Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2.7 Zależy mi na tobie.

Poza tym ty się chyba we mnie nie kochasz, prawda? 
Znieruchomiałam. Nie wiedziałam co na to odpowiedzieć. Po prostu... nie wiedziałam.
- Melody? - zapytał, patrząc mi uparcie w oczy. Zagryzłam mocno dolną wargę i splotłam ze sobą palce, ale nadal milczałam. 
*BURNTS POV*
- Melody...? - powtórzyłem, zjeżdżając wzrokiem z jej twarzy na piersi i z piersi na twarz. Może i byłem wampirem, ale nadal mężczyzną i umiałem dostrzec, że nowe ciało Melody jest bardziej zaokrąglone tu i ówdzie niż poprzednie. 
Dobra, Burnts. Skup się nad tym co ma ci do powiedzenia. 
- Właśnie w tym problem, że sama już nie wiem. Pociągasz mnie - przyznała, spuszczając wzrok na swoje stopy. Prychnąłem. Która kobieta nie czułaby się przy mnie tak samo, jak ona? Żadna. 
- Skarbie... to normalne... - uciąłem, bo wtrąciła: 
- Nie, to nie normalne, bo problem w tym, że ty nie tylko mnie pociągasz! Nie chcę kochać, szczególnie takiego potwora, jak ty, ale nie kieruję swoimi uczuciami. Wierzę ci, że to nie ty mnie zabiłeś. Wierzę w to, że nie miałeś złych zamiarów. Wierzę, że naprawdę chcesz mi pomóc. I lubię twoje dołeczki w policzkach, gdy się uśmiechasz oraz to, jak ci oczy błyszczą, gdy powiem coś zabawnego... I wierzę, że ty też coś do mnie czujesz - dokończyła, czerwieniąc się po uszy i zasłaniając twarz kurtyną włosów. Kłapnąłem na nią zębami. Nie wiedziałem co na to odpowiedzieć. Nie wierzyłem w miłość, ale to co ona mi przed chwilą wyznała brzmiało szczerze. Odgarnąłem włosy z czoła. 
- Melody... ja nie jestem Edwardem ze "Zmierzchu" - prychnąłem. - To się nie uda. - Wypowiadając te słowa, czułem ucisk w klatce piersiowej. Ucisk? Dla mnie był on zupełną nowością. Ściągnąłem mocno brwi. 
Dziewczyna zaszlochała i wytarła grzbietem dłoni łzy spływające jej po policzkach. 
- Powiedz mi tylko czy coś do mnie czujesz! Zależy mi na prawdzie, Burnts. Mam dosyć kłamstw! - Kiedy to powiedziała, podszedłem do niej i mimo jej głośnego sprzeciwu, objąłem ją ciasno w talii. 
- Wiesz ile ja osób zabijam tygodniowo?! Tysiące. Naprawdę chcesz codziennie budzić się obok mordercy? I zdrajcy? Bo ja nie mam zamiaru rezygnować ze swojego dotychczasowego trybu życia.
*Melody POV* 
Stałam w tym samym miejscu co przedtem, zdezorientowana. Sekundy mijały, a jego słowa bardzo powoli docierały do mojego mózgu. Nie zależało mu na mnie. Natychmiast odepchnęłam go od siebie. On o dziwo się nie sprzeciwił. 
- Gratuluję wyboru. Rozumiem, że ci na mnie nie zależy. Trudno, wobec tego wybiorę sobie innego wampira. Tak, dobrze słyszałeś. Wampira.  - podkreśliłam, bawiąc się nerwowo pasmami włosów. Oczywiście, blefowałam. Nagle mury mentalne, którymi otaczał się Burnts, upadły. Jego dłonie w sekundę znalazły się na moich policzkach. 
- Przepraszam. Jeszcze nie umiem określić dokładnie co do ciebie czuję, ale jedno jest pewne. Jesteś tylko moja - nagle złapał mnie za podbródek i zaczął scałowywać łzy z mojej twarzy. Rozczulona tym gestem, przymknęłam oczy. 
- Czyli zostaniesz ze mną? - zapytałam nieśmiało. 
- Tak. - spoważniał. - Ale jeśli chodzi o zabijanie to niczego nie obiecuję. Jak zabijałem tak będę zabijać. 
Nie odpowiedziałam, tylko rozkoszowałam się dalej dotykiem jego ust na swojej skórze. 
- Nie będziesz już więcej spać z żadną istotą. Ani z człowiekiem ani z wampirem. - nakazałam, mrużąc zmysłowo oczy. 
Mężczyzna przechylił lekko głowę na bok i odgarniając mi włosy z oczu, odparł: 
- Z żadną, oprócz ciebie oczywiście - zatkało mnie, ale starałam się nie pokazywać po sobie zmieszania.
- O ile sama będę tego chciała - pokazałam mu język, który on od razu złapał delikatnie w swoje zęby. Zastygłam, ale nie na długo, bo już po kilku sekundach, przybliżyłam swoje usta do jego i muskając je powoli, zjeżdżająłam dłońmi w dół, po linii jego kręgosłupa. 
Niegrzeczna, Melody..
Burnts jęknął mi do ucha i przycisnął swoje ciało do mojego. 
Sprytna, Melody...
Sięgnęłam po brzeg jego koszulki, ale w ostatniej chwili powstrzymałam się od zdjęcia jej. 
- Nie teraz - szepnęłam. Mężczyzna odsunął mnie lekko od siebie, oszołomiony. Najwyraźniej nie był przyzwyczajony do odmowy. 
- A kiedy będziesz mogła? 
Zdenerwowała mnie jego bezpośredniość i szorstki ton. 
- Może nawet za rok. Dla mnie to bardzo ważny moment, bo wiesz.. - odchrząknęłam, rumieniąc się. 
Burnts otworzył szeroko oczy i złapał mnie za dłoń. 
- Jesteś dziewicą? - zapytał cicho. 
Przytaknęłam, przełykając głośno ślinę. 
- Przepraszam, Mel. Nie wiedziałem... mogłem obsypać łóżko różami... - zakpił. Nie rozumiał. Zacisnęłam mocno zęby. 
- Nie złość się. Po prostu nie wyobrażam sobie tygodnia bez seksu, a co dopiero roku. - Spojrzał na mnie przepraszająco, ale było już za późno. Przewróciłam oczami. 
- Albo ci na mnie zależy albo nie. Jeśli tak to sam znasz odpowiedź, ale jeśli nie to idź i nigdy więcej do mnie nie wracaj, jasne?
- Melodio! - zawołał, widząc, że się od niego oddalam. - Zależy mi na tobie. 
Prychnęłam, zagryzając usta. 
- To mi to udowodnij. - Liczyłam na to, że odpowie, iż mnie kocha albo będzie błagał, abym z nim została.
- Udowodnię. Już wkrótce, Melody. - zmarszczyłam brwi i odwróciłam się do niego plecami,  aby nie widział mojego zawiedzenia. 
- Niby jak? - spytałam, śmiejąc się ponuro. 
Usłyszałam skrzypnięcie podłogi za sobą, a potem poczułam na ramieniu zimną dłoń. 
- Zabiję mordercę twojej mamy. 
*************************************************************************
Kochane/i! :) 
Mam nadzieję, że rozdzialik się spodobał :* Zbliżamy się już mozolnymi krokami do epilogu, skarbki :) Ale nie żegnam się z Wami, bo możecie być pewne/i, że wydam kolejną książkę =D Zapewne również o wampirach, bo jak wiecie mam bzika na ich punkcie haha 
Całusy, Wasza SGK :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro