Prolog
Po kolejnym przegranym meczu wróciliśmy do szatni z podkulonymi ogonami. Nie mogłem już na to patrzeć. Dzisiejszego wieczoru płakałem, płakałem jak małe dziecko do poduszki. W ten smutny dla mnie dzień nie zostawił mnie jednak mój przyjaciel. Marc to mój przyjaciel. Zawsze ze mną jest i mi pomaga, wspiera w trudnych chwilach, dokucza mi i uprzykrza życie. Ale nie mam mu tego za złe, bo to są te jego głupie żarty. No Bartra to wkońcu król dissu (pozdrawiam Pauline od champions|bvb chat). Jest w klubie jakiś czas, od razu gdy go poznałem polubiłem go. Miał coś w sobie co przyciągało. Był moim najlepszym przyjacielem. On nie miał przed moją osobą żadnych tajemnic, mówił mi wszystko. Ja jednak skrywałem od zawsze dosyć znaczącą tajemnice. A mianowicie, że jestem gejem. Boję się, że źle na tą wieść zareaguje. A ja nie chcę stracić takiego przyjaciela jak on. Jest dla mnie zbyt ważny. Taki jest dla mnie Marc.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro