Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Yash yash yash

*Melody*
Zmrużyłam oczy, lustrując Katy. Dzisiaj piątek - a po nim.. Ferie! Dziewczyna spoglądała z miłością na swojego ukochanego Edwarda, który teraz (bez ukrycia) obejmował Kat. Kiedy spojrzałam na niego z furią w oczach, posłał mi arogancki uśmiech i objął talię kolejnej dziewczyny - Stacy (mojej koleżanki z klasy). Reszta dziewczyn szła za Edwardem. Myśli, że będę zazdrosna? Nie. To, że mnie ignoruje tylko ułatwia mi zadanie, ale moment... Do kiedy jest ten zakład? No, bo chyba nie ma trwać cały rok... Stanęłam centralnie przed Casanovą, zagradzając mu drogę.
- Zazdrosna? Chodź, utulę cię. - próbował złapać mnie za ramię, ale odsunęłam się błyskawicznie.
- Nie zazdrosna, a raczej ciekawa. Do kiedy obowiązuje nasz zakład?
Wzruszył ramionami ostentacyjnie.
- Miesiąc, może dwa. Zobaczymy, skarbie - odparł beznamiętnie. Zaczerwieniłam się po uszy, kiedy ujrzałam, że wszystkie dziewczyny wpatrują się we mnie z nienawiścią.
- Okay.
- Okay.
- Okay - powtórzyłam, aby dać taki sam efekt jak w "Gwiazd Naszych Wina"
- Okay. - powiedział miodowym głosem, po którym zamarłam i wyprzedził mnie razem z Kat. i Stacy. Uśmiechnęłam się niemrawo.
- Okay.
- OKAY! - wykrzyczał z końca korytarza po czym stanął i drgnął, jakby to co powiedział było błędne ( BO BYŁO ). To niemożliwe, że usłyszał mnie z drugiego końca korytarza. Zmartwiona zmieniłam kierunek i wbiegłam do sali informatycznej. Cholera, kim on jest?!
Zamrugałam kilkakrotnie oczami, aby pozbyć się dziwnego uczucia strachu. Serce pulsowało mi w uszach. Puku- puk, puku-puk. Nagle przed oczami zauważyłam mroczki.....
..... Nauczyciel Watson spojrzał na mnie zdziwiony, tak jakby właśnie ujrzał w klasie samą Rihannę.
- Melody, co cię tu sprowadza??
- Lekcje. Chciałabym zostać na dodatkowej informatyce - zawahałam się, po czym usiadłam na kręconym krześle. Wytrzeszczył oczy.
- Przecież ty nigdy nie...
- Ale dzisiaj tak - przerwałam mu zadziornie
- O ile kojarzę liceum ma teraz francuski.
- Plan się zmienił - skłamałam zmieszana.
- Wątpię - zmarszczył brwi.
- Tak, na prawdę!
- To może spytamy o zdanie panią dyrektor?
- Nie trzeba - wymamrotałam - już sobie idę.
- Nie, nie idź. Po prostu nie chcę, abyś miała potem kłopoty.
- Zwalę winę na siebie - obiecałam
- Noo...
- BŁAGAAAM!!
- Nie, tak nie można.
Głupol...
Odwróciłam się na pięcie i wybiegłam ze szkoły. Ja tam nie wrócę. Nie mogę spojrzeć Edwardowi w oczy. Po prostu nie potrafię. To było takie dziwne...
- Melody! - o wilku mowa..
- Czego?!
- No, aby się tak odzywać do dyrektorki - oburzyła się... Dyrektorka. Ale przecież jeszcze wcześniej mogłabym przysiąc, że słyszałam Edwarda. Spojrzałam z ukosa na brązowowłosą pięciesięcioparo letnią kobietę. Jej zielone oczy przenikliwie przyglądały się moim poczynaniom.
- Pani Dyrektor. Przepraszam! Myślałam, że to Edward!
- Bo to ja, piękna - zauważyła pani dyrektor.
- Że co?! - zacisnęłam mocno oczy a następnie poczułam na sobie coś mokrego i zimnego, jak deszcz. A potem policzek zaczął mnie piec.. I drugi.. A potem już w ogóle cała twarz mnie bolała.....
..... - MELODYYY! - zawołał pan Watson.
- C-co się dzieje? - wyjąkałam skupiając wzrok na pojedynczych postaciach.
- Zemdlałaś. Weszłaś do klasy, a potem nagle zemdlałaś. Jak się czujesz? - spytał nauczyciel.
- Całkiem dobrze - skłamałam. Czułam się fatalnie.
Chwila niekomfortowej ciszy. Od teraz wszystko się zmieni. Wszystko!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro