddział jest bardziej mobilny

- Dobra, czym są te bramy? Dokąd prowadzą?

- Te bramy to efekt uboczny zgromadzonej energii. Prowadzą do naszego świata.

- Waszego świata?

- Tak nie sądzicie, chyba, ze to jest jedyny świat czy raczej wymiar, który znacie. Bramy Umożliwiają podróżowanie między światami i teleportowanie się w odległe miejsca.

- Powiedziałaś coś o efekcie ubocznym. To jest jakiś przypadek, że się tworzą?

- Nic nie dzieje się przez przypadek - odparła poważnie kobieta - Normalnie można tworzyć bramy prowadzące do innych wymiarów czy miejsc. Jednak te większe to zazwyczaj duże zgromadzenie energii w naszym świecie. Każda energia musi mieć pewne ujście gdy je nie znajdzie i będzie się gromadziło latami może stworzyć wrota lub jak my je nazywamy Fores. Jednak czasami jak energia jest naprawdę olbrzymia wtedy te bramy mogą wyrosnąć niemal natychmiast.

- Da się je zniszczyć?

- Nie, nie da się. Chyba tylko s... - zawahała się i dokończyła - starzy bogowie dali by radę

- Czyli nasz plan zniszczenia ich C4 nie wchodzi w grę - pomyślał Alex, natychmiast wrócił do rozmowy Dwóch głównodowodzących.

- Czemu z bram wychodzą istoty, które chcą wymordować ludzi?

- Widać mieliście do czynienia z czerwonymi wrotami. Czerwone prowadzą do ziem piekielnych rządzonej przez demony. Demony to stwory kochające zniszczenie i wszelką możliwość mordowania lub Tortur. Za pewne gdy wrota się otworzyły zauważyli nową ziemie do podbicia i uznali was za łatwy cel do ich chorych przyjemności.

- Wasz świat musi być okropny skoro mieszkacie tuż przy nich.

- Szcześliwie nie mieszkamy ze sobą blisko. Staramy się temperować ich zachowania. Choć nie zawsze wychodziło gdy przybyli do naszego swiata

- Przybyły do was... To oni stamtąd nie pochodzą.

- Pochodzą z innego wymiaru z wymiaru, które już dawno zniszczyli szukali nowego miejsca do ich ataków, trafili do naszego przez co mieliśmy kilka większych konfliktów i z którego powstały kolejne bramy.

To już coś mniej więcej wiedzieli z czym mają do czynienia. To po prostu stworzenia kochające mordowanie. Tamte ataki wydawały się nieskoordynowane widocznie nie spodziewali się takiej ofensywy, a te bramy otwierają się za rzadko by mogli przeprowadzić dobrą inwazję. Tak przynajmniej uważał Alex po tych słowach.

- Widzieliśmy 3 rodzaje bram

- 3... Dziwne, ja was tylko informowałam o 2. Widzę, że ja też zacznę zadawać pytania, ale wpierw śmiało pytaj

- Co znaczą kolory od wrót? My domyślamy się, że to zależy od stworów jakie wychodzą, ale domyślam się, że to część prawdy.

- To nawet nie do końca prawda. Ogólnie kolor wrót zależy od użytej energii i miejsca do którego prowadzi. Czerwone to zazwyczaj tereny demonów, o któej juz wspominałam. Zielone to tereny zalesione i dzikie. Tu należy zachować szczególną ostrożność, bo nigdy nie wiadomo co może wyjść, albo potulne lub zabójczo ciekawe zwierze może wyjśc na wasz świat. Są też niebieksie, te rzadko kiedy się otwierają, one prowadzą do innych siedzib ludzkich w naszym świecie. Są jeszcze złote one prowadzą do świątyni naszej bazy

- Jaka to baza

- Baza Strażników Równowagi. My stajemy po dobrej stronie po to by zło nie zniszczyło tego czy innego świata. Bronienie go przed demonami to jedno z nich i stąd moja troska o wasze dobro w czasie tych ataków.

Alex zrozumiał, że także i w tym świecie są organizacje, które tak jak wojsko pilnują porządku. Już sobie przy okazji odpowiedział na pytanie czy są ludzie tacy co robią to na co dzień. Skąd oni biorą tyle luzu do takich rzeczy?

- Dobra? A Czarne wrota?

Na te słowa Enesia zrobiła wielkie oczy i natychmiast się wyprostowała na fotelu

- Widzieliście? Czarne wrota? Kiedy?

- No dzisiaj parę godzin temu.

- Co z nich wyszło? - powiedział tym razem przejmującym głosem

Tu sierżant znów dotknął swego ucha by się skontaktować ze Stróżem by opisał co dokładnie widział.

- Widział człowieka w zbroi, był dosyć postawny. Cały opancerzony, naramienniki miały kolce. Hełm zasłaniał mu niemal całą twarz. Sam hełm był rogaty, z przodu był pewien emblemat przypominał głowice trójzębna

- Niemożliwe - odpowiedziała półszeptem, potem nagle krzyknęła - Avalar! - to był taki donośny i nagły wrzask, że wszyscy w pokoju niemal podskoczyli. Tuż po chwili wparował Avalar.

- Tak?

- Zrób skan, na parkingu, powinno coś tam być. Znasz słowa?

- Tak już się za to biorę

Te słowa brzmiały dosyć tajemniczo. Wyglądało na to, że Enesia i Avalar doskonale się rozumieją. Nagle Alex usłyszał słowa Sierżanta

- Alex idź z nim, zrób test sprzętu, zrób test na odległość

On bez chwili zwłoki zrobił to co do niego należało. Poszedł za Avalarem, Zauważył jak cala reszta podeszła do balustrady, zapewne by ich osłaniać. Jakby co mam stróża Pocieszał się tymi myślami Netovic. Szedł za Avalarem, który uważnie się przyglądał ziemi.

- Tutaj - pokazał ręką dwie dziury na podłożu, gdyby się bliżej przyjrzeć, można było dostrzec unoszący się blady dym. W trakcie gdy wyjmował swe urządzenie, Avalar kucnął wyciągnął rękę i wypowiedział słowa:

- Fores Praelegere (odnalezienie bramy)

Kolejne nieznane mu słowo, ale je zapamiętał jakby miało się to później przydać, w końcu wyciągnął swe urządzenie i zbadał dziury stając naprzeciw Avalara. Igła na maszynie ledwie drgała. Natychmiast to zaraportował. Potem jak skończył, Avalar się podniósł z ziemi i powiedział

- Niestety to czarna brama - w ustach Avalara, te słowa brzmiały złowrogo.

- Wiesz dokąd zmierza?

- Domyślam, się, że stronę Czerwonej bramy, ale zapewne nasi "wojacy" wiedzą lepiej.

- Przepraszam za niego, ma problem ze trzymaniem języka za zębami - powiedziała Enesia do żołnierzy - musimy przerwać naszą lekcję z powodu nagłego wezwania, musimy to zbadać.

- Chwila paniusiu, my też mamy misje, mamy ruszyć do bramy i dowiedzieć się czy na pewno mówisz nam prawdę, no i mamy zbadać ten nowy teren.

- Naprawdę aż tak nam nie ufacie?

- Mamy takie zadanie.

- Jak chcecie - powiedziała do nich następne słowa skierowała do Avalara, który wrócił z Netovicem. - Musimy się upewnić czy to na pewno zbroja, może to być ktoś kto się podszywa lub używa tej samej mocy. W obu przypadkach musimy uważać.

Avalar jedynie skinął głową potem bez słowa zwłoki opuścili motel by ruszyć w stronę bramy, wraz z oddziałem czyścicieli

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro