Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2

Następnego ranka wstałem dosyć późno jak na mnie, bo o 10:30. Przekreciłem głowę w bok i zobaczyłem śpiącego Marca. Tylko jak? Dlaczego ja do cholery nic nie pamiętam? Co my odwaliliśmy? I co lepsze pytanie jak znaleźliśmy się w jednym łóżku? Na całe szczęście byliśmy w ubraniach, więc do niczego nie doszło. Jestem gejem, obok mnie w łóżku leży facet moich marzeń, a ja się nie cieszę, dziwne prawda?

- Marc. Marc wstawaj! - próbowałem obudzić przyjaciela, lecz ten tylko coś mruknął pod nosem i przekręcił się na drugą stronę. Z szafki nocnej zgarnąłem mój telefon i wszedłem na grupową konwersacje. Co tam się działo po naszych wiadomościach to łoo, aż głową mała o czym kilku piłkarzy sobie myśli. Dźwięk powiadomienia wzbudził Bartre do życia.

- Co jest? Erik? Co? Jak? Pamiętasz coś z wczoraj? -wymamrotał jeszcze zaspany chłopak.

- Nie wiele pamiętam. Piliśmy tylko piwo. -odpowiedziałem pewny siebie.

- Potem przyszedł jeszcze Mario z Marco i zżerli nam całą pizze. To potem tak trochę piliśmy wódkę i takie coś fajnie kolorowe, co chłopcy znaleźli w barku na górze. Więcej nic nie pamiętam. -chłopak przybliżył się do mnie spoglądając w moje oczy. Uśmiechnął się, jego uśmiech był magiczny.

- Marc?

- Tak?

- Mogę Cię pocałować? -spytałem nie pewien swojego przekonania.

- Możesz. -co dziwniejsze, chłopak się zgodził. Ale dlaczego?

Zbliżyłem swoją twarz do twarzy przyjaciela i nie pewnie musnąłem lekko suche usta przyjaciela. Oblizałem językiem suche wargi przyjaciela i pocałowałam chłopaka dłużej i namiętniej. Dla piłkarza chyba to się spodobało bo odwzajemnił pocałunek. Zwykły, niewinny całus przerodził się w coś pięknego. Robiło nam się coraz gorącej, a męskość przyjaciela wbijała się w moje udo. Nie kontrolowaliśmy tego. Targałem piłkarza ciemne włosy całując całą jego twarz. Oderwaliśmy się od siebie, gdy zabrakło nam tchu. Opadliśmy na poduszki ciężko dysząc.

- Co to było? -spytał Marc uśmiechając się od ucha do ucha.

- Niewinny pocałunek. -odparłam zadowolony z siebie.

- Niech to zostanie tylko pomiędzy nami, jasne? -spojrzałem zdezorientowany na mężczyzne. Nie chciałem się z nim kłócić, nie teraz.

- Spoko. Idę zobaczyć co z kochaśami. -odparłem wstając z łóżka podchodząc do drzwi. Zanim wyszłem odwróciłem się do mężczyzny.
- Idź się umyj. Weź jakieś moje ciuchy. -zaleciłem po czym wyszedłem z sypialni i udałem się do salonu.

Dookoła panował bałagan. Co się tutaj odwaliło? Na kanapie przytulani do siebie spali Marco i Mario. Wyglądali słodko. Postanowiłem ich nie budzić, ale na pamiątkę zrobiłem im kilka zdjęć. Ogarnąłem bałagan. Zebrałem butelki po alkoholu i wyrzuciłem do śmierci, zmiotłem rozbity na kawałki wazon, uchyliłem okna by dym po papierosach wywietrzał. Udałem się do kuchni gdzie zrobiłem moje specjalne naleśniki. Na czterech talerzach ułożyłem po kilka naleśników i przełożyłem je twarożkiem brzoskwiniowym. A obok ułożyłem ćwiartki pomarańczy i owoce winogrona. Zaniosłem jedzenie do jadalni stawiając je na stole. Dodatkowo zaparzyłem nam cztery kawy. Gdy śniadanie było już gotowe wróciłem do salonu i zbudziłem przyjaciół.

- Ej, miśki wstawać! -najpierw nie chcieli tak jak Marc wstać, ale ja miałem i na nich patent.
- Zrobiłem naleśniki. -wyszeptałem tuż nad uchem Götze, a ten momentalnie się poderwał i ciągnąc za sobą Marco udał się w stronę jadalni.

Zaśmiałem się, po czym poszedłem do mojej sypialni. Marc właśnie wychodził z łazienki. Był w samych bokserkach, a kropelki wody z mokrych włosów spływały po jego wyrzeźbionym ciele. Uśmiechnął się do mnie, gdyż zauważył jak na niego patrzę.

- Chłopcy już wstali, jedzą na dole śniadanie.

- Zaraz do nich dołączę. Dasz mi jakieś ciuchy? -chłopak podszedł bliżej mnie, a ja wszedłem do garderoby wybierając jakieś ciuchy. Gdy wyszedłem z pomieszczenia dałem dla przyjaciela wybrane ciuchy.

- Trzymaj. Powinno pasować. Ja idę się umyć. -nim weszłem do łazienki usłyszałem jeszcze ciche dziękuję. Wziąłem prysznic, po którym wytarłem ciało i włosy. Przewiązałem ręcznik na biodrach i wyszedłem z toalety kierując się do garderoby. Założyłem na siebie bokserki, czarne dresy, jakąś koszulkę z nadrukiem moją czarną bluzę rozsuwaną z kapturem. Ubrałem jeszcze białe skarpetki i zabierając ze sobą telefon, zszedłem do jadalni, gdzie chłopcy siedzieli i jedli. Dołączyłem do nich zjadając swoją porcję.

- Jak to jest, że tak świetnie gotujesz? -spytał Marco Reus, kończąc swoje nalesniki, a ja się uśmiechnąłem.

- Nie wiem. Tak po prostu mi to wychodzi jakoś łatwo. -odparłem po chwili zastanowienia.

- Będę częstym gościem w Twoim domu, jak tak gotujesz. -skomplementował Mario.

- Nie Ty jeden. -spojrzałem na zamyślonego Marca, a ten dopiero po chwili zdał sobie sprawę co powiedział.
- Będziesz nam gotował Erik. -dopowiedział szybko, by jakoś ratować sytuacje. Udało mu się, temat poszedł jakoś dalej.

Po odwiedzinach piłkarzy nic się w sumie dalej nie działo. Nudziło mi się. Próbowałem na każdy sposób zabić czas. Wieczorem szybko zasnąłem czytając jakiś ff na Wattpadzie.

Perspektywa Marca:

Ten pocałunek z Erikiem to było coś niesamowitego. Podobało mi się. Może i ranie mojego przyjaciela, ale mam żonę i córeczkę, którą kocham i nie chcę stracić. Nie wiem co mam zrobić. Chyba jednak wszystko wyglądało lepiej przed wyznaniem Durma. Dziś postanowiłem o tym nie myśleć, Melissa usiłowała mi w tym pomóc. Naga kobieta całowała mnie po szyji, szczęce, ustach, nie powiem, że nie podobało mi się to. Jednak w tamtej chwili miałem wątpliwości, czy aby napewno nie czuje nic do mojego przyjaciela. Kobieta zdjąła moją koszulę i dalej całowała mój nagi tors. Wyobraziłem sobie, że mojej żony nie ma, a jej miejsce zajmuje Durm. Momentalnie pieszczoty spodobały mi się, a ja zapragnąłem więcej. Kobieta rysując palcem wzorki po moim torsie zaczęł tworzyć malinki na mojej szyji.

- Kocham Cię Erik. -wysapałem, a Melissa nagle zaprzestała swoje czynności.

- Co Ty powiedziałeś! ? -kobieta była zła. Zaczęła się ubierać.
- Ty popierdoleńcu! Jak mogłeś mnie kurwa zdradzać!? W dodatku z facetem!? To chore! Jak ja mogłam mieszkać, kochać się, żyć, mieć dziecko z kimś kto zdradza mnie ze swoim najlepszym kumplem? Jaka ja byłam głupia. Dlatego gdy razem pisaliście to ciągle się śmiałeś. Ciągle do niego jeździłeś, a potem zostawiłeś na noc. Teraz już kurwa wszystko rozumiem. Pierdoliłeś się z facetem. Zdradziłeś swoją żonę z klubowym kumplem. I co? Teraz już nic kurwa nie powiesz!? Jesteś nic nie wartym śmieciem! Jeszcze dziś zabieram małą i jadę do mamy. Nigdy więcej nas nie zobaczysz. -kobieta była wściekła. Wykrzyczała co o mnie myśli. Co ja głupi narobiłem? Byłem na siebie wściekły, wyrywałam swoje włosy, gdy pomyślałem że straciłem moją córkę.

Melissa pakowała swoje i małej rzeczy. Nie mogłem tak na to patrzeć. Wyszedłem z domu i udałem się do pobliskiego baru, gdzie zamierzałem schlać się w trzy dupy. Godziny mijały, a ja zdążyłem opróżnić już dwie butelki whisky. Nawet nie wiem jak doczołgałem się do domu. Ostatnie co pamiętam to że małej i Melissy w domu już nie było, a potem chyba zasnąłem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro