Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3

Tego dnia obudził mnie dzwonek do drzwi. Nawet się nie wysilałem, aby schodzić na dół, by otworzyć i opierdolić tego kto mnie budzi. Leżałem sobie w ciepłym łóżku i nie zamierzałem z niego wychodzi. Zawaliłem na całej linii sprawę z Melissą i małą Galą. Nie zasłużył sobie na to. A czy mój przyjaciel sobie zasłużył na tą nadzieję?

Myślałem, że ten ktoś kto mnie budzi da sobie spokój. No, ale nie. Dźwięki dzwonka do drzwi ponownie się odnowiły. Skacowany i ledwo co żywy, kompletnie nie do życia zwlekłem się z łóżka. Zataczając się zszedłem ledwo po schodach, prawdopodobnie nadal byłem podpity. Dotarłem do drzwi przekręcając zamek otworzyłem je. Światło dzienne oślepiło mnie, na co cofnąłem się o krok tym samym wpuszczając Erika do domu.

-Siema stary! Czemu opuszczasz trening? To do Ciebie nie podobne.

-Tak wyszło. - Stwierdziłem idąc do kuchni i wstawiając wodę na kawę.

-Wszystko okay? Nie wyglądasz najlepiej.

-Miałem ciężką noc.

-Właśnie widzę jak się spiłeś. Co było tego powodem?

-Nic. Nie mieszaj się.

-Marc, jestem Twoim przyjacielem. Chcę Ci pomó...

-To się nie wpieprzaj w nie swoje sprawy! - Krzyknąłem przerywając mu. Gdy zobaczyłem smutną twarz przyjaciela wiedziałem, że nie powinienem był się tak zachować.
-Przepraszam Erik, po prostu nie mam humoru, chyba odszedł razem z moimi kobietami.

-Co jak to? Melissa zabrała Galę? Ale dlaczego?

-Melissa mnie rzuciła zabierając ze sobą małą.

-Ale nadal nie rozumiem dlaczego?

-Co mi musiało się wymsknąć, o tym że się całowaliśmy. Nie wiem dlaczego nawet tak się stało. Przepraszam stary. - Zalałem wodą dwie czarne kawy wrzątkiem, jedną do połowy, a resztę dopełniłem mlekiem. Tą z mlekiem posłodziłem dwiema i pół łyżeczkami cukru tak jak lubi Erik. Podałem kubek do rąk przyjaciela, a sam zająłem się swoją kawą. Była z czterech łyżeczek kawy, bez mleka i całkowicie pozbawienia cukru. Była mocna. Taką jaką lubiłem. Nie upiłem jeszcze ani łyku kawy. Po prostu była za gorąca i nie chciałem się poparzyć. Zamiast tego trzymałem usta nad parującą kawą. Para przyjemnie otulała moją twarz, a ja zacząłem się wpatrywać w blat i przypominać sobie wczorajszy dzień. Tyle pocałunków, jedno imię, jedna sytuacja, to wszystko zmieniło moje życie. Teraz muszę nauczyć się żyć bez Melissy i Gali. Ale czy będzie trudno zapomnieć? Sam nie wiem. Zawsze mnie więcej było poza domem niż w nim. A jak już byłem to cały swój wolny czas poświęciłem dla córki. Dla żony nie miałem całkowicie czasu. Właśnie, niedługo chyba już nie żony. Z zamyślenia wyrwał mnie głos przyjaciela. Ale czy tylko już przyjaciela? No w końcu przyjaciele się nie całują. Sam kurde nie wiem.

-Marc, debilu! Ty mnie wcale nie słuchasz! - Erik nie wytrzymał i wstał i zaczął wymachiwać łapami na prawo i lewo. Odstawiłem kubek kawy na blat.

-Przepraszam. Po prostu się zamyśliłem.

-Mówiłem, że skoro kochasz Melisse to powinieneś...

-Nie kocham jej. - Wypaliłem bez zastanowienia nadal patrząc się w jeden punkt jak zahipnotyzowany.
-Kocham tylko Gale, ona jest najważniejsza, tylko ona. I ją odzyskam. - W końcu odważyłem się podnieść wzrok na przyjaciela. Uśmiechał się, ale jego smutne oczy mówiły całą prawdę, nie takich słów ode mnie oczekiwał. Zawiodłem go.

-Dobrze. Stary muszę już lecieć. Zjedz coś, doprowadzić się do stanu użytku, pogadaj z Melissą, a wieczorem z chłopakami do Ciebie wpadamy. Lecę. Cześć.

Nawet nie zdążyłem odpowiedzieć, bo tylko usłyszałem dźwięk zamykanych się drzwi. Wypiłem pospiesznie swoją kawę, która zdążyła już przestygnąć. Natomiast Erik wypił swoją kawę tylko do połowy, to do niego nie podobne. Wylałem resztę kawy do zlewu, a kubki włożyłem do zmywarki. Zajrzałem do lodówki. Półki były całkowicie puste został tylko ostatni ulubiony jogurt Gali. Uśmiechnąłem się na wspomnienia, gdy mała całymi dniami chciała jeść swoje jogurciki, a potem jak wycierałem jej buźke, bo się cała pobrudziła. Zamknąłem lodówkę. Poszedłem do łazienki i wziąłem prysznic. Reszta alkoholu wlanego w siebie ostatniej nocy chyba już wyparowała. Stanąłem przed zaparowanym lustrem w łazience i wyciągnąłem z szafki tabletki na kaca, które łyknąłem. Włosy wysuszyłem suszarką i ułożyłem je na gumę. Ogoliłem się, bo broda zaczęła mi już odrastać. Wyszczotkowałem zęby. Wytarłem ciało ręcznikiem i pokropiłem się perfumami. Udałem się odnowiły garderoby gdzie ubrałem na siebie bokserki, wydarte czarne jeansy, koszulkę z psem Pluto, na to skórzaną kurtkę. Na stopy założyłem białe skarpetki a na nie założyłem moje adidasy. Wychodząc z domu zgarnąłem portfel i kluczyki do auta. Zamknąłem dom i wsiadłem do auta na podjeździe, wkładając kluczyk do stacyjki i odpadając moje Audi R8, włączyłem się do ruchu. Po jakiś 10 minutach dotarłem do sklepu. Wyszedłem z samochodu, który zaparkowałem na parkingu i przekroczyłem próg sklepu. Zabrałem ze sobą wózek i ruszyłem do działu z pieczywem. Kupiłem świeży chleb i bułki. Dalej udałem się w dalszy podbój sklepu. Jajka, mąka, cukier, kawa, herbata truskawkowa, mleko, jogurty dla mnie i jogurty ulubione córki, mięso i ryby, kupiłem awokado, banany, kiwi, jabłka, sałatę, ogórki, pomidory, pomarańcze, pistacje, fistaszki, orzechy brazylijskie, ciastka, chipsy, chrupki, popcorn, czekoladę, piwa, cole, soki, wodę, gumy do żucia. Z moimi zakupami udałem się do kasy. Zapłaciłem należytą sumę dla starszej pani na kasie i zabierając swoje zakupy wyszedłem ze sklepu. Torby z zakupami włożyłem do bagażnika i ponownie wsiadłem za kółko swojego auta. Zadzwoniłem do Melissy, czy miałaby czas się spotkać. Po ubieganiu jej, zgodziła się spotkać w kawiarni w galerii. Odpaliłem ponownie auto i ruszyłem w stronę galerii.

Siedziałem właśnie w ulubionej kawiarni Melissy i piłem swoją ulubiony kawę. Czekałem na żonę. Zastanawiając się nad tym co mam jej powiedzieć do stolika się ktoś dosiadł. Podniosłem wzrok i ujrzałem brunetke, którą jeszcze nie dawno kochałem.

-Cześć.

-Hej. Dlaczego chciałeś rozmawiać?

-Co u Gali? - Spytałem całkowicie olewając pytanie kobiety.

-W porządku. Została u babci. Po to mnie tylko sprowadzałeś? - Żona była zniecierpliwiona.

-Nie. Chciałem porozmawiać i Ci to wyjaśnić... - Zacząłem, ale kobieta mi przerwała.

-Marc, tu nie ma co wyjaśniać.

-Nigdy Cię nie zdradziłem.

-A o co chodzi z tym Durmem? No chyba nie tak bez powodu Ci się wymsknęło wtedy jego imię?

-Nie, Melissa. Posłuchaj... -Kobieta znów mi przerwała.

-Nie! To Ty posłuchaj. Jak ja mam to zrozumieć? Że jesteś gejem, a żona i córka to tylko przykrywka? Marc, wytłumacz mi to.

-No bo..posłuchaj. Nie jestem żadnym gejem. To było tylko raz jak się z Erikiem całowałem. To był tylko eksperyment. Chciałem zobaczyć czy będzie fajnie i.. -Melissa chyba lubi przerywać, bo właśnie to znów zrobiła.

-I co? I było fajnie? Zdradziłeś mnie dupku!

-To nie była zdrada. Ale po tym pocałunku zrozumiałem że te uczucie co było kiedyś między nami już się wypaliło. I uprzedze Cię. Nie jestem gejem. Po prostu sądzę że powinnśmy się rozstać by bardziej tego nie komplikować. Poza tym chcę się widywać z małą.

-Chcesz rozwodu? Dobra. Złoże papiery. Z Galą też nie zamierzam utrudniać Ci kontaktów. Ale nie licz że będziemy wielce przyjaciółmi. Muszę lecieć. Cześć. - Kobieta nic więcej już nie powiedziała. Uśmiechnąłem się że będę mógł zacząć od nowa. Do piłem kawę, i zostawiając na stoliku pieniądze za kawę opuściłem galerie kierując się na parking. Wsiadłem do auta i ruszyłem do domu.

Gdy dojechałem do domu. Zaparkowałem samochód na podjeździe. Zabrałem kluczyki ze stacyjki i zakupy z bagażnika po czym otwierając drzwi domu wszedłem do środka. Udałem się prosto do kuchni gdzie od razu rozpakowałem zakupy zapewniając lodówkę i szafki. Zrobiłem sobie obiad. Czyli usmażyłem pierś z kurczaka w bazylii, oregano i tymianku. A do tego pomidorki koktajlowe, a to wszystko skropione sokiem z cytryny. Zjadłem mój obiad i po piłem szklanką soku. Sprzątnąłem naczynia i przetarłem kuchenny blat. Odkurzyłem cały parter i wytarłem kurze. Zacząłem się szykować do przyjścia chłopaków. Do misek wyspałem orzechy, chipsy, chrupki, popcorn. Wszystko zaniosłem do salonu. Do tego wszystkiego dodałem napoje, piwa. A wódki wsadziłem do zamrażarki. Zamówiłem 4 pizzy, które mieli przywieźć za jakieś 30 minut. Nie zdążyłem nawet usiądź i sprawdzić social media, bo w całym domu rozległ się dźwięk dzwonka. Udałem się do drzwi. W międzyczasie poprawiłem jeszcze fryzurę. Uśmiechnąłem się szeroko i otworzyłem dębowe drzwi za którymi stali chłopcy z klubu. Przywitałem się z nimi i wpuściłem do środka. Przyszedł Erik, Marco, Mario, Auba, Emre, Dembele, Christian, Felix, Ginter, Schmelzer i Burki.

-No to co? Trzeba rozkręcić tą imprezę! -Krzyknął Reus

-Ciebie rozkręcać to będzie Pączek! - Krzyknął Aubameyang, a wszyscy się zaśmieliśmy.

-Auba, przyjacielu! - Podszedłem do kumpla i objąłem go ramieniem przyciągając do siebie.
-Dzisiaj Ty polewasz! W zamrażarce już się chłodzi. Leć. - Klepnąłem chłopaka w plecy a ten pognał do do kuchni. A impreza zaczęła się rozkręcać i trwać w najlepsze. Dobrze że jutro mieliśmy mieć wolne, bo chyba każdy z nas biegał by dodatkowe okrążenia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro